Wiem, że jestem niekonsekwentna w prowadzeniu bloga i boleję nad tym. Zawsze miałam słomiany zapał i jak widać chyba tego nie zmienię, mimo iż piszę już do Was jako osoba z wyższym wykształceniem i bezużytecznym tytułem magistra. Wyobrażałam sobie, że zdobędę grono czytelników, ale sama wiem po sobie, że zbyt długie przerwy między kolejnymi postami zniechęcają do śledzenia bloga. Mam w planach napisać o tylu rzeczach, ale zbyt często podczas wyboru: napisać o filmie czy obejrzeć film, zwycięża ta druga opcja. A więc podziwiam tych z Was, którzy piszą u siebie codziennie. Ja pewnie tego nie osiągnę, ale podczas czytania "Julie & Julia" naprawdę nabrałam ochoty na codzienne blogowanie :) O tej książce z pewnością jednak napiszę, jak tylko obejrzę film do kompletu, co by mieć porównanie :)
A dzisiejszy post to taki szybciutki przegląd tego, co widziałam w ostatnim czasie, a o czym nie napisałam. Jak z tego się przed Wami rozliczę, będę mieć czyste konto i zacznę pisać na bieżąco gorące refleksje filmowo - muzyczno - książkowe :) A więc do dzieła:
Nie martw się o mnie (2008)
8/10
Genialny, skromny, francuski film ze świetnymi rolami Kada Merada (pamiętacie, pisałam o nim) i Melanie Laurent (to ta urocza, mściwa blondynka z
Bękartów wojny). Dramat bardzo kameralny, emocjonalny, z piękną muzyką zespołu Aaron o wielkiej tajemnicy, stracie i rodzicielskiej miłości. Polecam bardzo!
Emma (1996)
8/10
Ekranizacja jedynej z sześciu książek Jane Austen, której jeszcze nie czytałam. Nie mając porównania do książki oceniam ten jako bardzo dobry. Nie nudziłam się na nim, historia jest opowiedziana lekko i zabawnie, Gwyneth Paltrow dobrze odnalazła się w tytułowej roli, a w pamięci zostaje też rola Toni Collette. Mówią, że
Emma to najpogodniejsza książka Austen i z tego filmu też to wynika.
Mamut (2009)
8/10
Mamut to dla mnie trzy rzeczy: Michelle Williams, Gael Garcia Bernal i świetna ścieżka dźwiękowa. I to mnie ujęło wystarczająco, by polecić ten film. Generalnie jest to film smutny, o samotności, raczej dla ludzi lubiących melancholijne klimaty. Film do kontemplacji i refleksji.
Cemetery Junction (2010)
9/10
Fenomenalny film. Brytyjski. Zabawny i wzruszający. Opowiada historię kilku kumpli stojących u progu dorosłego życia, chcących wyrwać się ze swojego małego miasteczka. Mają marzenia, plany, lubią podrywać dziewczyny i są świetnymi przyjaciółmi (a trzeba Wam wiedzieć, że przyjaźń w filmach to jeden z moich ulubionych wątków - dobry pomysł na post?). Fajnie, że udało się zrobić z tego scenariusza coś fajnego, a nie zwykłą komedię romantyczną. Panom polecam szczególnie ze względu na Felicity Jones, ale męska obsada w niczym jej nie ustępuje ;)
Rabbit Hole (2010)
8/10
Po obejrzeniu filmu widzę, że oryginalny tytuł jednak jest lepszy niż
Między światami, aczkolwiek tłumaczenie to odnosi sie w pewien sposób do treści filmu. Jeśli macie w pamięci reklamę tego filmu mówiącą, że jest on połączeniem
Uwierz w ducha i
Innych to też Was muszę rozczarować. To ani melodramat, ani horror. To bardzo ciekawie opowiedziana historia kobiety, która szuka sposobu by poradzić sobie ze stratą dziecka i pomoże jej w tym znajomość ze sprawcą tego śmiertelnego wypadku, w którym ono zginęło. Bardzo dobry dramat psychologiczny z naprawdę jedną z lepszych ról Nicole Kidman.
Piraci z Karaibów. Na nieznanych wodach (2011)
7/10
Podobało mi się, ale odczuwam zmęczenie materiału. Producenci poratowali się udziałem Penelope Cruz i faktycznie jej duet z Johnnym Deppem to główna atrakcja filmu, z kolei bohaterowie którzy pojawili się w miejsce Keiry Khightley i Orlando Blooma to dla mnie nieporozumienie. Niepotrzebny wątek. Poza tym jest tu to do czego już jesteśmy przyzwyczajeni: cięty humor, dużo akcji, niezmienna muzyka. Ok, ale bez szału. Do następnej części mi się nie spieszy.
Ludzkie dzieci (2006)
7/10
Wyobrażałam sobie coś innego no i Julianne Moore zbyt szybko zniknęła. Ale sama historia interesująca, sprawnie zrealizowana, a że wizje apokalipsy ostatnimi czasy bardzo mnie zainteresowały oglądałam z zaciekawieniem. Spodobało mi się to, że niby jest to science fiction, ale jednak na tyle realistyczne, że ja - nie będąca fanką tego gatunku - jestem w stanie je dobrze ocenić :)
To właśnie Anglia (2006)
7/10
Jak w tytule. Bardzo naturalistyczny film, pokazujący Anglię lat osiemdziesiątych, jej niezbyt ciekawe zakątki i mało lubiane środowisko - skinheadów. Ostry, wulgarny język, brak cenzury, przemoc - na to trzeba się przygotować, ale warto ten film obejrzeć, by co nie co się dowiedzieć. Świat w nim przedstawiony gdzieś tam sobie jeszcze istnieje i trochę to przerażające.
