Dwie skrajne opinie. Najpierw na TAK.
Ray Bradbury 451 stopni Fahrenheita
Rzadko wracam do wcześniejszych lektur, jednak tym razem stało się. I dobrze. Ta powieść nie wymaga streszczenia, bo zna ją każdy książkoholik. Mam też przed oczyma adaptację filmową Truffauta, mimo to czytałam z narastającą grozą. Antyutopia sprzed 60 lat okazała się wiernym odzwierciedleniem dzisiejszej rzeczywistości. Kto szuka odpowiedzi na dręczące go pytania, znajdzie wiele wyjaśnień. Czy zostanie nadzieja? Trudno oczekiwać. Jaki obraz społeczeństwa wyłania się po lekturze?
Gorzki. Ludzkość stacza się na intelektualne niziny z własnej woli. Myślenie i wyższa kultura nie są zakazane, lecz pogardzane. Cywilizacja podąża stopniowo ku analfabetyzmowi rozświetlanemu błyskami sztucznych ogni i monitorów. To teleściany wyrugują z serca najbliższych i same staną się rodzinką. Telewizja wychowa to, co jej się żywnie podoba i będzie rzeczywista jak świat. Rządzącym jest bardzo na rękę, by ludzie interesowali się tylko seksem i mordobiciem. Istnieje zakaz posiadania i czytania książek. Przetrwały jedynie komiksy i trójwymiarowe pisma erotyczne. Jeśli chłamu będzie mnóstwo, a wartości mało, każdy sięgnie po chłam - z lenistwa czy braku orientacji. Ludzie bezpiecznie zamknięci w niepalnych domach czasem ruszają do parków rozrywki. Wielka ucieczka na skrzydłach benzyny. Ścigają się, mordują. Młodzież rozmawia o markach samochodów, ciuchów, o basenach... Podziwia się sztukę abstrakcyjną, bez treści, inna została wyeliminowana. Eskadry odrzutowców nie pozwalają zapomnieć o zagrożeniu wojną. A ile cytatów, które nasi rządzący wzięli sobie do serca!
No i trzeba mieć na względzie mniejszości. Im większa populacja, tym jest ich więcej. [...] Nie można urazić nawet najmniejszej z najmniejszych mniejszości.
Domowe środowisko potrafi zniweczyć mnóstwo wysiłków czynionych przez szkołę. To dlatego wiek przedszkolny został obniżony tak dalece, że praktycznie porywamy dzieci z ich kołysek.
Organizuj konkursy, które można wygrać dzięki wykuciu na pamięć słów popularnej piosenki. [...] Wtedy lud będzie wierzył, że myśli.
Systematycznie skraca się szkołę, rezygnuje z dyscypliny, stopniowo zarzuca filozofię, historię, języki obce, lekceważy angielski, macha ręką na ortografię. Liczy się chwila bieżąca, praca i rozrywki. Po co uczyć się czegoś prócz naciskania guzików, ciągnięcia za przełączniki, przykręcania śrubek?
W takiej rzeczywistości tkwi główny bohater - Guy Montag. Należał do ludzi ognia i palenie sprawiało mu przyjemność. Palił książki i był szczęśliwy do czasu, dopóki jednej z nich nie schował i nie zaczął czytać... POLECAM.
Druga opinia na NIE.
Jacek Dehnel Młodszy księgowy
Jeśli spytać przeciętnego Polaka, z czym kojarzy mu się "księgowy", z pewnością odpowie, że to osoba zajmująca się prowadzeniem ksiąg rachunkowych. Ile osób pomyśli, że źródłosłów to księga? Jednak w przypadku wywołanej książki to pierwsze skojarzenie jest bardzo adekwatne do zawartości. Bo Dehnel rozlicza osoby medialne z tego, co powiedziały lub napisały, a skojarzenie z księgowością owszem jest, wszak czyni to bardzo skrupulatnie.
