Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obyczajowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obyczajowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 listopada 2012

McDusia, czyli jak żyć (panie premierze)?

Przyznam, że podobnie jak wiele osób jestem fanką cyklu "Jeżycjada". Jednak zaliczam się raczej do grupy ortodoksów. "Prawdziwa Musierowicz" kończy się dla mnie na "Opium w rosole", kolejne tomy to już nie to, zaś ostatnich, gęsto zaludnionych przez przeintelektualizowane (a często nawet zakochane!) przedszkolaki nawet nie zamierzałam czytać. Wszystkie jednak (poza "Sprężyną") w jakiś sposób się do mnie przyplątały.
Na tle "Języka Trolli" i "Czarnej polewki", "McDusia" dużo mniej razi sztucznością. Opisywane nastolatki są wprawdzie na mój gust dość słabo skomputeryzowane i nie posiadają smartfonów, ale w tym wieku przemądrzałość (o dziwo mniejsza niż w poprzednich tomach) i kompulsywne zakochiwanie się wydają się dużo bardziej odpowiednie dla wieku.
W wielu recenzjach (wczoraj u Skarletki), czytałam, że MM zaczyna traktować swoich bohaterów telenowelowo, gęsto stosując "wypełniacze". Młodzieńcze love stories wystarczają na zapełnienie najwyżej dwóch - trzech rozdziałów, dlatego trzeba ich upchnąć w książce co najmniej kilka.
Za to na pierwszy plan wysuwa się zupełnie co innego. Małgorzata Musierowicz pisała tę książkę długo. Miałam takie wrażenie, jakby w tym czasie wiele się w jej życiu wydarzyło, sporo musiała przemyśleć, a potem postanowiła podzielić się tymi przemyśleniami z czytelnikami. A że nie za bardzo odnajdywała się w formie czystego poradnika, zaserwowała czytelnikom hybrydę: powieścioporadnik.

Osią książki nie są bowiem perypetie 17-letniej Magdusi, ale porządkowanie mieszkania jej zmarłego pradziadka - profesora Dmuchawca: wybitnego pedagoga i znawcy ludzkich charakterów. Przy okazji tych porządków Magdusia odkrywa stos paczek zaadresowanych do jego dawnych uczniów.
Każda kolejna paczka zawiera (oczywiście) książki wraz z osobistym przesłaniem starego profesora. Jednak to nie tyle Dmuchawiec przesyła wskazówki swoim młodszym przyjaciołom, a raczej sama MM stara się mniej lub bardziej dyskretnie nakierować uwagę czytelników na to, co w życiu ważne.
Dmuchawcowe mądrości skojarzyły mi się mocno z popularnym ostatnio hasłam "jedz, módl się, kochaj". No dobrze, z jedzeniem pokryty kurzem profesor nie był specjalnie za pan brat, chociaż borejkowski rosół okazuje się być zawsze na czasie. Za to o modlitwie jest słów parę, żeby nie było jednak zbyt moherowo, to jest to modlitwa słowami polskich poetów (czytałam ostatnio recenzję z kuriozalną informacją, że lektura Jeżycjady jest zadawana jako pokuta, a sama pisarka jest w zasadzie pisarką katolicką - po "McDusi" juz mniej mnie ta opinia dziwi).
No i oczywiście miłość - uniwersalne lekarstwo na wszystko (cytat z Wierzyńskiego "wszystko powstaje z miłości" jest nawet hasłem przewodnim, co bezbłędnie wyłapała Lirael).
I jeszcze jedno - widać, że MM się martwi. W związku z kończącym się rokiem (dodajmy - 2009), wielu bohaterów ma złe przeczucia, pojawiają się nawiązania do "Pana Tadeusza" (że, podobnie jak u Mickiewicza, rok 2009 jest końcem pewnej epoki). Bohaterowie szukają pociechy w niemenowskiej frazie:
Dziwny jest ten świat,
gdzie jeszcze wciąż
mieści się wiele zła. (...) 
łudząc się, że ludzi dobrej woli jest jednak więcej.
Nie oszukujmy się jednak, Niemen raczej średnio sprawdza się jako klin na splin.
Mam wrażenie (może mylne), że autorka, która chyba jest miłośniczką społecznej harmonii, nawiązuje jakoś do rozpadu polskiej wspólnoty, która nastąpiła po katastrofie smoleńskiej. Ostatecznie, skoro kończyła książkę w 2012, miała mnóstwo czasu, żeby sobie ten rozpad poobserwować. A ta ostetnacyjna lawina złych przeczuć u bohaterów zaledwie 3-4 miesiące przed tym wydarzeniem, nie jest moim zdaniem przypadkowa.
Dlatego też rozejrzę się za kolejnym tomem, jestem ciekawa co tam tym razem pisarka wyrzeźbi. A jak wiemy po jej książkach wydawanych w PRL (Opium w rosole), jest przecież mistrzynią koronkowych aluzji (politycznych i nie). 
A poza tym - zaintrygowała mnie kwestia kaleson, które w hurtowych ilościach suszy na strychu na Roosvelta pani Dąbek-Nowacka. Coś czuję, że była to wrzuta, która pozwoli na wprowadzenie do akcji potomków boskiego Pawełka Nowackiego (boskiego, oczywiście,  w latach 70-tych).
Tym razem daruję sobie polecanie - fani serii i tak prędzej czy później się na książkę skuszą:).

