Translate / Tłumacz

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kwiaty. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Kwiaty. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 16 października 2018

Odrobina letniej jesieni

Witam

     Moja kuchnia ma się dobrze, nawet upiekłam dwa ciasta w nowym piekarniku i nawet ich nie spaliłam. Chociaż, drugie ciasto upiekłam w rekordowym czasie dwudziestu minut. Nastawiłam piekarnik na grzanie i gdy się ugrzał wstawiłam ciasto. Po 20 minutach poczułam cudny zapach, a gdy zajrzałam do piekarnika ciasto było już cuuuuuudnie brązowe. I tu muszę się pochwalić, że wyszło całkiem, całkiem. Okazało się, że piekarnik nastawiłam na 250 stopni zamiast na 150, ot cała tajemnica.
    Gdy już uporałam się z kuchnią, wyjęłam nieskończone hafty. Stwierdziłam, że chyba pora je skończyć, zwłaszcza że chcę jeden z nich przeznaczyć na prezent.
Są to kwiaty i teraz żałuję, że robiłam je dwiema nitkami, lepiej by było trzema. Haft byłby pełniejszy, bardziej wyrazisty. No cóż, nie zrobiłam, ale i tak chyba wygląda jako tako.










    Z myślą o kuchni zrobiłam takie babeczki, miałam je oprawić w niebieskie ramki. Ale po zrobieniu jakoś mi nie pasują. muszę coś innego wymyślić, może jakieś filiżanki w niebieskie kwiatki, oczywiście jak znajdę takowy wzór.
A może jest chętna na pyszne babeczki, różowa, czyli ta pod spodem ma wymiary kanwy 15 na 15 cm.




Ta podwójna ma wymiary 18 na 15 cm .


I to by było na tyle, powoli zaczynam szykować hafty na święta, wiecie święta tuż tuż.
I tym miłym akcentem żegnam się z Wami, pa.

czwartek, 18 stycznia 2018

Spełnianie marzeń

Witam

    Nawet miesiąc nie minął, a ja robię nowy wpis, czyżbym wracała do świata blogowego ? Zobaczymy...
Święta minęły bardzo szybko, sylwester jeszcze szybciej, mamy nowy rok, nowe zamierzenia, nowe plany, nowe marzenia. Ja już dawno przestałam robić postanowienia na nowy rok, bo prawdę mówiąc nigdy nic nie wychodzi z tych postanowień, jedynie jest stres, nerwy i wyrzuty sumienia. Bo wiadomo - nie schudnę, nie wyładnieję, nie zrobię, nie uszyję. Takie jest życie.
    Ale mam takie jedno marzenie, to znaczy mam baaaardzo dużo marzeń. Jednym z nich jest własny, powtarzam WŁASNY domek z kominkiem, z sypialnią, z pracownią, z ogrodem. Coś dzisiaj dużo wyliczam, taki dzień wyliczankowy. Ale to marzenie jest, jak to się mówi "marzenie ściętej głowy", chyba raczej pozostanie w sferze marzeń urojonych.
    Ale wracając do marzeń realnych, to kiedyś w gazetce robótkowej zobaczyłam obraz , który bardzo mi się spodobał, a dokładnie mówiąc zauroczył mnie. Jest to obraz Kazimierza Starowicza "Widok na miasto".


Tak się nim zauroczyłam, że stwierdziłam, że muszę go wyhaftować. Przygotowania trwały niestety trzy lata, tak długo się zbierałam do tego projektu. Ale parę dni temu nareszcie zabrałam się i mam już "tyle"


Mam nadzieję, że zrobienie całości nie zabierze mi kolejnych trzech lat, zwłaszcza że nie jest to duży obraz, jego rozmiar to 216 x 162 krzyżyki. Postaram się w miarę przybywania haftu pokazywać kolejne etapy.
    Za to na razie odłożyłam pracę nad kwiatami, trochę jestem nimi zmęczona. Może jak poleżą miesiąc lub dwa i nabiorą mocy urzędowej, to będzie mi się lepiej nad nimi pracowało.







I to na tyle z moich aktualnych prac.
    Dziękuję wszystkim dziewczynom za bardzo miłe komentarze pod poprzednim wpisem. Dałyście mi motywację do dalszego działania, choćby prezentowego. Bo powiem Wam, że moje prezenty gwiazdkowe, które sama robiłam bardzo się podobały, widziałam to po oczach, a oczy nie kłamią :).

