Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haul. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haul. Pokaż wszystkie posty

6 grudnia 2013

Około-mikołajkowe zdobycze :) Czyli dużo dobroci nie tylko kosmetycznych!

Jestem już dużą i chyba nie zawsze grzeczną dziewczynką, dlatego rano pod poduszką nie znalazłam żadnego podarku... jednak wszystko wynagrodził mi Rossmannowy Święty Mikołaj, ponieważ dzięki niemu kurier dostarczył mi dzisiaj cudną paczkę! Poza tym oczywiście w poniedziałek skorzystałam z Dnia Darmowej Dostawy i ogólnie ostatnie dni sprzyjały zakupom, więc dziś post o moich nowych, około-mikołajkowych nabytkach :). Będzie chronologicznie:


Pierwsze zamówienie złożyłam w zeszły weekend w księgarni Wydawnictwa Znak, korzystając z ich promocji i kodu rabatowego uprawniającego do zakupu książek aż 50% taniej! W dodatku wysyłka do Paczkomatów była za darmo, więc już w ogóle cudnie :) Kupiłam książkę, na którą polowałam od dawna - Kuchnię Filmową Pauliny Wnuk, czyli książkową wersję bloga From Movie To The Kitchen, który uwielbiam i polecam :).


Drugą zamówioną książką było Pyszne 25 Ani Starmach, która jest m.in. jurorką w MasterChefie. Czytałam o tej książce bardzo mieszane opinie, ale ja osobiście jestem oczarowana! Książka ma bardzo fajny spis treści i świetne, proste przepisy! Największym ich atutem jest szybkość wykonania i to, że niemal 99% z proponowanych składników to rzeczy, które zawsze mamy w domu lub kupimy w każdym ze sklepów. Osobiście nie cierpię ganiać po sklepach w poszukiwaniu jakiegoś wyjątkowego składnika czy wydawania na posiłki niebotycznych kwot. Szybko, tanio, prosto i smacznie - czyli tak, jak najczęściej chcemy gotować i jeść ;). PS: Książki odebrałam we wtorek wieczorem, o 22 gotowałam już krem krówkowo-bananowy! Wyszedł pysznie!


Podczas DDD zamówiłam kilka drobiazgów w Aptece Gemini, którą polecała Bella. Wzięłam parafinowy peeling do dłoni z Ziaji Pro (który z kolei polecała chyba Innoooka), bo uuuwielbiam peelingi do dłoni, a ten jest ponoć świetny (12,59zł). Do tego tani, ale skuteczny i ciężko dostępny stacjonarnie krem do rąk Anidy (4,09zł) oraz tonik Fitomedu (8,99zł), który zbiera bardzo pozytywne opinie na Wizażu.


W sklepie Goodies zrobiłam zapas zimowo-świątecznych wosków Yankee Candle. Jak widać na zdjęciu, wybrałam typowo sezonowe zapachy: Salted Carmel (najbardziej specyficzny, niby fajny, ale dziwny, już go palę :D), Christmas Cookie, Snow In Love, Christmas Eve, Christmas Memories i Spiced Orange. Woski kosztowały 6zł, a dwa z nich były na promocji po 4,50zł. Chciałam kupić zdecydowanie więcej (początkowe zamówienie było na ok. 100zł :D), ale się opamiętałam :D. Żałuję tylko, że tuż sprzed nosa wysprzedano mi Season Of Peace :(.


Jakiś czas temu z koleżankami robiłam zbiorowe zamówienie z Biochemii Urody, pierwsze w mojej historii ;). Ostatnio w ogóle bardziej ciągnie mnie do pielęgnacji, niż kolorówki, choć nigdy nie sądziłam, że to nastąpi :D. Kupiłam: 50g masła shea, peeling perłowy drobnoziarnisty, pomarańczowy olejek myjący do twarzy oraz dwie ściereczki do mycia twarzy.


Na sam koniec mój niemal "właściwy" prezent mikołajkowy, bo cudowna paczka od Rossmanna! Na zdjęciu brakuje gwoździa programu - cudownego, mięciutkiego szlafroczka, który w zasadzie od razu powędrował do prania, bo chcę go jak najszybciej zacząć nosić :D. Ten "prezent" zaskoczył mnie totalnie :) Jego kawałek uwieczniłam jedynie na Instagramie ;). Poza tym, w ogromnym, czerwonym okrągłym pudełku znalazłam: 
  • Isana Med Urea - żel pod prysznic
  • Isana Med Urea - emulsja do ciała
  • Isana Med Urea - krem do rąk (uwielbiam ich krem z mocznikiem, recenzowałam go tutaj)
  • Isana - krem do ciała owoc granatu i figa do skóry suchej (od dawna chciałam go kupić, ale ciągle mi było żal, bo miałam spore zapasy mazideł w domu)
  • Isana - kremowy żel pod prysznic masło shea i owoc pasji - cudowny zapach!
  • Isana - szampon do włosów brązowych
  • Isana - płukanka do włosów brązowych 
  • czekoladę z miodem, migdałami i nugatem :)

