Moje zmagania z haftem krzyżykowym,trochę porad z życia wziętych i nie tylko...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Creative blog tours. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Creative blog tours. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 3 listopada 2014
Creative Blog Tours, nie będzie krótko, oj nie.
Witam wszystkich .
Ostatnimi czasy spotkała mnie nie lada niespodzianka. Dostałam zaproszenie do blogowej zabawy, podróż po kreatywnych blogach / chyba tak powinno się to tłumaczyć/.
Zaproszenie wysłała Renatka z bloga "To co lubię" http://reanja1.blogspot.com , a ja po zastanowieniu, zgodziłam się.
Oto sprawczyni mojej nominacji/ Reniu, przepraszam fotkę podprowadziłam z posta, w którym byłaś podpisana/
Co wiem o Renatce?
Patrząc na powyższe zdjęcie, emanuje z niej ciepło i dobroć, poświęcenie się opiece nad dzieckiem, które chyba do zdrowych nie należy. To wywnioskowałam, po jej odpowiedzi na zadane pytania w tej zabawie. Odwiedzając jej blog, zachwycam się pięknymi frywolitkami, pod różną postacią tematyczną. Gwiazdki, dzwonki, bransoletki itp., wszystko dopracowane w każdym szczególe, chociaż czasem sama tworzy według własnego "widzimisię". Tu widać duszę artystki, wyższych lotów. Takich osób jest wciąż za mało, więc warto o nich pisać.
Dlaczego, właśnie mnie wytypowała, nie wiem, ale nie potrafiłam odmówić, przy jej zapewnieniu, że na pewno sobie z tym poradzę.
Przechodzimy więc do pytań i odpowiedzi:
1.Nad czym obecnie pracuję?
Ze mnie to taka niespokojna dusza. Nie potrafię zajmować się tylko czymś jednym. Mam więc w zasięgu ręki, kilka rozpoczętych haftów, sięgam po ten, na który akurat mam ochotę.
2.Czym moja praca różni się od innych?
Jakiej odpowiedzi się spodziewacie? Nie będę oryginalna i powiem, po prostu, nie wiem. Haftuję takie wzory, które mi się podobają, o przeróżnej tematyce, niektóre nawet wielokrotnie, na różnych rozmiarowo kanwach, by móc porównać efekt jaki uzyskuję.Najbardziej lubię wyraźny splot materiału, by móc wspomóc się wyrysowaną piórem atramentowym "siatką dziesiątek". Rysuję dlatego, że wzór haftuję kolejno kolorami, według oznaczeń, nie rzędami w pionie czy poziomie. Tak mi jest wygodnie i tu chyba jest jakaś różnica w porównaniu z innymi haftującymi. Każdy sposób jest dobry, jeśli tylko prowadzi do zamierzonego efektu. Staram się haftować w miarę dokładnie, estetycznie, równiutko, czy mi się udaje, same oceniajcie.
3.Dlaczego tworzę i piszę bloga?
Z odpowiedzią na to pytanie, może też być problem.
Jeśli macie dużo czasu, to opowiem, jak to się stało.
a. Zaglądałam od dawna na różne blogi robótkowe i nie tylko, zostawiałam komentarze, ale czegoś mi brakowało.
b. Moja córka ujawniła się, że prowadzi sobie 3 blogi, ale nie zaproponowała mi bym zrobiła to samo.
c. Na blogach ogłaszano różne zabawy, gdzie warunkiem uczestnictwa było posiadanie bloga / chociaż nie u wszystkich/.
d.Pewne osoby, których blogi odwiedzałam, zostawiając komentarze, podpuściły mnie: Załóż sobie bloga, a ja nie mając zielonego pojęcia, jak to się robi, poczytawszy trochę, korzystając z telefonicznych wskazówek jednej z nich, zdecydowałam się.
e.Początki były bardzo trudne, ale ja nie z tych, co szybko się poddają. Należę do tych walczących. Zawzięłam się i tak powstał mój "Słomiany zapał z haftem w tle".
f. Blog o hafcie krzyżykowym, a raczej publikacja moich przez lata powstających, haftowanych obrazów, pokaźnych rozmiarów, bo takie lubię, ale i o moim mężu, zapalonym grzybiarzu, co w postach pokazuję, jak tylko jest okazja.
g.Pisanie bloga, to dla mnie, na chwilę obecną, poza haftem,
- odskocznia od wszystkiego co mnie otacza, a są to cztery ściany mojego pokoju z widokiem na bloki, które przesłaniają piękno widocznej w oddali przyrody, w tym słynne trzy skały, Prządki - nawet legenda o nich stosowna kiedyś powstała.
