Nie dość, że mało mnie tu, oj mało, to jeszcze gdy się pojawiam przynudzam w kółko tym samym: bransoletki, czapki, bransoletki...
Cóż, muszę Was rozczarować - dziś nie będzie inaczej :) Przygotujcie się na kolejną koralikową powtórkę z rozrywki.
No bo co ja poradzę, że na to mam nie tylko chęć, ale i czas? Że miast przysiąść kilka tygodni nad jakimś większym (a choćby i mniejszym) drutowym projektem, albo uszyć coś dla odmiany w kilka wieczorów, wybieram one-day-work i natychmiastowy efekt, który cieszy, satysfakcjonuje, a czasem i kasę jakąś niewielką przyniesie? ;)
Bo bransoletki to rzecz niemal jedyna (dlaczego niemal, wyjaśni się za chwilę), którą jestem w stanie produkować masowo. Ok, masowo to nie jest najlepsze słowo - ale jakieś 2 tygodniowo daję radę machnąć. I na dodatek zupełnie mnie to nie nudzi! Mimo że moje bransoletki są dość nieskomplikowane, ujmując rzecz eufemistycznie.
Bransoletka dla szefowej, o ta, tak się spodobała podczas biurowej imprezy, że dostałam zamówienie na dwie kolejne, "w zieleniach i jakąś inną". Niezbyt szczegółowe, prawda? Wyszło tak
Pierwsza bransoletka to eksperyment, bo przeźroczyste koraliki nanizałam na srebrną nitkę. Efekt bardzo mi się podoba - jest fajnie, nieprzesadnie błyszcząco-iskrząca.
Podobno szczęśliwi czasu nie mierzą, mam więc nadzieję, że taki zegarek nowej właścicielce wystarczy ;)
Niestety efekt "srebrnej nitki" zbytnio na zdjęciach widoczny nie jest - ale gdyby zestawić ten wężyk i taki na nitce "normalnej" różnica byłaby dostrzegalna natychmiast, założę się.
No dobra, jak się wężyk zegnie trochę ją widać...
Druga z zamówionych bransoletek zaskoczyła mnie samą. W koralikach zakochałam się od razu w sklepie: ciemne, matowe, głęboka zieleń z kroplą czerni.
To co mnie zaskoczyło to to, że zdecydowałam się na złote dodatki, bo złota, zwłaszcza takiego żółtego złota sztucznego, nie lubię... A tu nie dość, że je wybrałam, to jeszcze specjalnie do tej bransoletki zrobiłam "złote" zakupy.
Ale po prostu jest w tej zieleni coś takiego, co powoduje, że tylko złoto. Zgodzicie się?
Gotowe bransoletki zapakowałam w lekko transparentne papierowe torebki, a paczuszki ozdobiłam ptaszkami jeszcze z zapasów od Oli Smith - dostałam je prawie 3 lata temu i ciągle wiernie mi służą!
Najnowsza bransoletka powstała wczoraj. Trochę kosztem snu, ale musiałam - to była prawdziwa potrzeba serca. Bransoletka dla Kogoś, dzięki komu dni w pracy są milsze. A to ważna rzecz, przyznacie :)
Bransoletka dla przyszłej mamy. Na czas oczekiwania i na czas po. I stąd pomysł na wymienne zawieszki.
Póki Mała Panienka mieszka w brzuchu - bransoletka może wyglądać tak.
A później można wózek odpiąć i doczepić inną małą ozdóbkę, z prawdziwie szczerym wyznaniem.
Tu znów o wyborze koralików zadecydował ich kolor, znów - nieoczywisty. To taka mieszanka: czerwieni, różu, pomarańczu... A w środku znów srebrna nitka, która nieco całość wewnętrznie rozświetla.
I znów transparentny pakiecik. Jak dobrze, że buchnęłam te torebki teściowej ;)
W styczniu powstała jeszcze jedna rzecz - kolejna czapa. Ziemkowe tak się spodobały, że dostałam zamówienie. Takie, którego nie mogłam i nie chciałam odrzucić.
Oczywiście czapa z łapką, tym razem srebrną.
Powstało coś jeszcze, ale na razie to tajemnica :) Wszystko w swoim czasie ;)
A teraz co? jak to ja - mam plany. STRASZNIE chce mi się szycia, tylko Wit jakoś nie bardzo to rozumie ;P Na druty coś bym wzięła (albo skończyła to co na nich siedzi chociaż...) ale tak odległa perspektywa efektu jaką muszę brać pod uwagę przy obecnym niedoczasie nieco mnie zniechęca...
Spodziewajcie się więc kolejnych bransoletek ;)
* no to czas na gwiazdkę :)
Kto, tak z ręką na sercu, wie bez sprawdzania w słowniku co to "pud"? Albo dlaczego mówi się "nie zasypiać gruszek w popiele", a nie "nie zasypywać"? Albo o co chodzi z tym "do siego roku" i dlaczego nie piszemy tego łącznie?
A może macie swoje ulubione archaizmy w powiedzeniach? :)
I jeszcze jedna sprawa na koniec. Być może ktoś zauważył, że ostatnio zmienia się pędzel na zdjęciach. Stare kółeczko opatrzyło mi się niemiłosiernie, na nowy nie mogę się zdecydować... Pomożecie? Zaciek (jak w tym poście) czy "maz" pędzlem (jak w poprzednim)? A może powinnam szukać dalej?
No to zmykam. Może nim usnę nawlokę jeszcze trochę szkiełek ;)