Siedem dusz (2008)
8/10
Gabriel Muccino to nieoszlifowany chyba jeszcze diament. Reżyser świetnego
W pogoni za szczęściem nakręcił w Hollywood drugi równie dobry film i mam nadzieję, że awansuje do czołówki europejskich reżyserów, którym udało się również za oceanem. W tym filmie ponownie współpracuje z Willem Smithem, który ponownie gra zaskakująco dobrze.Początek filmu może Wam się wydać nudny, bo bohater Smitha zachowuje się w dosyć niewytłumaczalny sposób i nie wzbudza zbytniej sympatii. Ale z minuty na minutę robi się coraz ciekawiej, chcemy poznać jego tajemnicę, zrozumieć go. No i jest jedna naprawdę mocna scena pod koniec, a potem zostaje już tylko zastanowić się, czy my bylibyśmy skłonni do takiego poświęcenia jak nasz bohater. Warto zaopatrzyć się w chusteczki.
Tuż po weselu (2006) 7/10
Trudny film o rodzinnych sekretach, ładnie sfotografowany i świetnie zagrany (Mads Mikkelsen w roli głównej), ale jak dla mnie na jeden raz.
W doborowym towarzystwie (2004)
6/10
Można obejrzeć tak jak ja - z sympatii do Scarlett Johannson. Lekka historyjka, której nie trzeba oglądać zbyt uważnie, bo dzieje się w niej niewiele. Nic powyżej poziomu przeciętnej komedii romantycznej, tyle że może zakończenie nie takie idealnie sztampowe i przewidywalne ;)
Wysokie obcasy (1991)
8/10
Jak zawsze u Almodovara - trochę surrealizmu, płaczących kobiet zakochanych na zabój, po drodze morderstwo, zagadka...Jak zawsze świetne aktorstwo, muzyka, zdjęcia, scenografia, detale. Mogę tylko polecić.
Wielka ucieczka (1963)
8/10
Klasyka. Sedno filmu stanowią przygotowania do owej wielkiej ucieczki z niemieckiego obozu jenieckiego. Pomysłowość więzionych pilotów RAFu nie zna granic, a aktorzy wcielający się w nich stworzyli naprawdę ciekawe kreacje, postaci, które się lubi i zapamiętuje. No a zobaczyć Steva McQueena na motorze chyba powinien każdy kinoman, choć generalnie nie pojmuję o co chodzi z tym jego fenomenem. A film ma jedną wadę - irytującą muzykę.
Piękne dziewczyny (1996)
7/10
Film o grupce przyjaciół, która spotyka się po latach. Bardzo realistyczny, wiarygodny, ciepły. Ma się wrażenie, że reżyser opowiada o sobie i swoich znajomych. Fajnie zagrany główny bohater (w tej roli Timothy Hutton), a prawdziwie fenomenalna młodziutka Natalie Portman jako quasi-lolitka chcąca go uwieść. I dla niej naprawdę warto zobaczyć ten film!
Skrzydlate świnie (2010)
7/10
Nie oglądam zbyt wielu polskich filmów, ale sądząc po recenzjach jest to jeden z lepszych filmów ostatnich lat. Na mnie zrobił bardzo pozytywne wrażenie, ze względu na oryginalną tematykę. Powiedzieć, że to film o pseudokibicach to zdecydowanie nadużycie, ale zarysowuje on ten problem i świetnie wyjaśnia reguły jakim rządzi sie kibicowanie na meczach piłkarskich. Poza tym to opowieść o przyjaźni, lojalności, braterskiej miłości i małomiasteczkowym życiu. Jestem pod wrażeniem roli Olgi Bołądź - mamy naprawdę zdolną aktorkę - ale oprócz niej właściwie cała obsada zasługuje na pochwałę, nawet Małaszyński daje radę. Dla mnie oczywiście dodatkowym atutem była obecność na ekranie Piotra Roguckiego (niech mi ktoś powie, że on nie ma talentu aktorskiego) i muzyka Comy w tle. Sceny kiedy Roguc fałszuje w aucie do własnych piosenek - bezcenne.
I tym oto sposobem doszliśmy do końca tego wypisu rzeczy obejrzanych. Skoro zatrzymaliśmy się na muzyce to pozostańmy w tym temacie. Oto piosenka, którą pokochałam bezgraniczną miłością, już za pierwszą linijkę tekstu:
O nowej płycie Myslovitz wypadałoby oczywiście wspomnieć coś więcej. Moim zdaniem nie jest ona gorsza od ostatniej czyli
Happiness is easy, która jest moją drugą ulubioną płytą chłopaków, tuż po
Miłości w czasach popkultury. Na
Nieważne jak wysoko jesteśmy... teksty są niezwykle melancholijne co, nie ukrywam, bardzo mi odpowiada. Są przede wszystkim o czymś, widać, że zespół ma swoim słuchaczom coś do przekazania. To się nie zmieniło przez lata. Płyta jest bardzo zrównoważona, są na niej zarówno utwory spokojne jak i takie, przy których ciężko usiedzieć, a więc każdy powinien być zadowolony. Mi niczego nie brakuje, uważam po 5 latach oczekiwań nie mogliśmy dostać nic lepszego :) I mam ogromną ochotę pójść na koncert...
Do napisania mam nadzieję wkrótce :)