Kiedyś dostałam od Ewy fajną dzianinę w odcieniu porcelanowego błekitu, Ewa kazała mi uszyć z niej pidżamę dla Ali jednak stwierdziłam że może by coś innego? Na dzianinie zrobiłam szmaragdowe stemple skarabeuszy, dzięki czemu zyskała mniej pidżamowy wygląd i uszyłam cieniutki płaszczyk, bardziej tunikę dla Ali.
Jest rozciągliwe i bardzo wygodne. Opaska to też oczywiście moje dzieło :)
Można zarzucić na dziecko gdy zrobi się chłodniej, np wieczorami latem. Wszyscy szyją z modnej dresówki bez obszywania brzegów, proszę uszyłam i ja, czas uszycia takiego płaszczyka 10 minut - bardzo wygodne (nie wliczone stemplowanie tkaniny)
A teraz mój wyjątkowo nudny dzień, w ostatni dzień wyzwania u Uli przyznaję że spodobały mi się te wyzwania i czekam już na kolejne ;)
Mój dzień zaczyna się tak mniej więcej o 5 rano i to nie
jest tak, że uwielbiam wcześnie wstawać i rześka jak skowronek witam z radością
nowy dzień. To jest tak że jest 5 rano i co słyszę? Nie, nie budzik to byłoby
zbyt proste i po co miałabym nastawiać budzik na 5 rano. Ja słyszę:
- Mamooooooooooooo!!!!!!, mamaooooooooooo!
Mamooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Udaje że nie słyszę (to na pewno jeden z tych koszmarów)
- Mamooooooooooooo!!!!!!, mamaooooooooooo!
Mamooooooo!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
- Jest noc idź spać
- (po minucie) Mamooooooooo jest dzień, ja ubrać, ja jeść
śniadanie mamoooooooooooooooooo
Moje zwłoki zwlekają się z łóżka i po omacku suną do
łazienki co by zimna woda polana na twarz sprawiła że zacznę coś widzieć i by
ochłodzić moją złość że muszę wstać. Wiem, że i tak nie wygram nauczona 3
latami egzystencji z tym małym porannym potworem, tak ona wstaje o 5 rano od
pierwszego dnia swego życia.
Następuje czas ubierania (ja chce bluzkę w paski i
niebieskie spodnie) czas ubierania wcale nie jest prosty szczególnie gdy się ma
w domu małą stylistkę która nie lubi różowego koloru (zgadnijcie w jakim
kolorze jest najwięcej ubrań dla dziewczynek w sklepach?). Ponieważ Ala dopiero
wstała i jeszcze do końca nie wie co się dzieje na wszelki wypadek jest na
„Nie” czyli kto ma dziecko ten wie co ten stan oznacza. Po pewnych pertraktacjach
i porannej toalecie zazwyczaj jest już 6.00 i mój mąż również wstaje do pracy,
wtedy robimy śniadanie (tu również daje o sobie znać wszystko na „nie”).
Takim
to sposobem dobijamy do 6.30 i mój mąż wychodzi do pracy, więc my zostajemy
same, ja zajmuje czymś Alę (rysowanie, malowanie, bajki, lepienie, pociąg,
odrysowywanie szablonów itp.) sama zaś robię wielki kubeł kawy i sprawdzam
pocztę, by po ok. 5 minutach oglądać wszelkiego rodzaju arcydzieła. W każdym
bądź razie staram się ten stan w którym mogę pobuszować w Internecie zachować
jak najdłużej, jednak Ala nie zawsze się ze mną zgadza.
Później następuje
sprzątanie, jak pisałam nie znoszę tego robić więc na każdy dzień mam
przeznaczony rewir, dziś jest piątek więc sprzątam wiatrołap i moją pracownię a
Ala dzielnie mi pomaga.
Po tym etapie
następuje etap chwilowego tworzenia, czyli ja robię coś w pracowni coś na tyle
mało zajmującego by drugim okiem patrzeć co akurat z mojej pracowni Ala wynosi
bądź co demoluje. Ewentualnie czym akurat się zajęła (mierzenie wszystkiego
centymetrem krawieckim to fajna zabawa, robienie dziurek w kartkach dziurkaczem
to fajna zabawa, stanie na krześle za mamą która szyje na maszynie i okazywanie
miłości podduszaniem mamy to fajna zabawa).