Uwaga: książkę przeczytałam w ramach akcji "Wędrujące książki Biblionetki". Zachęcam do korzystania i z serwisu i z możliwości przeczytania wędrujących książek.




poniedziałek, 12 listopada 2012

Hurtownia książek: z serii bez entuzjazmu:).


"Prawdziwe życie Sebastiana Knighta" Nabokova to moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Jak głosi fama, jest to wielowarstwowa proza, której kolejne warstwy trzeba zdzierać, co by dokopać się do prawdziwej treści.
Na pewno Nabokov był inteligentnym człowiekiem z wprawą ubierającym swoje myśli w słowa. Natomiast nie jestem pewna, czy chce mi się dokopywać do tych głębszych warstw jego prozy, autor bowiem mocno kojarzył mi się z niektórymi z moich szkolnych kolegów, tymi, którzy byli tak inteligentni, że miało się wrażenie, że ich IQ, zamiast pomagać im w życiu, zaczyna im szkodzić. 
Plus- ta biografia fikcyjnego pisarza może być prawdziwą gratka dla miłośników książek o książkach i pisaniu.

"Opowieści starego Kairu" Nadżiba Mahfuza - tutaj zaczynałam bez entuzjazmu, ale z każdą stroną czytało mi się coraz lepiej. Mahfuz w przeciwieństwie do Nabokova ma opinię bardzo średniego pisarza, który dość niezasłużenie dostał Nobla. Zasłużenienie, czy nie, czasem lepsze jest wysokiej jakości czytadło, niż tor przeszkód zafundowany przez autora z rzekomo wyższej półki.
"Opowieści..." traktują o losach wielodzietnej kairskiej rodziny w czasach I Wojny Światowej. Największy jej atut to wyraziści bohaterowie. A zwłaszcza bardzo różna od polskiej i doskonale opisana mentalność.

"Spalona woda" Carlosa Fuentesa to portret czwórki mieszkańców miasta Meksyk. Niby napisane z biglem i czyta się nieźle, natomiast 
a) nieczytelne były dla mnie odniesienia azteckie, które są osią książki (tytuł pochodzi od nazwy jakiegoś azteckiego rytuału).
b) po 1,5 miesiąca od lektury nie pamiętam NIC. A z moją pamięcią krótkotrwałą naprawdę nie jest jeszcze tak źle:).

"Cesarski poker" Waldemara Łysiaka wylosowałam w stosikowym losowaniu. Trochę się przestraszyłam, gdyż po necie krążą różne jego nowe teksty publikowane głównie w UważamRze i przyznam, że kompletnie nie są w moim guście. 
"Stary Łysiak" to jednak inna bajka. "Poker" to opowieść o wielkiej grze o Europę prowadzonej przez Napoleona oraz jego adwersarza - cara Aleksandra.
Łysiak sprawne kompiluje cytaty z miliona źródeł, formując z nich własną opowieść. Żeby zafrapować czytelnika co chwila doprawia to danie licznymi ciekawostkami z życia seksualnego swoich protagonistów. Da się czytać, chociaż przyznam, że czytałam na wyrywki. Trochę za dużo dla mnie tych detali no i - co mnie w zasadzie obchodzi Napoleon?

