Krajobraz z wilgą
W tej okolicy jest zbyt uroczyście.
Jaskółki kreślą nad wodami freski,
w dzbanie jeziora drzemie chłód niebieski
i usta mówią to, co widzą oczy.
Światło szeleści, zmawiają się liście
na baśń, co lasem jak niedźwiedź się toczy. (...)
- Tadeusz Nowak
Czy znasz to uczucie, gdy podczas układania puzzli brakuje ci jednego elementu? Denerwujesz się, przykładasz, przyglądasz się, sprawdzasz. Nagle... jest! Tak właśnie się czuję. Amatorsko zgłębiam historię i nijak mi idzie ta układanka. Luki, niemożności, zniechęcenie, aż tu staje na mojej drodze Gabriel Maciejewski ze swoimi tomami Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie. Tytuł nie powinien zmylić, choć baśni w środku nie ma. Tytuł ma przykuć uwagę, ma z mocą zakotwiczyć się w wyobraźni. Cóż to za książki? Każda nieco inna, więc o kolejnych tomach z osobna.
Tom pierwszy to sześćdziesiąt trzy luźne, intensywne historie z polskich dziejów. Cofniemy się do XVII wieku, by skończyć gawędą o tym, co ledwie wczoraj. Różni bohaterowie i wydarzenia, o których się nie pisze, nie mówi, a jeśli już, to reflektor z innej strony oświetla scenę. Bo autor przyjął bardzo ciekawy punkt wyjścia - jeśli o kimś się tylko wzmiankuje, oznacza to, że mamy do czynienia z bardzo ważną osobą. Po kilku miniaturach przyznajemy mu rację! To skondensowane obrazki, które rysują nam epizody. Widzimy je w krótkich migawkach, a sami dopełniamy całość. Zostajemy z tym, co wiemy albo biegniemy szukać dalej. W końcu np. dowiedziałam się, dlaczego pałam irracjonalną niechęcią do Gombrowicza czy Wańkowicza. Bo przecież pisarzami wielkimi byli!
Po kilku Wańkowiczowych lekturach czytam "Kundlizm" i wylazło szydło z worka! To szlachtę należy winić za upadek naszej potęgi Rzeczpospolitej, bo jest "z ojca miecza i matki sakiewki". Walnie pisarz przychylił się do niszczenia warstwy ziemiańskiej, która w innych krajach jest chroniona, ceniona. Nawet w "Szczenięcych latach" brak opisu szlacheckich rytuałów. Czerwonym podobały się opisy uwodzenia służącej czy oddawania swoich żon panom na pierwszą noc. Więc wydali. I zabiegali, by powrócił z emigracji. Ech, idę dalej.
Piękne karty poświęcił Maciejewski Jerzemu Dąmbrowskiemu. Przez żonę i córki nazywany Żorżem. Dla większości był Łupaszką od wyłupiastych oczu (cierpiał na chorobę Basedowa). Pułkownika widzimy w ostatnich chwilach życia. Żołnierz leżący z Łupaszką w więziennej celi opowiada, że pułkownik nie mógł się poruszać, bo miał połamane ręce i nogi, wybite oko, zerwane paznokcie... i czekał śmierci. Z kilku relacji chcemy uwierzyć w tę, gdy doprowadzony do względnego porządku Dąmbrowski prowadzony był na sfingowany proces. Skuty, prowadzony przez uzbrojonych enkawudzistów, zareagował na uderzenie w twarz Ireny Krzywickiej (nie tej od "gorszycielki"). Strzelił w twarz strażnika skutymi rękami, kopnął w jądra i usiadł na ławie oskarżonych. Po odczytaniu wyroku zwrócił się do reprezentanta ZSRR ze słowami:
- Wysoki sądzie! Job waszu mać!
Zabito go tej samej nocy.
Ulubioną opowieścią autora jest ta o bokserach, którzy doszli do finału Mistrzostw Europy. Zdarzyło się, że mieli walczyć Polacy i pięściarze Kraju Rad. A był rok 1953 i rzecz działa się w Warszawie. Publiczność była pilnowana przez panów w gumowych płaszczach, a jednak na trybunach raz po raz rozlegały się okrzyki: bij ruska! Hala ryczała ze szczęścia, gdy polscy zawodnicy wygrywali kolejne rundy. Czekała na to cała Polska!
Siłą rzeczy mnie najbardziej wciągnęły opowieści z literackim rodowodem. Po raz pierwszy usłyszałam o Stanisławie Rembeku, bo pamięć o nim zakopano głęboko. Jak mogło być inaczej, gdy tematyka jego książek dotyczyła relacji pomiędzy Polakami a Rosjanami? Co dzisiaj daje się nam zamiast? Kolejne wydanie Normana Daviesa Orzeł biały. Czerwona gwiazda albo Dziennik 1920 dostępny nawet w kioskach (Izaak Babel). Ciąg dalszy życia autora opisuje Archiwista z Łubianki i właśnie powinniśmy się wzruszyć losem czerwonego uczestnika wojny polsko-bolszewickiej, a nie bohaterstwem czy śmiercią naszych patriotów!
Podobnie rzecz ma się z innym poetą - Zygmunt Rumel nie istnieje w zbiorowej świadomości, tak jak jego wiersze. Jak zginął? Rzecz działa się na Wołyniu.
W nocy z 10 na 11 lipca 1943 roku trzej młodzi mężczyźni, pobici i okrwawieni zostali przywiązani do koni za ręce i nogi. Ktoś krzyknął "wio" albo "hej", albo tylko strzelił batem. Konie ruszyły gwałtownie z miejsca. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Jednym z przywiązanych był Zygmunt Rumel, poeta i żołnierz Batalionów Chłopskich.
To tak przy okazji w odniesieniu do mojej poprzedniej lektury.
Są też znane nazwiska. Jest opis dzielnej, choć morderczej, pięcioletniej wyprawy rowerowej przez Afrykę, a czynu tego dokonał Kazimierz Nowak. Możemy zobaczyć inną twarz majora Henryka Dobrzańskiego, która kojarzyła mi się li tylko z Ryszardem Filipskim. Wraca na karty Maria Rodziewiczówna, dla której najważniejsze były praca i ziemia (choć dzisiaj są tacy, co wiedzą więcej). I Zofia Kossak, która z takimi cechami jak patriotyzm i przywiązanie do katolickiej tradycji powinna wrócić do łask czytelniczych.
Nie wspomnę wszystkich osób, miejsc i zdarzeń ważnych dla naszej historii. Książka i jej autor to moje ostatnie największe odkrycia. Wnikliwi czytelnicy znajdą Coryllusa na moim blogrollu. Można go zobaczyć i posłuchać. Podziwiam, idę jego tropem, choć dużo spraw zostawiam sobie pod rozwagę. Gdy np. dwóch cenionych pisarzy pisze o jednej osobie tak sprzeczne opinie, to jeden pewnie nie ma racji (chodzi o Samuela Zborowskiego opisanego przez Maciejewskiego i Rymkiewicza).
Tom drugi to już całkiem inna baśń. Potoczy się jutro.
Gabriel Maciejewski, Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie, t.I-II, Klinika Języka
Cytaty zaczerpnięte z tomu pierwszego s.16 (wiersz Nowaka) i s. 193 (poeta rozerwany końmi).