Blogowa koleżanka zaraża mnie
różnymi dziwnymi rzeczami, ostatnio piosenką '
Do przyjaciół gówniarzy'. Chodzę teraz i nucę, szczególnie wers, który zacytowałam w tytule. Siłą rzeczy zaczęłam go dopasowywać do okoliczności. Zatem dzisiaj - Warrington na zdjęciach i w opisach.
Chyba już dawniej pisałam, że Warrington to dziura. Dwustutysięczna, ale dziura że hej! Składa się z malutkiego centrum, które kiedyś było przemysłowe, dwóch dworców kolejowych i jednego autobusowego, hektarów dzielnic robotniczo-zasiłkowych, a także kilku takich lepszych, dla ludzi z middle class. Podobno mieszkał tu też facet, który ostatnio zamordował polską bizneswoman, ale uchwyciłam tylko kątem ucha w wiadomościach i nie starałam się wnikać dalej. On zdaje się mieszkał w bogatszej dzielnicy...
Samo centrum to kiedyś były fabryki, obok upchnięto jakoś Town Hall. Jest to zwyczajny budynek, sam w sobie niczym się nie wyróżnia, ale za to jakie ma ogrodzenie!
(Zdjęcie pochodzi z Wikipedii, jakoś zapomnieliśmy uwiecznić ten szczególny zabytek)Tu kiedyś były fabryki:




Cały kwartał miasta po prostu zburzono i zbudowano od nowa. Widoczne na zdjęciu powyżej kolumny nazywają się 'Guardians'. Czego pilnują, nie mam pojęcia... W tle widoczna brama do 'Golden Square', dużej galerii handlowej, w której jest dokładnie to samo, co wszędzie na Wyspach - Maks&Spencer, Debenhams, Boots, Next, Starbucks i takie tam inne. Zatłoczona jest w łykendy i w porze lanczu, poza tym chodzą po niej staruszkowie, matki z trojgiem dzieci w wózkach, czasami ja. Alicja, Szalony Kapelusznik i Marcowy Zając lancz jedzą często w towarzystwie smakoszy makdonalda. Na tym zdjęciu we własnym gronie, bez Kota z Cheshire:

Bo Warrington leży właśnie w hrabstwie Cheshire, ojczyźnie Uśmiechu bez Kota :-)
Powyższe zdjęcia to ścisłe centrum, składające się naprawdę z kilkunastu coraz węższych uliczek. To jest jedna z dwóch głównych:

Najbardziej zszokował mnie fakt, że o godzinie siódmej wieczorem środek miasta wygląda jak wymarły, jak po zagładzie nuklearnej... Ludzi można wtedy spotkać w handlowo-rozrywkowym Gemini Park na peryferiach, w pubach lub w parkach. W ścisłym centrum nie ma nikogo!
A tu jeszcze dworzec autobusowy, całkiem nowoczesny:

A potem zaczyna się już tak:



Następnie przez jakiś czas jest bardzo nieciekawie - najbliższe centrum miejsca to po prostu ulice smętnych szeregówek i nowo postawionych budynków mieszkalnych, i wszystko to z czerwonej cegły. Poza centrum praktycznie nie ma żadnych sklepów i punktów usługowych. My mieszkamy w budynku utrzymanym w podobnym klimacie, co te poniżej:

Nasza ulica nie jest szczególnie ciekawa, takie sobie zwykłe miejsce. Kilkaset metrów dalej przejeżdża się przez most nad kanałem:

...i już się jest w Stockton Heath, obecnie dzielnicy Warrington:




Powyższy mostek i Bridgewater Canal to też Warrington. Im dalej, tym jest lepiej, te kaczuchy pływają również w Warrington, w Appleton Reservoir:

W podsumowaniu - Warrington to nie jest najpiękniejsze miasto świata i dzieje się tu niewiele. Gdyby rozwinąć tytuł dzisiejszego posta: '...i niełatwo jest w nim złapać nawet kiłę...' - hmmm, podobno w jednej dzielnicy, w Orford, jest bardzo nieprzyjemnie i lepiej tam nie chodzić po zmroku, a najlepiej nie mieszkać. W Orford, ze względu na niskie ceny, wynajmuje domy wielu Polaków. Jest tam jeden z dwóch sklepów z polskim jedzeniem - właściciel mi mówił, że regularnie wybijają mu szyby i niszczą samochód... Jednakże tu, gdzie na razie żyjemy, jest całkiem nieźle. Do kaczuszek mamy 20 minut piechotą, a do takich miejsc, jak na poniższych zdjęciach, z 10-15 samochodem. Sąsiedzi czasem wrzeszczą po nocach, ale gdzie nie wrzeszczą? Za to jest zielono, w miarę czysto i blisko do naprawdę fajnego pubu z dobrym piwem i muzyką. W mieście i okolicy jest 16 parków i minirezerwatów przyrody. Można godzinami jeździć na rowerze, nie używając szos, tylko tak zwanych footpaths, ścieżek spacerowych. Jeśli chodzi o brak rozrywek kulturalnych - nie przesadzajmy. W Polsce wieczory najczęściej spędzałam w domu lub ze znajomymi. O, znajomi - tych brakuje najbardziej, ale powoli zaczynamy sobie z tym radzić. Gdyby mi kazano wybierać - Bielsko, Wrocław czy Warrington, niewątpliwie rozterkę sprawiłby mi wybór między Bielskiem a Wrocławiem. Tymczasem jednak nie mam tej możliwości, a Warrington jako miejsce do życia oceniam bardzo dobrze.


