Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura angielska. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą literatura angielska. Pokaż wszystkie posty

Elizabeth zniknęła.


Ostatnio w moich lekturach zaczynają królować staruszki :) Były Podróże Maudie Tipstaff, było Im szybciej idę, tym jestem mniejsza, a dziś kolejna książka z serii Gorzka czekolada, której chyba zostanę fanką. Pierwsze wrażenie jest bardzo podobne, choć Emma Healey jest Brytyjką, a nie Norweżką: główna bohaterka ma ponad osiemdziesiąt lat i próbuje oswoić otaczającą ją rzeczywistość. Ponownie zaskoczyło mnie, z jaką empatią młoda autorka oddała emocje i myśli staruszki, ponownie miałam okazję przeczytać książkę lekką, sympatyczną, ciepłą – a jednak smutną i poruszającą.

"KAŻDY ŻYJE W SAMOTNOŚCI"


I kolejna świetna książka z serii KIK. Czytajcie starocie! Sięgajcie po poszarzałe okładki i pożółkłe strony! Można w nich znaleźć wszystko, a paradoksalnie jakieś to świeższe i lepsze niż gorące bestsellery. I sprawdzone, a nie tylko wypromowane w danym miesiącu jako najlepsza-książka-tego-roku i doskonała-lektura-bez-której-nie-możesz-się-obejść.

Jeszcze jedna bajka dla dużych dziewczynek


Nie jestem jakąś świrofanką Jane Austen i innych pań z jej epoki, ale lubię regularnie sięgać po jakąś powieść w tym stylu. Opasłą, niespieszną... To świetna odtrutka na codzienność. Od dłuższego czasu miałam ochotę na kolejną taką lekturę i tym razem wybór padł na Ruth Elisabeth Gaskell.

„Nieustannie noszę w sobie zgniliznę“


Traf chciał, że ledwo przeczytawszy Marzenie Celta Llosy, zabrałam się za Sedno sprawy Greene'a, gdyż właśnie tę powieść poleciliście mi po moim pierwszym pozytywnym spotkaniu z brytyjskim pisarzem. A tak się składa, że obydwie te książki osadzone są (Marzenie Celta częściowo, Sedno sprawy w całości) w koloniach w Afryce, co więcej – obydwie w czasie wojny. Trudno jednak o dwie tak różne powieści! Miałam więc okazję do ciekawego porównania, no i spędzenia w tej scenerii więcej czasu, niż przewidywałam. O Marzeniu Celta powiem tylko tyle, że na pewno jest to godna uwagi książka, a trochę więcej napiszę Wam o tej drugiej.

Trylogia po raz ostatni


No i nie mogło być tak pięknie. Trzeci tom bardzo się różni od dwóch pozostałych. Wydarzenia rozgrywają się na Ziemi (nuuudaa), powieść jest dwa razy grubsza niż poprzednie części, Ransom pojawia się dość późno, a całość... rozczarowuje.

"Wszystko jest nowe"


Drugi tom Trylogii kosmicznej jest bezsprzecznie najlepszy (pierwszy TU). Piszę o nim osobno, bo próba zawarcia wrażeń ze wszystkich trzech części w jednej notce musiałaby się skończyć albo najdłuższym postem w historii internetu, albo potraktować powieści po macoszemu. A byłaby szkoda. Zresztą Lewis we wstępach zaznacza, że każdą z nich można czytać osobno, i faktycznie każda jest inna, choć łączy je główny bohater.

Mars oczami Lewisa


Bardzo cenię Lewisa jako humanistę i autora książek religijnych, których mam już całkiem pokaźną kolekcję: genialne Listy starego diabła do młodego, wspaniały Zaskoczony radością, przejmujący Smutek, bardzo mądre Cztery miłości i kilka innych. Bardzo byłam ciekawa Lewisa beletrysty. Opowieści z Narnii podobały mi się, choć nawiązania do Ewangelii były, hmmm, mało subtelne. Ale to w końcu cykl dla dzieci. Jak wypadła fantastyka dla dorosłych?

Nie takie słodkie dzieciaki


Podobno Richard Hughes przepadał za dziećmi i często opowiadał im wymyślone historie. Wydał nawet dwa zbiory opowiadań dla młodych czytelników. A oprócz tego napisał także baśń dla dorosłych: Orkan na Jamajce. O dzieciach właśnie. Nie takich kochanych i uroczych, jak wielu sądzi... (my, matki, znamy prawdę ;) )

Mniej znany Tolkien


O tym, że mam ogromny sentyment do legend arturiańskich, wspominałam już przy okazji niezbyt fortunnego spotkania z cornwellowską wersją. Nie mogłam więc nie przeczytać poematu Tolkiena, który po polsku ukazał się stosunkowo niedawno (2009). Na szczęście wypadło znacznie lepiej. W końcu Tolkien to Tolkien :)
Jeśli znacie jeszcze jakieś warte uwagi teksty o królu Arturze, koniecznie podrzućcie tytuły w komentarzach!