P.S. Przepraszam za wczorajsze przedwczesne opublikowanie posta i zaśmiecanie blogrolli/czytników. Kolejne posty postaram się najpierw pisać w Wordzie, to powinno zapobiec kolejnym takim wpadkom.

czwartek, 9 sierpnia 2012

Wakacyjne czytadła

Postanowiłam wepchnąć się do akcji na tak zwany krzywy ryj. Mam tak kolosalne zaległości w łańcuszkach, że nieprędko ktoś by się zdecydował, żeby mnie zaprosić. Acha - zaległości kiedyś uzupełnię:). Kilka postów tkwi w zamrażarce:).

Lista całkowicie subiektywna i nie stoi za nią żadna porządkująca ją myśl przewodnia.

1. Kryminały Agathy Christie - autorka nie stawia na brutalność i hektolitry krwi, a na zagadki kryminalne i obyczajowe tło. Opisuje świat, którego już nie ma i pewnie dlatego potrafi zrelaksować lepiej, niż wizyta nad rozlewiskami.

2. Cykl "Erast Fandorin" Borisa Akunina - kryminały retro z akcją osadzoną w Rosji w czasach schyłkowego caratu. I znów największą atrakcją dla mnie jest sceneria. Nihiliści, rewolucjoniści, tajna policja. No i sam Fandorin - rosyjska wersja supermena, o wiele bardziej stylowa od amerykańskiej:).

3. Cykl John Rebus - Ian Rankin. I znowu kryminał, detektyw o polskich korzeniach a w tle Edynburg. W czasach wielkiego boomu na Skandynawów Rankin został zesłany do składnic taniej książki. Tym lepiej dla czytelników, zamiast bulić 40 zł na produkty trzeciej świeżości w rodzaju Camilli Laeckberg, można w tej cenie zaopatrzyć się w połowę cyklu o Rebusie:).

4. "Tajemnica Abigel" - Magdy Szabo. Powieść młodzieżowa w starym stylu. Zamiast wampirzych kłów i latania na miotle mamy nieco mniej oderwaną od rzeczywistości historię o dojrzewaniu z pensją dla panien w tle. Z młodzieżówek tej autorki bardzo podobało mi się również "Powiedzcie Zsofice", natomiast "Bal maskowy" wydawał mi się naciągany (choć książka ma wielu entuzjastów).

5. "Staroświecka historia" - znów Magda Szabo , tyle, że w wydaniu dla dorosłych. To saga oparta na historii rodziny autorki. Rzadki przykład książki - wehikułu czasu : otwierasz i przenosisz się na Węgry przełomu XIX i XX wieku. Do tego nader malowniczy i ciekawi bohaterowie - takich mogło wymyślić tylko samo życie.

6. "Marie jego życia" - Barbary Wachowicz - czyli o kobietach Sienkiewicza. Non fiction, ale dzięki gawędziarskiemu stylowi czyta się niczym najlepsza powieść obyczajową.

7. "Kwitnące floksy" Hanny Muszyńskiej-Hoffmanowej - kolejna staroświecka lektura, biograficzna opowieść o rodzinie Zygmunta Glogera. Moje pierwsze spotkanie z tą autorką, ale na pewno nie ostatnie.

7a. "Maria i Magdalena" - Magdaleny Samozwaniec - evergreen nurtu wspominkowego, rzecz o rodzinie Kossaków, a zwłaszcza o dwóch latoroślach tego rodu Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i jej młodszej siostrze - Magdalenie Samozwaniec. Zazwyczaj lektura tej książki skutkuje wkręceniem w czytanie kolejnych pozycji o tej artystycznej familii. Dowód TUTAJ.

8. Shirley Jackson: "Życie wśród dzikusów" i "Poskramianie demonów". To wcale nie będą reportaże a la Cejrowski, tylko amerykańskie "Dzieci z Bullerbyn", w przeciwieństwie do książki Astrid Lindgren pisane z perspektywy osoby dorosłej i bardziej nastawione na czytelnika z tej właśnie grupy wiekowej.

