Wydawnictwo przesyła mi nowe książki, egzemplarze recenzyjne, w nadziei na moją łaskawą opinię.
Książki te całymi dniami leżą nietknięte na moim stole, czasem, gdy ruszy mnie sumienie, zerkam na nie. Potem, z silnym postanowieniem, otwieram jedną z nich. Czytam jedną linijkę, na chybił trafił, gdzieś pośrodku. Brzmi to tak: "Burkus, a masz!...- Andris trzasnął z bicza w kierunku psa".
Zamykam książkę i kręcąc głową wracam do swoich spraw. Po drodze tak sobie myślę: "To nieprawda, że reklama, recenzje, streszczenia informują o prawdziwej zawartości książki. Sama książka, nim jeszcze ktokolwiek ją otworzy, zdradza się w jakiś zagadkowy sposób, niemal niepojęty. Nie sądzę, abym nieopatrznie przeszedł mimo arcydzieła. Książki, których nie mamy ochoty przekartkować, nie pokutują bez winy. Wystarczy jedna linijka, abyś wiedział o książce wszystko, jak wystarczy jedno kłamliwe słowo, drobny, niegodny czyn, aby całkowicie zdradzić człowieka."
Żywa książka promieniuje, jak wszystko co żyje. Książki sztuczne, zrobione, jedynie są. I to już cała różnica? Myślę, że tak.
Źródło: Niebo i ziemia, Czytelnik, Warszawa 2011, s. 168