- poznawanie nowych ludzi, choćby wirtualnie, czasem przez Skyp-a, czasem telefon, ale w większości to komentarze na coraz to nowych blogach, które odwiedzam.
- zaczynam więcej planować, nie działać bez składu i ładu, bo pisanie rządzi się pewnymi regułami.
- blog zaczął być częścią mnie samej, bez niego, nadal byłabym, tą szarą myszką, lub ślimakiem zamkniętym w swej skorupce.
4.Jak wygląda mój proces tworzenia?
Posty powstają na bieżąco, wcześniej nie robię wersji roboczych, a czasem przydałoby się. Przygotowuję sobie fotki na pulpicie laptopa, by nie szukać ich, nie wiedzieć gdzie, te tematycznie związane z zaplanowanym postem, bo jakiś plan zawsze mam w głowie.
Natomiast proces tworzenia haftu jest, jak u wszystkich: najpierw wzór, materiał, nici, wygodnie zasiąść w fotelu i do roboty.
Przychodzi mi czasem myśl o zajęciu się innymi technikami, ale kończy się to tylko marzeniami. Tzw. spontan u mnie jest na prządku dziennym, stąd mój tytuł bloga Słomiany zapał.
Obecnie mam rozpoczętych kilka haftów, nie będę ich tutaj pokazywać, bo są publikowane na moim blogu, kto ciekawy to tam zerknie w wolnej chwili.
Odpowiedzi bardzo wyczerpująco udzieliłam, więc mogę przejść do przedstawienia moich "typów", które wyraziły chęć kontynuacji tej zabawy.
1. Basia Pawlak z bloga: Świat według Basi http://basiapawlak.blogspot.com/, którą poznałam wirtualnie przez przypadek, ale od razu poczułam do niej wielki sentyment i uznanie. Tworzy piękne karteczki, oto niektóre z nich:
jak widać, jest też papierowa wiklina, jako koszyczek, ale jej ostatnim dziełem, które muszę pokazać jest cudownie namalowany obraz, na specjalne życzenie jej siostry, oto on:
a powstał na podstawie tego:
czyż nie jest to zdolna dziewczyna.
Warto takie osoby promować. Brawo Basiu, tak trzymaj.
Naipierw zdjęcie, jakie mi przysłała:
Następną osobą jest Ela Gawryś /bluebru nete/ z bloga:
http://haftmojkrzyzykowyswiat.blogspot.com/
która niejako przyczyniła się do powstania mojego bloga. Poznałam ją wirtualnie oczywiście, kilka lat temu, na portalu hafciarskim, a w tym roku, jako jeszcze nie mająca bloga, zapisałam się na Candy , jakie u siebie organizowała, bez ograniczeń. Ponieważ szczęśliwy los sprawił, iż zostałam wylosowana do tego, czym Ela częstowała, nie mając jak jej za to podziękować, zdecydowałam: zakładam własnego. Po kilku dniach się to ziściło, ale tu nie o mnie mam pisać, tylko o Eli.
Pięknie haftuje, zawsze służy dobrą radą, jest pogodną dziewczyną, mimo iż życie, ją ostatnimi czasy nie rozpieszczało. Chętnych do obejrzenia jej haftowanych obrazów, tych dużych i tych małych, zapraszam na jej bloga, link powyżej zamieszczony.
Chociaż dzieli nas niewielka odległość, to ok. 70 km, nie miałyśmy okazji jeszcze się spotkać, ale może kiedyś, gdzieś, zobaczymy jak losy się potoczą.
Kochane, macie już chyba dość tego tasiemca, więc żeby nie przedłużać, tylko wspomnę, iż kolejna nominacja do mnie dotarła, a jest nią: Liebster Blog Award. cd.po Prezentacji.
Ps. z ostatniej chwili.
Po opublikowaniu posta, odezwała się jeszcze jedna osoba, która przyjęła zaproszenie do tej zabawy. Tak więc przedstawiam Wam tę osobę :jest nią .....
