Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NOTD. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą NOTD. Pokaż wszystkie posty

15 maja 2014

NOTD: Nowe lakierowe odkrycie, czyli Avon Gel Finish - Sheer Love


Z marką Avon od dawna nie mam zbyt wiele do czynienia... kupuję ich kosmetyki bardzo sporadycznie, na jakichś losowych stoiskach napotkanych w bardzo przypadkowych miejscach, lub jeśli jakaś znajoma konsultantka zaproponuje mi zamówienie czegoś. Zwykle te kosmetyki to mocne "przeciętniaki", z wyjątkiem kilku perełek. Z lakierami Avon nie miałam w zasadzie nigdy do czynienia, bo wydawały mi się drogawe i przeciętnej jakości. Ten jednak stanowi bardzo pozytywne zaskoczenie!

10 grudnia 2013

NOTD: Wibo - nude ze złocistym pyłkiem

Dzisiaj szybki wpis, prezentujący Wam mój pierwszy lakier nude (od czasu jego zakupu kolekcja nieco się powiększyła ;) ). Niestety numerek starł się z naklejki, ale jest na swój sposób niepowtarzalny i na pewno bez problemu rozpoznacie go w szafach Wibo, lakier pochodzi z serii Express Growth i jest to ciepły, beżowy nude z mnóstwem złocistego pyłku.


Lakier, jak to na Wibo przystało, kosztował jakieś śmieszne pieniądze, a spisuje się u mnie bardzo dobrze. Konsystencja jest niemal idealna, pełne krycie uzyskuję przy dwóch warstwach. Ze względu na swój ciepły odcień, lakier może nie pasować każdej karnacji, ale wydaje mi się, że znaczącej większości będzie odpowiadał :). Ja osobiście bardzo go lubię, złoty pyłek dodaje mu niesamowitego uroku.


Lakier nadaje się zarówno na co dzień, jak i na nieco bardziej odświętne okazje - wg mnie złoto to zdecydowanie świąteczny kolor, a więc lakier będzie dobrym wyborem np. na Wigilijną kolację (choć ja postawię pewnie na klasyczną czerwień :)). 



4 października 2013

NOTD: Inglot 874 + Wibo Wow Effect Matte Glitters 02

Jakoś już tak mam, że koniec sesji na studiach celebruję zakupami ciuchowymi, a początek nowego roku akademickiego - droższym lakierem do paznokci ;). Ostatnio pałam uwielbieniem do paznokci nude, więc postanowiłam kupić sobie nudziaka idealnego. Padło na Inglot 874. A w ramach jeszcze małego "pocieszenia" podczas pierwszego tygodnia zajęć dokupiłam sobie 2 lakiery Wibo i słynne "tatuaże" z Maybelline, co widziały te z Was, które śledzą mnie na Instagramie lub Facebooku. Jeden z lakierów to nowość od Wibo, z serii Wow Effect Matte Glitters o numerku 2. 



Lakiery Inglota zna chyba każda z nas. Konsystencja jest raczej rzadka, ale nie rozlewa się za bardzo. Pędzelek dość mały i wąski, okrągły w przekroju. Lakier rozprowadza się bez większych problemów, ale niestety... ma małe tendencje do smużenia i pełne krycie daje dopiero przy trzech warstwach, a oczekiwałam krycia przy dwóch. No trudno. Trwałości nie oceniam, bo lakier nadal noszę, a poza tym na szczęście u mnie ostatnio prawie każdy lakier się b. dobrze trzyma ;).


Kolor to jak dla mnie idealny nude. Lakier o kremowym wykończenu, w odcieniu kremowego beżu przełamanego dosłownie odrobinką szarości, za to z nieco większą odrobiną delikatnego różu. Całość wydaje się mleczna, nieco rozbielona.


Nowość od Wibo, matowy brokatowy topcoat w kolorze 2, to nic innego jak flejksy zatopione w matowym topcoacie. Kupiłam bo, bo wydawał mi się idealnie "mroźny i śnieżny", w sam raz na zimę. Flejksy mienią się na różowo-błękitno-fioletowo, co potęguje zimowy efekt. Topcoat daje subtelne wykończenie, bardzo trudne do uchwycenia na zdjęciach, ale podoba mi się :). 




7 sierpnia 2013

NOTD: Essie - Cute as a button

Dzisiaj o wyjątkowym rodzynku w moich lakierowych zbiorach - Essie Cute as a button. To mój jedyny Essiak w kolekcji, który mam dzięki Julicie :).


