Mimo, że lato powoli wycofuje swoje kroki, ustępując miejsca kolejnej porze roku (z poprawką na ostatnie trzy dni, które ekstremalnie wysokimi temperaturami przyprawiły mnie o zawrót głowy), to ja uszyłam sobie kolejną letnią sukienkę. A co tam! Wolno mi!
J Ciemnozielony len, który zakupiłam kiedyś tam, na bliżej nieokreślone „coś”, wydał mi się idealny na prostą, długą sukienkę. Wiem, len - gniecie się. Skłamałabym, gdybym twierdziła, że mi to nic a nic nie przeszkadza. Przeszkadza i owszem, ale jak już niejednokrotnie wspominałam – wybaczam mu to! Zalety lnu jak dla mnie zdecydowanie górują nad jego wadami. Naturalna tkanina, szczególnie na tak upalne dni, to strzał w dziesiątkę. Poza tym od czego jest żelazko?!
Fakt, za prasowaniem, mówiąc bardzo delikatnie – nie przepadam, dlatego dla sukienki wybrałam bardzo prosty, niemal prostokątny kształt, bez marszczeń, zakładek i falbanek, co zdecydowanie ułatwia mi potyczki z żelazkiem.
Sukienka jest odcięta pod biustem z doszytym prostym, złożonym z czterech części dołem. W cięciu, na tyle od góry wszyłam długi zamek, a na dole zrobiłam pęknięcie, aby nie mieć problemów z poruszaniem się. Dodatkowo wszystkie szwy przeszyłam podwójną stebnówką. Na bokach naszyłam kwadratowe kieszenie zapinane na rzep. Dzięki temu sukienka nabrała sportowego fasonu. Jest wygodnie, lekko i przewiewnie – a więc tak jak lubię.
Dla ozdobienia, tej dość ascetycznej kreacji J dobrałam dwie broszki – takie z przymrużeniem oka – czerwony kwiatek i wisienki na gałązce. Zachęcona Waszymi komentarzami dotyczącymi turkusowego konika morskiego, uszyłam kolejne filcowe broszki. Przyznam szczerze bardzo mi się ta robótka spodobała. Mały kawałek filcu, kolorowy kordonek, koraliki, jakiś wypełniacz, wygodne miejsce do siedzenia i można czarować takie zabawne maleństwa.
sukienka, broszki - made by ThimbleLady; sandałki - ???; pierścionek - Rossmann