9. Na liście nie może zabraknąć również Kraszewskiego. Moje typy to "Dziennik Serafiny" oraz "Pamiętnik panicza" a z niwy historycznej: "Brühl". Jeśli szukacie rekomendacji odnośnie tego autora zapraszam TUTAJ. Sama mam już wynotowane sporo obiecujących czytelniczo tytułów.

10. Dobre czytadło może czaić się wszędzie, ale mi jakoś najłatwiej na nie trafić szperając w starociach z literatury brytyjskiej. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy to:
- Seria "Bertie Wooster i Jeeves" P.G. Wodehouse'a - o niezbyt bystrym arystokracie i jego kamerdynerze, "który nie tylko wykonuje prawie wszystko za swojego pracodawcę, ale wręcz za niego myśli"[cytat z biblionetki, gdzie znajdziecie też słów kilka o cyklu i kolejnych jego częściach].
- Seria o Davidzie Smallu - rabinie i detektywie w jednym. Dwa tomy z serii ukazały się właśnie w Polsce, o czym pisze prowincjonalna nauczycielka. Mi pozostaje dołączyć się do jej zachwytów.
- Seria "Horace Rumpole" Johna Mortimera- ta dla odmiany traktuje o adwokacie - cyniku i pijanicy, o dziwo - świetnemu w swoim zawodzie. Zła wiadomość jest taka, że wg. mojej wiedzy seria nie zostałaprzetłumaczona na polski, zaś dobra - kolejne tomy po angielsku są dostępne za grosze w antykwariatach.

wtorek, 5 czerwca 2012

"Saga rodu Forsyte'ów" - John Galsworthy


Moja czteroletnia córka wymyśliła jakiś czas temu określenie "bajka wszyściocha", nie wymagające chyba większych tłumaczeń. "Saga rodu Forsyte'ów" to taka właśnie bajka wszyściocha dla nieco starszych obywateli.
Czego tu nie ma...
Po pierwsze - sceneria: późnowiktoriańska Wielka Brytania, wielkie imperium, nad którym jednak powoli zaczyna zachodzić słońce. Przy czym Galsworthy nie ogranicza się do opisu kiecek czy konnych powozów (choć i tych nie brakuje), próbuje także uchwycić istotę zasad, którymi kierowała się klasa średnio - wyższa. Forsyte'owie, typowi przedstawiciele swojej warstwy, bez żenady przedkładają "mieć" nad "być", jednak nie sposób ich potępiać. Ostatecznie to ich energia i optymizm zbudowały potęgę imperium królowej Wiktorii.
Po drugie - fabuła: powikłane losy licznej rodziny (nie należy się dziwić, że książka została sfilmowana), ludzkie dramaty No i dwie naczelne namiętności: miłość i nienawiść.
Po trzecie: warsztat autora. Książka ma wszystkie zalety XIX- wiecznej klasyki: celne charakterystyki postaci, staranną konstrukcję. Natomiast ujęcie tematu i problematyka są jakby bardziej współczesne. No i Galsworthy nie faszeruje swojej książki jakimiś przebrzmiałymi teoriami, stawiając na bardziej uniwersalne ludzkie dylematy. Dzięki temu książka wciąga tak, że "czyta się" niemal bez udziału świadomości czytelnika.
No cóż, jeśli kiedyś traficie w bibliotece na tak uroczy widok jak na załączonym obrazku, zalecam przetestowanie tomu nr 1.
Sama wciągnęłam "Sagę" (tomy 1-3) jedną dziurką od nosa. Niestety - z drugą cześcią "Nowoczesną komedią" (tomy 4-7) już tak dobrze mi nie poszło. No cóż, spróbuję za jakiś czas, żeby nie przedawkować:).



