Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyka. Pokaż wszystkie posty

sobota, 24 sierpnia 2013

DCD

   Jest coś w muzyce Dead Can Dance, co przenosi w inną rzeczywistość, bez względu na to jaką czynność wykonuje się w danej chwili. Te specyficzne, mistyczne dźwięki wnikają wgłąb mego ciała, następnie wypełniają każdą szczelinę duszy, aż całe moje istnienie ukołysze się w rytm głosu Lisy, który dochodzi do uszu jak odległe echo, odbijające się od ogromnych kamiennych komnat.
   Muzyka ta nie działa na mnie depresyjnie, nigdy! Uspakaja, wycisza, lecz są również utwory wprowadzający w szaleńczy trans. Jedna wielka mistyka. Dźwięki natury, otoczenia, ale to człowiek układa je w jedną całość. Skąd wziął się pomysł na melodie DCD? Jak? Przekonana jestem, że to czary, objawienie. W każdym razie jestem wdzięczna za ten cudowny twór, jakim jest Dead Can Dance.



poniedziałek, 11 marca 2013

antagonizm ludzki

Człowiek jako protagonista względem natury?
Doskwiera nam raczej antagonizm, nawet pośród Greenpeace'owców.

środa, 2 stycznia 2013

many roads

When many roads lead to nowhere
And all the places look the same
Everywhere


You just call me
You just call 'cause I'll be there


So many words said forever
And all the tales of yesterday
Fade away


You just call me
You just call 'cause I'll be there 


When many roads lead to nowhere
And all the faces look the same
Everywhere


You just call me
You just call 'cause I'll be there


                                     Clannad Many roads




poniedziałek, 22 października 2012

lighthouse

"...
She wants the silence but fears the solitude
She wants to be alone and together with you
So she ran to the lighthouse, hoped that it would help her see
She saw that the lighthouse had been washed out to sea
..."

niedziela, 10 czerwca 2012

piątkowo-sobotnie wspomnienie

   To był szalony początek weekendu. Piątkowym popołudniem wyjechaliśmy do miejscowości o nazwie Chodecz na Zlot Motocyklowy. Wszystko przez ConsFEARacy, które miało dać (i dało) tam koncert. Wesoły bus z Mietkiem kierowcą, mecz Polska-Grecja w dużym formacie z motocyklistami, koncert ConsFEARacy z niespodziewanymi improwizacjami, szaleni ludzie pod sceną, kiełbaski na surowo zamiast z ogniska, dużo duuuużo piwska, czteroosobowy domek letniskowy dla dziewięciu osób i Kóla ze ściętą brodą!
   Mam pamiątkę w postaci kapelusza w barwach biało-czerwonych. Miałam się przejechać Hondą (to był zlot fanów użytkowników motocykli Hondy), ale zbyt wcześnie wyjechaliśmy w sobotę i praktycznie jeszcze cały ośrodek leczył kaca. Za to najedliśmy się lodów! Na Pauciowe stwierdzenie "zjadłabym loda", Marty i moje potwierdzenie, Korzeń bohatersko zatrzymał chłodziarkę dostawczą i kupił hurtowo pudełko lodów. Pudełko zawierało sztuk 40, a że nie posiadaliśmy lodówki na 1 osobę przypadło mniej więcej po 4 lody w trybie ekspresowej konsumpcji. Także Korzeń zaczął handlować lodami pomiędzy uczestnikami zlotu (; W rezultacie to, co nasza ekipa zjadła kosztowało około 15 groszy od skonsumowanej sztuki, więc biznes nie byle jaki!


8 pasażerów Nostromo i tylko Miecia kierowcy brakuje

niedziela, 15 kwietnia 2012

Wymarzona Loreena


Była sobie data 25.03.2012 ... trzy tygodnie temu, a jakby wieczność minęła! Wspomnianego dnia spełniło się jedno z moich marzeń - byłam na koncercie Loreeny McKennitt.

