DOM Z PAPIERU



Pokazywanie postów oznaczonych etykietą H.Pająk. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą H.Pająk. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 19 sierpnia 2014

Skłócona z objawami kultu marszałka Piłsudskiego

Huzia na Ziuka! - taki tytuł nadał felietonowi w "Uważam Rze" przed trzema laty mój ulubiony Waldemar Łysiak. I chłostał bezlitośnie takich odszczepieńców jak ja, którzy furiackim charkaniem tłuką Józefa Piłsudskiego, pieprząc historię. Ponoć przyłączam się w ten sposób do komuny, która batożyła Ziuka, zwąc go kanalią, despotą i głupkiem.
Mając to na uwadze, długo zastanawiałam się, czy podejmować temat. A wypływał on systematycznie 11 listopada i 15 sierpnia. Wiem, że mogę stracić i tak wątłe grono czytelników. Wiem, że staję w opozycji wobec lewicy i prawicy. Jednak moje poglądy próbuję zachować zgodnie z aktualnie posiadaną wiedzą, więc uprzedzam, że mój blog jest jak restauracja i jeśli ci nie odpowiada, co serwuję, masz prawo iść gdziekolwiek indziej. Chcę w ten sposób zniechęcić ewentualnych gości, którzy mogliby obrzucić mnie wulgarnymi epitetami, a zachęcić do dyskusji na bazie faktów i dokumentów. Że wszystko jest możliwe, przekonałam się, śledząc fora przy okazji obchodów rocznicy Bitwy Warszawskiej.
Zacznę romantycznie, zgodnie z legendą. Skoro w PRL źle mówiono o Piłsudskim, to natychmiast przechodziłam do opozycji, wietrząc podstęp. Skompletowałam miniołtarzyk, wydając krocie na popiersie marszałka. Odbyłam pielgrzymkę na Wawel, oddając honory należne Naczelnikowi Państwa. Nawet zmówiłam modlitwę, na co pewnie marszałek przewrócił się w trumnie, bo sam deklarował, że jest bezwyznaniowcem (w rozmowie z gen. Józefem Hallerem). Było pięknie i patriotycznie, dopóki...
... nie zobaczyłam na wystawie Ponurej prawdy o Piłsudskim Henryka Pająka. Po przeczytaniu "herezji" zareagowałam typowo - wariat z tego autora! Tak nieprawdopodobne rzeczy znalazłam.
Jednak ziarno niewiary zostało zasiane. Zaczęłam szukać, zbierać, czytać... Minęły lata...
Z niedowierzaniem stwierdziłam, że wszystkie dostępne pozycje to hagiografia. Od lat bezskutecznie poszukuję dzieł fundamentalnych, z których wiele wydano za granicami.  W ostatnich dniach przeczytałam sporo...
Wśród zamieszczonych książek na uwagę zasługuje Marszałek Józef Piłsudski odbrązowiony Antoniego Położyńskiego. Cenię, bo autor to były wojskowy, więc zawodowo rozprawił się również z tą stroną pomnika komendanta. Warto zacytować też Wspomnienia Aleksandry Piłsudskiej, bo któż jak nie ona powie nam, gdzie naczelnik przebywał w dniach 13-15 sierpnia roku pamiętnego, gdy Polacy dawali odpór bolszewickiej inwazji. Co robi w tym towarzystwie literat - Dołęga-Mostowicz? Odczuł na własnej skórze, co to znaczy brak czci wobec marszałka, czemu dał upust w swoich powieściach. Poświęcę mu osobny post.
Do źródeł informacji zaliczam też wycinki z gazet, kilkaset stron wyszukanych w Internecie, a także liczne dokumenty w pdf, a wśród nich Piłsudski a religia ks. Józefa Warszawskiego. W nieosiągalnej pozycji legendarny Ojciec Paweł - zakorzeniony w nauce i tradycji Kościoła - analizuje kłębowisko wyznaniowe Józefa Piłsudskiego. Opisuje jego alienację religijną i przedstawia  dostępne dokumenty. Rozmawiał też ze świadkami tamtych dni, np. z gen. Hallerem. Wciąż czekam na gęsto cytowaną książkę Tadeusza A. Siedlika Klęska demokracji. Z historii Polski 1900-1939. Pielęgnować mit czy szukać prawdy? Nie mam już wątpliwości. Nakreślenie całej sylwetki Piłsudskiego przekracza możliwości tego wpisu, więc może takie okruchy, które bolą najbardziej. Jak rozpoczęła się "niepodległość Polski"? Pierwszą czynnością tzw. rządu lubelskiego było zawieszenie na Zamku Królewskim w Warszawie czerwonego sztandaru. Potwierdza się moja teza, że Piłsudski nigdy z czerwonego tramwaju nie wysiadł. Dlatego jego "chłopcy" dla zamanifestowania lewicowości nosili na czapkach orzełki bez korony. Dekretem Mościckiego w 1927 roku zdjęto krzyż z korony Orła Białego w godle. Sam wódz kochający słowo "Honor", wstawił je na sztandarach, skreślając Boga. Jak mam patrzeć na fakt, że dorosły mężczyzna dla zachcianki ślubnej wyrzeka się religii katolickiej i przechodzi na luteranizm?! Może jednak trochę chronologii...

