Ten przedświąteczny pośpiech... Wczoraj piekłem piernik i tak się rozpędziłem, że o dodaniu przypraw piernikowych przypomniałem sobie dzisiaj... Jak myślicie co to za ciasto wyszło i czy będzie jadalne? Basia nawet zaproponowała, żebym upiekł drugi, bo co to za święta z takim niepiernikowym piernikiem!
Teraz w piekarniku siedzi pasztet. Ciekawe czego nie dałem, albo dałem za dużo... No, ale to się okaże w święta.
A teraz Wszystkim życzę spokojnych i zdrowych Świąt Bożego Narodzenia. Chojnego Mikołaja i dużo pyszności na świątecznym stole.
Blog nie tylko kulinarny. O mnie i rodzinie, i trochę o pracy...? i o DOBRYM jedzeniu... w prosty sposób! I trochę wspomnień...
niedziela, 22 grudnia 2013
środa, 4 grudnia 2013
Śledź. Postna przekąska.
Dzisiaj z serii : szybki wpis - szybki przepis - szybkie danie.
Śledzik dobry na Wilię, na Wielki Piątek albo na "śledzika" w pracy. To znaczy PO PRACY oczywiście! Ale wyśmienity przez cały rok, np. na zagrychę u Cioci na imieninach... ;)
Śledzia robimy na tysiąc sposobów: z cebulą, w śmietanie, smażonego... Ja proponuję śledzia w wykonaniu Tęczy. Tak, tak, czasem Tęcza ma wstęp do kuchni, a wtedy powstają rzeczy wyjątkowe... Ten śledź zwany jest przez nas śledziem po hiszpańsku.
A ponieważ zaczyna się czas śledzików, więc...
około 500g Matjasów w oleju
1 duża główka czosnku
1 słoiczek kaparów w zalewie
2 lemonki
1/2 szklanki oliwy
1/2 pęczka natki pietruszki
odrobina pieprzu do smaku
Śledzie opłukać, pokroić. Zalać oliwą i sokiem z lemonek. Czosnek obrać i pokroić w słupki, natkę posiekać. Dodać do śledzi razem z kaparami i ich zalewą. Przyprawić pieprzem. Wymieszać. Można spożywać natychmiast, jednak po nocy spędzonej w lodówce jest o wiele lepsze (a i wódeczka zdąży się dobrze schłodzić).
Na zdrówko!!!
Śledzik dobry na Wilię, na Wielki Piątek albo na "śledzika" w pracy. To znaczy PO PRACY oczywiście! Ale wyśmienity przez cały rok, np. na zagrychę u Cioci na imieninach... ;)
Śledzia robimy na tysiąc sposobów: z cebulą, w śmietanie, smażonego... Ja proponuję śledzia w wykonaniu Tęczy. Tak, tak, czasem Tęcza ma wstęp do kuchni, a wtedy powstają rzeczy wyjątkowe... Ten śledź zwany jest przez nas śledziem po hiszpańsku.
A ponieważ zaczyna się czas śledzików, więc...
około 500g Matjasów w oleju
1 duża główka czosnku
1 słoiczek kaparów w zalewie
2 lemonki
1/2 szklanki oliwy
1/2 pęczka natki pietruszki
odrobina pieprzu do smaku
Śledzie opłukać, pokroić. Zalać oliwą i sokiem z lemonek. Czosnek obrać i pokroić w słupki, natkę posiekać. Dodać do śledzi razem z kaparami i ich zalewą. Przyprawić pieprzem. Wymieszać. Można spożywać natychmiast, jednak po nocy spędzonej w lodówce jest o wiele lepsze (a i wódeczka zdąży się dobrze schłodzić).
Na zdrówko!!!
poniedziałek, 25 listopada 2013
Rosół z gęsi
Rosołek dobra rzecz! Zwłaszcza kiedy zimno, wietrznie i wszyscy dookoła chodzą zasmarkani.
Rosół niby zalicza się do zup, ale... no właśnie, nie jest to zwykła zupa. To jest królowa zup!
Pierwszy raz trafiłem na zestaw rosołowy z gęsi. Dwa korpusy z gęsi ze sporą ilością mięsa i tłuszczu. Nabyłem czym prędzej, bo nigdy nie robiłem nic z gęsi... Takie stopniowe wchodzenie w gęsinę... od czegoś trzeba zacząć. Ciąg dalszy na pewno nastąpi!