A Wy byłyście grzeczne? :D Co przyniósł Wam Święty Mikołaj i co zamówiłyście podczas Dnia Darmowej Dostawy? :)

PS: Zdjęcia robiłam dzisiaj, a każdy z nas wie, jakie warunki panują za oknem... jestem zaskoczona, że na w ogóle coś na nich widać :D

9 października 2013

Hebe w Krakowie! Moje zakupy :)

Wczoraj na ul. Floriańskiej (mniej-więcej w jej połowie, dokładnie na przeciwko Rossmanna) w otworzono pierwsze w Krakowie Hebe! Przyznaję, że lokalizacja wg mnie jest średnia, ale nie będę narzekać - w końcu mamy Hebe! Następne ma być otworzone w Bonarce (jeszcze mniej "moja" lokalizacja...) i po cichu liczę na Hebe w nowo otwieranej Galerii Bronowice (bardzo "moja" lokalizacja :D).

Gdyby tylko nie ograniczał mnie mój portfel, kupiłabym znacznie więcej, tym bardziej, że bardzo kusiły mnie niektóre z produktów do włosów, których nie widziałam nigdzie indziej, głównie marki Organix, które kojarzę z filmików Nieesi... Zaintrygowało mnie Nourishing Coconut Milk Anti-Breakage Serum, po które pewnie wrócę, jak wykończę mój jedwab-bez-dna z Green Pharmacy.


Idąc do Hebe wiedziałam, że kupię sobie - z czystej zachcianki, przyznaję - dwa lakiery Essie, ponieważ są one w świetnej promocji po 19,99zł. Dawniej nie wydałabym tyle na lakier, ale jednak trochę rozumiem fenomen Essiaków i nałóg wygrał ;). Planowałam kupić Bahama Mama i Watermelon. O ile z Watermelonem nie było problemu, o tyle niestety Bahama Mama to jedyny spośród całego multum kolorów, który został już wysprzedany :(. Wzięłam najpierw najbliższy mu kolor - Sole Mate, a później odłożyłam go i zamiast niego wzięłam A List. I teraz w sumie nieco żałuję tej decyzji, no ale trudno, A List też mi się podoba i nie mogę się doczekać, aż przetestuję go na paznokciach ;).


Poza tym wzięłam jeszcze na promocji płyn do demakijażu Bielendy - słynne Awokado, mam nadzieję, że mnie nie uczuli. Kosztował 5,99zł. Na promocji były też m.in. kosmetyki Essence - wzięłam sobie bazę pod cienie I <3 Stage, bo mimo mojego sceptycznego podejścia, używa jej przecież Ewa Red Lipstick Monster, moje makijażowe guru (tuż obok Katosu ;))! Baza kosztowała 8,79zł i zastąpi moją bazę z Hean, której mam jeszcze sporo, ale powinna ona już chyba powoli trafić do kosza... Wzięłam też jagodowy-muffinkowy płyn do kąpieli Luksja, bez promocji kosztował 7,99zł, co w porównaniu np. z Rossmannem wydaje mi się niską ceną. Na koniec łapnęłam peeling do dłoni Cztery Pory Roku - bo peelingi do dłoni uwielbiam, mimo, że z pewnością mogę bez nich żyć ;).

W sumie wydałam 69,74zł. Dużo, ale zakładałam, że nie wydam więcej niż 70zł i udało się! :D No i spełniłam swoje Essiakowe zachcianki... :) Co miłe, do zakupów dostałam dwie próbki podkładu Bourjois :). Co mniej miłe, panie z obsługi mało znały się na produktach i bardzo na ślepo pomagały klientkom... Miałam ochotę się wtrącać i sama doradzić, ale stwierdziłam, że nie będę ich pogrążać :P.

31 lipca 2013

Primarkowy haul, czyli jakich mam fajnych Teściów :D (photo heavy)

Dzisiaj post wyjątkowo spontaniczny i entuzjastyczny :D Wczoraj przyjechaliśmy do moich Teściów na tydzień relaksu. Teściowie byli w Berlinie, gdzie znajduje się Primark i... robiąc mi ogromną niespodziankę, przywieźli w prezencie torbę ciuchów z tegoż sklepu :D Większość to basicowe koszulki, które mnie jednak niezmiernie cieszą. Trafili w mój gust, niestety jedna z bluzek jest nietrafiona rozmiarowo, ale coś się na to zaradzi. To i tak tylko jedna! Wszystkie są z bardzo przyjemnego materiału i fajnie leżą :). Poza tym, jeszcze 2 dni temu narzekałam Mamie na zawartość mojej szafy - że większość to rzeczy stare i przyduże i przydałoby mi się solidne odświeżenie zawartości garderoby... i oto jest! W tym miejscu jeszcze raz jedno ogromne dzięęękuuujęęę dla Teściów! :)


Zdjęcia niestety robione smartfonem, więc jakość troszkę woła o pomstę do nieba, ale w domu będę dopiero w poniedziałek wieczorem i nie wytrzymałabym czekając tyle z haulem! ;)