Tak właśnie wygląda spóźnialska Ania Jacewicz z bloga http://mojezyciepasjauslane.blogspot.com ale jest jej wybaczone, grunt, że się zgodziła.
To druga sprawczyni powstania mojego bloga, dotąd mnie namawiała, aż uległam.
Aniu, dziękuję Ci za to namawianie, jestem tu i teraz, razem w wielkiej blogowej rodzinie.
O Ani można powiedzieć, wszędzie jej pełno, nie usiedzi bezczynnie ani sekundy. Haftuje z takim zacięciem i według własnych koncepcji, że tylko podziwiać. Gotuje, przepisami z nami się dzieli, uprawia ogródek, zajmuje się synkiem Piotrusiem, a nawet "bawi się"w budowlańca. To wyjątkowa kobieta. Zajrzyjcie do niej na bloga, a zostaniecie na baaaaaaaaaaardzo długo.
Tym oto dopiskiem kończę edycję posta i siup, poszło.
Będzie w następnym poście, bo doskonale Was rozumiem, iż "co za dużo, to niezdrowo".
Jakie wrażenia, oj już się nie mogę doczekać.
Baj, baj.
wtorek, 28 października 2014
Z planem, czy bez, będzie dużo......
Hello, hello, jesteście gotowe?
Kto ciekawy co dziś naklikam, przygotowuje picie, woda, herbatka, kawusia (ja już mam zaparzoną), wygodnie się rozsiada przed monitorkiem i do dzieła.
Chciałyście dużą czcionkę, jest.
Plan działania na karteluszku zapisany, jest.
Uwaga, mierzę czas pisania. Jest 9.05 o której skończę, nie wiem, ale Wy przeczytacie to znacznie szybciej. Tak to już niestety bywa.
Witam wspaniałą Marii - Marię Wicher, którą wszyscy znacie, a dołączyła do grona moich Obserwatorów. Ostatnio na blogach zagościł też maraton o nazwie Creative Blog Tours, gdzie i ja zostałam mianowana do tej zabawy, oto banerek:
Wszyscy się bawią, to i ja nie potrafiłam odmówić, bo tym sposobem poznajemy się wzajemnie, choć nie każdy chce się ujawniać. Ja zaryzykowałam, co mi z tego wyjdzie okaże się 3 listopada, gdy zamieszczę swojego posta.
Wiele się ostatnio działo u mnie, doczekałam się nie tylko tej nominacji, ale całego posta od Majeczki z bloga Moje 5 minut. Majeczko, szalenie Ci dziękuję za takie przychylne słowa o mojej szarej osobie, jaką jestem (zdjęcie w/w nominacji). Zwykle widzę zdjęcia piękne, osób nominowanych, ja podesłałam czarno-białe i nie wstydzę się tego, że wyglądam na nim, jak wyglądam, wszak nie wybieramy sobie swojego wyglądu, a czas, choroby swe piętno zostawiają. Takie jest życie.
Dziękuję również Ewicie Jot, która swój czas poświęca również dla mnie, by mnie trochę ukulturalnić / przesyła mi audiobooki/, bo wstyd przyznać, ale nie pamiętam kiedy jakąś książkę przeczytałam. Teraz dzięki Ewie mogę nadrobić te zaległości czytelnicze, wprawdzie słuchając, przy tym coś haftując, ale to już krok ku dobremu.
Dziękuję Ewito.
Zapisałam się też na Candy u następnej Ewy, tym razem u Ewy M, pasjonatki frywolitkowych cudeniek, tu jej banerek:
myślę, że taka forma wystarczy i Ewa ją zaakceptuje.
Chcecie bym Wam podniosła ciśnienie, czy już jesteście po zażyciu jakichś środków je obniżających, bo będzie o ..........grzybach oczywiście. Najpierw o tym napiszę potem fotki zamieszczę o ile "zakichany Blogger" znowu jakiegoś numeru nie wytnie. Link do Ewy: http://ewaem4.blogspot.com/
W sobotę rano, mężulo zerknął na termometr za oknem i było -2 stopnie. Zastanawiał się czy las go jeszcze pamięta i czy jest sens jechać. Zdecydował, jedzie, wrócił po trzech godzinach z takim oto zbiorem:
Rydze do miski przesypał, bo mrożone przywiózł, więc musiały odtajać, a to musiało chwilę potrwać, zanim nadawały się do dalszej obróbki. Widzicie więc, że nawet takie można zbierać.
