Barwienie naturalne wełny bardzo mi odpowiada. Uzyskiwane odcienie są bardzo interesujące.
Ostatnie nachyłki, które nota bene zdobiły mój ogródek kwiatowy niestrudzenie przez całe lato, posłużyły mi do pofarbowania motka bfl-a (zdjęcie pierwsze z lewej). Kwiatki były już trochę zmaltretowane przez deszcze i uzyskany odcień jest lekko przytępiony. Dla porównania pokazuję szetland barwiony latem tymi samymi nachyłkami. Uzyskanie identycznego odcienia w barwieniu naturalnym jest bardzo trudne! Ostatnie zdjęcie przedstawia próbkę włóczki farbowaną łupinami orzecha włoskiego. Więcej na ten temat napisałam tutaj.
Pozdrawiam!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą farbowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą farbowanie. Pokaż wszystkie posty
czwartek, 13 października 2011
wtorek, 20 września 2011
Niebieski
Pofarbowałam BFL-a na niebieskości. Będę sobie przędła te chmurki. Farbowałam jacquardami (z małym dodatkiem polskich farbek, bo mi odcień pasował, a nie mam zbyt wielu kolorów luksusowych jacquardów).
sobota, 30 lipca 2011
Farbuję, przędę, tkam i co tam jeszcze...
Pofarbowałam czesankę BFL "chemią":
Zamarzyło mi się trochę delikatnych melanży. Wyszło jakby... jesiennie. Farbki Jacquarda - świetnie się sprawują.
Barwnikami naturalnymi lepiej farbować gotową włóczkę:
To także BFL. Spleciony podwójnie (dość luźno), ufarbowany koszenilą na różowiutki kolor. Uwaga! Podoba mi się ten róż. Kto mnie zna, ten wie, że fanką róży nie jestem. Ale ten jest ok. Sama nie wiem dlaczego.
Mam sporo wełny do przędzenia. Część jest do prania, część już uprana, czeka na czesanie. (te skarby mam dzięki Eli) Duża część tej wełny to merynos, jest czasnogłówka i "coś". O worku z alpaką na razie nie myślę...
Problem mam z suszeniem. bo ciągle pada, a jak nie pada to wilgotność powietrza jest tak wysoka, że i tak nic nie schnie. To "coś" uprane jest bardzo ciekawe. Piszę "coś", bo nie wiem jakiej rasy była owca. Włókna są długie, dość delikatne, ale uprzędziona wełna podgryza.
To próbka - wyczesana na ręcznych gręplach, sprzędziona na kołowrotku i spleciona (znowu luźno) w dwie nitki. Jest interesująca. Przędzie się przyjemnie, bardzo łatwo się czesze, bo ma długie włókna. Zrobię jeszcze próbę farbowania.
Oczywiście dziergam też na drutach i robię kolejne babciokwadraty na szydełku...
Zamarzyło mi się trochę delikatnych melanży. Wyszło jakby... jesiennie. Farbki Jacquarda - świetnie się sprawują.
Barwnikami naturalnymi lepiej farbować gotową włóczkę:
To także BFL. Spleciony podwójnie (dość luźno), ufarbowany koszenilą na różowiutki kolor. Uwaga! Podoba mi się ten róż. Kto mnie zna, ten wie, że fanką róży nie jestem. Ale ten jest ok. Sama nie wiem dlaczego.
Mam sporo wełny do przędzenia. Część jest do prania, część już uprana, czeka na czesanie. (te skarby mam dzięki Eli) Duża część tej wełny to merynos, jest czasnogłówka i "coś". O worku z alpaką na razie nie myślę...
Problem mam z suszeniem. bo ciągle pada, a jak nie pada to wilgotność powietrza jest tak wysoka, że i tak nic nie schnie. To "coś" uprane jest bardzo ciekawe. Piszę "coś", bo nie wiem jakiej rasy była owca. Włókna są długie, dość delikatne, ale uprzędziona wełna podgryza.
To próbka - wyczesana na ręcznych gręplach, sprzędziona na kołowrotku i spleciona (znowu luźno) w dwie nitki. Jest interesująca. Przędzie się przyjemnie, bardzo łatwo się czesze, bo ma długie włókna. Zrobię jeszcze próbę farbowania.
Oczywiście dziergam też na drutach i robię kolejne babciokwadraty na szydełku...
Dzisiaj pozdrawia Was Buraska :)
wtorek, 12 lipca 2011
Farbowanie naturalne
Ale się rozhulałam! Dwa posty jednego dnia!
Jak już pisałam wcześniej wczoraj miałam okazję farbować wełny w towarzystwie Eli Dziś kontynuowałam zabawę samodzielnie.
Najpierw pokażę mojego bfl-a pofarbowanego wczoraj marzanną:
Są to dwa motki po 50 g każdy (po ok. 160 m włóczki). Ciemniejszy to pierwsza kąpiel , jaśniejszy - druga kąpiel.Nie udało mi się wyhodować marzanny w moim ogródku (rośliny wymarzły mi zimą) Te farbowania są z korzenia marzanny zakupionego w "Herbapolu".