Ciemno-granatowa, mocno stonowana bluzka z... narodowym wykazem wąsów :D 3


Chyba mój faworyt - uwielbiam ubrania w paski ;) U góry fajny, szerszy i płytki dekolt i granatowe wykończenie, dół w biało-zielone paseczki. Super jakościowo :) 5


Zdjęcie niestety wyszło fatalne... Ale jest to tuniczka z wywiniętym rękawem 3/4 (takie uwielbiam najbardziej!) i uroczymi guziczkami, z cienkiej bawełny z przeszyciami "na zewnątrz". Kolory to ciemny granat i czerwony. 5


Basicowa bluzka z czystej bawełny, takich nigdy dość :) Kolor przekłamany, w rzeczywistości to taki ciemniejszy chabrowy niebieski. 1


Jest odrobinę za duża, ale nadal fajnie leży :) Kolor to oranżowy, zgaszony koral. Podoba mi się, że jest taliowana :). 3


Świetna jakościowo, bardzo ładna bluzka, ale niestety sporo za duża... :( Myślałam o zwężeniu, ale obawiam się, że nadruk w tym mocno przeszkadza. Macie pomysł, jak ją nosić, żeby nie wyglądała na aż taką oversize? 3


Bardzo cienki, lekki topik - długość do pępka. Jeszcze niedawno nie odważyłabym się takiej nosić, ale teraz, czemu nie? :) Będzie idealna na upały. Kolor przekłamany, w rzeczywistości to śliczny fiolet - mój ulubiony kolor :). 3

I na koniec, gratisowo, koszulki Narzeczonego :D Bardzo mi się podobają :)


Kolor to taki nieokreślony, zgaszony morski, trochę 'melanż' ;) 3


Electro to może nie do końca nasze klimaty, ale koszulka mi się podoba :D 3


90's to może nie takie znowu retro, poza tym my jesteśmy bardziej 80's, no ale... :D 3

Teraz już nie narzekam na zawartość mojej szafy... :) 

13 marca 2013

Kolejne nowości, czyli paczki i zakupy z zeszłego tygodnia

W ostatnim tygodniu wydałam stanowczo za dużo pieniędzy w stosunku do tego, ile miałam na koncie :P. Na szczęście Narzeczony i Mama jak zawsze służyli "pomocą", co pozwoliło mi nieco zaszaleć zakupowo ;). Odkryłam, że w mojej okolicy otworzyli Pepco (hip hip hurra!), poza tym urządziłyśmy z Mamą dwa zakupowe wypady, a takie sytuacje zwykle kończą się nadprogramowymi zakupami... ;).

Na zdjęciach pokażę Wam jedynie moje kosmetyczne łupy, bo tych też oczywiście nie brakowało.



W zeszłym tygodniu również i do mnie dotarł koszyczek od L'Occitane. Nic więcej na jego pisać na razie nie będę, bo chyba wszystko zostało już powiedziane. Biorę się do testów i pewnie za jakiś czas opublikuję posta z mini-recenzjami mini-produktów.


Z okazji Dnia Kobiet i otwarcia sklepu Perelki.eu, skusiłam się z Siostrą na promocję na suche szampony Batiste - -20% na szampony. Od dawna mnie te szampony kusiły, ale było mi żal dopłacać za przesyłkę, a ta promocja sprawiła, że zakup stał się bardziej opłacalny. Dla siebie wzięłam wersję Lace i Tropical, moja Siostra wybrała Fresh, a do tego dostałam gratis mniejszą wersję Cherry. Dziś szampon poszedł pierwszy raz w ruch i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to był dobry zakup ;).


Dokonałam też małej wymianki z Sajjidaą. Wybrałam dla siebie 20ml zapach Yves Rocher ananasowo-kokosowy - będzie świetny na lato oraz... kolejny żel Balei, Peachy Rose - bo żele nigdy się nie zmarnują :).


Tydzień temu zajrzałam też do Rossmanna, gdzie na promocji po 7,99zł były płyny do kąpieli Luksja, które ostatnio zdominowały blogi ;). Uwielbiam słodkie zapachy "do zjedzenia" i moim łupem padły dwa: karmelowy wafelek i ciasto cytrynowe. Ten drugi kupiłam bardziej z myślą o Narzeczonym, bo on słodkości nie lubi, za to cytrynowe słodycze są wyjątkiem ;). Obydwa zapachy są obłędne, choć do mnie bardziej trafia karmelowy. Szkoda tylko, że przy dodaniu do wody, zapachy nieco tracą na intensywności  :(.


Przy okazji zakupów w Pepco, skusiłam się na lakier Sally Hansen z serii Salon Manicure - były po 10zł, a ten kolor wpadł mi w oko - w sklepie wyglądał na ciekawy, metaliczny fiolet. To nr 330 - Pedal to the Metal - i niestety na paznokciach już nie wygląda tak ładnie i traci swoją fioletową nutę.