Cute as a button to chyba jeden z najpopularniejszych odcieni Essie. Jest to idealny, dziewczęcy kolor na lato. W zależności od światła, bywa bardziej różowy lub koralowy. Jest na swój sposób niepowtarzalny i bardzo lubię go nosić.



Konsystencji nie mam nic do zarzucenia, bardzo dobrze się rozprowadza, nie smuży, nie bąbelkuje. Pędzelek jest spłaszczony i szeroki, czyli coś, co uwielbiam! Malowanie to czysta przyjemność. Dwie warstwy zapewniają 100% krycia, choć końcówki potrafią leciutko prześwitywać, co czasami  powoduje, że nakładam trzecią warstwę lakieru.


Lakier pokazywałam Wam też na moim Instagramie, bowiem... wytrzymał u mnie równy tydzień (a nawet ponad) bez najmniejszego odprysku! Końcówki były minimalnie starte, właściwie nie do zauważenia. Gdyby nie odrost, pewnie mogłabym go nosić drugie tyle. Zwykle lubię zmieniać lakiery co 3 dni, ale jednak taka trwałość to bardzo pozytywne zaskoczenie :). Być może miał na to wpływ cały zestaw, czyli żel wapniowy Killys + 2x Essie + Seche Vite i dobra kondycja moich paznokci. Tak czy owak - wow!



17 lipca 2013

NOTD: Bell Air Flow - 712 - moja ulubiona miętka i przy okazji jedna z ulubionych serii lakierów :)

Dzisiaj zdjęcia miętuska, który nosiłam kilka dni temu i pokazywałam go Wam już nawet chyba więcej niż raz na Instagramie.


Mięta zapanowała już chyba 2 lata temu, ale ja długo podchodziłam do niej sceptycznie. Aż w końcu, wiosną rok temu, zapragnęłam kupić sobie miętowy lakier. Weszłam  do małej drogerii koło uczelni i wybrałam to cudo - Bell Air Flow 712. Pomijając kolor, który bardzo trafia w moje gusta, lakier sam w sobie bardzo pozytywnie mnie zaskoczył!


Kolor to mięta, jak dla mnie idealnie na granicy zieleni i niebieskości, choć może z minimalną przewagą na stronę zieleni. Zdjęcia dobrze go oddają. Uwielbiam ten kolor - po prostu. Zawsze, gdy nie wiem, jak pomalować paznokcie, sięgam po ten odcień i zawsze mi się podoba.


Formuła lakieru jest świetna. Według mnie ma idealną konsystencję, która nie uległa zmianie mimo upływu ponad roku od otwarcia. Nakłada się bezproblemowo, bez smug i prześwitów, nie rozlewa na skórki. 2 warstwy w 100% wystarczają. Buteleczka jest ładna, choć moja już dużo przeszła i nadruki się z niej zdarły - ale to nie moja wina, lakier odbył podróż do Paryża z moją siostrą i czuję, że wędrował w kosmetyczce z pilnikiem do paznokci :P.


Lakier jest też wydajny - niektórymi markami pomaluję paznokcie 2 razy i nie ma pół buteleczki, ten mam ponad rok, maluję się nim b. często, a on jest i jest ;). Pędzelek jest także bardzo wygodny, spłaszczony i równo ścięty.


Ten lakier należy do serii Air Flow, ale mam także lakier z serii Glam Wear (swatche tutaj - matko, ale ja wtedy miałam paznokcie! :x lepiej nie patrzeć :P) i wiem jedno - uwielbiam lakiery Bell! Mam tylko te dwa odcienie, ale obydwa należą do moich ulubieńców - są tanie, śliczne, pędzelek, krycie i konsystencja to niemal ideały. Chcę więcej :).

28 czerwca 2013

NOTD: China Glaze - Fifth Avenue

Post paznokciowy, bo takiego dawno nie było... Coraz bardziej lubię się z moimi paznokciami, mają zdecydowanie mniej "złych dni" niż kiedyś, więc wkrótce postaram się napisać posta o ich pielęgnacji i ogólnie dawać więcej NOTD na blogu :).



Dziś na tapetę idzie moja pierwsza (chronologicznie, tak ogólnie to druga - mam jeszcze Sugar High ;)) Chinka - China Glaze Fifth Avenue.

Lakier kupiłam pod koniec ubiegłego lata, o ile dobrze pamiętam, i jest to moim zdaniem idealny kolor na jesień, ale nie tylko. Obecnie noszę go na paznokciach, albowiem potrzebowałam klasycznego, stonowanego manicure na jedno z wydarzeń minionego tygodnia. Fifth Avenue jest klasyczny, a równocześnie oryginalny, kobiecy, elegancki... Za to bardzo go lubię i nie znalazłam do tej pory jego odpowiednika w asortymencie żadnej innej firmy.