Warszawska Sala Kongresowa przepełniona miłośnikami wokalu i talentu Loreeny. Duży by opowiadać, lecz równie wiele zostało już powiedziane w licznych internetowych recenzjach tego wydarzenia. Wzruszona głosem tej cudownej kobiety zostałam zanurzona w eterze muzyki, wyśpiewywanych historii i magii świateł. Ponad dwie godziny celtyckich czarów. 
Wszystkim fanom Loreeny polecam wybrać się na jej kolejny koncert  w Polsce (zakładam, że będą następne ... muszą być!), gdyż głos piosenkarki brzmi jeszcze piękniej na żywo niż na płytach, co zdarza się bardzo rzadko. Ponadto  sama Loreena cała emanuje życzliwością i skromnością, co daje się wyczuć pomimo kilkuset metrów odległości między sceną a dalszymi rzędami widowni.
Moje marzenie spełniło się dzięki mojemu bratu, to on zareagował błyskawicznie i zakupił bilety dla mnie oraz Uli. Bonusowy prezent bożonarodzeniowy. Aż sama sobie zazdroszczę!



Zdjęcia autorstwa Roberta Świderskiego. Więcej zdjęć tego autora z koncertu L. McKennitt w Warszawie można znaleźć TUTAJ.

wtorek, 15 marca 2011

przemijający mistycyzm

Byłam wczoraj na koncercie Gregorian. Nie było możliwości nie odczuć atmosfery gotyku: ekrany projektowe w kształcie gotyckich okien, piosenkarka w pięknych, fantazyjnych strojach, których panie nie powstydziłyby się na Castle Party, no i oczywiście 'chórzyści' w mnisich strojach i ogółem rzecz biorąc trochę mistyczny klimat.


Przypomniały mi się czasy liceum, kiedy przynależałam do bractwa rycerskiego i nosiłam długie średniowieczne suknie jak przystało damie dworu. W codziennej szafie wisiały długie spódnice i bluzki z rozszerzanymi rękawami albo z koronką, niekoniecznie w kolorze czerni. Liczył się klimat i mistycyzm w powietrzu (;
Do dziś trochę brakuje mi tego mistycyzmu, ale zmiany w człowieku zawsze są nieuchronne.


czwartek, 2 grudnia 2010

Greensleeves

Anna Boleyn
Dziś trochę o muzyce, a konkretniej o utworze muzycznym bardzo popularnym w kulturze brytyjskiej. Mowa o Greensleeves powstałym w XVI wieku, najprawdopodobniej napisanym przez króla Henryka VIII dla swojej drugiej żony Anny Boleyn. Według jednych źródeł melodia tegoż utworu oparta jest na walijskiej kołysance; drugie źródło wskazuje na melodię włoską, pewnym faktem jest natomiast wymienienie melodii Greensleeves w sztuce Szekspira "Wesołe kumoszki z Windsoru" (czy "Wesołe niewiasty z Windsoru") gdzie występuje taki oto wers:
Let the sky rain potatoes! Let it thunder to the tune of 'Greensleeves'!
Henryk VIII

 Osobiście pierwszy raz spotkałam się z tym utworem poprzez film Agnieszki Holland "Tajemniczy ogród", gdzie występuje kilkukrotnie: kiedy Mary znajduje klucz do ogrodu a melodia Greensleeves dobiega z pozytywki Lady Craven, oraz w jednej krótkiej scenie gdy kucharka zagniatając ciasto głośno śpiewa:

Alas my love you do me wrong
To cast me off discourteously;
And I have loved you oh so long
Delighting in your company ...


Jakoś utkwiło mi to w głowie (tak jak i kilka innych utworów). Z czasem poznawałam inne wersje wykonania tego utworu lepsze czy gorsze, jak Loreeny McKennitt, Ralpha Vaughan Williams'a, (te dwa polecam szczególnie) The King's Singer's, Blackmore's Night ... aby się przekonać jak wiele tego jest wystarczy wpisać tytuł w wyszukiwarce YouTube.