Na jesienne klimaty postanowiłem iść w smaki korzenne.
Na siedmiolitrowy garnek:
zestaw rosołowy z gęsi
duża włoszczyzna
1 cebula obrana tylko z zewnętrznej warstwy i opalona nad gazem
2 - 3 liście laurowe
5 -6 ziaren ziela angielskiego
5 - 6 ziaren pieprzu
2 ząbki czosnku
5 goździków
3 cm kory cynamonu
2 suszone grzyby
sól i pieprz do smaku
Gnaty gęsi opłukałem i zalałem zimną wodą. Garnek postawiłem na małym ( najmniejszym! ) gazie i przykryłem. Rosół swoją wyjątkowość zawdzięcza czasowi włożonemu w jego przygotowanie. Cierpliwość = sukces !
Oczyściłem włoszczyznę i przygotowałem resztę składników.
Kiedy woda w garnku zbliżała się do wrzenia zdjąłem pokrywkę i czekałem aż wywar zacznie pykać... Po kilkunastu minutach pykania zdjąłem szumowiny i po kilku następnych ponownie.
Dodałem resztę składników i zostawiłem na... 3 -4 godziny, żeby sobie pykało. Jeśli coś się wydarzy... np. Rosja zwiększy ciśnienie gazu w rurociągu... i nasz rosół przestanie pykać, a zacznie buzować się jak gejzer, nie musimy wylewać go do... no gdziekolwiek. Rosół może nie być z tego powodu klarowny, ale nie niesmaczny! Zdarza się.
Odparowaną wodę uzupełniałem wrzątkiem, żeby nie przerywać pykania. Kiedy już rosół pykał czwartą godzinę, uznałem, że wystarczy. Wyrzuciłem gęś, warzywa, przyprawy (odzyskując jedynie marchewkę, bo lubię nawet gotowaną ) i przecedziłem rosół do drugiego garnka. Przyprawiłem solą i pieprzem.
Ponieważ gęś jest bardzo tłusta, wystawiłem garnek na noc na balkon, żeby się dobrze schłodził, a następnego dnia zdjąłem z wierzchu grubą warstwę zastygniętego tłuszczu. Troszkę zostawiłem, żeby rosół był bardziej syty, ale to już wedle uznania.
Zjedliśmy z makaronem domowym i natką pietruszki.
Zniknął w ciągu dwóch dni...
poniedziałek, 18 listopada 2013
Energetyczne śniadanie! Jajko na porach.
Szukałem tego przepisu na moim blogu i nie znalazłem... To jest po prostu coś tak oczywistego, że... pewnie wszyscy i tak go znają (tak zwana oczywista oczywistość :) ). Dla formalności i ku własnej pamięci postanowiłem go tu umieścić. Znalazłem go w jakiejś książce, ale tak dawno temu, że już nie potrafię przytoczyć źródła... sorry!
Jajka na porach ( dla 2 osób )
2 jajka
1 średni por pokrojony w plasterki
1 łyżka masła
2 plasterki boczku surowego wędzonego
2 łyżeczki śmietany
pieprz i sól
Na rozgrzanej patelni podsmażamy boczek. Odkładamy i roztapiamy masło, i szklimy na nim pory. Do żaroodpornego naczynka wkładamy plasterek boczku, pory, wbijamy jajko i dodajemy łyżeczkę śmietany. Pieprz i sól do smaku.
Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180 st. C. Zapiekamy do osiągnięcięcia ulubionego ścięcia jajka ;) Zajadamy z tostem lub chrupiącą bułeczką...
A potem mamy power na resztę dnia!
czwartek, 14 listopada 2013
Kurczak po galvestońsku
Wszyscy znamy tysiące sposobów na kurczaka... i każdy jest pyszny! W sumie to możemy nic z nim nie robić tylko go przyprawić solą, pieprzem i papryką, i zwyczajnie upiec. Też będzie pyszny.
Kurczak, to taki "swój" ptak, bardzo zadomowiony (dosłownie i nie tylko) w naszej polskiej kuchni i tradycji... To nasz drugi ulubiony ptak: Bielik w herbie, kurak na talerzu.