Sam kolor jest nie do końca określony. Oglądając swatche myślałam, że to przybrudzony, zgaszony róż. I owszem. W rzeczywistości jednak, w zależności od światła, potrafi przybrać nieco wyblakły odcień lub też uwidacznia brązowe lub też bardziej fioletowe podtony. Wszystko zależy od światła, ale zawsze prezentuje się moim zdaniem atrakcyjnie. Nie noszę go obecnie bardzo często, ale jesienią na pewno wróci do łask no i moim zdaniem jest niezastąpiony na wszelkie okazje, gdzie manicure powinien być elegancki, ale jednak na drugim planie, a my nie mamy ochoty na nude.



Co do samych lakierów China Glaze, lubię je, ale jednak po dłuższym czasie "testowania" doszłam do wniosku, że chyba jednak wolę Essie, choć mam do tej pory tylko jeden egzemplarz tego drugiego. Chinki słyną z długich, wąskich i dość cienkich pędzelków o przekroju koła - ja zdecydowanie wolę krótsze, szersze, płaskie a'la Essie czy C&G Essence. Ze względu na pędzelek zdarza im się też zasmużyć, jednak druga warstwa rozprawia się zwykle z tym problemem, a z pomocą topcoatu (u mnie Seche Vite) problem znika całkowicie. Trwałość bardzo dobra, i co najważniejsze - blask. Na zdjęciach na paznokciach mam jeszcze SV, ale gwarantuję, ten lakier błyszczy tak intensywnie również sam w sobie.

26 marca 2013

NOTD: Wibo Gel Like - 7 Blue Lake (by Gosia)

Tak, tak, moje paznokcie także "padły ofiarą" blogerskiej kolekcji Wibo Gel Like :). Długo się przed nią wzbraniałam, choć od początku chciałam upolować lakier Oleśki, który idealnie wpasowywałby się moją około-różową lakierową manię, w jaką wpadłam kilka miesięcy temu. Niestety, lakier w oka mgnieniu zniknął z krakowskich Rossmannów i z zakupu nici ;). Ostatnio jednak zauważyłam, że mimo mojego początkowego sceptycyzmu względem mięty na paznokciach, moje dłonie bardzo ładnie się w tego typu kolorach prezentują (ach, ta skromność :D) i skusiłam się na lakier nr 7 Blue Lake - autorstwa Gosi.


Zanim kupiłam lakier (to nabytek z piątku), sporo naczytałam się o formule lakieru - niestety niezbyt dobrych wieści... Moja opinia nie różni się od większości innych - lakier jest dość gęsty, odrobinę się ciągnie i przy pierwszej warstwie okrutnie smuży. Druga warstwa na szczęście niweluje smużenie i daje ładne, pełne krycie. Niestety położenie cienkich warstw jest raczej fizycznie niemożliwe, toteż pod niektórymi kątami światła widać małe nierówności - lakier nie zawsze rozlewa się równomiernie na płytce, a jego warstwy są dość grubo położone.


Co do wysychania - nie wypowiem się, bo jestem wierna cudownemu topowi Sally Hansen - Dries Instantly. Miałam napisać jego recenzję, ale to chyba bez sensu, bo chyba wycofano go ze sprzedaży - nigdzie nie mogę go znaleźć, nawet na Allegro :(. Po potraktowaniu lakieru topem, wszystko wyschło szybciutko, a top też nieco wyrównał powierzchnię lakieru.


Lakier ma wyglądać jak żelowy i faktycznie efekt, jaki otrzymujemy, nieco żel przypomina. Może to kwestia tych grubszych warstw i topa, ale lakier ślicznie błyszczy i daje dość grubą warstwę na paznokciu, co osobiście bardzo lubię.


Trwałość też jest na plus - u mnie mało co wytrzymuje bez odprysku dłużej niż 48h, a tutaj lakier noszę właśnie 48h z haczkiem i jest w stanie bardzo dobrym - końcówki może się odrobinkę starły, ale nie rzuca się to w ogóle w oczy ze względu na jasny kolor, odprysków brak i czuję, że ten lakier jeszcze trochę wytrzyma.