Oczywiście wszystko to nie może
trwać długo bo się Ali znudzi, jedziemy więc na przejażdżkę. Codziennie
jeździmy rowerem, raz do sklepu po zakupy, innym razem do biblioteki a jeszcze
innym by się przejechać, ja wtedy mogę chwilę odpocząć bo Ala siedzi z tyłu i
zadaje znacznie mniej pytań niż gdy siedzi obok i ciągle czegoś chce. Rowerem
jeździmy nawet zimą, no chyba że jest straszliwie ślisko, zeszłej zimy
zrobiłyśmy sobie jedynie 2 tygodniową przerwę gdy były gołoledzi (jak to
odmienić gołoledzie?). Po powrocie zazwyczaj bawimy się w ogrodzie, ja
sprawdzam stan zasuszenia moich kwiatów, podlewam, wyrywam chwasty, Ala albo mi
pomaga albo bawi się w piaskownicy. Czasem gramy w piłkę, a jeśli nie mam
zupełnie siły to po prostu przejażdżka kończy się na publicznym placu zabaw, by
Ala mogła pobawić się z innymi dziećmi.
Po powrocie zazwyczaj gotujemy obiad
wspólnie. Ala przekłada pokrojone warzywa do garnka czy miski, rwie liście
sałaty (nie macie pojęcia jaką fajną zabawą dla 3 latki jest gotowanie).
Teraz
następuje mój ulubiony etap a więc popołudniowa drzemka. Tak swego czasu Ala
już nie spała, co nie oznaczało że ja nie potrzebuje jej drzemki, umówiłyśmy
się więc tak, że choćby jej się spać nie chciało to ma leżeć w łóżeczku
przynajmniej 15 minut by mama mogła wypić kawę i zregenerować akumulatory. Przed
drzemką oczywiście czytam Ali książkę, a jak tylko zamykam drzwi do jej pokoju
biegnę robić kubeł kawy i tworzę, jak najwięcej i jak najszybciej, staram się
wykorzystać ten czas najlepiej jak tylko mogę i zrobić jak najwięcej, bo
drzemki zazwyczaj szybko się kończą.
Gdy Ala wstanie, ja już jestem zadowolona, że coś zrobiłam i
stęskniona za małym wredniakiem następuje etap przytulania. Alicja uwielbia się
wtulać i to jest ten moment dnia gdy Ala opowiada mi co się jej śniło, lub
opowiada mi bajkę, lub wszelkie inne rzeczy, np. czego potrzebuje wczoraj
potrzebowała czarodziejskiej różdżki i kapelusza wiedźmy. Następuje też zabawa,
w przebieranie, granie w gry itp. Takim to sposobem dobiegamy do 18.00 czas z
dzieckiem szybko płynie i wraca z pracy mój mąż.
Wtedy idziemy ćwiczyć na siłownię, ćwiczymy 3 razy w
tygodniu w pozostałe dni rozmawiamy we troje o tym co danego dnia się zdarzyło
i odpoczywamy (dziwnym trafem Ala przy tacie udaje że jest dużo grzeczniejszym
dzieckiem niż jest w rzeczywistości, mogę więc odpocząć).
Później wiadomo
kolacja, czasem jakiś film i np. haftowanie przy filmie, czasem ja tworzę a mój
mąż jeszcze w domu pracuje i następuje godzina 21.00 czas spania dla Ali, więc
standardowo czytam jej książkę i idzie spać. Tu następuje czas dla mnie i męża,
czas dla siebie, najfajniejszy czas w ciągu dnia gdy możemy wtuleni oglądać film,
jeśli po filmie nie jestem jeszcze dość mocno padnięta to idę tworzyć,
tworzenie zajmuje mi tu sporo czasu i nagle niespodziewanie niczym Kopciuszka
zaskakuje mnie północ to znak że czas iść spać.
No cóż jak widzicie dzień matki polki jest niezwykle nudny i
monotonny i kręci się wokół sprzątania, gotowania i przede wszystkim dziecka.