Poza kosmetykami, w zeszłym tygodniu w moje ręce trafiło jeszcze mnóstwo skarbów z ww. Pepco - toż to raj, szczególnie w fazie urządzania mieszkania! Kupiłam firanko-zasłonki, jak zaprojektowane do naszego salonu - turkusowo-brązowo-beżowe, może pokażę je Wam jak już zawisną - na razie muszą iść do skrócenia, urocze limonkowe miseczki (pod kolor kuchni z zielonymi akcentami ;)), doniczkę za całe 1,99zł na prymulki, które dostałam od Taty na Dzień Kobiet, turkusową podkładkę na stolik w salonie, kilka przyborów i akcesoriów kuchennych, troszkę bielizny, 2 pary kolczyków po 1,49zł, spodnie dresowe do biegania (które to bieganie mam zamiar rozpocząć w przyszłym tygodniu), podkoszulkę i uroczą bluzkę z kotkami za 10zł ;).  Poszalałam w Pepco zostawiając mini-fortunę, ale każda z tych rzeczy osobno była naprawdę tania i mniej lub bardziej, z naciskiem na bardziej, potrzebna.

Poza tym odwiedziłam też Lidla, ponieważ w sobotę wchodziła gazetka sportowa. Niestety, okazało się, że zakupy o 11 to już za późno i to, na co czekałam najbardziej - bluzy sportowe, z myślą o bieganiu - były już strasznie mocno przebrane... Chciałam niebieską S, a zostały same czarne w rozmiarach M i L... Cóż, trudno, wzięłam czarną M - najwyżej pójdzie do zwężenia, mam nadzieję też, że nie będzie za bardzo przyciągała promieni słonecznych. Poza tym kupiłam też opaskę na ramię na komórkę, która także przyda się przy bieganiu oraz 3 słoiki masła orzechowego crunchy - z "tygodnia amerykańskiego" - kupiłam w środę jeden słoik, a w sobotę kolejne 2 - to masło jest po prostu p r z e p y s z n e, zajadamy się z Narzeczonym jak głupki i nakupiliśmy na zapas :D.

Na przechadzce po galerii handlowej z Narzeczonym kupiłam sobie jeszcze opaskę do biegania - wielofunkcyjną, zarówno na szyję, jak i na głowę, z bardzo fajnego materiału - w outlecie Tchibo.

Na zakupach z Mamą kupiłam natomiast na wyprzedaży torebkę z C&A - beżowo-szarą, średniego rozmiaru, za całe 34,90zł ;). Oprócz tego mierzyłam też kurtkę skórzaną z kolekcji Cindy Crawford (chyba...) i się w niej absolutnie zakochałam, jest jak dla mnie kurtką idealną, ale w chwili obecnej niestety nie mogę sobie pozwolić na zakup kurtki za 399zł... :(.

I to by było na tyle... Wiem, poszalałam strasznie i co gorsza, nawet nie wiem kiedy to wszystko trafiło do mojego domu! :P Po prostu jakoś "samo się kupowało", a mnie pozostaje czekać na kolejne stypendium i mieć nadzieję, że już się opanuję ;).

PS: Wiem, trochę poszalałam z zakupami "biegowymi", ale cóż, to troszkę zwiększa motywację, a ja naprawdę mam w planach zacząć biegać od przyszłego poniedziałku. Fakt, nieco zawaliłam, mimo postanowień przed- i noworocznych - od września nie ćwiczyłam prawie wcale. W zeszłym tygodniu byłam przeziębiona, od niedzieli na razie ćwiczę intensywnie w domu, bo pogoda jest bardzo zdradliwa, a ja ledwo się wykurowałam z przeziębienia. Ale plan treningowy jest gotowy i od przyszłego poniedziałku rozpoczynam swoją przygodę z bieganiem :). Jak wytrwam według mojej rozpiski (treningi po 30min 4 razy w tygodniu), sprawię sobie buty biegowe - już mam nawet jedne upatrzone ;).

PS2: Po ponad dwóch latach męczarni z Netią, w końcu mam nowy internet! 4mb zamiast poprzednich 0,5-1,5mb (Netia miała nam dać 2mb, ale w praktyce to było najczęściej pół w porywach do jednego...). Boże, co za ulga! :D

22 listopada 2012

Listopadowe paczki - współpraca: Acerin & Anida + iHerb & Real Techniques + Allegro (photo heavy ;))

W ciągu ostatnich dwóch tygodni przybyły do mnie 3 paczki - jedna współpraca, jedne dość długo planowane zakupy i jedne dłuuugo wyczekiwne zakupy. Ale po kolei ;)

Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani Jadwiga, proponując współpracę z firmą Acerin, produkującą kosmetyki do stóp. Stwierdziłam, że to dobry pretekst, żeby w końcu porządnie zadbać o stopy i z chęcią przystałam na współpracę. Kilka dni później listonosz przyniósł mi dość pokaźną paczkę, której zawartość mnie baaardzo pozytywnie zaskoczyła, o czym wspominałam już na moim fanpage'u :).



