A ja co? A ja siedzę w kuchni!
piątek, 22 stycznia 2016Nie nie, nie chodzi o to, że gotuję codziennie obiady dla 39 osób albo robię przetwory (ze śniegu chyba).
Coś tam gotuję, owszem. Pomidorowa mi wyszła mistrzowska, tajskie curry z mango - jak zwykle zajebiste... ;-D
Ale bardziej chodzi mi o to, że ostro się wzięłam za projektowanie kuchni i siedzę w tym cała, w każdej wolnej chwili. Jak maniak.
Też tak macie, że jak pojawi się Wam w głowie jakiś temat, to przez tydzień-dwa wyciskacie z niego i z siebie wszystko, a później spokojnie przechodzicie do fazy obojętności i udawania, że tego tematu nie ma? :-D
No bo ja tak mam i chwilowo będzie tylko o kuchni (no może nie tylko, ale...).
Jestem na etapie robienia projektu ogólnego. Na razie bez fachowych pomiarów i dokładnego ustalania co, gdzie, dlaczego i jak zakombinować, żeby jakieś dziwne wolne 5 cm zapełnić.
Cały czas muszę sobie powtarzać: budżet, budżet, budżet.
Bo fantazja ma ułańska + długa lista "chciejstw" + talent do wydawania więcej, niż mam = katastrofa i dupa blada.
No ale chwilami daję się ponieść.
Jak sobie zliczyłam same tekstylia kuchenne, o których marzę i którymi bym sobie żonglowała, żeby odmienić kuchnię w try miga, to mi wychodzi na to, że nie kupię piekarnika, hłe hłe.
Nie no, bez jaj, na razie bez ściereczki przeżyję, a piec trzeba, bo pieczone jest fajne i właśnie chcę zrobić kolejny wegański pasztet.
Nie wiem, ile wyniesie mnie remont, znaczy robocizna pana majstra.
Mogę sobie jakąś średnią wyliczyć, ale nie wiem, czy nie będzie dodatkowo potrzebny fachowiec od gazu (ponoć drogi, a z gazu rezygnujemy i chyba tylko specjalista może te rury zlikwidować), elektryk i nie wiem, może jeszcze klaun z cyrku, żeby mnie rozśmieszał, jak będę ryczeć wieczorami, że po xuj ja się ładowałam w ten remont (pewne na 100%, że tak będzie).
No ale sobie liczę i już z wielu dizajnerskich szaleństw zrezygnowałam, bo nie dość, że by przeczołgały finansowo, to jeszcze wcale by się nie sprawdziły.
Takie lodóweczki Smeg czy Gorenje, nie, one odpadają. Muszę się pogodzić, że lodówkę mogę mieć max. 57 cm szerokości...
Taki robociczek Kitchen Aid, nie, bez szans, na razie mam pilniejsze wydatki, musi poczekać aż się wystarczająco wzbogacę ;-)
I tak dalej.
Oto, co mam i co wiem.
Podłoga na pewno ta i koniec. Innej nie chcę i nie biorę pod uwagę.
Zakochałam się w niej o tu: @kinkallo_com i zerżnęłam bez zająknięcia ;-D
Meble ikeowskie, bo tanie, można fronty łatwo za kilka lat wymienić i dlatego, że mam złe doświadczenia z pierwszej kuchni: na wymiar, na projekt, bla bla.
Opinie o ikeowskich kuchniach są różne, ale cena woła do mnie: no to najwyżej wymienisz, będzie cię na to stać!
W białej płycie indukcyjnej i piekarniku z tej samej serii zabujałam się z marszu.
Znowu Ikea... Czy ktoś wie, czy Ikea sama to produkuje, czy ma umowę z jakimś producentem AGD?
Znowu: opinie różne, jedni chwalą, inni się żalą, ale kto inny daje gwarancję na 5 lat bez dodatkowych opłat??? Ha!
Jeszcze nie wiem tak na pewno-pewno, czy będą płytki ścienne nad ciągiem roboczym.
Myślę też po prostu o bardzo dobrej, specjalistycznej farbie.
Ktoś, ale ktoś gotujący i chlapiący, z Was ma doświadczenia z kuchnią "bezkafelkową", bez szyb i innych wynalazków nad blatem?
Każda Wasza opinia na wagę złota!
Oświetlenie: te lampki rzuciły się na mnie i skradły moje serce.
Można je wieszać ze światłem skierowanym w dół lub w bok, pod kątem. Super sprawa, bo jedna będzie na blat, druga na pomocnik, trzecia może na płytę do gotowania?
I są niewielkie i mają zamkniętą żarówkę (nie brudzi się taka lampka w środku!), no i są cudne :-)
One nie podlegają negocjacjom ;-)
A inne dodatki to takie sobie tam pitu pitu na razie.
Nie ma opcji kupić od razu wszystkie, a poza tym koncepcja może jeszcze mi się zmienić ;-)
To takie wstępne moodboardy.
Od przyszłego tygodnia zaczynam umawiać fachowców, robić pomiary, gadać ze spółdzielnią czyli przechodzę do organizacyjnych konkretów. Tadam :-)
I jak myślicie?