Nie minęła godzina, odebrał telefon od kolegi / też grzybiarza/ z zaproszeniem na zbiór podpinek, bo ponoć bardzo obrodziły. Dwa razy, nie trzeba było prosić. Koszyk był pusty, rydze odmarzały, więc czemu nie. Wsiadł do auta, do kolegi pojechał i już jego samochodem do lasu pojechali. Bo trzeba Wam wiedzieć, kolega w niedzielę 19.10 zorientował się, że zgubił jedną z tablic rejestracyjnych swojego autka, i mojego męża na poszukiwania zaginionej wtedy zaangażował. Teraz chciał się zrewanżować i w swoje miejsca na podpinki go zabrał. Wrócił po dwóch godzinach i tyle tego było:
Podpineczki, jak malowanie do marynaty doskonałe, a później z nich sałatki wspaniałe się robi. Kosz nie do pełna uzbierany, ale przecież w domu rydze jeszcze czekały, więc na więcej sobie odpuścił. Z przetworzeniem tych zbiorów zeszło mu się do wieczora, a i w niedzielę, coś tam jeszcze w kuchni /jego królestwie, po lesie oczywiście/ robił do słoików. No i najważniejsze gotował przepyszny obiadek, coby żoneczka z głodu mu nie padła.
Tym sposobem dotarliśmy do godz.10.05. Prawda, że długo mi schodzi z tym pisaniem, nawet nie mam kiedy kawusi pokosztować, bo łapki zajęte pisaniem. Mimo wszystko, nie myślałam, że tak szybko to napiszę, ale to nie koniec jeszcze.
Odwiedzając Wasze blogi z komentarzami się tam wcinając, zauważyłam, coraz więcej z Was w poezji się daje poznać, twórczo oczywiście. Te, które tak czynią, wiedzą o kim piszę, nie będę im reklamy robić. Jak kto ciekawy, to do tych osóbek dotrze i swoje "trzy grosze" wtrąci.
Ponieważ mój ostatni obrazek z bajkowym widoczkiem tak bardzo się wszystkim podobał, to tu i teraz, raz jeszcze, bardzo gorąco Wam dziękuję, za tak pochlebne komentarze. Warto było pomęczyć się z jego wyhaftowaniem 6 tygodni, by przeczytać, jaki to on piękny. Co ja biedna, bidula poradzę, że mam sentyment do wyszywania dużych /choć małymi też nie gardzę/ obrazów.
Jako, że bawię się też w mniejsze hafciki, to kolejna odsłona Sal-u, bo już się o niego dopytujecie. Postęp niewielki, odłożyłam go na chwilę i ciężko mi było do niego wrócić, jednak coś przybyło, oto on:
Troszkę mu jeszcze brakuje, lecz to na dzień dzisiejszy już daje jakiś obraz, jak będzie wyglądał. Co do niego jeszcze dołożę, nie wiem, z czego z oryginalnego wzoru zrezygnuję,też nie jestem do końca pewna. Wiem za to tyle, będzie na bogato w czerwieni i złocie/ żółtego koloru/. Muszę jeszcze dokładnie to przemyśleć, na wyścigi się nie wybieram, a i tak mam bliżej końca, niż niektóre z zapisanych do zabawy. Jedno jest pewne, skończę długo przed świętami. Taki jest plan, choć z tymi, to nigdy nie wiadomo,tak do końca.
Uff, zaschło mi w gardle, kawusia już zimna, ale taką też lubię. Najważniejsze, że opisałam co chciałam, a kłębiło się w tej mojej makówce, myśli co niemiara. Jakże, by to było wspaniałe, gdyby to, co się tak "kłębi w mózgownicy", można było od razu zapisywać, niekoniecznie na kompie, nie myślę tu też o kartce w zeszycie, a dyktafon też odpada, nie posiadam.
Dziewczyny kochane, tym oto sposobem zbliżamy się ku końcowi. Mam nadzieję, że osoby, które ja nominuję do wymienionej na początku zabawy, nie odmówią mi w niej udziału, więc czekajcie cierpliwie, bo trzy z Was mam na celowniku i w każdej chwili się do Was mogę odezwać.
