Niezbyt często ostatnio piekę chleby na zakwasie. Powodem jest oczywiście brak czasu, a niestety pieczywo na zakwasie wymaga go dosyć sporo. Smak oczywiście rekompensuje tę jedną, małą niedogodność, ale jednak sprawia, że nie piekę ich tak często jakbym chciała. Myślę, że to się zmieni gdy dni będą już krótsze, a pogoda nie będzie sprzyjać tak częstym weekendowym wypadom i przebywaniu na świeżym powietrzu przez większą część dnia. Mimo, że nie piekę zbyt często, to oczywiście nie zapominam zakwasu regularnie dokarmiać. Nazbierał mi się więc garnek pełen zakwasu, który należałoby wykorzystać.
Ten chlebek należy do moich ulubionych - ciężki, ciemny i pełen ziaren. Wiele razy powtarzałam, że praca z ciastem drożdżowym, czy na zakwasie jest jak praca z żywym organizmem, trzeba o nie dbać, doglądać i mieć duuużo cierpliwości. Proces przygotowania od momentu wyciągnięcia zakwasu z lodówki, do momentu wyciągnięcia gotowego chleba z piekarnika trwał dosyć długo, ale smak kromki z chrupiącą skórką, posmarowanej jedynie masłem, wszystko wynagrodził.
Źródło: Every cake you bake
Ten chlebek należy do moich ulubionych - ciężki, ciemny i pełen ziaren. Wiele razy powtarzałam, że praca z ciastem drożdżowym, czy na zakwasie jest jak praca z żywym organizmem, trzeba o nie dbać, doglądać i mieć duuużo cierpliwości. Proces przygotowania od momentu wyciągnięcia zakwasu z lodówki, do momentu wyciągnięcia gotowego chleba z piekarnika trwał dosyć długo, ale smak kromki z chrupiącą skórką, posmarowanej jedynie masłem, wszystko wynagrodził.
Źródło: Every cake you bake