A teraz nachyłek:
Nachyłki to bardzo ładne kwiatki, które można hodować w ogródku ozdobnym. Występują w kilku odmianach - jednorocznych i wieloletnich. Nachyłki użyte w tym barwieniu to Coreopsis grandiflora (nachyłek trwały). Czekam na kwitnienie jednorocznego nachyłka barwierskiego (Coreopsis tinctoria), żeby popróbować barwienia i z tej odmiany.
Na zdjęciu widzicie kilka moich włóczek: pomarańcze i zgniłozielony to uzyskane wczoraj wybarwienia na bfl-u. Zielenina powstała wskutek potraktowania żelazem. Po lewej - dzisiejsze eksperymenty. Szetland (mam go 70 g/120 m) - ten jaśniejszy u dołu. Wyżej kupiona włóczka (wełna z alpaką), która fantastycznie "łapie" kolory. Na górze - "baboki" (bfl czesany z alpaką na grzebieniu) farbowane bez uprzedniego zaprawiania ałunem.
I jeszcze raz mój szetland z bliska:
Wielka siła drzemie w tych żółtych kwiatkach!
Jak już pisałam wcześniej wczoraj miałam okazję farbować wełny w towarzystwie Eli Dziś kontynuowałam zabawę samodzielnie.
Najpierw pokażę mojego bfl-a pofarbowanego wczoraj marzanną:
Są to dwa motki po 50 g każdy (po ok. 160 m włóczki). Ciemniejszy to pierwsza kąpiel , jaśniejszy - druga kąpiel.Nie udało mi się wyhodować marzanny w moim ogródku (rośliny wymarzły mi zimą) Te farbowania są z korzenia marzanny zakupionego w "Herbapolu".
A teraz nachyłek:
Nachyłki to bardzo ładne kwiatki, które można hodować w ogródku ozdobnym. Występują w kilku odmianach - jednorocznych i wieloletnich. Nachyłki użyte w tym barwieniu to Coreopsis grandiflora (nachyłek trwały). Czekam na kwitnienie jednorocznego nachyłka barwierskiego (Coreopsis tinctoria), żeby popróbować barwienia i z tej odmiany.
Na zdjęciu widzicie kilka moich włóczek: pomarańcze i zgniłozielony to uzyskane wczoraj wybarwienia na bfl-u. Zielenina powstała wskutek potraktowania żelazem. Po lewej - dzisiejsze eksperymenty. Szetland (mam go 70 g/120 m) - ten jaśniejszy u dołu. Wyżej kupiona włóczka (wełna z alpaką), która fantastycznie "łapie" kolory. Na górze - "baboki" (bfl czesany z alpaką na grzebieniu) farbowane bez uprzedniego zaprawiania ałunem.
I jeszcze raz mój szetland z bliska:
Wielka siła drzemie w tych żółtych kwiatkach!
sobota, 9 lipca 2011
Farbowanki
Przędę i farbuję.
Na pierwszy ogień poszła koszenila. To naturalny barwnik dający odcienie różu-fioletu.
Wczoraj ufarbowałam świeżo uprzędzionego bfl-a. Wydawał mi się za blady. Dziś powtórzyłam farbowanie. Moje zdziwienie było wielkie, jak okazało się, że kolor jest jeszcze bledszy. Wełna oddała barwnik do kąpieli??? Cuda i dziwy, panie dziejku...
Miłym zaskoczeniem jest za to merynos, który w ubiegłym roku był pofarbowany niezbyt intensywnym wybarwieniem z marzanny. Uznałam ten kolor za mało udany i wrzuciłam bez żalu do koszenili (ładnie nazywają to po ang. over-dyeing)
Wyszło tak:
A tu dwa bfl-e : farbowany koszenilą (bladzioch, do przefarbowania), niefarbowany i malinowy merynos (marzanna i koszenila)
Teraz w garze z koszenilą jest chusta z merynosa farbowanego marzanną (też bladzioch) :)
Pozdrawiam!
Na pierwszy ogień poszła koszenila. To naturalny barwnik dający odcienie różu-fioletu.
Wczoraj ufarbowałam świeżo uprzędzionego bfl-a. Wydawał mi się za blady. Dziś powtórzyłam farbowanie. Moje zdziwienie było wielkie, jak okazało się, że kolor jest jeszcze bledszy. Wełna oddała barwnik do kąpieli??? Cuda i dziwy, panie dziejku...
Miłym zaskoczeniem jest za to merynos, który w ubiegłym roku był pofarbowany niezbyt intensywnym wybarwieniem z marzanny. Uznałam ten kolor za mało udany i wrzuciłam bez żalu do koszenili (ładnie nazywają to po ang. over-dyeing)
Wyszło tak:
A tu dwa bfl-e : farbowany koszenilą (bladzioch, do przefarbowania), niefarbowany i malinowy merynos (marzanna i koszenila)
Teraz w garze z koszenilą jest chusta z merynosa farbowanego marzanną (też bladzioch) :)
Pozdrawiam!