Jak się bawić, to się bawimy wszyscy, nieważne, że robi się z tego łańcuszek bez końca. Dajmy się poznać bliżej, nie tylko od strony naszych zainteresowań. Kto jednak woli zostać anonimowy, to też szanujmy, jednak nie wyobcowujmy się z tej naszej ogromnej, blogowej Rodziny.
Tym oto apelem, kończę pisaninę,osiągnęłam nawet przyzwoity czas. Jest 10.40. Zanim się opublikuje, miną jeszcze jakieś minuty, a ja już dziś zapraszam na piątek, obym tylko miała o czym pisać.
Baj,baj.
Ps. Z dużych literek zadowolone jesteście?
Kto ciekawy co dziś naklikam, przygotowuje picie, woda, herbatka, kawusia (ja już mam zaparzoną), wygodnie się rozsiada przed monitorkiem i do dzieła.
Chciałyście dużą czcionkę, jest.
Plan działania na karteluszku zapisany, jest.
Uwaga, mierzę czas pisania. Jest 9.05 o której skończę, nie wiem, ale Wy przeczytacie to znacznie szybciej. Tak to już niestety bywa.
Witam wspaniałą Marii - Marię Wicher, którą wszyscy znacie, a dołączyła do grona moich Obserwatorów. Ostatnio na blogach zagościł też maraton o nazwie Creative Blog Tours, gdzie i ja zostałam mianowana do tej zabawy, oto banerek:
Wszyscy się bawią, to i ja nie potrafiłam odmówić, bo tym sposobem poznajemy się wzajemnie, choć nie każdy chce się ujawniać. Ja zaryzykowałam, co mi z tego wyjdzie okaże się 3 listopada, gdy zamieszczę swojego posta.
Wiele się ostatnio działo u mnie, doczekałam się nie tylko tej nominacji, ale całego posta od Majeczki z bloga Moje 5 minut. Majeczko, szalenie Ci dziękuję za takie przychylne słowa o mojej szarej osobie, jaką jestem (zdjęcie w/w nominacji). Zwykle widzę zdjęcia piękne, osób nominowanych, ja podesłałam czarno-białe i nie wstydzę się tego, że wyglądam na nim, jak wyglądam, wszak nie wybieramy sobie swojego wyglądu, a czas, choroby swe piętno zostawiają. Takie jest życie.
Dziękuję również Ewicie Jot, która swój czas poświęca również dla mnie, by mnie trochę ukulturalnić / przesyła mi audiobooki/, bo wstyd przyznać, ale nie pamiętam kiedy jakąś książkę przeczytałam. Teraz dzięki Ewie mogę nadrobić te zaległości czytelnicze, wprawdzie słuchając, przy tym coś haftując, ale to już krok ku dobremu.
Dziękuję Ewito.
Zapisałam się też na Candy u następnej Ewy, tym razem u Ewy M, pasjonatki frywolitkowych cudeniek, tu jej banerek:
myślę, że taka forma wystarczy i Ewa ją zaakceptuje.
Chcecie bym Wam podniosła ciśnienie, czy już jesteście po zażyciu jakichś środków je obniżających, bo będzie o ..........grzybach oczywiście. Najpierw o tym napiszę potem fotki zamieszczę o ile "zakichany Blogger" znowu jakiegoś numeru nie wytnie. Link do Ewy: http://ewaem4.blogspot.com/
W sobotę rano, mężulo zerknął na termometr za oknem i było -2 stopnie. Zastanawiał się czy las go jeszcze pamięta i czy jest sens jechać. Zdecydował, jedzie, wrócił po trzech godzinach z takim oto zbiorem:
Rydze do miski przesypał, bo mrożone przywiózł, więc musiały odtajać, a to musiało chwilę potrwać, zanim nadawały się do dalszej obróbki. Widzicie więc, że nawet takie można zbierać.