Odkurzyłam Dickensa


Uwielbiam grube dziewiętnastowieczne powieści, niespieszną narrację, spokój, nieco przestarzały język. Po Dickensa sięgnęłam po raz pierwszy w liceum (pomijam znaną chyba każdemu Opowieść wigilijną) i był to Magazyn osobliwości. Obiecałam sobie przeczytać też co najmniej kilka innych, ale lata mijały i ciągle znajdywała się jakaś pilniejsza lektura... Aż w końcu nadszedł czas na Davida Copperfielda. I Dickens zaskoczył mnie już na pierwszych stronach – humorem! Od tej strony go nie pamiętałam :)

Elizabeth Gaskell w mrocznym wydaniu


Gdyby nie fakt, że przypadkiem natknęłam się na e-book Szara dama, nie wiedziałabym nawet, że Elizabeth Gaskell pisała takie mroczne opowiadania. A to tylko jedno z całego zbioru! W niczym nie przypomina ono Żon i córek czy Północy i Południa brytyjskiej pisarki: raczej Wichrowe Wzgórza albo Jane Eyre, choć oczywiście brak tu ich rozmachu. Bardzo miłe zaskoczenie i wciągająca lektura.

Życie zaczyna się po pięćdziesiątce


Do Grahama Greene'a (1904-1991) przymierzałam się od bardzo dawna, wydaje mi się nawet, że czytałam kiedyś coś po angielsku, jednak to nie na moje możliwości językowe. Podróże z moją ciotką urzekły mnie jeszcze zanim wzięłam tę książkę do ręki: zagięte rogi, poplamiona okładka, sympatyczny tytuł i urocza ilustracja na przedzie. Wnętrze jest równie urzekające.

„Mogliśmy zacząć w nowy sposób“


Pierwsze moje spotkanie z brytyjską noblistką to było Piąte dziecko przeczytane jeszcze na studiach. Ciekawe, ale nie powalające – na tyle, żeby chcieć do Doris Lessing jeszcze wrócić, ale nie teraz, już, natychmiast. Podobno jest nawet dalsza część tej powieści (Podróż Bena), ale wolałam coś nowego. Padło na Pamiętnik przetrwania.

„Pokonałeś mnie twym przykładem“

Na Święta – po dwóch nieudanych podejściach do innych książek – postanowiłam sięgnąć po coś w temacie, czyli powieść religijną. Sam gatunek lubię, natomiast nieczęsto czytam tego typu książki, bo zwykle są bardzo słabo napisane i poza niezłą (w najlepszym razie) treścią nie oferują nic więcej. Tym razem na szczęście było inaczej!

Studium samotności

Charlotte Brontë, Villette
Wydawnictwo MG

Okładka mówi o książce niemal wszystko: samotna, choć młoda kobieta, ciemny pokój, za oknem ponure chmury, wszystko szare i rozmyte. To nie jest kolejna książka z kategorii „XIX-wieczna powieść angielska dla kobiet“. Owszem, jest angielska. I została napisana w XIX wieku. Prawdopodobnie też sięgną po nią głównie kobiety. Ale w niczym nie przypomina ona romansów Jane Austen.

Co potrafi nastolatka

Helen Oyeyemi, Mała Ikar
Wydawnictwo W.A.B., seria Z miotłą

Mała Ikar podobno powstała, gdy Helen Oyeyemi (ur. 1984) była w liceum. Gdybym nie dowiedziała się o tym z okładki, nigdy by mi nie przyszło do głowy, że ktoś tak młody mógł stworzyć tak dobrze napisaną, dojrzałą i ciekawą książkę. Z drugiej strony – może właśnie stąd świeżość, inność tej powieści? Wielkie zaskoczenie, świetna lektura. 

Podróż w przeszłość


Ken Follett, Filary ziemi

Poza wyjątkowo pozytywnymi opiniami przyciągnął mnie do lektury przede wszystkim tytuł – bardzo mi się podoba :) Uwielbiam grube powieści historyczne, więc byłam bardzo pozytywnie nastawiona; dopiero teraz poczytałam nieco o brytyjskim autorze i dowiedziałam się, że poza powieścią historyczną Ken Follett specjalizuje się w thrillerach, czyli czymś, czego z zasady nie ruszam :)

O miłości całkiem serio


Clive Staples Lewis, Cztery miłości
Wydawnictwo Media Rodzina

Książek Lewisa przeczytałam już kilka i zawsze chętnie sięgam po kolejną: lubię jego styl, lekkość, z jaką porusza ważne tematy, prostotę i szczerość, a przy okazji mam gwarancję, że czas przeznaczony na lekturę nie będzie zmarnowany, bo żadna z jego książek nie jest, z całym szacunkiem dla niektórych twórców, o niczym. Na półce czekają jeszcze trzy inne tytuły, a na razie w ramach rozważań wielkopostnych sięgnęłam sobie po Cztery miłości.