środa, 23 lutego 2011
Szetlandy w szuwarach
Najpierw szuwarek:
Na prząsniczce pisałam, ale i tu przypomnę, że powstał z tego:
Po kolei.
Czesanka to mieszanka merynosa, włókien soi i bambusa. Podobno sam bambus skrzypi. Widać w tej mieszance nie ma go zbyt wiele, bo nic nie skrzypi. Dawno temu oglądałam, co zrobiła z tej czesanki Jagienka. Tak mi się spodobało, że zakupiłam i sobie.
Poprzednio przędłam tę czesankę "na cienko", teraz chciałam mieć grubszą włóczkę. Jest 225 m w 90 gramach włóczki. Prawdziwe grubasy ciągle przede mną.
A teraz szetland. Jedna z najtańszych czesanek w WoW. Jestem fanką i mogę prząść TO w każdej ilości. Gdybym miała zostać hodowcą owiec, wybrałabym właśnie szetlandy. Chyba, niestety, nie ma ich w Polsce...
Tym razem pofarbowałam czesankę (metoda tradycyjna w garze) z użyciem barwników Kakadu.
Miała być jesień, jest blada jesień. Farbowałam z użyciem trzech barw podstawowych: żółtej, niebieskiej i czerwonej. Trochę za krótko podgrzewałam, dlatego wyszły bladziochy.
Po wrzuceniu na kołowrotek uznałam, że bladziochy są całkiem ładne.
Sama jestem ciekawa efektu po skręceniu dwóch bladziochów ze sobą.
Pozdrawiam!
Na prząsniczce pisałam, ale i tu przypomnę, że powstał z tego:
Po kolei.
Czesanka to mieszanka merynosa, włókien soi i bambusa. Podobno sam bambus skrzypi. Widać w tej mieszance nie ma go zbyt wiele, bo nic nie skrzypi. Dawno temu oglądałam, co zrobiła z tej czesanki Jagienka. Tak mi się spodobało, że zakupiłam i sobie.
Poprzednio przędłam tę czesankę "na cienko", teraz chciałam mieć grubszą włóczkę. Jest 225 m w 90 gramach włóczki. Prawdziwe grubasy ciągle przede mną.
A teraz szetland. Jedna z najtańszych czesanek w WoW. Jestem fanką i mogę prząść TO w każdej ilości. Gdybym miała zostać hodowcą owiec, wybrałabym właśnie szetlandy. Chyba, niestety, nie ma ich w Polsce...
Tym razem pofarbowałam czesankę (metoda tradycyjna w garze) z użyciem barwników Kakadu.
Miała być jesień, jest blada jesień. Farbowałam z użyciem trzech barw podstawowych: żółtej, niebieskiej i czerwonej. Trochę za krótko podgrzewałam, dlatego wyszły bladziochy.
Po wrzuceniu na kołowrotek uznałam, że bladziochy są całkiem ładne.
Sama jestem ciekawa efektu po skręceniu dwóch bladziochów ze sobą.
Pozdrawiam!
środa, 8 września 2010
Farbiarskie niepowodzenia?
Miał być ciemnobrązowy, a jest...
...wielbłądzi, bułany, czy jak to nazwać. O dziwo - z orzecha włoskiego (niedojrzałe owoce na zimno)
A teraz :
Efekt dwutygodniowego fermentowania indygo za pomocą marzanny z otrębami. Zasadowość miał dać potaż (potem dodawałam też sodę oczyszczoną). Pożytek z tego taki, że róż angielski jest do zaakceptowania, choć z niebieskim (a miał być niebieski!) ma niewiele wspólnego... Poza tym odkryłam "patent z pończochą" - czesanka farbowana w pończosze nie zbiera farfocli z kąpieli, więc jest czysta, szkoda, że nie niebieska i czysta.
Na razie przerwa w farbowaniu - skończyły mi się białe czesanki, muszę uprząść to, co zafarbowałam, no i idzie do mnie dostawa różnych fajnych wielokolorowych miksów czesankowych. Przyznam się, że efekty (inne niż zakładane) trochę mnie martwią. "Chemia" jest prostsza w użyciu i bardziej przewidywalna.
...wielbłądzi, bułany, czy jak to nazwać. O dziwo - z orzecha włoskiego (niedojrzałe owoce na zimno)
A teraz :
Efekt dwutygodniowego fermentowania indygo za pomocą marzanny z otrębami. Zasadowość miał dać potaż (potem dodawałam też sodę oczyszczoną). Pożytek z tego taki, że róż angielski jest do zaakceptowania, choć z niebieskim (a miał być niebieski!) ma niewiele wspólnego... Poza tym odkryłam "patent z pończochą" - czesanka farbowana w pończosze nie zbiera farfocli z kąpieli, więc jest czysta, szkoda, że nie niebieska i czysta.