Będą z tej kuchni ludzie? ;-)
xoxo
Wasza fu
Coś tam gotuję, owszem. Pomidorowa mi wyszła mistrzowska, tajskie curry z mango - jak zwykle zajebiste... ;-D
Ale bardziej chodzi mi o to, że ostro się wzięłam za projektowanie kuchni i siedzę w tym cała, w każdej wolnej chwili. Jak maniak.
Też tak macie, że jak pojawi się Wam w głowie jakiś temat, to przez tydzień-dwa wyciskacie z niego i z siebie wszystko, a później spokojnie przechodzicie do fazy obojętności i udawania, że tego tematu nie ma? :-D
No bo ja tak mam i chwilowo będzie tylko o kuchni (no może nie tylko, ale...).
Jestem na etapie robienia projektu ogólnego. Na razie bez fachowych pomiarów i dokładnego ustalania co, gdzie, dlaczego i jak zakombinować, żeby jakieś dziwne wolne 5 cm zapełnić.
Cały czas muszę sobie powtarzać: budżet, budżet, budżet.
Bo fantazja ma ułańska + długa lista "chciejstw" + talent do wydawania więcej, niż mam = katastrofa i dupa blada.
No ale chwilami daję się ponieść.
Jak sobie zliczyłam same tekstylia kuchenne, o których marzę i którymi bym sobie żonglowała, żeby odmienić kuchnię w try miga, to mi wychodzi na to, że nie kupię piekarnika, hłe hłe.
Nie no, bez jaj, na razie bez ściereczki przeżyję, a piec trzeba, bo pieczone jest fajne i właśnie chcę zrobić kolejny wegański pasztet.
Nie wiem, ile wyniesie mnie remont, znaczy robocizna pana majstra.
Mogę sobie jakąś średnią wyliczyć, ale nie wiem, czy nie będzie dodatkowo potrzebny fachowiec od gazu (ponoć drogi, a z gazu rezygnujemy i chyba tylko specjalista może te rury zlikwidować), elektryk i nie wiem, może jeszcze klaun z cyrku, żeby mnie rozśmieszał, jak będę ryczeć wieczorami, że po xuj ja się ładowałam w ten remont (pewne na 100%, że tak będzie).
No ale sobie liczę i już z wielu dizajnerskich szaleństw zrezygnowałam, bo nie dość, że by przeczołgały finansowo, to jeszcze wcale by się nie sprawdziły.
Takie lodóweczki Smeg czy Gorenje, nie, one odpadają. Muszę się pogodzić, że lodówkę mogę mieć max. 57 cm szerokości...
Taki robociczek Kitchen Aid, nie, bez szans, na razie mam pilniejsze wydatki, musi poczekać aż się wystarczająco wzbogacę ;-)
I tak dalej.
Oto, co mam i co wiem.
Podłoga na pewno ta i koniec. Innej nie chcę i nie biorę pod uwagę.
Zakochałam się w niej o tu: @kinkallo_com i zerżnęłam bez zająknięcia ;-D
Meble ikeowskie, bo tanie, można fronty łatwo za kilka lat wymienić i dlatego, że mam złe doświadczenia z pierwszej kuchni: na wymiar, na projekt, bla bla.
Opinie o ikeowskich kuchniach są różne, ale cena woła do mnie: no to najwyżej wymienisz, będzie cię na to stać!
W białej płycie indukcyjnej i piekarniku z tej samej serii zabujałam się z marszu.
Znowu Ikea... Czy ktoś wie, czy Ikea sama to produkuje, czy ma umowę z jakimś producentem AGD?
Znowu: opinie różne, jedni chwalą, inni się żalą, ale kto inny daje gwarancję na 5 lat bez dodatkowych opłat??? Ha!
Jeszcze nie wiem tak na pewno-pewno, czy będą płytki ścienne nad ciągiem roboczym.
Myślę też po prostu o bardzo dobrej, specjalistycznej farbie.
Ktoś, ale ktoś gotujący i chlapiący, z Was ma doświadczenia z kuchnią "bezkafelkową", bez szyb i innych wynalazków nad blatem?
Każda Wasza opinia na wagę złota!
Oświetlenie: te lampki rzuciły się na mnie i skradły moje serce.
Można je wieszać ze światłem skierowanym w dół lub w bok, pod kątem. Super sprawa, bo jedna będzie na blat, druga na pomocnik, trzecia może na płytę do gotowania?
I są niewielkie i mają zamkniętą żarówkę (nie brudzi się taka lampka w środku!), no i są cudne :-)
One nie podlegają negocjacjom ;-)
A inne dodatki to takie sobie tam pitu pitu na razie.
Nie ma opcji kupić od razu wszystkie, a poza tym koncepcja może jeszcze mi się zmienić ;-)
To takie wstępne moodboardy.
Od przyszłego tygodnia zaczynam umawiać fachowców, robić pomiary, gadać ze spółdzielnią czyli przechodzę do organizacyjnych konkretów. Tadam :-)
I jak myślicie?
Będą z tej kuchni ludzie? ;-)
xoxo
Wasza fu