Do czternastego roku życia wyrastał w katolickiej, patriotycznej rodzinie. Po śmierci matki kościół omijał łukiem. Jego edukacja to wyłącznie gimnazjum rosyjskie. Ani jednego dnia nie studiował na uczelni wojskowej, jednak czuł się kompetentny, by organizować wojsko i sięgnąć po najwyższe stanowiska w kraju! Przypisywana mu jako zasługa zsyłka na Sybir to kara za współpracę z terrorystyczną organizacją brata Lenina, co nie ma nic wspólnego z walką o wolność Polski. Nie należy też mylić zesłania z katorgą. Nie było tam pracy przymusowej, mógł odwiedzać znajomych, dostawał parę rubli, jak również romansował (panna Lewandowska popełniła później samobójstwo, gdy Ziuk zwrócił się w inną stronę). Miał czas na czytanie, zatem zgłębiał Marksa i Engelsa, co dało mu po powrocie do kraju podstawy do bycia redaktorem "Robotnika". I znowu za tę komunistyczną agitkę trafi do Cytadeli - druga ciężka kara za współpracę z Leninem, a nie za działalność na rzecz niepodległości Polski, co próbuje mu się przypisać. Uwalnia go z pomocą przyjaciół Maria Koplewska- Juszkiewicz (właśnie dla niej wyrzekł się wiary katolickiej) i wyjeżdżają do Krakowa. Tu tworzy swoje drużyny strzeleckie. Należy podkreślić, że nigdy nie był dowódcą Legionów (!), a stał jedynie na czele Pierwszej Brygady. Warto przenieść się myślami sto lat wstecz i wyobrazić sobie sytuację owych oddziałów. Nie mieli poparcia w społeczeństwie. Gdy wyruszyli z Oleandrów do Kielc w 1914 roku, mieszkańcy miasta kryli się w domach. Sienkiewicz w Oblęgorku ugościł kawalerzystów, ale i pouczył: Po niewłaściwej stronie chłopcy stoicie. Bo nie podobało się ludziom, że biorą austriackie marki. A chłopcy komendanta (nadali mu ten tytuł wzorem Kościuszki, choć był brygadierem) śpiewali: Walczyliśmy osamotnieni... Żeby zdobyć pieniądze na utrzymanie i szkolenie oddziałów, organizowano napady. Słynne Bezdany znowu naród odebrał nie tak jak chciał komendant! Rabunek wagonu pocztowego i kradzież rubli uderzyły w zwykłych ludzi, a nie w zaborcę. Bardzo pomocna i obrotna okazała się towarzyszka Aleksandra Szczerbińska, która - będąc młodszą od żony Ziuka - zastąpiła ją w życiu osobistym. Ze ślubem jednak musiała poczekać aż do śmierci pierwszej żony. Sama potem zakosztuje podobnej sytuacji, gdy przegra z młodszą kobietą...

Ale wracając do wojska. Piłsudski nigdy w wojsku nie służył i był kompletnym dyletantem. Nie opanował podstawowej terminologii przeciętnego oficera sztabowego, co niejednokrotnie wprowadzało w osłupienie dowództwo. Zresztą później zamknął Akademię Wyższych Studiów Wojskowych, bo wychował sobie kadrę, odsuwając oficerów i generałów, przy których mógł czuć się zakompleksiony. Z książek czerpał wiedzę o wojnach napoleońskich, a oddziały trzeba było szkolić. Organizował trzymiesięczne kursy dla oficerów, co bardzo przypomina mi tak samo długo trwające kursy dla prokuratorów, którzy po wojnie skazywali na śmierć polskich patriotów.

Dochodzimy do Magdeburga, gdzie dostał się po rozwiązaniu oddziałów. Nie siedział w twierdzy, lecz przebywał w jej obrębie. Wygodny domek, obiady z pobliskiej restauracji, żołd, gazety, spacery do miasta, zabiegi rehabilitacyjne. Takich warunków nie mieli jego przeciwnicy po zamachu majowym w Brześciu i Berezie. Ale zbliża się koniec wojny i Niemcy przewożą go w zaplombowanym wagonie (skąd my to znamy?) do Warszawy, gdzie przejmuje władzę z rąk Rady Regencyjnej. Odtąd chodzi w glorii jako męczennik. Utrwala władzę. Walczy Lwów, chcą przyłączenia do Polski Ślązacy, Wielkopolanie, a oczy wodza kierują się w stronę ukochanego Wilna, potem wybucha awantura kijowska.

