Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wieczorny Zamek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wieczorny Zamek. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 26 lipca 2012

Tropem Flinsa, czyli na Izerskie Garby tam i z powrotem

17 lipca, po odczekaniu na przerwę w opadach deszczu, wybraliśmy się na Izerskie Garby (Weisse Flins). Skład: ten sam, tj. Magda, 6-letni Franio (był bardzo wytrzymały i dzielny podczas wyprawy), ja i Jagoda (na mym garbie w używanym nosidełku Chicco, kupionym na targowisku w Mirsku za 15 zeta 2 lata temu). Od razu przyznam się do swojej głupoty i wyznam, że nie byłam do końca przygotowana do wyprawy - wyjątkowo nie zabrałam ze sobą do Ruderii butów przystosowanych do górskich wycieczek. Dysponowałam jedynie 5-letnimi butami - trzewikami. Muszę dodać, że i z moim kręgosłupem nie jest najlepiej (wada wrodzona) i stawy też mi powoli wysiadają. Powinnam zapewnić sobie tragarza do Jagody...Swoją drogą wpisałam się w dawną tradycję wnoszenia zamożniejszych turystów w lektyce na górę. Ad rem. Późnym popołudniem udaliśmy się autem na parking znajdujący się na Rozdrożu Izerskim, czyli jadąc Drogą Sudecką ze Świeradowa - Zdroju do Szklarskiej Poręby, należy zatrzymać się na  parkingu przy dużej zdezelowanej (niemal same zniszczone budynki w  Izerach!) budowli (Ludwigsbaude, która przez jakiś czas administracyjnie należała do...Przecznicy). I ruszyć zielonym szlakiem na Flinsa. Od razu dodam, że zdjęcia robiłam zepsutym canonen, i w tym momencie (na poziomie Rozdroża) będę się posiłkować zdjęciami Uczestnika (jest lepszy w te klocki - lata praktyk! i aparat też ma lepszy) z tej okolicy zrobionymi parę dni później (gdy wybraliśmy się na kryształowe jagody).

z powyższych oznaczeń kierujemy się pierwszym - trasa na Zwalisko
Początkowo szlak jest przyjemny, mija się stare wyrobisko z kwarcem (i jak się potem okazało, przy jagodach, z kryształami górskimi), ale zanim - szybko rzut okiem na górę przed nami:

te trzy zbliżenia na Flinsa zrobił Uczestnik
a to bryła kwarcu przy wyrobisku
 No dobrze. Ktoś zapyta: a co to za góra, ten Biały Flins/Izerskie Garby? tu zwięzła odpowiedź. Już wiadomo skąd taki wygląd szczytu... Szlak skręca nagle w górę i idzie się ostro...w górę ( na mapie wyraźnie widać jak przecina poziomice), następnie łagodnieje, aż do Rozdroża pod Zwaliskiem. Nie powiem - pod górę z Jagodowym ciężarem na plecach było mi ciężko, potem zaczął padać deszcz...Na Rozdrożu pod Zwaliskiem chwilę odpoczęliśmy (Franczesko cały czasy był dzielny, skakał po kałużach jak kozica). Kierowaliśmy sie na Zwalisko, usiane malowniczymi skałkami, zbiorczo zwanymi Wieczornym Zamkiem:
I nagle Flins już przed nami! Niepostrzeżenie z typowego izerskiego szlaku (wydeptana ściecha wśród jagodzin) znaleźliśmy się na innej planecie, o, takiej:


takie tam jest podłoże, dla zobrazowania skali fragment mojego buta:)
tu serce góry, rozryte...
Szczyt zrobił na mnie duże wrażenie, właściwie cały czas zastanawiam się czym bardziej: czy swoim kwarcowym potencjałem, tą niesamowitą ilością minerału, jaki kryła i kryje w sobie, czy też tak bardzo przeobrażonym przez człowieka księżycowym krajobrazem...Ale z drugiej strony, gdyby nie ta działalność, tej ilości kwarcu nie byłoby widać...Ciekawi mnie też jak ta góra wyglądała np. 100 lat temu...lub i 500 lat temu, albo 1000 lat wstecz...Pamiętajmy też o przekazie, jakoby w grocie na jej północnym stoku ukryty był posąg Flinsa...Same pytania...
No dobrze, przybyliśmy, paszcze rozdziawiliśmy (no, dobra tylko ja, Magda była tu już kilka razy), pora przyjrzeć się szczegółom:
o proszę! ktoś zgubił kamasza!

Poznajecie te góry?

W końcu mogłam zdjąć Jagodowy wsad z pleców i spoczęłam na bryle kwarcu:

widać, żem zbolała mać :)

a tu Dżej Dżej suszy ząbki na Flinsie :)

Jakoś tak z Magdą byłyśmy przekonane, że powrót to trasa na szagę w dół. Znaczy, że jest tam jakaś ścieżka. Po konsultacji ze stróżującym na górze panem, zwątpiłyśmy w możliwość zejścia tą trasą w dół z dziećmi. Pozostał powrót tą samą drogą (ja miałam już wizje, jak spadam z Jagodą na tym najgorszym odcinku), daliśmy radę. Jagoda w okolicach Zwaliska zasnęła była, ale na szczęście ocknęła się przy tym trudnym odcinku i współpracowała ze mną (obawiałam się, że gałęzie mogłyby ją zranić w głowę). Zejście zajęło nam godzinę, potem kursik do Dino w Mirsku po zapasy na kolację i izotoniki i ok. 22:30 byliśmy w Ruderii, palenie w piecu, wyżerka, dzieci zasnęły, a my rozmawiałyśmy...Ja podziwiałam swoją spuchniętą kostkę i nie dziwiłam się, że nie mogę się podnieść...Następnym razem (czyli wnet) zabieram ze sobą do Ruderii górskie buciory!