To, co wyróżnia firmę na tyle innych, to indywidualne podejście do blogerki. Paczka była zapakowana w folię przewiązaną wstążeczką, z imiennym bilecikiem. Wszystkie kosmetyki były ładnie ułożone w piramidkę, a na samej górze spoczywał liścik do mnie, który był chyba najpozytywniejszym zaskoczeniem. Liścik był spersonalizowany, a jego treść wyraźnie odwoływała się do mojego bloga - nie tylko opisu "O mnie", ale też do poszczególnych postów. Szalenie pozytywne! Zawartość to też zaskoczenie - spodziewałam się ze dwóch kremów do stóp, a tutaj paczka pełna kremów do stóp, dezodorantów itp., w dodaktu krem do rąk firmy Anida i próbki różnych kremów w małych, słodkich tubkach... Zupełnie się takiej różnorodności nie spodziewałam :). Z takim podejściem do blogerki, aż miło testować!

Kolejną paczką, było moje zamówienie na Allegro, które miało na celu głównie uzupełnić zapasy niektórych kosmetyków, które najkorzystniej kupować na Allegro.


Kupiłam:
  • Woda różana Dabur - 7,80zł - stosuję jako tonik wieczorem lub rano, przy mojej wrażliwej obecnie cerze sprawuje się bardzo dobrze, świetnie odświeża i tonizuje.
  • Dabur Vatika olej kokosowy 300ml - 18,92zł - moja pierwsza buteleczka o mniejszej pojemności powoli się kończy i postanowiłam kupić kolejną. Kocham ten zapach i działanie, a kupiłam trochę w celach mobilizacyjnych, żeby znów wrócić do regularnego olejowania, co wychodzi mi trochę opornie, bo w tym semestrze myję głowę głównie wieczorami, żeby rano mieć spokój, więc trudno o olejowanie na noc, chyba, że w weekendy...
  • Nail Tek Foundation II - 8,75zł - cena naprawdę okazyjna, wyszło taniej niż kupowanie mojej do tej pory ulubionej odżywki Eveline w sklepie stacjonarnym ;). Nail Tek to paznokciowa legenda, moja mania paznokciowa trwa, więc kupiłam go jako następstwo dla moich obecnych odżywek, które wykańczam. Póki co leży grzecznie zamknięty i czeka na swoją kolej, ale nie mogę się doczekać testów ;).
  • Sally Hansen Dries Instantly - 9,99zł - kupiłam po zachęcającej recenzji Ewalucji. Na Wizażu  ma nawet lepsze oceny od swoich koleżanek - Insta-Dri i Dry Kwik (ta nazwa mnie rozbraja ;)), choć jest ich mniej. Póki co też czeka na swoją kolej, aż wykończę mój obecny top, ale użyłam go dwa dni temu pierwszy raz, kiedy malowałam paznokcie w sytuacji awaryjnej tuż przed snem i jestem bardzo zadowolona ;).
I ostatnia paczka to zamówienie z iHerb. Kupuję tam właściwie co pół roku, kiedy uzbiera mi się maksymalnie dużo $ za program partnerski, oczywiście dzięki Wam :) (mój tutorial, jak zamawiać z iHerb i kod dający zniżkę 5$ przy pierwszym zamówieniu znajdziecie tutaj). Dzięki temu płacę właściwie tylko za wysyłkę ;). Po ostatnich, majowych zakupach, kiedy to nabyłam dwa pędzle Real Techniques by Samantha Chapman, nabrałam ochoty na więcej! Tym razem kupiłam 3 pędzle RT, poza tym znalazło się miejsce dla małego EcoTools. Gratisowo dostałam mały, uroczy zakreślacz i "próbkę" herbaty :).




Kupiłam 4 pędzelki. Od Real Techniques expert face brush, lash/brow groomer blush brush. Z EcoTools wzięłam pędzelek do korektora, który chodził za mną od dawna. Pierwsze testy za mną i jestem zachwycona :)! Poużywam trochę i postaram się napisać dla Was zbiorczą recenzję pędzli RT.





A tutaj cała wesoła gromadka: od lewej blush brush, expert face brush, powder brush (ubrudzony od pudru, ale używam go codziennie i stosunkowo rzadko piorę ;)), stippling brush i lash-brow groomer.


To by było na tyle ;). W międzyczasie dotarł do mnie też kupiony na Grouponie podkład Colorstay Revlonu, ale zapomniałam go obfocić ;P. Promocja bardzo udana, od dawna chciałam go przetestować, a tak, zamawiając dwupak na pół z koleżanką, zapłaciłam tylko 27zł za sztukę :).

12 lipca 2012

Paaaaczki! *,*

Jeśli ktoś miałby wybrać jedną rzecz, którą bezwzględnie wszystkie uwielbiamy, wydaje mi się, że byłyby to... paczki :) Każda kryje w sobie swojaką niespodziankę i zawsze towarzyszy nam dreszczyk emocji, kiedy w końcu podpisujemy kwitek przy listonoszu, a potem w ruch idą nożyczki lub same dłonie i rozrywamy pudełko, ciekawe tego, co czeka na nas w środku (nieważne, że zawartość znamy - co innego znać z obrazka, co innego zobaczyć na żywo!).

