Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzyby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą grzyby. Pokaż wszystkie posty

środa, 24 sierpnia 2016

Zemsta Windowsa, przeprosiny i Joan Miró dla wnuka.

Witam serdecznie.

Na początek przeprosiny dla Was wszystkich, którzy mnie odwiedzają.  Zamilkłam na dość długo, bez uprzedzenia, ale były ku temu powody; już się tłumaczę.

Pamiętacie z poprzedniego posta, jak pisałam o problemach z kompem i systemem. Wróciłam z nowej wersji 10-tki na 8-kę i według zapewnień miało się to odbyć bezboleśnie. Niestety tak się nie stało; znając siebie i swoje możliwości, nie chciałam nic grzebać w ustawieniach kompa, ale chęć korzystania z dobrodziejstw internetu wzięła górę. Tak sobie nagmatwałam, że praktycznie nic nie widziałam na monitorze, a jeśli już to jakieś plamy bliżej nieokreślone. Bałam się otwierać laptop, nie wiedząc co mnie znowu spotka. Próbowałyśmy z córką przeróżnych kombinacji i było jeszcze gorzej, aż dałam sobie czas na ochłonięcie, by przemyśleć co robię źle. Odświeżenie komputera spowodowało usunięcie wielu programów, z których korzystałam, a bez nich to jak bez ręki w blogowym świecie
. Uciekłam w haftowanie by się wyciszyć, to jedyny plus, z którego skorzysta mój wnuczek Oliver, bo szybciej skończę zaczęty jakiś czas temu obrazek. Oczywiście, małe hafciki na zabawy blogowe też powstawały, ale na razie czekają na stosowne zastosowanie, więc ich nie pokażę. Próbowałam ściągnąć darmową wersję Picasy, w której dotąd obrabiałam sobie fotki i tu zonk, nie udało się. Dzisiaj przez przypadek szukając starszych wersji tego programu, doczytałam, że go wycofują, ale w zamian jest coś zbliżonego i po kliknięciu cała moja biblioteka jest, tylko muszę się nauczyć w niej poruszać, a to wiadomo wymaga znowu czasu. Zanim ja to wszystko przyswoję, zdążę osiwieć, bo takie nowości wcale mnie nie "kręcą". Jednak nie będę miała wyjścia.
Po błagalnym meilu do Oli  z bloga " Papierolki",która pospieszyła z pomocą,  udało nam się przywrócić widoczność, więc nie pozostało mi nic innego, jak wziąć się w garść i zasiąść do pisania.

Oleńko, jeśli to czytasz, jeszcze raz BARDZO CI DZIĘKUJĘ.  Taki matołek komputerowy, jak ja, nie powinien pchać się w coś, na czym się nie zna. Nauczkę dostałam, będę ostrożniejsza, zanim coś znowu popsuję, muszę najpierw zgłębić temat. Taki ze mnie "niszczy-psuj".

Czeka mnie sporo nauki nie hafciarskiej, ale jak mawiał były Prezydent L. Wałęsa: "Nie chcem, ale muszem", mimo, że za tym panem nie przepadam. Nie mam wyjścia.
Przestroga dla innych, nie zmieniajcie swoich sprawdzonych oprogramowań na waszych kompach, bo Microsoft i tak zrobi co będzie chciał, a wy na nowo będziecie się wszystkiego uczyć. Zemsta za rezygnację z nowego programu firmie się udała. Kosztowała mnie sporo nerwów, ale wyjdę z tego.

Teraz dla tych co mają wysokie ciśnienie, uwaga, będą grzyby. Pokażę tylko jedno zdjęcie z 22.08, bo nie chcę nikogo przyprawić o zawał serca.  Powiem tylko, że mój przedemeryt, niemal codziennie wraca z taką zawartością z lasu, bywa też, że jest tego dwa razy tyle, jak nie więcej. Prawdziwki, bo na nich jest urodzaj w tym roku .Trafiają się też podciecze/to te z ciemnymi kapeluszami/, gołąbki, a nawet rydze zaczęły się pokazywać.



Miało być jedno zdjęcie, ale nie mogę się powstrzymać i pokażę drugie, tym razem jest to szmaciak gałęzisty, inaczej siedzuń sosnowy, bardzo ciekawy okaz. Uprzedzam, że od 2014 r nie jest na liście chronionych grzybów, można je zbierać bez obaw o ewentualne ukaranie.