Sam kolor to śliczna wariacja na temat mięty moim zdaniem, choć z założenia lakier chyba miał przypominać zielono-niebieską wodę jezior :). W swojej kolekcji mam jedną miętę Bell i strasznie ją lubię, a ten lakier ma nieco więcej niebieskich tonów - coś pomiędzy miętą a błękitem. Kolor bardzo mi się podoba i na pewno często będę do niego wracać, bo nadzwyczaj dobrze się w takich czuję :).

15 lutego 2013

NOTD: Sugar High - China Glaze + kilka moich przemyśleń nt. Chinek i nie tylko :)

Ostatnio u którejś z Dziewczyn przeczytałam, że luty jest jednym z najgorszych miesięcy w roku, w parze z listopadem. Trochę mnie to zaskoczyło, bowiem dla mnie luty kojarzy się głównie z zimą, ale już powoli mijającą, z czekaniem na wiosnę i sporą ilością wolnego czasu ;). Pogoda za oknem jednak faktycznie bywa dość ponura, dlatego na przekór na moich paznokciach zagościł intensywny, soczysty róż - Sugar High od China Glaze.



Lakier kupiłam w grudniu, baaardzo długo dumając, który kolor z całej gamy Chinek wybrać. Jednak ostatnio wariacje na temat różu najczęściej goszczą na moich paznokciach, więc zdecydowałam się na ten kolor. Róż. Trochę szalony, ale dziewczęcy, trochę kiczowaty, ale mimo to w dobrym stylu, w jednym świetle rażący, w innym ciut zgaszony... Bardzo bliski typowemu barbie pink. Stwierdziłam, że na niebieskości-zieloności, brokatowe wykończenia czy inne odważne kolory trzeba mieć specyficzny nastrój, poza tym niebieskich typów w moim lakierowym kuferku nie brakuje, a ten lakier to będzie taki klasyk-nie- klasyk dobry na co dzień i nie tylko. Wykończenie, jak widać, kremowe, nieprecyzyjnie nałożony potrafi leciutko smużyć, ale gdy nabierze się wprawy i poświęci chwilę uwagi, problem znika.


Chinki w swojej kolekcji mam dwie, pierwszą nabyłam jesienią pytając Was o radę, co sobie kupić w ramach motywacyjnego systemu nagród ;). Wtedy wybrałam bardzo kobiecy i klasyczny zgaszony róż Fifth Avenue. Sugar High to druga Chinka w mojej kolekcji. Mimo, iż osobiście preferuję duże i płaskie pędzelki, długi i wąski pędzelek Chinek mi nie przeszkadza, można nim wygodnie i precyzyjnie nałożyć lakier, choć z pewnością taka aplikacja wymaga więcej uwagi niż przy szerokich pędzelkach (np. Essie). Lakiery mają dobrą trwałość (ale to kwestia bardzo indywidualna), ogromną gamę kolorystyczną i ogólnie jakoś do mnie przemawiają, poza tym na pewno sugestywnie działa fakt, że duuużo blogerek je poleca :).


O ile wydanie 35zł na lakiery Essie to dla mnie już za drogo, o tyle wydanie 20-25zł na Chinkę wydaje się w porządku. Wiem, że lakiery mają b. dobrą jakość, dużą pojemność i mi będą długo służyć. W dodatku staram się kupować właśnie dość klasyczne, uniwersalne kolory, które będą często gościć na moich paznokciach. Choć oczywiście China Glaze ma w swojej kolekcji kolory unikatowe, to jednak boję się wydawać na nie zbyt dużo pieniędzy w obawie, że zbyt szybko mi się znudzą i nie zużyję ich do końca ;). W kwestii lakierowych szaleństw i mody, wolę kupować tańsze lakiery, choć oczywiście są niektóre odcienie Essie, OPI czy China Glaze,  które są bardzo unikatowe i kiedyś chciałabym je mieć.


A wy stawiacie na tańsze marki, czy wolicie jednak lakiery "klasę wyższe" - China Glaze, OPI, Orly, Essie? Których firm lakiery kupujecie w ciemno, wiedząc, że Was nie zawiodą? Jacy są Wasi lakierowi ulubieńcy tych marek? :)



PS: Swoją drogą, nazwa lakieru jest idealna, nieprawdaż? ;)