Dziś listonosz przyniósł mi dwie paczuszki, obydwie kosmetyczne. Pierwsza to cudowna nagroda z rozdania u Jamapi. Jak nagrody prezentują się na jej zdjęciach, możecie zobaczyć tutaj. Miałam to szczęście, że poprzednio wylosowana osoba nie przesłała Jamapi adresu ;). Za drugim razem machina losująca wybrała mnie, i całe szczęście! :D Oto, co padło moim łupem:




Hojnie, prawda? ;) A poiniżej szczegółowy spis:
- Złocisty żel pod prusznic Avon - ma w sobie sporo złotych drobinek, jutro pod prysznicem będzie miał debiut ;);
 - Szampon do włosów farbowanych Furterer - od dawna byłam ciekawa tej firmy, czekam na farbowanie (na początku stycznia) i szampon pójdzie w ruch;
 - Płyn micelarny do własnego wyrobu Archipelag Piękna - zestaw małego chemika :D Na testowanie go poczekam do jesieni;
 - Peeling myjący Joanna Naturia Truskawka - pachnie cudownie, na razie mam otwarty jeden peeling z Joanny, ale jak tylko go wykończę, z chęcią zużyję ten :);
 - Serum antycellulitowe Avon - odchudzanie nadal w toku, więc takie wspierające mazidło na pewno się przyda. Jednak na razie ledwo co zaczęłam dużą tubkę serum Eveline, więc to pewnie trochę poczeka na swoją kolej;
 - Oliwkowy krem na dzień AA Therapy - mój obecny z Alterry właśnie się kończy, bardzo lubię kosmetyki AA i z chęcią przetestuję ten krem;
 - Oliwkowy krem pod oczy AA Therapy - miałam kiedyś inny krem pod oczy AA i był genialny, mam nadzieję, że jego "brat" będzie równie dobry;
 - Lakier do paznokci Golden Rose - śliczny, głęboki, błękitno-niebieski lakier. Mam dużo niebieskości, ale takiej jeszcze nie, w dodatku uwielbiam lakiery z tej serii;
 - Kokosowo-limonkowy balsam do ust - uwielbiam balsamy do ust! Ten jest bardzo przyjemny, a jego zapach - nieziemski! Pachnie jak pinacolada, mój ulubiony drink :D

Druga paczuszka przywędrowała do mnie z baaardzo daleka i nosiła na sobie tajemnicze chińskie znaczki - to paczka z Hongkongu :) A w niej wygrane na aukcji na eBay'u pod koniec czerwca (całkowicie o niej zapomniałam :P) dwa "jajeczka", czyli podróbki BeautyBlendera. Nie wiem nawet, czy można je nazwać podróbkami, to raczej daaaaleeeecy kuzyni słynnego jajka. Niebiescy i o nieco innym kształcie. Na BB ciągle żal mi pieniędzy, ale kiedy za niecałe 14zł udało mi się upolować podwójną aukcję, to postanowiłam zaryzykować, tym bardziej, że wiem, że u niektórych osób taka podróbka się sprawdziła całkiem nieźle. Jestem świadoma, że pewnie do BB im daleko, ale jako że oryginalnego różowego jajeczka nie znam, nie będzie mi tak strasznie żal, jeśli efekt nie będzie piorunujący - nie poczuję różnicy. Poza tym to tylko 14zł (wysyłka za darmo) ;).

 

Wczoraj przywędrowała do mnie także paczuszka z Allegro, jednak produkty nie załapały się na zdjęcia. Kupiłam pierścionek-kotka, dwa zestawy spinek-spiralek do robienia koka (jedne "solo", jedne z perłą) oraz wypełniacz do koka. Planuję zrobić kok na wesele, na które idę w sierpniu. Obawiałam się, że moje włosy są jeszcze za krótkie, jednak wypełniacz sprawdził się super już przy pierwszym podejściu :).

Spinki prezentują się tak (drugi zestaw mam bez perełek):

Źródło: http://www.zohra.pl/spinki-sprezynki-p-3008.html
A pierścionek tak (mój jest srebrny i niestety odrobinkę za duży):
Źródło: http://niespodzianka.pl/Prezent/31782/pierscionek-kotek.html
Na razie kończę z internetowymi zakupami, z kosmetycznymi też. Dzięki paczuszce od Jamapi narobiło mi się sporo zapasów. Peeling idzie do kolejki, podobnie jak szampon do włosów (czekam, aż na nowo położę farbę) i płyn micelarny - ma trwałość 2 tygodnie po przygotowaniu, a ja obecnie w ogóle się nie maluję i pielęgnację też ograniczam do minimum. Dlatego też zabawa w małego chemika poczeka do jesieni ;).