Bajka dla dużych dziewczynek


Elizabeth Gaskell, Żony i córki
Wydawnictwo Świat Książki

Elizabeth Gaskell (1810-1865) była angielską pisarką epoki wiktoriańskiej, co wpisuje ją w tradycję sióstr Brontë i Jane Austen. Mniej znana w Polsce, gdyż poza Paniami z Cranford wydanymi w 1970 roku jej książki czekały na tłumaczenie aż do teraz – i ukazała się na razie mniej niż połowa; w kraju natomiast bardzo ceniona. Co ciekawe, pani Gaskell napisała pierwszą biografię Charlotte Brontë, choć ta zmarła zaledwie dziesięć lat wcześniej. Obie pisarki się przyjaźniły. Po ślubie z pastorem Williamem Elizabeth Gaskell obracała się w kręgach ciekawych i inteligentnych ludzi: pisarzy, artystów, reformatorów, co z pewnością miało niemały wpływ na znajomość ludzkich charakterów, otwartość, umiejętność precyzyjnego formułowania myśli i czynienia inteligentnych spostrzeżeń.

Wbrew tytułowi mężczyźni i kobiety są równoprawnymi bohaterami tej powieści: na pierwszy plan wysuwają się nie tylko żony i córki, ale też ojcowie, synowie, mężowie. Wszystko to w niewielkim miasteczku Hollingford, gdzie mieszka doktor Gibson z nastoletnią córką Molly – samotnie, póki zaniepokojony problemami z dorastającą młodą damą, nie postanowi ożenić się po raz drugi. Od tej pory maleńki, prosty i szczęśliwy świat siedemnastolatki wywraca się do góry nogami, nie tylko za sprawą macochy, ale i zacieśniającej się więzi z rodziną dziedzica Hamleya. By uzyskać pełny przekrój społeczeństwa, autorka wprowadziła na scenę jeszcze trzeci świat, wykwintny, bogaty, snobistyczny: lady i lorda Cumnorów oraz ich krewnych. Różne relacje, sporadyczne kontakty i prawdziwe więzi życzliwości zbliżają do siebie te trzy środowiska w nieoczekiwany, a jednocześnie całkiem naturalny sposób. A w tle mamy uroczy obrazek prowincjonalnego miasteczka: plotkujące starsze panie, wieloletnie przyjaźnie, wiejskie rozrywki i wielkie atrakcje, proste radości, konwenanse i zwykłą sąsiedzką pomoc.

Siostry Brontë po raz nie wiem który :)


Charlotte Brontë, Profesor
Wydawnictwo MG

Dzięki wydawnictwu MG bardziej leniwi lub ci, którzy w niedostatecznym stopniu opanowali język angielski, mogą się ciszyć kolejną książką autorstwa Charlotte Brontë (1816-1855), najstarszej spośród utalentowanych sióstr-pisarek, znanej przede wszystkim dzięki Jane Eyre. Napisana jako pierwsza, powieść Profesor została wydana na samym końcu, dopiero po śmierci autorki.

Książka jest oryginalna. Po pierwsze, zarówno narratorem, jak i głównym bohaterem jest mężczyzna, tytułowy profesor, młody pan William Crimsworth, który odcina się od bogatych i wpływowych krewnych, by wbrew swoim zdolnościom i upodobaniom, na złość wujom, spróbować swych sił jako kupiec. Pomysł okazuje się głupi i skazany na niepowodzenie, młody człowiek pracę w kancelarii polegającą na tłumaczeniu listów porównuje do pracy, którą wykonywał Izrealita czołgający się po spieczonych słońcem polach egipskich w poszukiwaniu słomy i ściernia dla wypełnienia dziennego wyrobu cegieł. Czytając to, nawet gdy weźmiemy pod uwagę, że atmosfera w kancelarii była, delikatnie mówiąc, nieprzyjazna, trudno oprzeć się wrażeniu, że młody dżentelmen minął się z powołaniem. Na szczęście Crimsworth w niedługim czasie dochodzi do tego samego wniosku i wyjeżdża za granicę szukać szczęścia (i zajęcia) w Brukseli – to kolejny ciekawy aspekt, bowiem właśnie w Belgii odgrywa się większość akcji. Tam mężczyzna otrzymuje posadę nauczyciela angielskiego, robi świetne wrażenie jako pedagog, nawiązuje znajomości i oczywiście poznaje kobietę, a nawet dwie :)