"Moja dzisiejsza propozycja" troszkę różni się od tradycyjnego kurczaka u Cioci na imieninach... nazwa brzmi obco, nie mówiąc o wyglądzie... Można mieć różne skojarzenia... ale to pozostawiam Wam!
Przepis zaczerpnięty z dość starego dodatku do GW wydanego przez IMPRINT (PWN) pod tytułem KUCHNIE ŚWIATA.
Kurczak po galvestońsku
1 kurczak 1,5 kg
sok z 1 cytryny
4 przeciśnięte ząbki czosnku
1 łyżka pieprzu cayenne
1 łyżka słodkiej papryki
1 łyżka suszonego oregano
5 łyżek oliwy exw
pieprz i sól do przyprawienia
papryki pokrojone w paski do przybrania
Kurczaka przeciąć nożycami od kupra po szyjkę usuwając kręgosłup. "Otworzyć" kurczaka układając skórą do góry i docisnąć dłonią łamiąc mostek (można lekko naciąć od spodu) tak, żeby leżał płasko. Z oliwy, soku, czosnku i przypraw zrobić w miseczce papkę i natrzeć nią skórę kurczaka. Wstawić na kilka godzin, a najlepiej na noc do lodówki. Wyjąć z lodówki, żeby ogrzał się do temperatury pokojowej, a piekarnik ogrzać do temperatury 200 st. C. W taki sposób kurczak piecze się dość szybko, bo po 45 - 60 minutach jest gotowy. Podawać z kolorową papryką.
Szybko, pysznie i inaczej niż zwykle!
środa, 23 października 2013
Carpaccio... Delicja nad delicjami !
No, ale na przykład takie różne kasze, makarony... zero! Albo mięso mielone... Ani Franek, ani Basia... Jest tyle prostych i szybkich dań, które mógłbym im serwować po szkole ( bo w szkołach nic nie nadaje się do spożycia ! )
Ostatnio postanowiłem przekonać ich do kotletów mielonych... Czego ja nie próbowałem? Kotlety mielone z suszonymi pomidorami, z kawałkiem żółtego sera w środku... nic!
Ostatnio wymyśliłem kotlety mielone z parmezanem i drobno siekanymi orzechami włoskimi. No i...? Jedzą ze smakiem? Powiedzmy, że zgadzają się czasem zjeść... Załamka! Jeśli ktoś podeśle mi jakieś pomysły, będę wdzięczny.
Jest jedna potrawa, którą uwielbiamy ( Franek jeszcze nie ) zawsze i wszędzie. Basia wymienia ją na pierwszy miejscu ( tuż przed mulami ). Mowa o carpaccio! To jest zaprawdę delicja nad delicjami!
Carpaccio z polędwicy wołowej.
Polędwicę trzeba lekko zamrozić, wtedy można ją kroić na bardzo cieniutkie plasterki. To jest główna tajemnica sukcesu! Grubość plasterków zależy od gustu konsumującego. Basia np. lubi plasterki jak mgiełka, a ja wolę grubsze.
Polędwicę rozkładam na płaskim talerzu i na niej układam plasterki surowych pieczarek, czosnku, selera naciowego i oczywiście cienko zestrugane listki parmezanu. Odrobina soli do smaku, dużo grubo mielonego pieprzu. Każdy sam, według gustu polewa oliwą ekstra ( najlepiej z chili ), i sokiem z cytryny. Fajnie jak jest przybrane listkami rukoli...
Danie godne najbardziej wymagających podniebień i koronowanych głów ;)
wtorek, 8 października 2013
Dynia pieczona, z nadzieniem szpinakowym... i ajvar, jeszcze słowo.
We wrześniu mój wspaniały blog ;) skończył cztery latka...
Na początku był wpis za wpisem... Potem tempo spadło... Teraz określiłbym go, niedawno odkrytym mianem, "slow bloga" :) Wiadomo, nic na siłę! Piszę dla przyjemności (swojej i chyba jeszcze kilku osób). Czasem zaglądam tu, patrzę i myślę... hę... dawno nic nie pisałem... ale nie mam nic fajnego do podzielenia się... więc dalej nic nie piszę! Ale czasem przeczytam kilka Waszych wspaniałych komentarzy i ... samo mi się pisze!