To by było tyle o grzybkach, teraz wspomniany wcześniej obrazek dla wnuka, w trakcie pracy.   Wyciszałam się kolorem ciemno zielonym i niebieskim, bo pozostałe były wyszyte w międzyczasie w poprzednich miesiącach. Nie próżnuję robótkowo, jak widać poniżej.


Niech Was nie przerażają te linie i cyfry pisane na kanwie, bo są zrobione piórem na naboje atramentowe i po skończeniu haftu spiorą się, co nie omieszkam udokumentować.  Przy takim dużym obrazku i do tego wyszywanym kolorami, jest to duże ułatwienie dla mnie. Nie wiem, kiedy go skończę, ale sporo już jest, więc chwilę to potrwa.
Taki sam haftowałam parę lat temu dla starszego wnuka Doriana, jest w pierwszych postach opublikowany, oczywiście skończony i oprawiony.

Bardzo dziękuję za wszystkie zachwyty i komentarze pod poprzednim postem, odnośnie Madonny z dzieciątkiem.

Teraz powinnam już częściej publikować, o ile znowu czegoś nie popsuję, więc życzcie mi wytrwałości.
Do następnego poczytania, baj, baj.

niedziela, 5 czerwca 2016

Robótkowy Hasiok 2016 i coś jeszcze.)


Witam pięknie.

Na początek witam nową osóbkę imieniem Iwona z jej blogiem tu, która z szydełkiem jest tak zaprzyjaźniona, jak ja z igłą i haftem. Kto ciekawy, zajrzy do niej bo cudeńka dziewczyna czaruje dla swoich dzieciaczków. Takie mamuśki są na wagę złota, jak nie na wagę diamentów. Czuj się u mnie dobrze, inspiruj mnie i innych, a ja będę Ci wdzięczna za Twoje inspiracje szydełkowe.

Tak po prawdzie, to nic mi się nie chce, ale zobowiązania są i należy się zeń wywiązać.
Mamy 5 czerwca więc prezentujemy swoje śmieciowe słoiczki w zabawie u Reni tu , i banerek:


Miesiąc od ostatniej prezentacji minął, więc chwalę się moimi mocami przerobowymi; co też w słoiczku się znalazło. Otóż , trochę niteczek z haftowania oraz szycia, ścinki kanw do niczego już nie mające zastosowania, włóczki z szydełkowych wytworków, wszystko mięciutkie. 
Po kolei różne ujęcia hasioka:


 

Widać wszystko dość dokładnie. Nie próżnuję, nic a nic, wciąż coś się dzieje, to i słoiczek pęcznieje.

29 maja miałam niespodziankę za sprawą pewnej blogowej koleżanki o imieniu Lucja, znana jako Lucy z mazur.  Prowadzi bloga pod nazwą Okienko Lucy, gdzie można zobaczyć jej super karteczki i nie tylko. Wiele z Was zna tę kobietkę, ja też do nie zaglądam i komentuję. Kiedyś Lucy haftowała, ale gdy " kartkowanie" przerodziło się w nową jej pasję, to pewne przydasie hafciarskie postanowiła podarować mnie z myślą, że je wykorzystam stosownie do ich przeznaczenia. Oczywiście, " ja na to, jak na lato", przygarnęłam z ochotą paczuszkę z kordonkami tureckiej produkcji, mulinki wszelakie do haftu, taśmy do haftu, gazetki z angielskimi propozycjami scrapowymi, tudzież haftami, oraz wspaniały album wykonany tak, jak ja nie potrafię. Wszystko obfociłam, ale dopiero teraz pokazuję, bo jak " się nic nie chce", to postów się nie pisze, nawet z komentarzami u was nie wyrabiam, tyle tego mi się uzbierało - w tym miejscu bardzo Was za to przepraszam.
Teraz rzeczone foteczki, może nie najlepsze, ale chciałam, żeby wszystko było widoczne, co niestety mój aparat w całości nie chciał objąć.


Tu z dalszej odległości całość.


Tu dolna część przesyłki po rozpakowaniu.


Albumik solo.