Trzymajcie się cieplutko w te śnieżne dni, bo nareszcie mamy namiastkę zimy, pa.

wtorek, 27 czerwca 2017

Kwiaty i na razie tyle

Witam

     I znowu jestem hi hi.
    Co od ósmego maja działo się u mnie? Ano nic!  Praca, praca, praca pochłania mnie bez reszty, z całymi kopytami. Ale nie narzekam, robię to co lubię, a że nie raz ręce odpadają, łącznie z pazurami, bo właśnie kapnął na nie klej na gorąco, to nic, wszystko da się przeżyć. Właśnie ostatnio pomagałam przy robieniu dekoracji do przedstawienia na koniec roku przedszkolnego. Przedstawienie było o morskich przygodach i o dziewczynach Hawajkach. Wszystko super wypadło, marynarze, piraci i oczywiście Hawajki.



    W między czasie robię nieśmiertelne metryczki ze stópkami. Prawdę mówiąc mam już trochę dość, bo są bardzo monotonne, dobrze, że imiona są różne.
Ale nie tylko metryczki robię, pokusiłam się na większy format.Mam koleżankę, która podarowała mi sporo materiałów i chciałabym się jej odwdzięczyć, dlatego postanowiłam, że zrobię dla niej obraz z kwiatami. Mimo częstego zmieniania kolorów, robi się dość szybko i przyjemnie.







    Mój balkonowy ogródek, mam aksamitki, goździka, begonie i duuuużo zieleniny.  Lubię tam usiąść i haftować, albo rozmyślać.





Przedstawiam Wam Kochane, mój balkonowy kącik, brakuje tylko herbatki i ciasteczka.


   Kończę, bo jest już bardzo późno i mordka mi się pruje niemiłosiernie.
Trzymajcie się dziewczyny wentylatora, bo nadciągają upały, pa

środa, 18 maja 2016

Irysy i inne kwiatki

Witam

     Dzisiaj mam do pokazania tylko jeden hafcik. Coś mi ostatnio nie idzie machanie igłą, może dlatego że jest strasznie zimno. Kaloryfery przestały grzać, najchętniej siedziałabym pod kocem z kubkiem gorącej czekolady. Marzną mi dłonie, stopy i nawet uszy, już nie wspomnę o czubku nosa.
Kwiatki na balkonie ledwie zipią, na działce również. Miałam siać jednoroczne, ale łapy mi grabieją, jak by był marzec a nie maj. Podobno w tą niedzielę ma być cieplej, oby, bo skisnę z tego zimna.
    Ale oprócz tego zamarzania, to jednak coś tam dłubię, no i właśnie wydłubałam kartkę dla siostry, bo w przyszłym tygodniu ma imieniny. Wiem, że lubi irysy, więc zrobiłam kartkę z irysem.





W oryginale ma bardziej żwawe kolory, nie mogłam znaleźć miejsca, gdzie mogłam zrobić zdjęcie.
Kartka już wysłana, mam nadzieję, że trafi na lodówkę gdzie siostra trzyma moje małe hafciki.
     A kiedy jestem przy kwiatkach, to chcę się pochwalić jakie ostatnio znalazłam "szczęście". Otóż szłam sobie chodnikiem koło krzaków z pięknymi kwiatami bzów. A że mam takie dziwne zboczenie, że zawsze muszę zanurzyć nochal w kwiatach i powąchać, to i tym razem nie oparłam się temu zboczeniu. Już chciałam wciągnąć aromat pełną piersią, a jest czym, gdy zauważyłam pięciopłatkowy kwiatek. Ucieszyłam się, zerwałam, schowałam i poszłam dalej. Ale znów zatrzymał mnie krzaczek bzu, normalnie jak by mnie przywoływał. Spojrzałam w jego kierunku i co zobaczyłam, kolejny pięciopłatkowy kwiatek. Normalnie zdublowane szczęście. W domu włożyłam kwiatki między kartki książki i teraz mogę pokazać dowód.


    A już tak na koniec pokażę moje rachityczne  kwiatki na balkonie. Na razie mam bratki, pokrzywę i fiołki, które dostałam od koleżanki. Na razie stoją na balkonie, bo cały czas szukam miejsca na działce gdzie mogłabym je posadzić.