Na razie przerwa w farbowaniu - skończyły mi się białe czesanki, muszę uprząść to, co zafarbowałam, no i idzie do mnie dostawa różnych fajnych wielokolorowych miksów czesankowych. Przyznam się, że efekty (inne niż zakładane) trochę mnie martwią. "Chemia" jest prostsza w użyciu i bardziej przewidywalna.
Etykiety:
farbowanie,
indygo,
marzanna barwierska,
orzech włoski
czwartek, 26 sierpnia 2010
Co tam furczy na moim kołowrotku
Nie zgadzam się z zarzutem jakoby nic u mnie się nie działo. Wprost przeciwnie - "nie nadanżam". Mam obecnie na stanie trzy koty i psa. Z czego jeden kot jest niedostosowany społecznie (atakuje dwa pozostałe oraz psa), drugi żarłoczny (zjadł dzisiaj podwójną dawkę leku na robale, bo się rzucił), a trzeci - no, do tego nie mam uwag. Pies aktualnie zrzuca tony sierści - "nie nadanżam" z odkurzaczem i miotłą. W najbliższy weekend "mała" uroczystość rodzinna, a u mnie nadal okna nieumyte (kichać to), zwalczające się koty i brak pomysłów na menu. Pomarudziłam, a teraz będą fotki.
"Wrotyczowy" BFL (kiedyś pokazywałam go w kulce) - po praniu i stabilizowaniu skrętu - proszę jaki ładniusi...
Nowe farbowanie.
Mam słabość do zestawienia niebieski-brązowy. Tym razem zrobiłam tak:
Mam tego więcej i będę robiła wełenkę w typie skarpetkowej. Na jesienną chustkę lub szalik do czekoladowobrązowego "płaszczyku"...
A to kiciusia na do widzenia:
Pierwsza pod hasłem znajdź trzy koty:
One tylko chwilowo są takie grzeczne...
"Wrotyczowy" BFL (kiedyś pokazywałam go w kulce) - po praniu i stabilizowaniu skrętu - proszę jaki ładniusi...
Nowe farbowanie.
Mam słabość do zestawienia niebieski-brązowy. Tym razem zrobiłam tak:
Mam tego więcej i będę robiła wełenkę w typie skarpetkowej. Na jesienną chustkę lub szalik do czekoladowobrązowego "płaszczyku"...
A to kiciusia na do widzenia:
Etykiety:
farbowanie,
o tym i owym,
przędzenie,
sztuczne barwniki
niedziela, 22 sierpnia 2010
Zabawa tęczą
"Produkcja" tęczowej włóczki.
Etap pierwszy to zafarbowanie czesanki. Ja użyłam polskich barwników do wełny firmy Kakadu. Użyłam zupełnie niezgodnie z instrukcja na opakowaniu. W trzech kubeczkach jednorazowych przygotowałam roztwory trzech barwników: czerwonego, niebieskiego i żółtego. Do każdej cieczy dolałam po łyżeczce octu. Zmoczoną czesankę (BFL) ułożyłam w plastikowej misce i podlałam farbkami, tak jak to widać na zdjęciu.
Pierwotnie chciałam, żeby kolory mi się trochę zlały i dały więcej barw dopełniających : pomarańczowego, zielonego i fioletu. Ostatecznie zostawiłam czesankę w stanie jak wyżej. Skorzystałam ze zdezelowanej mikrofalówki - trzykrotnie podgrzewałam czesankę z farbkami ustawiając ją na 2 min i moc 450 (czegośtam). Za każdym razem sprawdzałam temperaturę. Zależało mi, żeby nie przekroczyć 60 stopni Celsjusza. Na koniec zostawiłam miskę z czesanką w środku mikrofali, żeby wystygła. W trakcie płukania okazało się, że wzięłam zbyt dużo farbki - nie była się w stanie wchłonąć w całości i sporo jej wypłukałam. Płukałam aż do "czystej wody". Po wysuszeniu moja czesanka wyglądała tak:
Nie sfilcowała się (co mi się już zdarzało wcześniej), była sprężysta jak należy. Kolory dopełniające pojawiły się na minimalnych odcinkach. Przed przędzeniem podzieliłam czesankę na pół wzdłuż. Jedną połówkę przędłam "z całości", a drugą podzieliłam na trzy części (również wzdłuż).
Ponieważ lubię zabawę kolorami sprzędłam to-to w 2 ply:
Efekt mnie zaskoczył. Włóczka jest pastelowa. Myślę, że czerwony zafarbował zbyt słabo - w efekcie otrzymałam odcień różowy (mokra farbka była intensywnie czerwonokrwista).
Zabawa tęczą pozwala obserwować jak kolory łączą się ze sobą dając całą paletę odcieni.
Myślę, że takie szaleństwo kolorystyczne jest fajnym pomysłem na wełny skarpetkowe. Ta ma 123 metry w 30 g (taka sobie próbka). Idzie zima i przydadzą mi się nowe skarpetki (w kolorze tęczy?)