Tu po częściowym otworzeniu albumiku, oczywiście.

 

Tu kolejna karteczka otworzona z kieszonkami i tagami.
Wszystko w tym albumie dopracowane , takich stronek rozkładanych jest sporo, każda w tagi wyposażona, wstążeczkami opatrzona. Nic tylko używać i cieszyć się, że się to ma w swoim posiadaniu. Kolejny albumik do mojej kolekcji. Nieco inny, jakiś czas temu dostałam od naszej Jadzi, którą też znacie z bloga " Jadwiga - sercem tworzone".

Lucy, bardzo, bardzo Ci dziękuję za przemiłą niespodziankę, jaką mi zrobiłaś tymi prezentami.

Dziś nic o hafcie, o kartkach nie będzie, niestety. Na koniec pokażę, mimo jednego nieprzychylnego komentarza z posta datowanego na 26 maj, gdzie napisano mi, że cytuję"
Co do tych prawdziwków to albo jest to gatunek ściśle chroniony albo ten jedyny trujący. Tak czy owak nie powinny być zerwane.
Moja reakcja była ostra, ale wszyscy mamy nerwy i kiedyś wybuchamy niczym bomba z ripostą dla obrony.
 To dzisiejszy zbiór do ususzenia przeznaczony.


Wszystkie zdrowe, niektóre nadgryzione przez leśne żyjątka, co widać. Sporo w lesie zostało, ale już je pajęczyny i pleśń pokryła, więc takich to mężuś nie zbierał. Zapasik robi się powolutku na zimę. Mniam, smaka wam robię i ciśnienie podnoszę. Obiecuję poprawę.
Na dzisiaj wyczerpały mi się tematy do opisania, o czym będzie w kolejnym poście, sama nie wiem.
Remontowo nadal się u nas dzieje a ja myślę nad pracami do zabaw na ten miesiąc.
Pozdrawiam rześkim powietrzem po niewielkim deszczyku, jaki dzisiaj raczył spaść, oby wytrzymała ta pogoda, jak najdłużej.
Do następnego poczytania, baj, baj.

czwartek, 26 maja 2016

U Ady i Agatki majowe wyzwania.


Witam w ten szczególny dzień.
Dzisiaj jest Dzień Matki, więc wszystkim Mamusiom, Mamciom należą się życzenia. Ja od swoich dzieci dostałam je za sprawą internetu, bo wyemigrowali za pracą do innych krajów.

Dzisiejszy post może okazać się zwariowanym, obfitującym w sporo fotek, bo chcę w nim zmieścić dwie zabawy u tytułowych dziewczątek: Adrianny i Agatki, oraz to czym uraczył mnie dzisiaj mąż i od tego zacznę. Macie czas i ochotę, to zapraszam, bo na koniec będzie coś jeszcze.

Z samego rana w ramach odpoczynku, mojego M. wywiało do lasu i o dziwo już są grzyby, a jakie zobaczcie sami. Oczywiście leśne żyjątka też musiały coś z nich uszczknąć, ale i tak grzybki były zdrowe, po obróbce wylądowały w garnku i następnie w zamrażarce, by zimą sosik lub bigosik okrasić.

 
Trzy zrośnięte ze sobą prawdziwki widok z góry.


Tu odwrócone korzeniami, oparte na czwartym , bo inaczej nie dało rady ich pokazać.

 
 
Tu pozostałe ze zbioru, widać nadgryzione kapelusze, ale w niczym to nie przeszkadza, by je zagospodarować.

To chyba rekompensata za nieobecność dzieciaków w domu w takim dniu.

Teraz przechodzę do Adrianny, która wymyśliła Sal " Od zakładki do książki".  Banerek  na maj wyjaśni wszystko.
 
 Miały być ornamenty lub motyle. Tak mi ten temat podszedł, że połączyłam to w jedno.
 Ornamenty, to nic innego, jak powtarzający się motyw zdobniczy, a że motyle są same w sobie piękne, więc zrobiłam je w kilku wersjach i to nie pojedynczo.
Wzorek na zakładeczki wyszperałam w necie i po kilku modyfikacjach zrobiłam swoje wersje. Kolorystyka według moich wizji, oprawa i wykonanie własne. Zastosowana kanwa 18ct, 20ct, mulina Ariadna.
Oto moje wersje zakładek:

 
 
 
Wszystkie trzy razem, jak widać wielkość zależała od rodzaju kanwy.