Nie minęła godzina, odebrał telefon od kolegi / też grzybiarza/ z zaproszeniem na zbiór podpinek, bo ponoć bardzo obrodziły. Dwa razy, nie trzeba było prosić. Koszyk był pusty, rydze odmarzały, więc czemu nie. Wsiadł do auta, do kolegi pojechał i już jego samochodem do lasu pojechali. Bo trzeba Wam wiedzieć, kolega w niedzielę 19.10 zorientował się, że zgubił jedną z tablic rejestracyjnych swojego autka, i mojego męża na poszukiwania zaginionej wtedy zaangażował. Teraz chciał się zrewanżować i w swoje miejsca na podpinki go zabrał. Wrócił po dwóch godzinach i tyle tego było:
Podpineczki, jak malowanie do marynaty doskonałe, a później z nich sałatki wspaniałe się robi. Kosz nie do pełna uzbierany, ale przecież w domu rydze jeszcze czekały, więc na więcej sobie odpuścił. Z przetworzeniem tych zbiorów zeszło mu się do wieczora, a i w niedzielę, coś tam jeszcze w kuchni /jego królestwie, po lesie oczywiście/ robił do słoików. No i najważniejsze gotował przepyszny obiadek, coby żoneczka z głodu mu nie padła.
Tym sposobem dotarliśmy do godz.10.05. Prawda, że długo mi schodzi z tym pisaniem, nawet nie mam kiedy kawusi pokosztować, bo łapki zajęte pisaniem. Mimo wszystko, nie myślałam, że tak szybko to napiszę, ale to nie koniec jeszcze.
Odwiedzając Wasze blogi z komentarzami się tam wcinając, zauważyłam, coraz więcej z Was w poezji się daje poznać, twórczo oczywiście. Te, które tak czynią, wiedzą o kim piszę, nie będę im reklamy robić. Jak kto ciekawy, to do tych osóbek dotrze i swoje "trzy grosze" wtrąci.
Ponieważ mój ostatni obrazek z bajkowym widoczkiem tak bardzo się wszystkim podobał, to tu i teraz, raz jeszcze, bardzo gorąco Wam dziękuję, za tak pochlebne komentarze. Warto było pomęczyć się z jego wyhaftowaniem 6 tygodni, by przeczytać, jaki to on piękny. Co ja biedna, bidula poradzę, że mam sentyment do wyszywania dużych /choć małymi też nie gardzę/ obrazów.
Jako, że bawię się też w mniejsze hafciki, to kolejna odsłona Sal-u, bo już się o niego dopytujecie. Postęp niewielki, odłożyłam go na chwilę i ciężko mi było do niego wrócić, jednak coś przybyło, oto on:
Troszkę mu jeszcze brakuje, lecz to na dzień dzisiejszy już daje jakiś obraz, jak będzie wyglądał. Co do niego jeszcze dołożę, nie wiem, z czego z oryginalnego wzoru zrezygnuję,też nie jestem do końca pewna. Wiem za to tyle, będzie na bogato w czerwieni i złocie/ żółtego koloru/. Muszę jeszcze dokładnie to przemyśleć, na wyścigi się nie wybieram, a i tak mam bliżej końca, niż niektóre z zapisanych do zabawy. Jedno jest pewne, skończę długo przed świętami. Taki jest plan, choć z tymi, to nigdy nie wiadomo,tak do końca.
Uff, zaschło mi w gardle, kawusia już zimna, ale taką też lubię. Najważniejsze, że opisałam co chciałam, a kłębiło się w tej mojej makówce, myśli co niemiara. Jakże, by to było wspaniałe, gdyby to, co się tak "kłębi w mózgownicy", można było od razu zapisywać, niekoniecznie na kompie, nie myślę tu też o kartce w zeszycie, a dyktafon też odpada, nie posiadam.
Dziewczyny kochane, tym oto sposobem zbliżamy się ku końcowi. Mam nadzieję, że osoby, które ja nominuję do wymienionej na początku zabawy, nie odmówią mi w niej udziału, więc czekajcie cierpliwie, bo trzy z Was mam na celowniku i w każdej chwili się do Was mogę odezwać.
Jak się bawić, to się bawimy wszyscy, nieważne, że robi się z tego łańcuszek bez końca. Dajmy się poznać bliżej, nie tylko od strony naszych zainteresowań. Kto jednak woli zostać anonimowy, to też szanujmy, jednak nie wyobcowujmy się z tej naszej ogromnej, blogowej Rodziny.
Tym oto apelem, kończę pisaninę,osiągnęłam nawet przyzwoity czas. Jest 10.40. Zanim się opublikuje, miną jeszcze jakieś minuty, a ja już dziś zapraszam na piątek, obym tylko miała o czym pisać.
Baj,baj.
Ps. Z dużych literek zadowolone jesteście?
Subskrybuj:
Posty (Atom)