Etap pierwszy to zafarbowanie czesanki. Ja użyłam polskich barwników do wełny firmy Kakadu. Użyłam zupełnie niezgodnie z instrukcja na opakowaniu. W trzech kubeczkach jednorazowych przygotowałam roztwory trzech barwników: czerwonego, niebieskiego i żółtego. Do każdej cieczy dolałam po łyżeczce octu. Zmoczoną czesankę (BFL) ułożyłam w plastikowej misce i podlałam farbkami, tak jak to widać na zdjęciu.
Pierwotnie chciałam, żeby kolory mi się trochę zlały i dały więcej barw dopełniających : pomarańczowego, zielonego i fioletu. Ostatecznie zostawiłam czesankę w stanie jak wyżej. Skorzystałam ze zdezelowanej mikrofalówki - trzykrotnie podgrzewałam czesankę z farbkami ustawiając ją na 2 min i moc 450 (czegośtam). Za każdym razem sprawdzałam temperaturę. Zależało mi, żeby nie przekroczyć 60 stopni Celsjusza. Na koniec zostawiłam miskę z czesanką w środku mikrofali, żeby wystygła. W trakcie płukania okazało się, że wzięłam zbyt dużo farbki - nie była się w stanie wchłonąć w całości i sporo jej wypłukałam. Płukałam aż do "czystej wody". Po wysuszeniu moja czesanka wyglądała tak:
Nie sfilcowała się (co mi się już zdarzało wcześniej), była sprężysta jak należy. Kolory dopełniające pojawiły się na minimalnych odcinkach. Przed przędzeniem podzieliłam czesankę na pół wzdłuż. Jedną połówkę przędłam "z całości", a drugą podzieliłam na trzy części (również wzdłuż).
Po uprzedzeniu singli:
Gdyby tak to zostawić, miałabym coś efekt jak w kauni (odcinki pojedynczych kolorów powinny być wówczas dłuższe).Ponieważ lubię zabawę kolorami sprzędłam to-to w 2 ply:
Efekt mnie zaskoczył. Włóczka jest pastelowa. Myślę, że czerwony zafarbował zbyt słabo - w efekcie otrzymałam odcień różowy (mokra farbka była intensywnie czerwonokrwista).
Zabawa tęczą pozwala obserwować jak kolory łączą się ze sobą dając całą paletę odcieni.
Myślę, że takie szaleństwo kolorystyczne jest fajnym pomysłem na wełny skarpetkowe. Ta ma 123 metry w 30 g (taka sobie próbka). Idzie zima i przydadzą mi się nowe skarpetki (w kolorze tęczy?)
Etykiety:
BFL,
farbowanie,
sztuczne barwniki,
ukończone w 2010
niedziela, 1 sierpnia 2010
Tylko żółty
No dobrze, niech będzie, że oliwkowy...
Ela uzyskała z wrotycza piękny zielony, a ja jak zwykle żółty...
Ściga mnie, czy prześladuje ten kolor?!
Dla Waszej wiadomości uzyskałam już żółty z liści brzozy, herbaty roiboos (a miał być brązowy), no i z wrotycza (a miał być zielony).
Farbowałam BFL ukręcony w singlu - 100 g/630 m - niestety jest trochę przekręcony dlatego trzymam go w kulce - nie mam nawijarki - użyłam dwóch krzeseł i dwóch rąk ;-) Muszę zrobić próbkę, żeby sprawdzić jak będzie się ta nić sprawowała w robocie.
Moja Babcia twierdzi, że każdą moja wełnę może zużyć na skarpetki, niezależnie od koloru ;-) Najwyżej będą żółte skarpetki...
Etykiety:
BFL,
farbowanie,
moje włóczki,
przędzenie,
ukończone w 2010,
wrotycz
środa, 28 lipca 2010
Owocowy Krem
To włóczka, którą zaczęłam w ramach Tour de Fleece, ale nie skończyłam.
Kolor jest lekko "budyniowy" - pastelowa morela? Aby wyrównać odcień włóczki kręciłam metodą fraktali. Jednak odcinki są zbyt krótkie, aby wystąpił efekt paskowania. Pięknie komponuje się z odcieniami szarego: gołębim i stalowoszarym.
Widoku "jelit" Wam oszczędzę, ale...
To czesanka farbowana marzanną barwierską (Rubia tinctoria) metodą solarną (bez gotowania, za pomocą ciepłą słonecznego). Pracowicie wyciągnęłam wszystkie resztki korzenia marzanny z czesanki i zabrałam się za przędzenie.Ukręciłam ponad kilometr włóczki w singlu!
A potem skręciłam ją ładnie w 2 ply:
Mam 570 metrów/100 gram włóczki z merynosa 18 mikron podwójnie splecionej. Jak widać na pierwszym zdjęciu u góry - moja włóczka nie jest idealnie równa, ma tu i ówdzie zgrubienia ;-)Kolor jest lekko "budyniowy" - pastelowa morela? Aby wyrównać odcień włóczki kręciłam metodą fraktali. Jednak odcinki są zbyt krótkie, aby wystąpił efekt paskowania. Pięknie komponuje się z odcieniami szarego: gołębim i stalowoszarym.