środa, 21 kwietnia 2010

One more cup of cofee ...



Uwielbiam tę piosenkę. Moja ulubiona Dylanowa, choć nie traktuje o niczym bardzo ważnym, tzn. o niczym ważnym z punktu widzenia polityczno-społecznego (: za to jest ona o zauroczeniu pewnego podróżnego w cygance.
ślę bardzo ładnie przetłumaczony tekst:

One More Cup of Cofee/Jeszcze Jedna Kawa
Masz słodki oddech
A w swych oczach brylantową czerń
Jak łania stąpasz, a w twe włosy
Poduszka wtula pierś
Ale miłości i oddania
Nie ma w tobie, pani
Nie mi, ty jesteś wierna
Lecz gwiazdom ponad nami

Jeszcze jedna kawa, no i w drogę
Jeszcze jedna kawa i odchodzę
Tam, do dolin, w dół…

Twój ojciec jest wyrzutkiem
Za fach ma – bycie w drodze
On ci powie, co jest ważne
I nauczy rzucać nożem
W jego świat nikt obcy
Wstąpić nie ma prawa
Tak drży mu głos, gdy każe sobie
Podawać więcej jadła

Jeszcze jedna kawa, no i w drogę
Jeszcze jedna kawa i odchodzę
Tam, do dolin, w dół

Umie wróżyć twoja matka
Siostra i ty także
Ale liter nie poznałaś
I książki nie masz żadnej
Zabawa nigdy cię nie męczy
I jak skowronek śpiewasz
Lecz serce twe - nieodgadnione
I mroczne jak ocean

Jeszcze jedna kawa, no i w drogę
Jeszcze jedna kawa i odchodzę
Tam, do dolin, w dół

--------------------------------------
źródło

poniedziałek, 16 marca 2009

Zombie Ghost Train

A dzisiaj powiem tylko tyle, że znalazłam videoclip do utworu, którego ostatnimi czasy często słucham za pomocą mojego mp3 playera ~{:
klimaty rockabilly ... jednak nie jadę 21ego marca do Czeladzi na Rockabilly Fest, ale za to, tego samego dnia spotkam się z całą ekipą fantastycznych i znanych mi ludzi w Kraku.

Zombie Ghost Train R.I.P.

środa, 8 października 2008

niedziela, 15 czerwca 2008

...

Blogi są dla tych ludzi, którzy lubią się dzielić, z inne strony jest to również wyraz naszego egoizmu, uzewnętrzniamy pewne aspekty sądząc, że pokażemy "kim to ja nie jestem". Oczywiście w większości przypadków uskromniając to wszystko. Blog to forma dla pokornych i tych trochę mniej pokornych, albo i też tych pozbawionych pokory [mhm dla wszystkich, ot co!]. W każdym razie, pokazujemy światu jacy jesteśmy lub też jacy chcielibyśmy być ... I ja nie zamierzam od tego uciekać [;

Ogółem rzecz biorąc ostrzegam, że będę pisała o rzeczach dla mnie ważnych na codzień i od jako takiego święta ... o sztuce, o muzyce, o swoich zainteresowaniach, itp ... czyli po prostu będzie to blog P; i sama się przed sobą rozgrzeszam!

Wtępniak przyozdobię magicznym Tomem Waitsem, bardzo krótką piosenką ale i zdjęciami Toma (lubimi słuchać i patrzeć/podziwiać, tak tak), uwielbiam takich outsiderów z klasą jak on. Zakłada garniak i kapelusz, zapala jointa, pyta się czy może nie chcesz napić się z nim burbonu. Siadacie razem i on zaczyna pogawędkę, niby o dupie maryny a tak na prawdę o życiu. I to jego z pozoru nudne życie tak na prawdę okazuje się niebanalne ... to poeta swojego życia, nie warto ograniczać się do jednego miejsca i tych samych osób. Trzeba być całkowicie nieuzależnionym od norm powszechnych by [po prostu] żyć po swojemu ... Tom Waits...