Z tego wynika, że jestem narcyzem! Skoro już mam to wyznanie za sobą... to proszę Was o następne komentarze! ;)))
O ajvarze już było tu (klik) dokładnie rok temu, jednak w tym roku zrobiłem wersję ostrzejszą. Dałem pięć papryczek chili. Bez pestek, ale i tak dały "power". Z ajvarem jest trochę dużo pracy, ale warto!
Danie z dyni powstało z lenistwa (!) na bazie rolady makaronowej (klik). Mieliśmy smaka na roladę, ale nie było czasu na zabawę z ciastem, więc powstała dynia pieczona z nadzieniem szpinakowym.
Dynię nasmarowałem oliwą i natarłem przyprawą "do dyni" czyli mieszanką zmiksowanej małej suszonej papryczki chilli, pół łyżeczki anyżu, pół łyżeczki zmielonej kolendry, soli i pieprzu. Dynię upiekłem w piekarniku (czas zależy od dyni). Na patelni lekko poddusiłem szpinak z czosnkiem i gałką muszkatołową. Upieczoną dynię napełniłem szpinakiem, serkiem ricotta i posypałem wytopionym wędzonym boczkiem... Pracy niewiele, a danie przepyszne...
Smacznego!
Na początku był wpis za wpisem... Potem tempo spadło... Teraz określiłbym go, niedawno odkrytym mianem, "slow bloga" :) Wiadomo, nic na siłę! Piszę dla przyjemności (swojej i chyba jeszcze kilku osób). Czasem zaglądam tu, patrzę i myślę... hę... dawno nic nie pisałem... ale nie mam nic fajnego do podzielenia się... więc dalej nic nie piszę! Ale czasem przeczytam kilka Waszych wspaniałych komentarzy i ... samo mi się pisze!
Z tego wynika, że jestem narcyzem! Skoro już mam to wyznanie za sobą... to proszę Was o następne komentarze! ;)))
O ajvarze już było tu (klik) dokładnie rok temu, jednak w tym roku zrobiłem wersję ostrzejszą. Dałem pięć papryczek chili. Bez pestek, ale i tak dały "power". Z ajvarem jest trochę dużo pracy, ale warto!
Danie z dyni powstało z lenistwa (!) na bazie rolady makaronowej (klik). Mieliśmy smaka na roladę, ale nie było czasu na zabawę z ciastem, więc powstała dynia pieczona z nadzieniem szpinakowym.
Dynię nasmarowałem oliwą i natarłem przyprawą "do dyni" czyli mieszanką zmiksowanej małej suszonej papryczki chilli, pół łyżeczki anyżu, pół łyżeczki zmielonej kolendry, soli i pieprzu. Dynię upiekłem w piekarniku (czas zależy od dyni). Na patelni lekko poddusiłem szpinak z czosnkiem i gałką muszkatołową. Upieczoną dynię napełniłem szpinakiem, serkiem ricotta i posypałem wytopionym wędzonym boczkiem... Pracy niewiele, a danie przepyszne...
Smacznego!
środa, 25 września 2013
Figi... dwa proste przepisy. Grzanki i tarta z figami.
Figi są pyszne same z siebie i można je przyswajać w czystej formie jak jabłka prosto z drzewa. Ale można wykorzystać je w bardziej ambitny sposób. Nie warto jednak za bardzo kombinować, żeby nie przedobrzyć.
My najczęściej jadamy je zapiekane z boczkiem i serkiem orzechowo-tymiankowym lub jako seksowną sałatkę-przystawkę ;) Czasami trzeba próbować nowych rzeczy, więc dzisiaj proponuję GRZANKI Z FIGAMI I MOZZARELLĄ oraz TARTĘ Z FIGAMI I SEREM PLEŚNIOWYM.
Grzanki.
Na pajdce ulubionego/jedynegoposiadanego pieczywa skropionego oliwą, układam plasterek lub więcej figi, przykrywam plastrem mozzarelli. Zapiekam. Odrobina miodowego winegretu takiego jak do sałatki lub po prostu kilka kropli aceto balsamico. Do smaku i dekoracji świetnie pasuje świeży tymianek.
Tarta.
