Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą film. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 18 lipca 2011

"Downton Abbey", czyli tęskonota za dawnymi czasami...


„Downton Abbey”, siedmioodcinkowy serial wyprodukowany przez ITV, brytyjski kanał telewizyjny, który najczęściej omijam szerokim łukiem, to jeden z najlepszych seriali kostiumowych, jakie ostatnio oglądałam. Chociaż zwykle nie piszę na blogu o oglądanych filmach czy serialach, o tym napisać musiałam. Świetna obsada, fantastyczne dialogi, piękne ujęcia, kostiumy godne pozazdroszczenia i trzymający w napięciu, wciągający scenariusz - wszystko to sprawiło, że pokochałam Downton Abbey i jego mieszkańców, zarówno tych bawiących się w pięknych salonach, jak i tych pracujących na dole.

Akcja serialu toczy się w początkach dwudziestego wieku, w latach poprzedzających wybuch pierwszej wojny światowej, która na zawsze zmieniła życie angielskiej arystokracji. Portretuje on życie arystokratycznej rodziny Roberta Crawley, earla Grantham (w tej roli świetny Hugh Bonneville), jego żony, Cory (Elizabeth McGovern), oraz ich trzech córek, mieszkańców wiejskiego majątku, Downton Abbey. Rodzina właśnie dowiaduje się, że kuzyn lorda Crawley i spadkobierca jego majątku i tytułu, oraz jego syn, zginęli w katastrofie Titanica... Dziedzicem earla ma zatem zostać daleki, nieznany im krewny, Matthew.

Równorzędnymi bohaterami serialu są też służący mieszkający i pracujący w Downton – ochmistrzyni, pani Hughes, kamerdyner Carson, kucharka, lokaje i pokojówki... Każdy z nich ma własną historię do opowiedzenia. Pozornie bohaterów dzieli wszystko - pochodzenie, aspiracje, zajęcia, ale jednak można się także doszukać wielu podobieństw – chociażby takich jak hierarchia społeczna, która odgrywa ważną rolę tak na górze” jak i na „dole”. Zarówno państwo jak i służba poszukują w życiu szczęścia, miłości, spełnienia, przeżywają ludzkie troski i problemy. Ich światy, chociaż zupełnie osobne, nieustannie się ze sobą zderzają, przeplatają i łączą.

Nie można też zapomnieć o postaciach drugoplanowych. Wśród nich na szczególną uwagę i oklaski zasługuje Maggie Smith, grająca rolę hrabiny wdowy, matki lorda Crawleya. Jej chyba przypadły w całym serialu najlepsze kwestie, zawsze wypowiadane ze śmiertelną powagą i przyprawiające widza o ataki śmiechu. Poza tym wszyscy bohaterowie „Downton Abbey” to postacie z krwi i kości, z którymi oglądający identyfikuje się niemal natychmiast i bezustannie przeżywa ich każde wzloty i upadki.

Bohaterem jest też sam majątek, Downton Abbey, portretowany w filmie przez Highclere Castle w hrabstwie Berkshire, od siedemnastego wieku znajdujący się w posiadaniu rodziny Carnarvon. Zwykle nie zachwycam się przesadnie pięknymi planami i ujęciami, ale tym razem nawet ja (kompletna ignorantka w tej dziedzinie) potrafiłam je docenić. Cóż, jeśli ma się do dyspozycji tak przepięknie umeblowane pokoje i plenery, nie sposób nie wykorzystać ich potencjału... To właśnie one tworzą niezapomnianą atmosferę serialu, na tle której postacie wydają się jeszcze bardziej wyraziste – szczególnie, że dbałość o historyczne szczegóły, dekoracje i stroje noszone przez bohaterów aż zapiera dech w piersiach. (Na co dzień nie interesuję się modą, ale oglądając serial co rusz wznosiłam okrzyki zachwytu na widok kreacji noszonych przez bohaterki...)

Twórcą i scenarzystą „Downton Abbey” jest Julian Fellowes, znany także jako aktor i autor dwóch książek - „Snobes” i „Past Imperfect”. Jako można się było domyśleć, kupiłam już jedną z nich, „Snobes”, i zamierzam się przekonać, czy powieści pisze Fellowes równie dobrze jak scenariusze... Muszę bowiem przyznać, że scenariusz jest rewelacyjny, nie tylko pełen nieoczekiwanych zwrotów akcji i interesujących wątków, ale przede wszystkim obfitujący w fantastyczne dialogi, które na przemian iskrzą humorem lub doprowadzają widza niemal do łez...

Jak widać serial spodobał mi się szalenie – nie tylko obsada, scenariusz i plenery, ale też historyczne tło. Pierwsza połowa dwudziestego wieku to fascynujący okres - czas zmian społecznych, nowinek technicznych, a równocześnie to koniec pewnej epoki, okresu świetności angielskiej arystokracji, który odszedł na zawsze wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej. I chociaż za nic w świecie nie zamieniłabym współczesnych udogodnień na krępujący ruchy gorset, niską pozycję społeczną kobiet i brak perspektyw innych niż zamążpójście, to jednak wzdycham z przyjemnością oglądając serial, który tak pięknie sportretował miniony wiek.