Mamy wspólny język, godzinami możemy rozprawiać, bo wszystkie mamy hyzia na punkcie kwiatów, ogródków i w przeważającej części na punkcie zwierzaków. Tylko jedna się wyłamała i nie ma żadnego zwierza.
Moje siostry mają rękę do kwiatów, sprzyja im łagodniejszy niż na Mazurach, czyli u mnie, klimat. Od wczesnej wiosny ich ogródki są kolorowe.
Nie przygotowałam się dostatecznie i w aparacie nie było pełnych baterii, więc zdjęcia robione komórką, ale zobaczcie same.
Nie wiedziałam, że hiacynty maja takie kolory...
To nie wszystkie kwiaty, które teraz kwitną, samych tulipanów jest kilkanaście rdzajów. Tak ciągle coś kwitnie, latem będą róże, 17, a każda inna. Widziałam na zdjęciu, prawdziwe piękności. Wszystko to w niewielkim ogródeczku.
Odwiedziłam też ulubine miejsca, stawy, łaki, wiecie, że już kwitną czeremchy? A rowy ełne kaczeńców, na łąkach pasą się sarny, dzikie gęsi, w powietrzu kołują czaple- tam jest pełno ptactwa.
Podczas spaceru przyczepił się do nas mały piesek, jak przewodnik jakiś. Oprowadził nas po groblach, a potem poleciał do wsi, pewno do domu.
Poszłyśmy też na spacer z naszymu psiulami. Fibi pierwszy raz widziała pole i łąki.
Potem padła, jak nieżywa.
Pańcia nawet darowała wylegiwanie się w ogródkowych kwiatkach.
I jeszcze wspomnienie świątecznych pyszności.
Chętnie bym jeszcze pobyła, posiedziała, pogadała...
A Wam, jak minęły święta?