środa, 14 lipca 2010
Jak zepsuć całkiem fajną wełnę
Trzymam się zasady : "bez propagandy sukcesu".
Sponsorem dzisiejszego wpisu jest słówko "trochę".
Otóż chciałam trochę wyrównać całkiem fajne wybarwienie "solarne", bo trochę nijakie, trochę za plamiaste... Wymyśliłam, że trzeba zlać ze słoja rabarbar i marzannę i pogotować trochę moją wełenkę w wywarze. Gotowałam trochę za długo. Byłam trochę niecierpliwa i nie czekałam aż wełna będzie miała temperaturę otoczenia, tylko trochę za szybko wzięłam się za płukanie. Różnica temperatur była niewielka - kilka stopni, ale wystarczyło. Wełenka trochę się sfilcowała (trochę za bardzo), a kolor trochę zanadto ujednolicił. Zdjęć klęski nie będzie. Ktoś ma pomysł co można zrobić z podfilcowanej wełny? Przychodzą mi do głowy tylko rękawiczki - i tak zawsze filcują się od śniegu...
The end.
A teraz dobra wiadomość (zawsze byłam optymistką) : uprzędłam dziś 75 gram aquariusa na cienko - jeden singielek gotowy.
Sponsorem dzisiejszego wpisu jest słówko "trochę".
Otóż chciałam trochę wyrównać całkiem fajne wybarwienie "solarne", bo trochę nijakie, trochę za plamiaste... Wymyśliłam, że trzeba zlać ze słoja rabarbar i marzannę i pogotować trochę moją wełenkę w wywarze. Gotowałam trochę za długo. Byłam trochę niecierpliwa i nie czekałam aż wełna będzie miała temperaturę otoczenia, tylko trochę za szybko wzięłam się za płukanie. Różnica temperatur była niewielka - kilka stopni, ale wystarczyło. Wełenka trochę się sfilcowała (trochę za bardzo), a kolor trochę zanadto ujednolicił. Zdjęć klęski nie będzie. Ktoś ma pomysł co można zrobić z podfilcowanej wełny? Przychodzą mi do głowy tylko rękawiczki - i tak zawsze filcują się od śniegu...
The end.
A teraz dobra wiadomość (zawsze byłam optymistką) : uprzędłam dziś 75 gram aquariusa na cienko - jeden singielek gotowy.
Etykiety:
farbowanie,
korzeń rabarbaru,
marzanna barwierska,
merino,
przędzenie
wtorek, 13 lipca 2010
Solar dyeing - cd
Najpierw wełna niebarwiona - przędła się świetnie. Zdjęcie nie oddaje jej miękkości i faktury, a szkoda. Udało mi się ukręcić 300 metrów podwójnie skręconej nitki (2 ply). O takiej:
Zastanawiam się, czy ja pofarbować, ale chyba zostanie taka biała....
Pamiętacie solarne eksperymenty? Po wstępnym oczyszczeniu z resztek korzenia marzanny moja czesanka prezentuje się tak:

Doszłam do wniosku, że przy farbowaniu gotowej włóczki wyczyszczenie jej z ewentualnych farfocli będzie łatwiejsze. Nastawiłam kolejny słój, bo pogoda taka "solarna"...

Wysoka temperatura zrobiła swoje:

Mam 400 m merynosa w siglu (100 g). Taki wzór - "Lace Ribbon" mnie się pęta po łepetynie, jak na to patrzę...

Do tego farbowania użyłam 15 g ałunu, 5 g kamienia winnego, odrobinę korzenia marzanny (suszonego) i ok. 200 g świeżego, dobrze oczyszczonego korzenia rabarbaru - takiego z ogródka Taty ;-)
Zastanawiam się, czy ja pofarbować, ale chyba zostanie taka biała....
Pamiętacie solarne eksperymenty? Po wstępnym oczyszczeniu z resztek korzenia marzanny moja czesanka prezentuje się tak:
Doszłam do wniosku, że przy farbowaniu gotowej włóczki wyczyszczenie jej z ewentualnych farfocli będzie łatwiejsze. Nastawiłam kolejny słój, bo pogoda taka "solarna"...
Wysoka temperatura zrobiła swoje:
Mam 400 m merynosa w siglu (100 g). Taki wzór - "Lace Ribbon" mnie się pęta po łepetynie, jak na to patrzę...
Do tego farbowania użyłam 15 g ałunu, 5 g kamienia winnego, odrobinę korzenia marzanny (suszonego) i ok. 200 g świeżego, dobrze oczyszczonego korzenia rabarbaru - takiego z ogródka Taty ;-)
wtorek, 6 lipca 2010
Słoneczne barwienie (solar dyeing)
Uwaga dla wrażliwych: znowu będą "jelita"...
Mam problem językowy. Jak przetłumaczyć "solar dyeing"? Postawiłam na poetyckie nieco Słoneczne barwienie, ale sensowniej byłoby chyba barwienie na słońcu albo coś...
