Długo czekałam, by obok książek Tadeusza M. Płużańskiego wynurzyła się
Z otchłani - powieść
autobiograficzna
Tadeusza Płużańskiego (ojca). Ocalony z piekła przez czterdzieści lat bronił się przed koszmarem wspomnień, by w końcu podnieść kurtynę milczenia. Nie zdecydował się na pamiętnik, bo zdawał sobie sprawę z braku precyzji pamięci ludzi i zdarzeń. Swoją biografię "oddał" Jurkowi Radwanowi, ale pozostali uczestnicy wydarzeń często noszą prawdziwe nazwiska. Kolejne odnośniki są swoistym apelem poległych - rozstrzelany przez Niemców w Palmirach, zamęczony w Auschwitz, zakatowany przez UB...
Mamy akuratny czas na czytanie tych wspomnień. Skojarzenie nieodparcie jedno -
Droga Krzyżowa. Pasmo cierpień i byt na granicy życia i śmierci. Kruche życie mogło skończyć się już we wrześniu 1939 roku, gdy ciężko rannego Jerzego uratowała - wbrew decyzji lekarza - pielęgniarka. Potem okupacja i ciąg dalszy walki z wrogiem. Czasem się udało, ktoś ostrzegł przed "kotłem". Znów wymknął się śmierci, gdy strzały w Palmirach odebrały życie kolegom z konspiracji. Jednak i on dostał się w łapy gestapo. Szucha i Pawiak. Pierwsze razy i wyzwiska to dopiero początek. Jeszcze przekona się, do czego są zdolni "nosiciele kultury".
Zasnąć i umrzeć. Ale śmierć nie przychodzi wtedy, gdy jest potrzebna. Wystawiony na ciężką próbę, waha się. Wprowadzają matkę i padają znamienne słowa:
zrobimy z niego kupę cuchnącego gnoju. Nie udało im się. Nie tym razem. Trafia do obozu w Grudziądzu, a później do kacetu w Stutthofie.
-
Alles raus! Aussteigen! - znów znienawidzony język i znienawidzeni ludzie. Śmierć rozciąga się w czasie. Czasem zdarzają się małe cuda, jak pies, który zdradził Trzecią Rzeszę, dzieląc się jedzeniem z więźniem. Głód, choroby, karne komando, baty na "koźle", topienie w korycie... - można to przeżyć? Ludzką miarą nie, bo nawet Rosjanie wyzwalający obóz uznali, że skoro jeszcze żyje, to znaczy, że współpracował z Niemcami. Zatem więzienie. Pomaga przyjaciel.
I marzenie o wolnej Polsce, której wciąż nie ma. Zostaje walka z kolejnym totalitaryzmem. Misternie pleciona siatka konspiracyjna znów rwie się, bo ktoś doniósł, zdradził. Razy w śledztwie tym bardziej okrutne, że zadawane przez mówiących po polsku. I czekanie na "cios łaski", po którym na chwilę trafia się w niebyt. Pomysłowość oprawców niewyczerpana. Śledczy przekonuje -
przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb...
i to będzie taka zwykła ludzka śmierć. Czekanie w celi na wyrok śmierci, zamieniony na dożywocie. Czas staje się rozrzedzony, zimny, obojętny, zabójczy. Lata mijają w otępieniu...
Gdy wreszcie otworzy się więzienna brama, Jerzy próbuje odciąć się od przeszłości, pozbyć się syndromu obozowo-więziennego i zdobyć się na odwagę myślenia. Dopiero po rozprawie rewizyjnej w 1990 roku Płużański/Radwan poddaje prawnej, politycznej i moralnej ocenie ten czas. Daje nam wyrazisty obraz totalitaryzmów, ale też akcentuje fakt, że
w ramach tego potwornego systemu zniewolenia zawsze istniała możliwość wyboru! Wartością książki jest jej ranga dokumentalna, wspomnieniowa, jak również debata na temat wartości, takich jak wolność, godność, miłość, przyjaźń. I wiara, od której bohater odszedł. To filozofia dała autorowi wyzwolenie od przeszłości i w niej szukał prawdy o człowieku.
Książka niebywała, porównywalna jedynie z tetralogią
Janusza Krasińskiego. Dwa pierwsze tomy dotyczą śledztwa w ubeckiej katowni i wieloletniego więzienia. Dwa pozostałe są próbą zmierzenia się z czasami, w których autorowi przyszło żyć. Pisałam o tych książkach i będę to robić nadal, gdyż są wyjątkową przeciwwagą dla ukazujących się i gorąco dyskutowanych źródeł "prawdy" o Żołnierzach Wyklętych, jak chociażby najnowsze nagłośnione
Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków Anny K.Kłys. Kto zafałszował? Bo ja nie. Znowu ktoś zabiera głos w moim imieniu. Nie wierzę, że "resortowe dziecko" napisało prawdziwą historię. Co najwyżej autorka będzie próbowała nas przekonać, że kaci wcale nie byli tacy źli, a ich ofiary takie ideowe, pomnikowe.
Jeszcze jedno odniesienie do
aktualności. Trybunał Konstytucyjny unieważnił decyzję o zmniejszeniu świadczeń dla byłych funkcjonariuszy Służb Bezpieczeństwa. W związku z tym emerytura Czesława Kiszczaka zostanie podwojona! Jak czują się ofiary, które z ust tego człowieka usłyszały znamienne:
Na kafelki! Bo kafelki łatwo oddają kałuże krwi. Ale pamięć o kafelkach trwa... Przechowuję pieczołowicie.