p.s. I wiecie co? Flins to nic innego jak kwarc:)!

niedziela, 22 lipca 2012

Bajka o Wieczornym Zamku

   "O Skarbczyku w Wieczornym Zamku
Przemieniony w granitowe skały Wieczorny Zamek w Górach Izerskich kryje w swoich wnętrzach olbrzymie skarby, zgromadzone tam przez ostatniego właściciela. Jedna ze skał nazywana jest Skarbczykiem i według podań jest pomieszczeniem, gdzie znajdują się olbrzymie ilości złota, srebra i szlachetnych kamieni. Ludzie powiadają, że otwiera on się raz w roku o północy, ale zawsze w innym terminie. Do jego wnętrza mogą się więc dostać, albo ci którzy wytrwale przychodzą tu co noc, albo ci którzy znajdują się tu przypadkiem. Wielu próbowało tej sztuki. Wielu z nich odstraszyła zima, kiedy mróz i silny wiatr powodował, że można było zamarznąć.
Były jednak i takie osoby, które dostały się do wnętrza i wyniosły tyle złota, że zapewniły sobie, a nawet dzieciom, dostatnie życie. Pośród tych szczęśliwców znalazła się pewna kobieta z Białki w Szklarskiej Porębie. Któregoś dnia wybrała się ona na grzyby w Góry Izerskie, zabierając ze sobą kilkuletnią córeczkę. Chodziła po gęsto porośniętych stokach Wysokiego Kamienia, aż zabłądziła na górskich bezdrożach. Dopiero wieczorem, niosąc w jednej ręce koszyk z grzybami a w drugiej zmęczone dziecko, dotarła do znanej sobie leśnej dróżki. Tak się złożyło, że punktualnie o północy znalazła się koło Wieczornego Zamku i w mroku dostrzegła jakieś światełko pośród skał. Gdy podeszła doń zauważyła otwarte drzwi, za którymi lśniły przeróżne drogocenne przedmioty. Zdziwionym jej oczom ukazały się skarby ułożone w skrzyniach i pękatych workach. Masywne półki uginały się pod ciężarem pięknie zdobionych złotych pucharów, dzbanów, bogato inkrustowanej broni i odzieży haftowanej złotymi nićmi.

Ogrom bogactwa, jaki zobaczyła kobieta, spowodował w niej początkowo strach i chęć ucieczki, potem jednak przypomniała sobie opowieści o Skarbczyku.Weszła do wnętrza, posadziła rozespane dziecko na jednej ze skrzyń, dając mu do ręki jako zabawkę jakiś naszyjnik z pereł. Potem szybko zdjęła chustkę z głowy, rozłożyła na kamiennej posadzce i zaczęła na niej układać drogocenne przedmioty. Po północy drzwi skarbca zaczęły się przymykać. Kobieta prędko związała rogi chusty, tworząc z niej tobołek i szybko opuściła pomieszczenie. Gdy tylko wyszła na zewnątrz usłyszała za sobą głuchy trzask zamykających się drzwi i wtedy przypomniała sobie, że we wnętrzu została jej córeczka. Ogarnęła ją rozpacz. Płacząc zaczęła tłuc pięściami w skały. Wyczerpana, bez czucia padła na kamienie pod Skarbczykiem.
Gdy odzyskała przytomność świtało już i chmury zaczęły się złocić od promieni wschodzącego słońca. Przypomniała sobie wydarzenia z nocy i doszła do wniosku, że przyczyną nieszczęścia była jej zachłanność. Postanowiła co noc przychodzić do Wieczornego Zamku, aby gdy znowu się otworzą, odzyskać dziecko. Początkowo wierzyła, że zastanie je żywe, mimo iż nie było nic w środku do picia i jedzenia. Potem już tylko przychodziła w nadziei odzyskania zwłok, które chciała pochować na cmentarzu w poświęconej ziemi. Nic nie było w stanie jej odstraszyć, ani jesienne szarugi, ani zimowe wiatry i zamiecie, ani strach przed ciemnym lasem pełnym przedziwnych zjaw i głosów.
Doczekała się wreszcie chwili, gdy drzwi do Skarbczyka znowu się otworzyły. Kobieta wbiegła co tchu do środka i zastała córeczkę żywą, zdrową, uśmiechniętą i bawiącą się dalej sznurem pereł. Uszczęśliwiona matka pozostawiła w komnacie zabrane przed rokiem złoto i odeszła tuląc do piersi swój największy skarb - własne dziecko."

Legenda ta pochodzi z: Legendy Karkonoszy i okolic, Urszula i Aleksander Wiąckowie, Wojewódzki Dom Kultury w Jeleniej Górze, 1984, s. 154

[przy Wieczornym Zamku wraz z przyjaciółką Magdą, jej 6-letnim synem Frankiem oraz własną niewiele ponad 2 - letnią córką Jagodą byłam 17 lipca, ok. 18:33, czyli za wcześnie... Grzybów nie widziałyśmy, ale jagód było od groma i trochę... A skałki na zdjęciu bardziej, niż z zamkiem, kojarzą mi się ze sztuką asyryjską :)]