W skrócie napiszę na czym polega. Zaprawioną czesankę (ałunem) wrzuciłam do słoja wraz z warstwami dobrze wymoczonego korzenia marzanny (rubia tinctoria). Trzymałam na słońcu przez dwa tygodnie. Ponieważ wieczorami są u nas ciepłe kaloryfery (nadmiar ciepłej wody z ogrzewania bojlera "ucieka" do centralnego ogrzewania) na noc stawiałam mój słój na ciepły kaloryfer.
Jak widać płukanie nie przyniosło oczekiwanego efektu - kawałki korzenia marzanny dobrze utkwiły w czesance. Będę to próbowała wyczesywać.
Pomysł na takie farbowanie zaczerpnęłam oczywiście od Leeny Jej było łatwiej wyczyścić zafarbowaną wełnę, bo używa już uprzędzionej do swoich eksperymentów.
Teraz czekam aż moja czesanka wyschnie...
Mam problem językowy. Jak przetłumaczyć "solar dyeing"? Postawiłam na poetyckie nieco Słoneczne barwienie, ale sensowniej byłoby chyba barwienie na słońcu albo coś...
W skrócie napiszę na czym polega. Zaprawioną czesankę (ałunem) wrzuciłam do słoja wraz z warstwami dobrze wymoczonego korzenia marzanny (rubia tinctoria). Trzymałam na słońcu przez dwa tygodnie. Ponieważ wieczorami są u nas ciepłe kaloryfery (nadmiar ciepłej wody z ogrzewania bojlera "ucieka" do centralnego ogrzewania) na noc stawiałam mój słój na ciepły kaloryfer.
Tak to wyglądało dnia pierwszego
Tak po dwóch tygodniach...
A tak po wyjęciu ze słoja i wypłukaniu:
Pomysł na takie farbowanie zaczerpnęłam oczywiście od Leeny Jej było łatwiej wyczyścić zafarbowaną wełnę, bo używa już uprzędzionej do swoich eksperymentów.
Teraz czekam aż moja czesanka wyschnie...
Etykiety:
farbowanie,
marzanna barwierska,
merino,
solar dyeing
czwartek, 1 lipca 2010
Takie coś
Brzoskwinia
Włóczka w kolorze "buziowym"
Skład: merino 100% 18 mic 180 metrów/90 gram
Farbowana za pomocą korzenia marzanny barwierskiej (rubia tinctoria)
Wełna jest rustykalna - nierówno upleciona: miejscami grubsza, miejscami cieńsza, czasem splot jest gęstszy, czasem luźny. Kolor też nie jest jednolity - przechodzi od delikatnej moreli do rumianej brzoskwini.
Czasem słońce, czasem deszcz. Od wesela do dni trosk. Tak się plecie w moim życiu. Ta włóczka miała charakter terapeutyczny. Pomagała mi przetrwać ciężkie chwile. Siadałam , kręciłam i przestawałam myśleć choć na chwileczkę, o tym co mnie gryzie. Dlatego pewnie jest nierówna - nie zależało mi na tym jaka będzie, tylko na tym, żeby odetchnąć. jak na "takie coś" - jest całkiem niezła.
Już jest trochę lepiej - słońce znowu wyjrzało, jest we mnie więcej nadziei. Będzie dobrze - mówi mi mój wrodzony optymizm.
Pozdrawiam
Włóczka w kolorze "buziowym"
Skład: merino 100% 18 mic 180 metrów/90 gram
Farbowana za pomocą korzenia marzanny barwierskiej (rubia tinctoria)
Wełna jest rustykalna - nierówno upleciona: miejscami grubsza, miejscami cieńsza, czasem splot jest gęstszy, czasem luźny. Kolor też nie jest jednolity - przechodzi od delikatnej moreli do rumianej brzoskwini.
Czasem słońce, czasem deszcz. Od wesela do dni trosk. Tak się plecie w moim życiu. Ta włóczka miała charakter terapeutyczny. Pomagała mi przetrwać ciężkie chwile. Siadałam , kręciłam i przestawałam myśleć choć na chwileczkę, o tym co mnie gryzie. Dlatego pewnie jest nierówna - nie zależało mi na tym jaka będzie, tylko na tym, żeby odetchnąć. jak na "takie coś" - jest całkiem niezła.
Już jest trochę lepiej - słońce znowu wyjrzało, jest we mnie więcej nadziei. Będzie dobrze - mówi mi mój wrodzony optymizm.
Pozdrawiam
Etykiety:
farbowanie,
marzanna barwierska,
merino,
moje włóczki,
przędzenie,
ukończone w 2010
poniedziałek, 28 czerwca 2010
Marzanna barwierska (Rubia tinctoria)
Koleżanka Stella stwierdziła, że mokre zafarbowane czesanki przypominają jej jelita ;-) Od razu więc przepraszam, że narażam Was na taki widok nieszczególny. Jednak chciałam na bieżąco podzielić się moimi barwierskimi doświadczeniami.
