Wpis niekoniecznie o jedzeniu, ale przynajmniej około-kulinarny.
Dzisiaj po raz drugi w życiu zostałam matką chrzestną. Z tej okazji przygotowałam dla mojego chrześniaka tort... wyjątkowo nie czekoladowy, ani nawet nie biszkoptowy, a z pieluszek :) Mama i babcia Bartusia same przygotowały jedzenie na tę okoliczność, a skoro nie zostało mi przydzielone zadanie kulinarne, musiałam zrobić coś około-kulinarnego. Jeśli nie tort prawdziwy, to chociaż taki pieluszkowy.
Niestety nie wpadłam na to żeby zrobić zdjęcia w trakcie przygotowań. Szkoda, bo zarówno sama czynność, jak i fakt, że moje 3,5 oraz 2 letnie dzieci pomagały w przygotowaniach były warte udokumentowania. Trudno, za gapowe trzeba płacić.
Postaram się go jeszcze odtworzyć i zrobić zdjęcia, wtedy dodam je do wpisu, a póki co odsyłam Was do źródła , tam widać jak przygotowuje się taki tort.