 
Spód gładki, te małe z lewej strony podszyte płócienkiem lnianym, ta z prawej kanwą 18ct. Wszystkie usztywnione flizeliną, można prać w razie zabrudzenia od intensywnego użytkowania.
Myślę, że jeszcze jedna nadawałaby się do tego wyzwania, bo jest w stylu ornamentu, jedynie nie ma na niej motyli, ale to już Ada zadecyduje po zajrzeniu do tego posta.

Następna zabawa jest u Agatki, a u niej królują bratki.
Banerek:

Na początek idzie ornamentowa zakładka w bratki :


 
Tutaj podobnie kanwa 18ct, mulina Ariadna, wzorek z netu- Pinterest, kolorystyka mojego autorstwa, usztywniona flizeliną, przeszyta na maszynie, więc zabezpieczona przed strzępieniem, można prać, prasować bez obaw.
Następna praca bratkowa to serwetka pod szklankę, kubek lub wazonik z kwiatami; do wyboru do koloru. Kanwa jak powyżej wzór ten sam zmienione tylko kolorki w bratkach, można prać, zabezpieczona przed strzępieniem na maszynie gęstym zygzakiem. Wymiary 11 x 11 cm.



Tu w towarzystwie zakładki dla porównania.

Następny wytwór do Agatki to breloczki z kwiatuszkami, zrobione na szydełku.

 
Jak widać w miniaturkach ostatnio gustuję, ale nawet małe wymaga sporo czasu by powstało. Breloczki mają ocieplinowe wypełnienie, są wykonane z włóczek różnego typu i koloru, bez obaw można je prać. Kółeczka przy nich umożliwiają dopięcie do kluczy, plecaka, chlebaka, czy innego dziecięcego wyposażenia.
 Teraz wszystko co do Agatki w jednej fotce zgromadzone:

 
 Mam nadzieję, że dziewczyny jakoś między sobą się dogadają i zaliczą te zakładki oraz inne wytwory moich rąk, do swoich zabaw. Więc jak będzie Ado i Agatko?

Macie dość? Pewnie tak.
 To jednak nie koniec, chcę jeszcze powiedzieć, że wszystko co robię, nie robię wyłącznie dla siebie, tym bardziej do szuflady.
Tutaj Teresa,  poprosiła o pomoc dla dzieciaków z jej szkoły. Kto jeszcze może coś przygotować i wesprzeć tę akcję, serdecznie zapraszam. Można wysyłać do 10 czerwca, ale lepiej nieco wcześniej, bo wiadomo, z Pocztą różnie bywa.
Pokazane w dzisiejszym poście zakładki , serwetka, breloczki, oraz marchewkowe breloczki plus zakładki z mojego posta z dn. 9.05, już pakuję w kopertę i wysyłam do Komańczy. Mam nadzieję, że chociaż troszkę przyczynię się do lepszego życia dzieciaków.
Po edycji, bo skleroza nie boli:

i zapomniane zakładki:


Wspominałam na początku, że będzie na wariackich papierach i pewnie tak wyszło, ale cóż czas nie jest z gumy, a moje moce przerobowe przy kompie dość ograniczone.
Zostało mi jeszcze zaliczenie u Ani i Uli ale to już za kilka dni, przed końcem maja zdążę bo hafciki gotowe. Nie idę na łatwiznę, jednak zrobienie ładnej kartki to już wyższa szkoła jazdy, sam haft wszystkiego nie załatwi.
Kończę to bajdurzenie i na następny post do poczytania zapraszam, baj, baj.

niedziela, 10 maja 2015

Paryż

Witam po krótkiej przerwie.

Dzisiaj mija termin pokazania prac na Wyzwanie u Hanulka, gdzie bawimy się na zadany temat. Tym razem był to temat:

 Jak tylko przeczytałam, pomyślałam sobie wzorek na wieżę Eiffla mam to nie problem. Tak też zrobiłam, grubo przed czasem machnęłam hafcik, ale nie mogłam się zdecydować co do jego zastosowania użytkowego Stanęło na odwiecznym obrazku, czyli hafcik w rameczce.
Dane obrazka:  kanwa 18 kolor kremowy, mulina z Holandii bez numeru, w wiosennej zielonej barwie, haftowany w dwie nitki, bo w jedna było zbyt prześwitująco. Ramka domowych zapasów, kupiona kiedyś za 3 zł.