źródło zdjęcia

poniedziałek, 14 maja 2012

"Zadora" - J.I.Kraszewski

"Zadora" Józefa Ignacego Kraszewskiego. Tak się składa, że nie dość, że jest to utwór krótki, to jeszcze opublikowany w jednym tomie z niedawno przeze mnie opisywanym "Kawałem literata". Obie historie łączy wiele: akcja rozgrywa się w czasach stanisławowskich, a główni bohaterowie są absolwentami Akademii Bialskiej (szkoły, której absolwentem był także sam Kraszewski). Jacek Zadora jest jednak całkiem inną osobą niż Tomek Chełmowski (alias Dyzma). To chłopak skromny, pracowity, pisarz na dworze księżnej Elżbiety Sapieżyny. Nie jest jednak zasuszonym i zakurzonym potencjalnym nosicielem prątków Kocha, a chłopem na schwał, dlatego też przyciąga liczne damskie spojrzenia. Interesuje się nim panna Dorota - nie pierwszej już mlodości zaufana księżnej oraz Basia - młoda wojszczanka. Jacek, mimo, że wyraźnie ciągnie go do Basi, Broni się jednak przed jednoznacznymi deklaracjami. Unika także wyjazdów służbowych, awansów, rzucania się w oczy... Jaka jest jego tajemnica?
Otóż Jacek jest nosicielem wstydliwej choroby - ma mianowicie złą krew. Niczym biały Murzyn (czy też Afroamerykanin;) w Ameryce czasów segregacji rasowej może funkcjonować w "lepszej" warstwie społeczeństwa, jednak jest wciąż narażony na demaskację. wystarczy przecież, że komuś przyjdzie do głowy pogrzebać w archiwach...
Kim w zasadzie jest Jacek? Czy kiedykolwiek uda mu się żyć, tak, jak chce i z kobietą, którą sam wybierze?
Kolejna ciekawa historia potwierdzająca talent JIK-a do wymyślania fabuł.

środa, 28 marca 2012

Hurtownia książek - od Sasa do lasa

Jeszcze niedawno temu byłam prawdziwą pożeraczką kryminałów. Niestety ostatnio po przeczytaniu kilkudziesięciu stron od niechcenia oglądam sobie ostatnie dwa rozdziały, dzięki czemu cala książkę mam w zasadzie zaliczoną. Od razu znam sprawcę i motyw:(. "Kamienny wyrok" Ruth Rendell został napisany specjalnie, dla takiego zmanierowanego czytelnika jak ja. Na pierwszej stronie poznajemy sprawcę i motyw, na kolejnej znajdziemy listę ofiar. Pozostaje nam tylko przeczytać, jak w zasadzie doszło do morderstwa:).




Para młodych rodziców miała marzenie: pojadą z rocznym synkiem na wakacje, i to nie na jakieś Mazury, a za koło podbiegunowe. Przejechali prawie 7000 km, prawie niczego nie zwiedzili. W książce, poza licznymi wstawkami z poprzedniej wyprawy autorki, jeszcze "sprzed dziecka", znajdziemy także opisy upojnych sesji karmienia piersią, spacerów z wózkiem po wertepach i zabawiania malucha w samochodzie.
Książka dla tych, którzy potrzebują dowodu, że jeśli się chce, to z małym dzieckiem można robić wszystko. Z drugiej strony można sobie zobaczyć, jak to "wszystko" w praktyce wygląda:).


Wśród moich licznych czytelniczych fanaberii ostatnio pojawiła się jeszcze jedna - ciężko znoszę schematy. Gdy tylko przy lekturze pojawia się wrażenie, że już gdzieś coś podobnego czytałam, natychmiast zaczynają mi skakać literki przed oczami, a chęć dokończenia książki spada do zera. Na szczęście pani Lupton - autorka "Siostry" również nie lubi schematów, woli wymyślać własne, dlatego też tę historię kobiety, próbującej wyjaśnić zagadkę śmierci swojej młodszej siostry, przeczytałam w nie dość, że w całości, to nawet z pewnym zainteresowaniem. Zaznaczam jednak, że kapcie z zachwytu mi nie spadły i żadnej nocy nie zarwałam:). Choć podobno przy tej książce może się to zdarzyć.

"Oko jadeitu" i "Papierowy motyl" to dwa współczesne chińskie kryminały. Są raczej mało krwawe, za to bogate w ciekawostki na temat najnowszej historii (rewolucja kulturalna) i sytuacji we współczesnych Chinach (akcja obydwu toczy się na przełomie XX i XXI wieku). Zupełnie nie rozumiem, skąd te kiepskie oceny w Biblionetce...







