Nieco inaczej wyglądało to w przypadku autorów zachodnich. Zamiast masować ego swoich czytelników, woleli raczej ich straszyć i ostrzegać. Nie inaczej jest z Christianem Krachtem. Współczesna Szwajcaria ze swoimi bankami, mocną walutą i czekoladą Milka, wydaje nam się krajem mlekiem i miodem płynącym. Kracht postanowił jednak wytrącić swoich rodaków z błogiego zadowolenia i pokazać im alternatywną ścieżkę, której uniknęli tylko dlatego, że... w 1917 Lenin zdecydował się wrócić do Rosji.
Ścieżka ta wygląda absolutnie makabrycznie. Szwajcaria nie jest Szwajcarią a Szwajcarską Republiką Radziecką, znajduje się od prawie stu lat w stanie wojny ze wszystkimi (geopolityczna mapa świata też zresztą wygląda nieco inaczej - czołowym mocarstwem azjatyckim jest np. Korea Pólnocna, Rosja zaś jest niezamieszkana i skażona). Większość ludności obecnie jednego z bogatszych krajów świata to analfabeci, żyjący może nie w epoce kamienia łupanego, ale szybko w jej kierunku zmierzający, gdyż cywilizacja, zamiast się rozwijać, ulega systematycznej degradacji. Pamięć zbiorowości opiera się wyłącznie na przekazach ustnych, często mało wiarygodnych, gdyż rodzinne więzi uległy rozbiciu. Mamy do czynienia także z katastrofą demograficzną (trudno, żeby było inaczej po tylu latach wojny), która prowadzi do masowego sprowadzania ludzi z afrykańskich kolonii.
Początkowo wydawało mi się niemożliwe, żeby jeden Lenin, który ostatecznie plątał się po Europie Zachodniej przez ponad 20 lat i mało kogo interesował, mógł doprowadzić do takich zniszczeń tylko dlatego, że pokręcił się po świecie jeszcze kilka lat dłużej.
Tak naprawdę nie wiemy dokładnie, co doprowadziło do tego, że alternatywna rzeczywistość wygląda tak a nie inaczej. Ostatecznie skoro historia opiera się na przekazach ustnych i podlega manipulacji, to siłą rzeczy nie znamy wszystkich faktów. Skąd na przykład wzięło się skażenie w Rosji? Czy było skutkiem wojny, czy może jej początkiem? Czy na pewno akcja książki dzieje się współcześnie, czy też może z rachuby czasu zniknęło kilkadziesiąt lat i rzecz ma miejsce np. w 2050, a "zwrotnica czasu", po której wszystkie kolejne wydarzenia prowadzą do upadku ma miejsce właśnie... dzisiaj?
Christian Kracht swoją oniryczną prozą próbuje wybudzić sytych Europejczyków ze stanu sennego zadowolenia. Historia niekoniecznie musiała się dla nas potoczyć korzystnie i nie ma żadnej gwarancji, że będzie w ten sposób toczyć się dalej.
Polecam miłośnikom eksperymentów literackich i katastroficznych wizji:).