Liczna stron: 288
Ocena: 2/6
Gdy już udało mi się pozbyć uprzedzeń do książek polskich autorów natknęłam się na powieść tak przeciętną, że zaczynam myśleć, iż moja niezbyt dobra opinia o nich nie była bezpodstawna.
Co łączy współczesną Anglię i skrytą wśród gór przeklętą wioskę w nienazwanym kraju? Co wspólnego mają listy, opowiadające o spotkaniu sprzed lat i tajemnicza książka, odnaleziona w hiszpańskim antykwariacie? Co przyciąga do siebie Magdę, polską tłumaczkę i bezimiennego nieznajomego, który pojawił się u niej na przyjęciu i nie chce jej opuścić?
Moim skromnym zdaniem odpowiedź na pierwsze dwa pytania brzmi: „nic”, a na trzecie, choć się starałam, nie udało mi się znaleźć żadnego satysfakcjonującego wyjaśnienia. Jednym z wątków powieści są losy mieszkańców wioski, pozbawionych głosu na skutek klątwy. Brzmi interesująco. Od razu nasunęły mi się pytania typu: co złego uczynili, czy jest jakiś sposób na zdjęcie klątwy? W praktyce jednak wątek ten nie porywa, a zachowanie niemych bohaterów jest nie do zniesienia. Zdziwiło mnie to, bo generalnie lubię ciszę. Wydarzenia opisujące teraźniejszość z perspektywy polskiej tłumaczki mieszkającej w pod londyńskiej willi zdają się być ciekawsze, ale nie na tyle, bym nie mogła oderwać się od lektury. W każdej książce staram się znaleźć jakąś wyróżniającą ją pozytywną cechę, ale tutaj nie dopatrzyłam się żadnego takiego elementu.
Mam wrażenie, że gdyby autorka oddzieliła od siebie oba wątki i je rozbudowała, czytelnik otrzymałby przyjemną obyczajówkę i intrygującą powieść historyczną. Na niecałych 300 stronach nie łatwo jest bowiem je połączyć. Joannie Skalskiej się ta trudna sztuka nie udała.
Mam wrażenie, że gdyby autorka oddzieliła od siebie oba wątki i je rozbudowała, czytelnik otrzymałby przyjemną obyczajówkę i intrygującą powieść historyczną. Na niecałych 300 stronach nie łatwo jest bowiem je połączyć. Joannie Skalskiej się ta trudna sztuka nie udała.