Tytuł: Nevermore:Kruk
Autor: Kelly Creagh
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania:2011
Liczba stron:452
Marzenia.
Coś co utrzymuje nas przy życiu, wyznacza cele, mobilizuje. Dążymy do ich
spełnienia, a gdy wreszcie się ziszczą czujemy albo bezgraniczną radość albo…
bezbrzeżne rozczarowanie.
On – miał
jedno, największe marzenie. Ona – nie wiadomo. Oni – zachwycali się ich
historią i polecali dosłownie wszystkim. A ja? Stałam jak ostatnia sierotka nie
znając tej książki. Więc sięgnęłam (chociaż zazwyczaj nie sięgam) i co
otrzymałam?
Isobel i
Varen zostają zmuszeni do robienia wspólnego projektu z języka angielskiego. Temat:
Edgar Allan Poe. Dziewczyna nie jest zachwycona. Piękna
cziliderka mająca przystojnego chłopaka, kochających rodziców i pierwsze
miejsce w swoim zespole ma pracować… z nim? Odpychającym Gotem, który nie
wypowiedział jeszcze żadnego słowa w stronę swojej klasy? Ponurym i zamkniętym
w sobie? Jednak trzeba się przełamać, bo
to właśnie on może pomóc zdobyć dobrą ocenę
z przedmiotu, który nie jest jej mocną stroną.
Już po kilku
dniach okazuje się, że jedno zadanie domowe może zmienić wiele. Przyjaciele
odwracają się, chłopak odchodzi i Isobel zaczynają nawiedzać koszmary… Co za
tym stoi?
Otóż kolejny
romans paranormalny.
Co prawda,
niektórzy czytelnicy mogą te słowa uznać za krzywdzące, lecz faktów nie da się
oszukać. Nie podciągniemy tego pod horror, pełnoprawny romans, czy komedię. Nad
„Nevermore” będzie wisieć etykieta: „romans paranormalny – najlepszy dla
młodzieży” i to czytelnik zadecyduje, czy uznać to za komplement, czy może
obelgę.
Jednak
trzeba jednocześnie oddać „Nevermorowi” co nevermorskie i przyznać, że pani
Creagh tchnęła trochę nowego oddechu w ten, jakby się mogło wydawać, wypisany
do reszty gatunek.
Po pierwsze, tradycyjnych już Ją i Jego zestawiła z klasykiem – Edgarem Allanem Poe’m.
Po pierwsze, tradycyjnych już Ją i Jego zestawiła z klasykiem – Edgarem Allanem Poe’m.
Jako, że
sama nie znam jeszcze tego pana, oczekiwałam od autorki przybliżenia czytelnikom
jego postaci i nie zawiodłam się. Ciekawe powiązania metafizyczne, wiele
fragmentów z jego książek, słowem – ten element zdecydowanie na plus.
Kelly Creagh |
Poza tym
wątek miłosny, zazwyczaj wszechobecny, nie wysuwał się tu na pierwszy plan, nie
dominował aż do przesady. Było w nim, co prawda, trochę utartego schematu (mam
tu na myśli szczególnie postawę chłopaka Isobel), jednak miał więcej atutów niż
wad.
Przez tę
parę przepływał jakiś niewerbalny magnetyzm. Siła, która sprawiała, że
przywiązywaliśmy się do bohaterów, szczególnie Varena (postaci intrygującej,
lepiej nakreślonej i zdecydowanie bardziej tajemniczej).
Niestety wad
książka się nie ustrzegła.
Czasem pani
Creagh kluczyła, niekiedy niedopowiedzeń było za dużo (czyli nie podnosiły one aury
tajemniczości, a dezorientowały czytelnika). Ogółem fabuła nie była porywająca.
Powolna, daleka od większego napięcia (poza niektórymi fragmentami).
Do tego postać Isobel. Co prawda, dziewczyna zmienia się na kolejnych
kartach, jednak nie przekonała mnie do siebie. I co gorsza, nie było w tym
zasługi autorki. Czasem bohaterowie nie podobają się nam, bo tak wymyślił sobie
twórca dodając mu różne cechy odrzucające. Nie w tym wypadku. Isobel jest po prostu
nijaka. Oczywiście, coś tam czuje, gdzieś tam myśli, martwi się, jednak nie do
tego stopnia, by mnie przekonać. Już lepiej pod tym względem wypadła jej
(trochę schematyczna) matka!
Na szczęście
autorka nadrobiła to całą gamą innych postaci. Po pierwsze Varena, następnie
wszystkich stworów z równoległego świata, czy szkolnych kolegów i koleżanek.
Elementy
dwóch światów, fascynujących postaci (których opisów było zdecydowanie za mało)
działały zdecydowanie na plus, choć jednocześnie odczuwałam niedosyt. Autorka
zostawiła nam przestrzeń dla wyobraźni, lecz czasem aż prosiło się o więcej.
Dlatego świetny pomysł po części zabiła w zarodku.
Podsumowując,
„Nevermore” JEST kolejnym paranormalem, jednak NIE JEST kolejnym z tych
schematycznych i jeżeli ktoś ze
starszych czytelników szuka oderwania, to polecam serdecznie, a dla młodzieży
uwielbiającej takie klimaty jest to lektura obowiązkowa. Poza tym swoim zakończeniem sprawia, że z przyjemnością, jeśli tylko się ukaże, sięgnę po kolejną część. Teraz natomiast wezmę się
za czytanie Poe’go.
Ocena: 6/10