Na stronicach albumu spotkać można faksymilie niektórych wpisów, czasem i wiersze. Mnie jednak ujęły skwapliwie wypełniane rubryczki, a szczególnie ta - cel pobytu. Przeważają wpisy: praca, praca, praca (niestety), spotkania autorskie; ale też trochę luzu, wytchnienie, przyjaźnie... Czasem są powroty wielokrotne, wszak w tym miejscu trudno się nie zakochać!
Kilka spotkań. Na pierwszy plan wysuwa się ukochany Wiesław Myśliwski, bo stąd ci on. Na mojej półce Widnokrąg stoi na honorowym miejscu. Dreptałam po śladach autora i oczarowana pstrykałam zdjęcia. W Księdze Gości zapisał: Nie będę się zachwycał miastem, ludźmi, pejzażem, bo mi nawet nie wypada. Do "wczoraj" przyjeżdżałem tu do siebie - bo to moja rodzinna Ziemia. Tu chodziłem do gimnazjum, tu zdałem maturę, tu się pierwszy i ostatni raz zakochałem, stąd pochodzi moja gimnazjalna koleżanka i dotąd moja żona. Dzisiaj po raz pierwszy przyjechałem tu do nikogo. I chociaż na jedną noc, ale doświadczenie to dotkliwe - poczuć się nagle gościem w swoim gnieździe. Może to los kazał mi przyjechać, abym doznał niedoznanego. (s.34)
Oprócz nazwisk wielkich, chciałam powiedzieć o swoich małych odkryciach. Pierwsze to Adriana Szymańska. Ukochała Sandomierz, zresztą z wzajemnością i bywa tu często. Zmierzyłam się z jej poezją, ale urzekła mnie Ta inna ja - książka przez samą autorkę nazwana biografią duszy lub projekcją samotności. To nie kolejna pozycja traktująca o chorobie, jak z niej wyjść i jeszcze na tym zarobić (są takowe!). Samoświadomość lecząca krwiaka mózgu? Tak. Nie do wiary. Nie ugiąć się przed autorytetami i całą kliniką neurochirurgii - trzeba mieć siłę woli. A cała historia zanurzona w poetyckich przywołaniach, biblijnych wersetach, klasycznych cytatach. Np.: Prawdziwym sobą można być tylko w samotności, ale wówczas, uwolniwszy się od presji otoczenia, człowiek ulega rozprężeniu, staje się chaotycznym zlepkiem przeciwstawnych uczuć, myśli i marzeń. (A.Kępiński Autoportret człowieka)
I tak co krok. A są też sandomierskie klimaty, wspomnienie "górki" oczywiście. Po raz kolejny spodobała mi się proza poetki. Bez wątpienia.
Całkiem niedawno wzięłam udział w kolejnym spotkaniu. Miejsce wymarzone - zamek, za oknami rozlana Wisła. Krystyna Lenkowska dzieliła się wrażeniami po napisaniu eseju Katedra Sandomierska z włoskim światłem. Myślami przeniosłam się do gotyckiej bazyliki, by zaraz wyobrazić sobie malarskie wizje włoskich kościołów. Nie brakło odwołań literackich, chociażby Herbertowskiego Barbarzyńcy w ogrodzie. Dopieściłam się intelektualnie. Dla pełnego obrazu gościa spotkania warto dodać, że Krystyna Lenkowska to przede wszystkim poetka (że tak wszędzie ta lira mi w serce zapada!). Z zasobów wyjęłam dwa tomiki: Pochodnio, różo... i Wybór Ewy. Tym, którzy doczytali do tego miejsca, dedykuję wiersz pt. Samotność.
Samotność to jest tylko relacja
odcinek od do
od człowieka do człowieka
od człowieka do miejsca
ale przede wszystkim
od siebie do siebie.
Zaskakuje mnie
przynajmniej raz na dzień to
że moja samotność jest
w płaszczyznach
od ciebie do mnie
od do
ot co.
Biegnie dalej czas sandomierskiej Górki Litearckiej...