Ogólnie rzecz biorąc, uczciwie uprzedzam - nie lubię śniadań. To znaczy lubię, jak mi ktoś je przygotuje, poda a najlepiej jeszcze jeśli jest to co najmniej półtorej godziny po wstaniu. Na szczęscie, moja połówka, jeśli tylko jest w domu, delektuje się przygotowywaniem porannego posiłku.
Ale czasem nachodzi mnie wena śniadaniowa i coś tam próbuje wymyśleć innego. Może i twarożek z zielonym ogórkiem, pieprzem, solą i świezymi listkami mięty nie jest czymś bardzo odkrywczym ale za to stanowi wspaniały wstęp do rozpoczęcia nowego dnia.
Twarożkiem również napakowałam plasterki szynki, dołożyłam doń oliwki, zawinęłam w rulon i od razu zachciało mi się jeść.
***a gruszeczki z pysznej zalewy od przyjaciółki Anny.