 Zanim jednak wrzucę to do żabki, mam nadzieję, że Hania mi wybaczy, chciałam podziękować wszystkim za przemiłe komentarze pod moim poprzednim postem o lalce, na które nie odpowiadałam, jak to zwykłam robić, bo czas ten poświęcałam na odwiedzanie Was na blogach. Ponadto z wielką radością witam nowe osóbki wśród komentujących i obserwatorów, przybywa Was i to mnie bardzo cieszy; czujcie się jak u siebie i mam nadzieję, że będziecie zadowolone z tego co u mnie czytacie i oglądacie. A skoro pozwoliłam sobie na tyle, to jeszcze na odchodne, coś co Wam podniesie ciśnienie. Wczoraj mąż znalazł w lesie:


 Cztery zdrowiutkie grzybki, fotka niespecjalna, ale grzybki już w sosiku, więc nie ma szans na powtórkę.
I takim akcentem kończę, bo czas ucieka.
Do następnego razu, baj, baj.

piątek, 7 listopada 2014

Miłe zabawy blogowe i ja w roli głównej, podsumowanie

        


……. .•* DOBRY *
…. .•* WIECZÓR .•*¯¯*•.*
….( ……. .•*,•*¯*×...)
__█──█ █ ▀█▀ █▀█ █▌▐█
__█▐▌█ █ ─█─ █▄█ █▐▌█
__█▀▀█ █ ─█─ █─█ █──█
..WIECZORKIEM!!!
★•**•. ★
Wchodzę cicho bez pukania,
By nie spłoszyć pięknych chwil.
Czy wybaczysz moją śmiałość?
PRZYJACIELEM jesteś mym......
★•**•. ★
A PRZYJACIEL wpada czasem,
Wizyt nie zapowiadając.
Bo ja tylko chciałam szepnąć,
Śpij spokojnie i Dobranoc.

Powitanie wierszem, tego jeszcze nie było. Nie jest on mojego autorstwa, nie jestem aż tak zdolna.
Witam nowe obserwatorki mojego bloga, Agatę Fleszar, Jolantę R., Ewelę K , ich blogów nazw nie pamiętam, ale skoro do mnie przywędrowały, to znaczy że jestem u nich, bo coś ciekawego robią.
Nie wymieniłam jeszcze jednej osoby, ale to dlatego, że nie ma /chyba- nie jestem pewna/ bloga, a jest to, koleżanka z portalu hafciarskiego : nazywa się Izabela Hebda i to właśnie Ona udostępniła mi ten wiersz z zaznaczeniem, iż autor jest nieznany. 
Dziewczyny kochane czujcie się u mnie, jak na własnych włościach.
Wiecie również o tym, że miałam nominacje i wyróżnienia w blogowych zabawach. Bardzo wszystkim dziękuję za liczne, pozostawione pod postem komentarze. 
 Dzisiaj poczęstuję Was obrazeczkiem, który w razie "w" miałam zgłosić do październikowej zabawy w kolory, a jest on już u mojej Córki w Rotterdamie.


Zdjęcie robione przez obdarowaną, więc i lepszej jakości, niż w moim wykonaniu. 
Jak zwykle, wzorek z Haftów Polskich, mulina Ariadna, kanwa 18.Te kontury trochę niefajne, ale ogólnie do przyjęcia. Kto ma ochotę, może się częstować kawusią, chociaż jest już późno, ale.....
Uwaga, ciśnieniowcy: będą grzyby. 
To już chyba końcówka sezonu, nazbierane we wtorek 5 listopada.
Nie ma ich wiele, ale przyjemność łażenia po lesie dla mojego Z. była i z zadowoleniem wrócił do domu.
Informacja o Candy u Ani Jacewicz w pasku bocznym bloga, zapisałam się a jakże. 
Jestem teraz na etapie wykańczania prac kolor na listopad i Salu, więc jest nadzieja, że niedługo je pokażę.