Przeskoczę do Bitwy Warszawskiej. W pewnym sensie dokonał się cud, bo do obrony przed bolszewią stanęło wojsko zasilane zgłaszającymi się wciąż ochotnikami. Glorię warszawską zawdzięczamy generałom, m.in. Rozwadowskiemu, Zagórskiemu, Hallerowi, Sikorskiemu... Parę zdań należy się "Błękitnej Armii" zorganizowanej we Francji w 1917 r. dzięki inicjatywie Romana Dmowskiego. Liczyła ona prawie sto tysięcy żołnierzy, podczas gdy słynne Legiony w porywach do dwudziestu. Gdy gen. Józef Haller wylądował na polskiej ziemi, Piłsudski rozmontował "zbędną" armię, a w 1920 roku trzeba było ochotników ściągać po raz kolejny. Dlaczego dziś nie śpiewamy o hallerczykach tylko o legionach? O Hallerze wiemy na przykład, że codziennie brał udział o 7 rano we mszy św., a 15 sierpnia leżał krzyżem w kościele św. Anny. Gdzie był wtedy Naczelny Wódz?
Już nie był wodzem, bo 12 sierpnia złożył oficjalną rezygnację na ręce premiera Witosa i wyjechał - jak się okazało - do Bobowej do przyszłej żony, która ten fakt podała we wspomnianej wyżej książce. Nie ma o nim informacji  w żadnych dokumentach i wspomnieniach między 12 a 15 sierpnia, a więc wtedy, gdy decydowały się losy bitwy! Dopiero szesnastego bierze udział w kilkugodzinnym obiedzie u Golińskich, wieczorem o 18-tej trzyma dziecko do chrztu, a siedemnastego udaje się na pole bitwy, szukając uciekających wrogich oddziałów. Po bitwie jak gdyby nigdy nic zabiera dokumenty od premiera i zawłaszcza zwycięstwo. Witos honorowo milczy o rezygnacji i napisze o niej dopiero we Wspomnieniach - t.2. Trzeba też pamiętać o naocznym świadku obrony miasta, który stolicy nie opuścił - to papież Pius XI.

Kolejny skok w czasie i zamach majowy w 1926 r. Żaden przewrót! To zamach na legalną, demokratycznie wybraną władzę. Wciąż czekam z nadzieją, że uda mi się kupić chociażby Zamach Giertycha (pseud. Mariański). Poznaję małymi kroczkami prawdę od uczestników i świadków wydarzeń, dlatego szukam literatury z Dwudziestolecia, kiedy wolno było jeszcze zabierać głos. Bo za chwilę - co przyznają nawet apologeci piłsudyzmu - zapanuje wojskowy terror. Marszałek rozprawia się z opozycją, eliminuje oponentów z życia politycznego, generałów przenosi w stan spoczynku; giną Rozwadowski i Zagórski; Sikorski, Witos i Korfanty  uciekli do Francji; działa instytucja "nieznanych sprawców".  W twierdzy brzeskiej ląduje ok. 70 osobistości wskazanych przez Naczelnika. Gdybym chciała cytować, powstałby obraz znany skądś - bicie, ścieżki zdrowia, zaplute karły (!)... Cel jest jeden - zachować ciągłość władzy i przywilejów, utrzymać mit wodza, a sitwę przy korycie. Jest o co walczyć, bo płace oficerów niebotyczne na tle polskiej biedy, a i w Europie takich nie było.
Jednak zacytuję... - gen. Dupont w sali Belwederu rozmawia z Piłsudskim:
- Czy pan generał nie podziwia, jakim genialnym manewrem strategicznym zdobyłem władzę w Polsce?
- Nie ma co podziwiać, gdy student medycyny uczy się robić sekcję zwłok na trupie swej Matki. - Nie podał ręki i wyszedł. 
Na wielką skalę zaczęło się fabrykowanie "prawdy historycznej". W Biurze Historycznym Piłsudski umieścił swoich ludzi (Kazimierz Świtalski), którzy wynosili dokumenty i fałszowali. Po śmierci wodza "ostatnia brygada" przeforsowała ustawę chroniącą imię marszałka, na mocy której każdego obrażającego cześć wodza można było aresztować i więzić pięć lat. Czas odbrązowić narastające kłamstwa i mity.  Nie kłaniam się temu pomnikowi. To nie pierwszy raz, kiedy  Polską rządził człowiek mały, niewykształcony, obnoszący się z wizerunkiem Maryi, a bezwyznaniowy, mściwy, pozbawiony kultury osobistej, niepanujący nad emocjami, ordynarny (gdyby wtedy nagrano taśmy, dzisiejsi bohaterzy afery uchodziliby za dobrze wychowanych)... Jakoś to wszystko dziwnie znajomo brzmi!
BÓG JEST PANEM HISTORII - Jan Paweł II