28 czerwca 2012

Podsumowanie akcji "Przeżyć za 50zł - czerwiec", czyli moje epic fail/ściana wstydu ;)

Zbliża się koniec miesiąca, ja już raczej nic więcej nie kupię, więc przyszedł czas na podsumowanie akcji "Przeżyć za 50zł". Przyznaję się bez bicia - chyba zostałam "zwyciężczynią" akcji, tyle, że tą  "negatywną" - nie wiem, czy którakolwiek z Was poczyniła tak ogromne zakupy w tym miesiącu, jak ja :P. Na sam początek, zanim zaczniecie czytać część dalszą, proszę o usprawiedliwienie mnie za straszną niesubordynację ;) Na swoją obronę mam następujące argumenty:

Usprawiedliwienie nr 1: Wiele osób pomyśli, że skoro nakupowalam aż tyle, to po co w ogóle się zgłaszałam... Kiedy zgłaszałam się do akcji, organizowanej po raz drugi przez powszechnie znaną i lubianą Olę z bloga Belleoleum, nie miałam pojęcia, że w czerwcu zakupię aż tyle rzeczy. Myślałam, że to będzie "zwykły" miesiąc pod tym kątem, a wyszło zupełnie na odwrót - takie zakupy robię naprawdę rzadko. Ale nie są to tylko kosmetyki, ale też akcesoria kosmetyczne, które mam nadzieję, posłużą mi nawet latami.

Ile w sumie wydałam? Informację zostawiam jako smaczek na sam koniec ;). Mój portfel płacze i chyba mu ta trauma nie minie. Ja sama też się trochę przeraziłam po tych wszystkich obliczeniach... Ale, ale! Teraz pora na usprawiedliwienie nr 2, 3, 4, 5 i 6.

2. Wiele produktów to kosmetyki do pielęgnacji lub artykuły higieniczne, które po prostu były mi potrzebne na już teraz zaraz - w tym miesiącu dobiłam wielu denek.

3. W tym miesiącu Super-Pharm i Rossmann poszalały z akcjami promocyjnymi, więc kilka produktów kupiłam "na zapas". Np. tusz Max Factor 2000 calorie w SP przy zakupach powyżej 30zł kosztował jedyne 10zł! Innym przykładem jest promocja w sklepie Annabelle Minerals, gdzie pokrywając jedynie koszty wysyłki (8,50zł) można było zamówić 3 próbki, co też poczyniłam, żeby sprawdzić, czy minerały to coś dla mnie.

4. Kilka rzeczy kupiłam też z myślą o wakacjach, mając na uwadze, że do niektórych sklepów w wakacje nie będę miała raczej dostępu (np. drogeria obok mojej uczelni), więc tutaj znów poczyniłam "zapasy".

5. W tym miesiącu postanowiłam zakupić też 3 dość drogie rzeczy, nad którymi zastanawiałam się dłuższy okres czasu. A mianowicie w moje zakupy wliczyłam także: zestaw do woskowania na ciepło (podgrzewacz + 4 woski + paski i produkty przydatne przy woskowaniu czyli oliwka i talk, a także wspomagacze w wcale przeciw wrastającym włoskom), Tangle Teezer i pędzelek Maestro nr 497 (ponoć to tańszy zamiennik słynnego MACa 217, no i może nie był tak drogi jak pozostałe, ale nie był też taniutki).

6. Czerwiec to sesja! A same wiecie najlepiej, że zakupy najlepiej poprawiają humor... Tak więc przyznaję bez bicia, że ze trzy razy zakupy były umotywowane poprawą nastroju za napisany egzamin. W ramach takiej rekompensaty kupiłam sobie m.in. róż Miss Sporty, krem tonujący Alterry czy peeling do ciała Joanny. Jednak w tym wszystkim chciałam zachować rozsądek i są to produkty, których naprawdę będę używać.

Mam nadzieję, że moje argumenty nieco usprawiedliwiają te haniebne wydatki... W przyszłym miesiącu, jeśli akcja się odbędzie, z pewnością do niej dołączę i wtedy obiecuję zmieścić się w 50zł! Słowo blogerki ;)

A teraz popatrzcie sobie chwilę na moją "ścianę wstydu" i szczegóły rachunków... Od razu mówię, że nie wszystko załapało się na zdjęcia ;)

Paragony - to tak na dzień dobry ;) Niektóre produkty i kwoty zamazałam, bo nie zawsze kupowałam rzeczy tylko dla siebie. Nie wszystkie paragony udało mi się zachować.

Woskowe sprawy:
  • Podgrzewacz, paski i 4 woski (z kosztami wysyłki) - 74,90zł. 
  • Oliwkę Babydream - 6,49zł (podrożało cholerstwo...)
  • Talk Babydream - 4,99zł.
  • Do tego kupiłam też krem Pilarix (uff, na szczęście na promocji -50%!), który ponoć jest niezawodnym środkiem przeciw wrastaniu włosków. Za niego zapłaciłam ok. 10,50zł.
  • W sumie: 96,88zł. Ale to "inwestycja" na dłuższy okres czasu, mam nadzieję ;).

