Sezon grillowy zbliża się wielkimi krokami, a ja nie mogę się doczekać aż nastanie... więc na razie radzę sobie z pomocą piekarnika. W wolniejsze dni robię wypady na "nawieś" i przygotowuję teren do prawdziwego grillowania. Dwa tygodnie przed Wielkanocą gościłem fachowców od drzew, bo troszku wyrosły i przy silnych wiatrach zaczynały dość ryzykownie nachylać się nad chałupką... A że chałupka malutka i stawiana wiejskimi metodami, na 100% upadku brzózki by nie przetrwała. Niestety fachowcy zrobili swoje, rozjeżdżając przy okazji mój i tak mocno sfatygowany przez krety i dziki trawnik, i zostawili stertę gałęzi tarasujących wejście do chałupki. Co się na ciąłem i na szarpałem to moje. Pocieszające, że już większość uprzątnąłem i będziemy mieli trochę drewna do kominka i na ognisko, a może i jakieś płotki powstaną.
fot. tel.
A wracając do szaszłyków... Przepis należy do tzw. oczywistej oczywistości, ale efekt jest przerastający oczywistość...
Na około 12 sztuk.
1 średnia polędwica wieprzowa pocięta w średniej wielkości kawałki i zalana dzień wcześniej puszką piwa z łyżką suszonego tymianku
1 duża papryka czerwona pokrojona na średnie kawałki
2 cebule pokrojone na ósemki
12 małych pieczarek
Patyczki namoczyć pół godziny wcześniej. Nadziewać naprzemiennie. U mnie : cebula, mięso, papryka, mięso, pieczarka.
W piekarniku przy włączonym termoobiegu, 180 st. C około 20 - 30 minut. Podałem z pieczonymi młodymi ziemniakami z rozmarynem i sałatą z winegretem. Do tego czerwone wino (może być białe) i biały sos jogurtowy.
Następne takie będą już z prawdziwego grilla :)