Dotarł scalp.
Przy operacji wymiany scalpu nie obyło się bez dramatu, o czym już za chwilę...
Pierwsze zdjęcie Toli w nowych włoskach, które powędrowało na instagram...
Zacznę od tego, że to nie pierwsza moja zmiana włosków, ale tym razem
coś poszło nie tak.
To "coś" to klej, którym przymocowany był scalp do
dome'a. Tak mocno był przytwierdzony, że niestety scalp puścił, ale z
częścią plastiku. Co więcej, już po wyjęciu scalpu i odłamka plastiku,
który odpadł okazało się, że przy scalpie trzyma się jeszcze malutki
odłamek. Próbowałam go oderwać, ale się nie dało. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się go usunąć, bez krzywdy dla scalpu. Tragedii nie ma, ale
będę miała na uwadze, żeby dokupić w przyszłości nowy dome...
A włoski?
Włoski są prześliczne! Lśniące i gęste, przede wszystkim GĘSTE! Dopiero teraz zauważyłam jak stockowe włoski Bianki (Simply Chocolate) są słabe pod tym względem.
Kolor w opisie lalki to połączenie blondu i różu. I faktycznie uważnie się przyglądając można dostrzec cieniutkie różowe pasemka, niestety mój aparat nie chce tego uchwycić, a szkoda.
Fryzurka nabiera teraz kształtów, bo podróż w pudełku trochę je ugniotła i muszę je doprowadzić do ładu, ale i tak jestem w nowej Toli zakochana...
W okiełznaniu grzywki nadal posiłkuję się opaską, bo co tu kryć grzyweczka nadal żyje swoim życiem...
Ale już widzę poprawę, także myślę że w najbliższym czasie dojdziemy i z nią do porządku...
♥