Kolorówkowo.
  • Tusz Max Factor 2000 calorie - kupiony na super-promocji w Super-Pharmie - 9,99zł. 
  • Krem Alterra tonujący - 7,99zł (promocja), z myślą o lekkim makijażu na lato.
  • Kobo podkład kryjący - kupiłam go z myślą o weselu, na które idę w sierpniu (a na drugie w październiku), ale jest jednak ciut za ciężki i przede wszystkim za jasny na chwilę obecną - jestem dość mocno opalona. Będzie dobry na jesień i zimę moim zdaniem no i nadaje się jako korektor. To jedyny zakup, którego troszkę żałuję. Cena: 17,99zł. 
  • Cień Kobo w odcieniu 102 Almond - jasnobeżowy mat, bo taki zawsze się przyda, a uwielbiam  cienie Kobo. 13,99zł. 
  • Korektor Celii - bo mój obecny mi się skończył - 8,32zł.
  • Róż Miss Sporty (kiedyś miałam starą wersję w odcieniu Fliriaous i to był mój najlepszy róż ever, ten ma taką samą nazwę, ale zmienili nieco formułę, mam nadzieję, że będzie tak samo dobry i piękny) - 10,99zł. 
  • Błyszczyk Eveline - załapał się na zdjęcie, ale to gratis do serum do biustu!
  • Sztuczne rzęsy Essence - z myślą o nadchodzących weselach - 10,99zł.
  • Próbki z Annabelle Minerals - 8,50zł.
  • Na zdjęcie nie załapał się korektor do brwi z Delii - leży zamknięty w szafce i czeka na otwarcie, kupiłam go też jako "zapas" - 10,30zł.
  • W sumie... 99,06zł, tutaj się troszkę "przeraziłam" ;)

Pielęgnacja cz. I:
  • Peeling Fruit Fantasy Joanna - brazylijska mandarynka - na poprawę humoru po kolokwium, no i jako środek walki przeciw wrastaniu włosków - wcześniej w ogóle nie używałam peelingów do ciała i żadnego nie miałam (poza Isanowym limitowanym). 8,83zł.
  • Dezodorant Dove - konieczność ;) - 8,99zł (promocja).
  • Oliwkowy żel do mycia twarzy, Ziaja - kupiłam go, żeby zostawić go w domu Lubego na wakacje - obecny, który u niego miałam ponad rok, właśnie mi się skończył. 6,99zł. 
  • Peeling antycellulitowy Joanna, seria Naturia - bo ma małą buteleczkę, kupiony także z myślą o tym, żeby został u Lubego na wakacje, bo spędzę u niego pewnie połowę tego wolnego czasu ;). 4,12zł.
  • W sumie: 28,93zł.

Pielęgnacja cz. II:
  • Serum do biustu Eveline, kupione w ramach robienia zapasów, bo moje obecne opakowanie jest już naprawdę na wyczerpaniu - za tydzień pewnie już się skończy. Gratis był błyszczyk, ale dość kiczowaty ;). Paragonu brak, ale kosztowało ok. 11zł.
  • Soraya, balsam do ciała wyszczuplająco-antycellulitowy - ja też dałam się skusić fikuśnym opakowaniem ;). Poza tym skończyło mi się i masło co ciała, i żel antycellulitowy, więc... 13,29zł.
  • Na zdjęcie nie załapał się szampon Alterra, również musiałam go kupić, bo poprzednik - Babydream - dobił dna ;). 9,49zł.
  • Odżywka Eveline 8w1 - do tej pory stosowałam diamentową, teraz wypróbuję tą. Kupiona też na zapas, jeszcze nieotwarta, bo funduję teraz moim paznokciom kurację, a diamentowa mi się już kończy. 10,99zł.
  • W sumie: 44,77zł.

Last but not least, czyli dwa "must-have'y" i inwestycje na dłuższy okres czasu (oby jak najdłuższy!):
  • Tangle Teezer - w samym środku sesji dopadł mnie kryzys i oczywiście zaczęłam buszować po Allegro... Od dawna myślałam nad jego zakupem, a skoro ostatnio dopadła mnie włosomania, kliknęłam. Cena nie taka straszna, jak czasami bywa - z wysyłką zapłaciłam za niego 46zł.
  • Pędzelek Maestro nr 497 - na hitowy pędzelek MAC 217 mnie nie stać, ale Katosu w swoim filmiku powiedziała, że to dość dobry zamiennik, więc go kupiłam. Testowałam do tej pory raz i może nie jest tak miękki, jak się spodziewałam, ale rozciera fenomenalnie! Z wysyłką - 31,50zł.
  • W sumie: 77,50zł.
To by było wszystko, mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam. W sumie wyszło:

347,14zł


Idę się schować i rozpłakać.

PS: Mam szczerą nadzieję, że moja Mama nie przeczyta tego posta, bo mnie wydziedziczy :D (A jeśli jednak to czyta, to przesyłam jej przepraszające całusy ;) :*)