Fotografia przedstawia czesankę (merino 18 mic) pofarbowaną za pomocą marzanny barwierskiej. Marzannę kupiłam u Leeny.Ciemniejsza (nieco żółta w tonie) jest czesanka farbowana po bejcowaniu ałunem i kamieniem winnym, jaśniejsza (druga "frakcja") - tylko na ałunie. Nie udało mi się uzyskać koloru ciemnoczerwonego, choć taki miałam zamiar. Być może kąpiel barwierska była zbyt słaba (za mało marzanny użyłam?) Na dokładkę ta ciemniejsza jest trochę podfilcowana - będę musiała ją rozczesywać. Ogólnie z odcieni jestem zadowolona - myślę, że mogą ładnie komponować się w planowanych przeze mnie mixach.
Jeśli chodzi o samą marzannę - niegdyś była rośliną hodowaną i w Polsce do celów barwierskich. Jest to wieloletnia bylina - pierwsze "zbiory" można uzyskać po trzech latach hodowli. Obecnie nie udało mi się znaleźć jej w kraju i dlatego ściągałam wysuszony korzeń aż z Finlandii.
Chętnie przygarnę sadzonki lub nasiona, gdyby ktoś wiedział gdzie można je pozyskać.
niedziela, 27 czerwca 2010
Update - kolory realnie
Etykiety:
BFL,
farbowanie,
liście brzozy,
merino,
moje włóczki,
ukończone w 2010
poniedziałek, 21 czerwca 2010
Kora kruszyny
Weźmij kocioł miedziany, mocz w nim korę kruszyny pozyskaną łońskiego roku przez noc całą. Rankiem odciągnij wywar, gotuj dwie godziny. W tem to wywarze namocz runo owcze pierwszorzędnej jakości i gotuj na małem ogniu dwie godziny następne...
Potem jeszcze moczenie w wodzie z sodą oczyszczoną i voila:
Kotła miedzianego nie posiadam - użyłam siarczanu miedzi (uwaga - trujący!) Po wyjęciu z kąpieli wełna ma kolor brunatno-żółtawy. Chciałam uzyskać bardziej czerwony kolor, ale nie miałam ługu (ani potasu), więc użyłam sody oczyszczonej (też jest zasadowa). Wyszły łososiowo-bladoróżowe odcienie. Zdjęcie trochę przekłamuje kolory. U dołu "pierwsza frakcja", u góry drugie barwienie w tej samej kąpieli (krótsze) - wyszedł złamany róż (albo angielski jak kto woli).
A! Obyło się bez skalpowania krzewów kruszyny z pobliskiego lasu - korę kruszyny zanabyłam w sklepie zielarskim po niezwykle umiarkowanej cenie.
Farbowane runo odleży swoje, bo wreszcie dogadałam się z Aquariusem. Powiedział mi, że jednak woli być bardzo cienki - 42 WPI w singlu, a wiec po skręceniu dwóch nici będzie "lace" raczej.
I jeszcze dla porządku (i pochwalenia się, a co) pokażę fotki z sobotniej imprezy rodzinnej. W skromnej roli zasłaniacza ramion panny młodej wystąpił szal mojej produkcji:
W pierwszorzędnej roli panny młodej moja siostra kochana...
I to tyle zeznania na dziś... Pozdrawiam i lecę chałupę sprzątać.
Potem jeszcze moczenie w wodzie z sodą oczyszczoną i voila:
Kotła miedzianego nie posiadam - użyłam siarczanu miedzi (uwaga - trujący!) Po wyjęciu z kąpieli wełna ma kolor brunatno-żółtawy. Chciałam uzyskać bardziej czerwony kolor, ale nie miałam ługu (ani potasu), więc użyłam sody oczyszczonej (też jest zasadowa). Wyszły łososiowo-bladoróżowe odcienie. Zdjęcie trochę przekłamuje kolory. U dołu "pierwsza frakcja", u góry drugie barwienie w tej samej kąpieli (krótsze) - wyszedł złamany róż (albo angielski jak kto woli).
A! Obyło się bez skalpowania krzewów kruszyny z pobliskiego lasu - korę kruszyny zanabyłam w sklepie zielarskim po niezwykle umiarkowanej cenie.
Farbowane runo odleży swoje, bo wreszcie dogadałam się z Aquariusem. Powiedział mi, że jednak woli być bardzo cienki - 42 WPI w singlu, a wiec po skręceniu dwóch nici będzie "lace" raczej.
I jeszcze dla porządku (i pochwalenia się, a co) pokażę fotki z sobotniej imprezy rodzinnej. W skromnej roli zasłaniacza ramion panny młodej wystąpił szal mojej produkcji:
W pierwszorzędnej roli panny młodej moja siostra kochana...
I to tyle zeznania na dziś... Pozdrawiam i lecę chałupę sprzątać.
Etykiety:
farbowanie,
kołowrotek,
kora kruszyny,
merino,
przędzenie,
szal,
ukończone w 2010
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)