8 lutego 2013

NOTD: Beauty UK - Smokey Lilac No. 75

Tak sobie myślę, że moim mottem ostatniego miesiąca powinno być chyba hasło są rzeczy ważne i ważniejsze, dlatego najpierw pomaluję paznokcie lub też keep calm and paint your nails. Brakuje mi czasu i nerwów na wiele rzeczy, chociażby na sam manicure jako taki (piłowanie, peeling, zajęcie się skórkami), za to zawsze muszę mieć pomalowane paznokcie, bez odprysków (a te ostatnio pojawiają mi się jakoś nadzwyczaj szybko, chyba od wszystkich prac remontowych). Tak więc potrafi być tak, że o 16 pomaluję paznokcie, by je "zepsuć" o 18 (bo nagle trzeba coś zrobić, a lakier jeszcze nie dosechł jak trzeba), a o 20 maluję jeszcze raz. Albo pomaluję o 11, a o 18 zabieram się do sprzątania ścinków flizów, paneli i niewiadomego pochodzenia gruzu :P. Moje paznokcie mają ciężki żywot ostatnio, ale robię co mogę, żeby zawsze był na nich kolor (po latach zauważyłam, że nic ich tak nie chroni przed urazami, jak warstwy lakieru).


W związku z zawirowaniami remontowymi, mimo tak częstej zmiany koloru, kiepsko jest z czasem na robienie zdjęć. Ostatnio jednak miałam wolną chwilę, słońce jako-tako świeciło, więc udało mi się zrobić swatche ;). Przedstawiam Wam jeden z moich nr 1 w kwestii lakierów "okołonudziakowych" - Beauty UK - Smokey Lilac No. 75.



Lakier otrzymałam w ramach wymianki z Magdą :) Bardzo dziękuję za tą wymiankę, bo lakier bardzo mi się spodobał.


Pierwszy raz mam do czynienia z lakierem firmy Beauty UK, ale wrażenia mam pozytywne. Buteleczka ma pojemność 14ml, pędzelek jest bardzo standardowy - średniej szerokości i długości, okrągły w przekroju, łatwo i ładnie rozprowadza lakier. Sam lakier jest dość lejący, ale bez przesady, nie mam mu nic do zarzucenia.


Lakier ma wykończenie kremowe i kryje przy 2 warstwach. Nie smuży, prezentuje się naprawdę super. Pokochałam też jego kolor - nie za dobrze czuję się w typowych kolorach nude, za to uwielbiam szaro-fioletowe odcienie - zarówno jasne, jak i ciemne - i ten właśnie taki jest... Niby nude, ale w kolorze przykurzonego fioletu (swoją drogą - nazwa lakieru jest idealnie trafiona). To idealne połączenie szarości i lekkiego, pastelowego fioletu. Nie rzuca się w oczy, ale równocześnie nie jest "nijaki". Strasznie się cieszę, że trafił w moje łapki.



Też lubicie takie szarawo-fioletowe odcienie? Znacie podobne lakiery? Jeśli tak, koniecznie napiszcie co to za odcienie! :)

28 grudnia 2012

NOTD: Miss Sporty nr 345

Już teraz wcielam w życie spontaniczne noworoczne postanowienie blogowe ;). A mianowicie - więcej krótkich, a częściej pojawiających się postów, w tym m.in. NOTD, czyli lakiery do paznokci, jakie ostatnio nosiłam. W końcu moje paznokcie przestały być tak strasznie kapryśne, a malowanie weszło mi w nawyk i źle się czuję chodząc choć jeden dzień bez lakieru na paznokciach. Staję się jedną z tych, co prędzej wyjdzie z domu bez makijażu, niż bez pomalowanych paznokci ;). Tak więc koniec gadania, przechodzimy do konkretów!


Firma: Miss Sporty
Seria: Clubbing Colours
Odcień: 345
Wykończenie: Kremowe
Kolor: Buraczkowy, coś na pograniczu bordo z fioletem. Głęboki i dość ciemny. Zdjęcia dobrze oddają kolor (najlepiej drugie zdjęcie od dołu).
Pędzelek: Spłaszczony, szeroki i zaokrąglony, jeden z najlepszych, z jakimi miałam do czynienia.
Schnięcie: W normie, dość szybkie.
Krycie: U mnie to 2 dość cienkie warstwy.
Uwagi: Ten pędzelek w połączeniu z niską ceną i tak ładnym kolorem sprawia, że mam ochotę na więcej! Co dziwne, wszystkie lakiery Miss Sporty w mojej kolekcji to "spadki" - ten akurat mam z wymianki i bardzo się cieszę z tego nabytku. Trwałość wydaje się także jak najbardziej w porządku, choć ciężko mi to ocenić, bo zawsze stosuję top i być może to jego zasługa, poza tym moim zdaniem trwałość lakierów to poza skrajnymi przypadkami sprawa bardzo indywidualna.




Co sądzicie o tego typu postach? Jesteście na tak czy wolicie moje bardziej wypociny? :>