Pozostaw smutki
i wszelką robotę .
Usiądź , wypij kawę ,
wypocznij w sobotę .

Niech miłe wspomnienie
do Ciebie powróci .

Kolejnym fragmentem wiersza od Izy H. pozyskanego, żegnam się z Wami.
Baj, baj.

 

wtorek, 28 października 2014

Z planem, czy bez, będzie dużo......

Hello, hello, jesteście gotowe?
Kto ciekawy co dziś naklikam, przygotowuje picie, woda, herbatka, kawusia (ja już mam zaparzoną), wygodnie się rozsiada przed monitorkiem i do dzieła.
Chciałyście dużą czcionkę, jest.
Plan działania na karteluszku zapisany, jest.
Uwaga, mierzę czas pisania. Jest 9.05 o której skończę, nie wiem, ale Wy przeczytacie to znacznie szybciej. Tak to już niestety bywa.
Witam wspaniałą Marii - Marię Wicher, którą wszyscy znacie, a dołączyła do grona moich Obserwatorów. Ostatnio na blogach zagościł też maraton o nazwie Creative Blog Tours, gdzie i ja zostałam mianowana do tej zabawy, oto banerek:





Wszyscy się bawią, to i ja nie potrafiłam odmówić, bo tym sposobem poznajemy się wzajemnie, choć nie każdy chce się ujawniać. Ja zaryzykowałam, co mi z tego wyjdzie okaże się 3 listopada, gdy zamieszczę swojego posta.
Wiele się ostatnio działo u mnie, doczekałam się nie tylko tej nominacji, ale całego posta od Majeczki z bloga Moje 5 minut. Majeczko, szalenie Ci dziękuję za takie przychylne słowa o mojej szarej osobie, jaką jestem (zdjęcie w/w nominacji). Zwykle widzę zdjęcia piękne, osób nominowanych, ja podesłałam czarno-białe i nie wstydzę się tego, że wyglądam na nim, jak wyglądam, wszak nie wybieramy sobie swojego wyglądu, a czas, choroby swe piętno zostawiają. Takie jest życie.
Dziękuję również Ewicie Jot, która swój czas poświęca również dla mnie, by mnie trochę ukulturalnić / przesyła mi audiobooki/, bo wstyd przyznać, ale nie pamiętam kiedy jakąś książkę przeczytałam. Teraz dzięki Ewie mogę nadrobić te zaległości czytelnicze, wprawdzie słuchając, przy tym coś haftując, ale to już krok ku dobremu. 
             Dziękuję Ewito.
Zapisałam się też na Candy u następnej Ewy, tym razem u Ewy M, pasjonatki frywolitkowych cudeniek, tu jej banerek:
 myślę, że taka forma wystarczy i Ewa ją zaakceptuje.
Chcecie bym Wam podniosła ciśnienie, czy już jesteście po zażyciu jakichś środków je obniżających, bo będzie o ..........grzybach oczywiście. Najpierw o tym napiszę potem fotki zamieszczę o ile "zakichany Blogger" znowu jakiegoś numeru nie wytnie. Link do Ewy: http://ewaem4.blogspot.com/
W sobotę rano, mężulo zerknął na termometr za oknem i było -2 stopnie. Zastanawiał się czy las go jeszcze pamięta i czy jest sens jechać. Zdecydował, jedzie, wrócił po trzech godzinach z takim oto zbiorem:
Rydze do miski przesypał, bo mrożone przywiózł, więc musiały odtajać, a to musiało chwilę potrwać, zanim nadawały się do dalszej obróbki. Widzicie więc, że nawet takie można zbierać.
Nie minęła godzina, odebrał telefon od kolegi / też grzybiarza/ z zaproszeniem na zbiór podpinek, bo ponoć bardzo obrodziły. Dwa razy, nie trzeba było prosić. Koszyk był pusty, rydze odmarzały, więc czemu nie. Wsiadł do auta, do kolegi pojechał i już jego samochodem do lasu pojechali. Bo trzeba Wam wiedzieć, kolega w niedzielę 19.10 zorientował się, że zgubił jedną z tablic rejestracyjnych swojego autka, i mojego męża na poszukiwania zaginionej wtedy zaangażował. Teraz chciał się zrewanżować i w swoje miejsca na podpinki go zabrał. Wrócił po dwóch godzinach i tyle tego było:
