Witajcie Kochani.
Jak tu nie wierzyć w szczęście, kto mi powie. Nasza Uleńka kochana z bloga tutaj, ogłosiła wyniki Candy, które zorganizowała z racji drugich urodzin jej bloga. Gdy włączyłam swojego laptopa, by przejrzeć najnowsze wpisy na blogach, w tym także komentarze do moich ostatnich postów, zamurowało mnie. Viola napisała mi w komentarzu, leć szybko do Ulki, masz tam niespodziankę. Zamiast odpowiedzieć na ten komentarz, poleciałam na bloga Uli, a tam oczom nie wierzyłam, zresztą /tu przyznaję się bez bicia, podkradłam fotki Ulce- przepraszam w tym miejscu/, zobaczcie sami:
Widać wyraźnie, wygrałam zestaw nr 1, tj.
Oryginalny zestaw z wzorkiem firmy Dimensions, Tygrys jak się patrzy, a że ja spod znaku innego kota, to tym bardziej mi się podoba. Może teraz będę tygrysicą w tym co robię.
Oczywiście czytając posta Uli, widząc to co i Wy teraz zobaczyliście, miałam łzy w oczach, tak się wzruszyłam, a gdybym dała radę to skakałabym z tej radości.
To były fotki ogólne, teraz będzie jedna, zbiorcza ode mnie, bo Ula nie czekała z wysyłką i wczoraj wysłała do mnie moją wygraną. Dzisiaj dostałam to cudeńko, rozpakowałam z niecierpliwością zawartość kopert, bo były dwie, jedna do drugiej przyklejone. Wszystko rozpakowane poukładałam tak, by było widać co zawierał zestaw i dodatki.
Najpierw fotka:
Uleńko, bardzo, bardzo Ci dziękuję.
Nie zamartwiaj się, że nie dołożyłaś do przesyłki czegoś dla ciała, czyli na ząb, lub do wypicia. Dla mnie to, co dostałam było wystarczające i dotarło w iście ekspresowym tempie.
To jest mój pierwszy w życiu oryginalny zestaw do haftu, tego typu. Fotkę zrobiłam dlatego z tak ułożoną zawartością, bo przeczytałam w komentarzach u Uli, że są tacy, którzy chcieliby widzieć, jak to wygląda. Sama też byłam ciekawa tego zestawu i tu moje pierwsze spostrzeżenia odnośnie backstichy/ konturów, dla niewtajemniczonych/, wzór jest niby czarno biały z czerwonymi elementami znaczków, ale to co ma być zrobione konturami właśnie, jest w innych kolorach, nie zasłaniających oznaczeń pod nimi. W naszych polskich gazetkach, z tym właśnie jest problem. Są tacy projektanci, którzy przykładają się do fajnego opracowania wzoru, by nie nastręczał haftującym trudności, a u nas wiadomo - niech się hafciarka męczy i kombinuje, by osiągnąć efekt przynajmniej zbliżony do proponowanego we wzorze. Większość z Was haftujących przyzna mi rację w tym co napisałam, tak sądzę, jeśli jest inaczej to też proszę o opinię.
Post miałam pisać dopiero jutro, ale z takiej okazji, jaka wczoraj 13-tego/ zawsze uważałam, że 13-tka to moja szczęśliwa liczba, jeśli idzie o datę/, zmogłam się i po nacieszeniu prezentem, który już dzisiaj miałam w rękach, siadłam by napisać te kilka słów.
Na zakończenie, dla ciśnieniowców, uwaga może się podwyższyć, kolejny zbiór tym razem sobotni, mojego męża. Grzyby a jakże, ale już nie tylko tzw. podciecze - to te ciemne, ale i bielutkie prawdziwki, zdrowe nie ponadgryzane przez ślimaki/ tylko czy one mają zęby/, wyłożone na stole w kuchni, czekały na obróbkę do suszenia. Pojemniki się zapełniają, będzie czym zimą się porządzić, oj będzie.
Tym smacznym akcentem kończę dzisiejszego posta, na następny zaproszę Was około 20 czerwca. Do następnego poczytania, baj, baj.)