Wydawca: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2001
Cykl: Świat Dysku
Liczba stron: 264
Tytuł oryginału: Witches Abroad
Rok wyd. oryginału: 1991
Ocena: 5,5/6
„Wyprawa czarownic” jest dwunastą powieścią kultowego cyklu - Świat Dysku. Tym razem Terry Pratchett bierze na warsztat osobliwą mieszankę złożoną z luster, baśni i podróży. Jest to najlepszy, spośród znanych mi trzech, utwór mistrza powieści humorystycznej.
Lustro może wessać skrawek duszy. Lustro może pomieścić odbicie całego wszechświata, niebo pełne gwiazd w kawałku posrebrzanego szkła, nie grubszego niż tchnienie. Kto rozumie lustra, ten rozumie prawie wszystko. Spójrzmy w lustro... głębiej... na pomarańczowe światełko na nagim górskim wierzchołku, tysiące mil od roślinnego ciepła bagien...
Po śmierci Dezyderaty, rolę matki chrzestnej niepozornej dziewczynki Elli przejmuje Margrat. Jej misją jest zapobiegnięcie ślubowi z księciem odległej krainy. Młodej i niedoświadczonej, ale pełnej zapału czarownicy postanawiają pomóc koleżanki po fachu: Babcia Weatherwax i Niania Ogg. Razem udają się do Genoi, rządzonej przez miłośniczkę szczęśliwych zakończeń, Lilith. Podróż bogata jest w spotkania z bohaterami znanych baśni i poznawanie zwyczajów zagranicznych krajów.
Jako pierwsza, uwagę przykuwa barwna okładka. Drobiazgowość i lekkie szaleństwo idealnie komponują się z treścią książki. „Wyprawa czarownic” zawiera liczne aluzje do baśni, m.in. o Czerwonym Kapturku, Śpiącej Królewnie czy też Kopciuszku. Pozbawione są magicznej otoczki, niemniej jednak już samo ich zauważanie to duża satysfakcja. Do tego mamy Casanovę, vodou i pogromcę wampirów, kota Greeba.
Dla reszty świata był wielkim kocurem, wypchanym niewiarygodnie niezniszczalną siłą życiową opakowaną w skórę. Obcy często się nad nim litowali, bo praktycznie nie miał uszu, a jego morda wyglądała, jakby usiadł na niej niedźwiedź. Nie mogli wiedzieć, że przyczyną tego jest kocia duma Greeba, która kazała mu próbować walczyć albo gwałcić absolutnie wszystko, aż do czworokonnego wozu z drewnem włącznie. Kiedy Greebo maszerował ulicą, groźne psy skamlały i chowały się pod schodami. Lisy trzymały się z daleka od wioski. Wilki starały się ją omijać. - To taki wielki pieszczoch - rzekła niania.
„Wyprawa czarownic” jest powieścią wielowymiarową. Pratchett zgrabnie przeplata w niej zabawne sytuacje z fragmentami refleksyjnymi i tylko od nas zależy, czy będziemy chcieli poświęcić im dłuższą chwilę.
Ogromną sympatię wzbudzają główne bohaterki: zwolenniczka głowologii, wyznająca surowe zasady, których jednak osobiście się nie trzyma - Esme Weatherwax, znawczyni obcych języków i ludowych przyśpiewek, miłośniczka jedzenia, które powinno uciekać na czterech nogach albo na parze nóg i parze skrzydeł. A przynajmniej mieć płetwy. Pomysł jedzenia mającego więcej niż cztery nogi to całkiem inna para... tzn. kilka par kaloszy - Gytha Ogg i zmokła kura, Margrat Garlick. Dialogi pomiędzy nimi to kolejna charakterystyczna cecha książki. Lekko ironiczne i proste w swojej konstrukcji na długo zapadają w pamięć.
„Wyprawa czarownic” będzie idealnym wyborem, jeśli szukamy kilku godzin relaksu, a także humoru na najwyższym poziomie. Polecam!