Pierwszy oberwał Tomasz Sobieraj, co to mieszka sobie na tej ziemi Asnyka i Konopnickiej. Po "soczystym" opisie sposobu życia poety dowiaduję się, czym tak podpadł panu Dehnelowi. Otóż nie spodobała mu się proza Masłowskiej, późna twórczość Miłosza, dalej padają "wielkie" nazwiska - Świetlicki, Gretkowska, Tokarczuk, Huelle, Pilch... No jak można ich nie kochać? To o nich się pisze, a o Sobieraju media milczą!
Następnie dostaje się Witoldowi Gadowskiemu. Ten pan dziennikarz-wykładowca-dyrektor jest klinicznym przypadkiem "powstańca kanapowego" (co to siedzi na kanapie czy fotelu i snuje bohaterskie opowieści; przypina sobie ordery podprowadzone z cudzych trumien). Nie mnie rozliczać - kto, kiedy i jak walczył - ale szyderczy ton felietonu snuje się nieeleganckim zapachem.
Do tej samej kategorii zostaje zaliczony poeta Wojciech Wencel - mój ulubiony zresztą. Rozdział "Powstańcy kanapowi" aż kipi od złych słów. Autor wyśmiewa (delikatnie powiedziane) tradycję obchodzenia katastrofy smoleńskiej; patriotyczne akcenty w twórczości poety, chrześcijańskie korzenie... Tak różnych synów Gdańsk wydał?
Nawet jeśli przyszło mi czytać całkiem dobre felietony, jak np. "Sztambuszek", natychmiast uśmiech gasł po wyznaniu autora: strasznie trudno przychodzi mi czytanie różnych koszmarnych wierszydeł patriotycznych. Że o pisaniu nie wspomnę. Ta retoryka jest zupełnie popsuta, wytarta, jałowa, dudniąca pusto.
Czas na kolejną postać, której lewicowość Szymborskiej się nie podoba. Tym razem cięgi zbiera Krystyna Pawłowicz, bo stwierdziła, że poetka nie kojarzy się jej z Polską, z polską przyrodą ani historią. Zaś teza, że "poeta ma obowiązki wobec kraju i narodu" jest - według Dehnela - banalna.
Patriotyzm i religijność to słowa, na które autor reaguje chyba alergią, bo pojawiają się co rusz. Podczas zwiedzania Jerozolimy notuje: Niedługo potem ja też dotarłem do Bazyliki Grobu, gdzie pooglądałem sobie kolejnych fanatyków, tym razem rzucających się na kamień (ponoć obmywano na nim ciało Jezusa).
Na s. 243 czytam: Dziś widać, że zawłaszczenie przestrzeni publicznej symbolem jednej religii jest nie do przyjęcia dla wielu Polaków - czy to ateistów, czy wyznawców religii innej niż katolicka.
Autor zabrał też głos w sprawie kanonu lektur. Uznał powieści Dobraczyńskiego i teksty Wojtyły za niegodne, by na liście lektur się znaleźć. Karol Wojtyła wielkim papieżem może i był, ale literatem nietęgim, a książka "Wujek Karol" w spisie lektur przywodzi na myśl "Opowiadania o Leninie" Zoszczenki.
No pewnie. Lepiej pisać o historii rózgi czy wibratora.
To by było na tyle. Mam żal sama do siebie, że dałam się zwieść pozytywnym opiniom na blogach i wybrałam tę książkę wbrew intuicyjnym podszeptom. Z zasady nie zamieszczam krytycznych opinii (wszak Tajny Detektyw czuwa i znajdzie mnie, żeby złajać), jednak czynię wyjątek, bo jeśli ktoś ma konserwatywne poglądy, może poczuć się urażony niektórymi felietonami. Jednocześnie przyznaję, że Pan Dehnel erudytą jest i jeśli komuś "właściwa" opcja polityczna nie przeszkadza, to po książkę spokojnie sięgajcie.