Marne te kwiatki, muszę jechać na rynek i kupić pelargonie, może niecierpka, marzą mi się begonie wielkokwiatowe, ale mam balkon po zachodnio północnej stronie i zawsze jest tam zimno i wietrznie.
     I jeszcze Miećka, która uwielbia wylegiwać się na krzesłach, a potem człowiek siada w czarnych spodniach i wygląda jak by kotu zabrał futro.




     Dziękuję Kochane za wszystkie wspaniałe komentarze, a że ostatnio jestem w bardzo rozedrganym czasie czyt. menopauza, to się popłakałam, że mam takie wspaniałe dziewczyny i chociaż Was nie znam to jesteście bardzo mi bliskie.
Dobra, koniec tego, bo się znowu poryczę. Życzę cieplejszych dni, pa.

środa, 11 maja 2016

Różyczki, koraliczki

Witam

    Ostatnio dość rzadko bywam w blogowym świecie, a to przez to że zbliża się koniec roku szkolnego i mój synuś przypomniał sobie, że powinien jeszcze parę ocen zdobyć, a ja oczywiście z nim. Bo wiecie, trzeba przepytać, przypilnować i trzymać kciuki, a jak się trzyma kciuki to nie da się pisać, no tak jest.
    Pogoda jak na razie nas rozpieszcza, wszystko kwitnie, meszki chlają. Po ostatnim pieleniu na działce mam tak nogi pogryzione, że można dostać szału, tak swędzą. Macie jakiś sposób na to swędzenie, bo Fenistil mało pomaga a wapna już nie che mi się pić. Kiedyś już miałam tak bardzo pogryzione nogi, wszystkiego próbowałam , aż w końcu w nocy z obłędem w oczach wysmarowałam nogi żelem chłodzącym na zbijanie tłuszczu. Pomogło na chwilę, ale za to jakie miałam nogi szczupłe, chyba jutro polecę do sklepu kosmetycznego po taki żel. Co będzie miało jeszcze jedną zaletę, bo za dwa tygodnie idziemy na wesele, a moje nogi wyglądają jak nogi słonia, grube i niekształtne i w żaden sposób nie chcą się mieścić w żadną kieckę. Dobra, koniec tego marudzenia, jak ja mogę być szczupła, skoro jak podałam na facebooku moja dieta jest obrotowa, gdzie się nie obrócę tam coś zeżrę.
     A właśnie, skoro jestem przy weselu, poprosiłam koleżankę, która robi śliczną biżuterię, zwłaszcza metodą decu, otóż zamówiłam naszyjnik z koralików. Jest w kolorze perłowym, jest dość długi, ale można go związywać, aby była odpowiednia długość. Planowałam założyć go do małej czarnej, tylko że ta moja mała czarna zrobiła się o dziwo bardzo mała, no i muszę wybrać się na polowanie jakiegoś namiotu.





    Z haftów zrobiłam różyczki, planowałam wykorzystać je na torbę, tylko muszę dobrać materiał, który by go nie przysłonił. Na razie stoi bez żadnej oprawy na małych sztalugach i wygląda, trudno, powiem to, ślicznie.







    Jak na razie na mojej działce kwitnie bez, oczywiście ścięłam parę gałązek i teraz pachnie w całym mieszkaniu. Uwielbiam ten zapach, jak też zapach konwalii, jaśminu, piwonii.




     Jeszcze pokażę za co się teraz wzięłam. Otóż koleżanka mojego starszego syna spytała czy wyhaftuję obraz święty dla jej babci, no powiedzcie same, jak mogłabym się nie zgodzić. No i siedzę i dłubię ikonę Matki Boskiej. Ciekawa jestem jak długo będę go haftować.


     No dobra, koniec pisania, biorę się za robotę, bo samo się nie wyhaftuje, niestety.
Dziękuję za komentarze i cieszę się, że podobały Wam się moje torby i moje pomysły na przeróbki. Dzisiaj znalazłam kolejną "chętną" na przeróbkę. Następnym razem pokażę jak to wyszło.

Życzę wszystkim cieplutkich dni, dużo słońca i upajających kwiatowych zapachów, pa.