"Klinika" Sebastiana Fitzka to zupełnie nowa jakość na rynku thrillerów. Krwią nie ocieka, za to spać nie daje , no i zamotane jest nieprzeciętnie. A całość dotyczy psychomanipulacji. Książka powinna zadowolić tych, którzy jęczą, że "wszystko już było":).











A na koniec największa smakowitość: kontynuacja zekranizowanych "Kochanic Króla" i trzecia część cyklu tudorowskiego Philippy Gregory, opowiada o żonach Henryka VIII (a konkretnie żonie nr 4 - Annie Kliwijskiej oraz nr 5 - Katarzynie Howard). Oprócz historii dwóch kobiet, które muszą walczyć o życie (dosłownie: oczekiwana długość życia żony Tudora nie była zbyt długa) na królewskim dworze, mamy również ciekawe tło - Anglię przeoraną przez reformę religijną, za którą to nazwą kryją się niezliczone konfiskaty i egzekucje. Bardzo przyjemne czytadło, zamierzam rozejrzeć się za innymi częściami. Wydaje się, że można czytać w dowolnej kolejności. Informacje, że żona A została zagłodzona, a żona B ścięta, to ostatecznie żadem spoiler, tylko fakt historyczny:).

wtorek, 6 marca 2012

"Cevdet Bej i synowie" - Orhan Pamuk


Trzydziestolatki płci męskiej to prawdziwa czarna dziura literacka. Nietrudno znaleźć dzieła traktujące o nastolatkach, szukających swojego miejsca w życiu dwudziestolatkach, następnie od razu mamy segment 40-latków z ich pączkującym kryzysem wieku średniego. Natomiast jeśli chodzi o stadium pośrednie: jedyny literacki przedstawiciel tego przedziału wiekowego, który przychodzi mi do głowy to American Psycho oraz związkofoby z książek Bridgetopodobnych.
Lukę wypełnia tu Orhan Pamuk ze swoim Cevdetem Bejem (i synami) i w dodatku robi to z rozmachem biorąc pod lupę aż pięciu tureckich trzydziestolatków z trzech pokoleń. Nie jest bez znaczenia to, że chodzi tu właśnie o Turków. Ich kraj bowiem został poddany wyjątkowo głębokim przemianom w krótkim czasie (porównywanym chyba tylko z Japonią epoką Meji). Jak odbiło się to na świadomości i mentalności obywateli? A dokładniej : obywateli +/- 30 letnich (płci męskiej).

1905 - Cevdet, lat 37, rysopis: wzrost średni, strój elegancki acz z nowobogackim sznytem.
Cevdet, mimo względnie młodego wieku, jest człowiekiem zamożnym, choć startował niemal od zera. Jego zajęcie jest dość nietypowe - jest muzułmańskim kupcem (muzułmanie u schyłku imperium osmańskiego najwyraźniej nie parali się handlem, pozwalając na tę działalność Grekom , Żydom i Ormianom). Mimo, że czasy są politycznie niestabilne - nie spiskuje, nie z oportunizmu- po prostu ma to w nosie, jest politycznie autystyczny. Jego cele to rozwój biznesu i założenie rodziny (świetnie ilustruje to nazwa jego firmy - Cevdet Bej i synowie, Export, Import - dodajmy, że wymyślona w momencie, gdy Cevdet był kawalerem i nie zajmował się handlem międzynarodowym). Poznajemy go w przeddzień ślubu z córką zubożałego arystokraty (tradycyjnego: narzeczoną - Nigan widział dwa razy w życiu). Wcale nie czuje się z tego powodu źle, uważa, że to naturalna kolej rzeczy.
Słowem - bohater to wzór zrównoważonego faceta, chciałoby się powiedzieć, że tacy nie występują w przyrodzie... No i fakt, szybko, już w następnym pokoleniu, okaże się, że był on tylko genetyczną aberracją...