Podpineczki, jak malowanie do marynaty doskonałe, a później z nich sałatki wspaniałe się robi. Kosz nie do pełna uzbierany, ale przecież w domu rydze jeszcze czekały, więc na więcej sobie odpuścił. Z przetworzeniem tych zbiorów zeszło mu się do wieczora, a i w niedzielę, coś tam jeszcze w kuchni /jego królestwie, po lesie oczywiście/ robił do słoików. No i najważniejsze gotował przepyszny obiadek, coby żoneczka z głodu mu nie padła.
Tym sposobem dotarliśmy do godz.10.05. Prawda, że długo mi schodzi z tym pisaniem, nawet nie mam kiedy kawusi pokosztować, bo łapki zajęte pisaniem. Mimo wszystko, nie myślałam, że tak szybko to napiszę, ale to nie koniec jeszcze.
Odwiedzając Wasze blogi z komentarzami się tam wcinając, zauważyłam, coraz więcej z Was w poezji się daje poznać, twórczo oczywiście. Te, które tak czynią, wiedzą o kim piszę, nie będę im reklamy robić. Jak kto ciekawy, to do tych osóbek dotrze i swoje "trzy grosze" wtrąci.
Ponieważ mój ostatni obrazek z bajkowym widoczkiem tak bardzo się wszystkim podobał, to tu i teraz, raz jeszcze, bardzo gorąco Wam dziękuję, za tak pochlebne komentarze. Warto było pomęczyć się z jego wyhaftowaniem 6 tygodni, by przeczytać, jaki to on piękny. Co ja biedna, bidula poradzę, że mam sentyment do wyszywania dużych /choć małymi też nie gardzę/ obrazów.
Jako, że bawię się też w mniejsze hafciki, to kolejna odsłona Sal-u, bo już się o niego dopytujecie. Postęp niewielki, odłożyłam go na chwilę i ciężko mi było do niego wrócić, jednak coś przybyło, oto on:
 Troszkę mu jeszcze brakuje, lecz to na dzień dzisiejszy już daje jakiś obraz, jak będzie wyglądał. Co do niego jeszcze dołożę, nie wiem, z czego z oryginalnego wzoru zrezygnuję,też nie jestem do końca pewna. Wiem za to tyle, będzie na bogato w czerwieni i złocie/ żółtego koloru/. Muszę jeszcze dokładnie to przemyśleć, na wyścigi się nie wybieram, a i tak mam bliżej końca, niż niektóre z zapisanych do zabawy. Jedno jest pewne, skończę długo przed świętami. Taki jest plan, choć z tymi, to nigdy nie wiadomo,tak do końca.
Uff, zaschło mi w gardle, kawusia już zimna, ale taką też lubię. Najważniejsze, że opisałam co chciałam, a kłębiło się w tej mojej makówce, myśli co niemiara. Jakże, by to było wspaniałe, gdyby to, co się tak "kłębi w mózgownicy", można było od razu  zapisywać, niekoniecznie na kompie, nie myślę tu też o kartce w zeszycie, a dyktafon też odpada, nie posiadam.
Dziewczyny kochane, tym oto sposobem zbliżamy się ku końcowi. Mam nadzieję, że osoby, które ja nominuję do wymienionej na początku zabawy, nie odmówią mi w niej udziału, więc czekajcie cierpliwie, bo trzy z Was mam na celowniku i w każdej chwili się do Was mogę odezwać.
Jak się bawić, to się bawimy wszyscy, nieważne, że robi się z tego łańcuszek bez końca. Dajmy się poznać bliżej, nie tylko od strony naszych zainteresowań. Kto jednak woli zostać anonimowy, to też szanujmy, jednak nie wyobcowujmy się z tej naszej ogromnej, blogowej Rodziny. 

Tym oto apelem, kończę pisaninę,osiągnęłam nawet przyzwoity czas. Jest 10.40. Zanim się opublikuje, miną jeszcze jakieś minuty, a ja już dziś zapraszam na piątek, obym tylko miała o czym pisać.
Baj,baj.
Ps. Z dużych literek zadowolone jesteście?