1936-'39 Refik, syn Cevdeta lat ok. 30, tendencje do tycia, skłonność do melancholii.
Poznajemy go jako wykształconego w Europie młodego inżyniera, zamężnego z wybraną przez siebie dziewczyną. To człowiek pogodny i nieco nijaki. Dwa wydarzenia, które następują szybko po sobie: śmierć ojca i narodziny córki, wpędzają go w depresję, która zamienia się niebawem w głęboki impas życiowy. Nie potrafi już żyć prostym życiem swojego ojca. Ma tak wielkie plany dotyczące zmian w Turcji, że oczywiście nie jest się w stanie za nie zabrać. Dodatkowo mieszają mu w głowie europejscy pisarze i filozofowie (na czele z Rousseau).

Ömer, kumpel Refika: zabójczo przystojny i zabójczo ambitny
Kolejna ofiara zachodniej literatury: tak zagłębił się w Balzacu, że postanowił zostać żywym wcieleniem Rastignacka - nadambitnego bohatera "Komedii ludzkiej". Przede wszystkim chce być bardzo bogaty. Niestety, zamiast pójść drogą Cevdeta, który nie gardził na początek nawet drobnymi okazjami do pomnożenia majątku, Ömer wciąż czeka na swoją wielką szansę.

Muhittin, trzeci z paczki Refika, niezbyt sympatyczny brzydal, poeta. Jako poecie zdrowo namieszał mu w głowie nie Rousseau ani Balzac, ale oczywiście - Baudelaire. Niestety - pisać każdy może, lecz nie każdy ma talent, dlatego też Muhittin podejmuje drastyczne postanowienie: jeśli nie osiągnie poetyckiego sukcesu do 30-stki, popełni samobójstwo.

Część poświęcona trójce przyjaciół jest najdłuższa (500 z ponad 700 stron książki!) i wzbudza skrajne emocje. Wszyscy trzej bohaterowie są w kryzysie, który wydaje się w przeważającej części nieuzasadniony. Pełen dobrej woli czytelnik usiłuje wykrzesać z siebie choć odrobinę empatii, niestety, przy każdym otwarciu książki pada zalany kolejną falą beznadziei. Pod koniec nie ma już nawet siły, żeby bohaterami choćby potrząsnąć.
Co poszło nie tak w życiu trzech kumpli? Autor sugeruje, iż wykończyła ich zachodnia edukacja, której nie byli w stanie zabsorbować i dopasować do swych ukształtowanych przez Turcję osobowości. Nie byli w stanie tych europejskich wartości przyjąć, ale także nie potrafili ich odrzucić i przyjąć na powrót jakąś rdzennie turecką ideologię (niezależnie od tego, czy miał to być islam, czy panturkizm). Siłą rzeczy wszyscy trzej zostali skazani na życie "malowanych ptaków", których stado nie odrzuca, ale toleruje z pewnym trudem.
Swoją drogą nie dziwię się, że Pamuk jest mało popularny w swojej ojczyźnie. Zapewne główną przyczyną są jego poglądy na kwestię kurdyjską i ludobójstwo Ormian, ale i literacki obraz Turków (mało porywający) może wywołać zgrzytanie zębów opisywanych.

1970 - Ahmet, syn Refika. Malarz, singiel.

Jeśli książka Pamuka jest przewodnikiem po zmianach w tureckiej mentalności, to Ahmet wydaje się być tych zmian produktem finalnym. Jest artystą, ale z pokorą podchodzi do swojej pracy, nie ma co do niej nierealistycznych oczekiwań. Rodzinny: kocha swoja babcię Nigan i siostrę (no i nie jest związkofobem). Wydaje się, że przyswoił te wszystkie zmiany kulturowe, które tak fatalnie odcisnęły się na życiu jego ojca. Tylko szkoda, że poznajemy go tak pobieżnie.

To moje pierwsze spotkanie z Pamukiem - muszę przyznać, że dość udane (zwłaszcza, że książka jest podobno najsłabsza w jego dorobku). Przed sięgnięciem po kolejną muszę sobie jednak zrobić przerwę, jeśli trafiłabym to kolejną wiwisekcję depresyjnych zakamarków męskiej duszy, mogłabym rzucić książką o ścianę (i to bynajmniej nie metaforycznie).