Ciastem francuskim wykładam lekko natłuszczoną formę i nakłuwam widelcem. Ciasto przykrywam papierem do pieczenia, wykładam warstwą grochu i piekę 12 minut, a potem 5 minut bez niczego. Potem nakładam wytopiony na patelni wędzony boczek, kawałki sera pleśniowego. Zalewam śmietaną wymieszaną z dwoma jajkami, gałką m. solą i pieprzem. Na wierzch dorzucam orzechy włoskie i figi pokrojone w ósemki. Zapiekam, dekoruję rukolą... i podaję!
środa, 4 września 2013
Karczochy, po prostu...
Kupiłem żonie kwiaty...
Wiem, nie ma się czym chwalić. Czasem kupuję, tak bez okazji, jakby co, mam świadków.
Ale te kwiaty następnego dnia podałem na kolację! ( Dwa w jednym! Panowie polecam! )
"Na kolację" to lekkie nadużycie... Gdyby to było główne, albo co gorzej, jedyne danie... śmierć głodowa pewna! Ale jako przystawka... super! Szybkie (można przygotować wcześniej), proste i łatwe, a robi wrażenie.
Głównym problemem może być znalezienie kwiatków...
Najlepsze są świeże, ścisłe pączki, a nie wyglądające jak ubiegłoroczny bukiet nieśmiertelników.
Jak już mamy kwiaty sprawa jest prosta.
Trzeba ukręcić lub odciąć łodygę. A kwiaty zanurzyć w wodzie z sokiem z połówki cytryny albo/i podwiązać plasterek cytryny w miejsce odciętej łodygi.
Kwiatki przycisnąć talerzem (bo wypływają) , przykryć garnek i zagotować. Trzeba je gotować 20 - 30 minut. Dobre są kiedy możemy bez trudu wyrwać płatek. Nie można gotować zbyt długo bo kwiatek się rozpadnie! Odlać, ostudzić. Najprościej podawać z winegretem musztardowym, takim gęstym wypasionym. Mój był z szalotką, otartą skórką z cytryny, estragonem i octem balsamicznym.
Płatki odrywamy, zamaczamy w sosie i wysysamy to co miękkie z dolnej części. Kiedy dojdziemy do środka, natrafimy na takie coś włoskowate... tego nie jemy! Wywalamy, a pod tym jest... serce karczocha. Samo dobro i w końcu jakiś konkret! Również spożywamy z winegretem.
Roboty przy jedzeniu karczochów podanych w ten sposób jest sporo, ale jest to właśnie bardzo francuskie... jemy po troszku i długo, popijając białym winem, aby konwersacja rozwijała się owocnie...
To jest najprostszy, klasyczny przepis francuski...
zaczerpnięty z książki Raymond'a Blanc "Łatwa kuchnia francuska".
Wiem, nie ma się czym chwalić. Czasem kupuję, tak bez okazji, jakby co, mam świadków.
Ale te kwiaty następnego dnia podałem na kolację! ( Dwa w jednym! Panowie polecam! )
"Na kolację" to lekkie nadużycie... Gdyby to było główne, albo co gorzej, jedyne danie... śmierć głodowa pewna! Ale jako przystawka... super! Szybkie (można przygotować wcześniej), proste i łatwe, a robi wrażenie.
Głównym problemem może być znalezienie kwiatków...
Najlepsze są świeże, ścisłe pączki, a nie wyglądające jak ubiegłoroczny bukiet nieśmiertelników.
Jak już mamy kwiaty sprawa jest prosta.
Trzeba ukręcić lub odciąć łodygę. A kwiaty zanurzyć w wodzie z sokiem z połówki cytryny albo/i podwiązać plasterek cytryny w miejsce odciętej łodygi.
Kwiatki przycisnąć talerzem (bo wypływają) , przykryć garnek i zagotować. Trzeba je gotować 20 - 30 minut. Dobre są kiedy możemy bez trudu wyrwać płatek. Nie można gotować zbyt długo bo kwiatek się rozpadnie! Odlać, ostudzić. Najprościej podawać z winegretem musztardowym, takim gęstym wypasionym. Mój był z szalotką, otartą skórką z cytryny, estragonem i octem balsamicznym.
Płatki odrywamy, zamaczamy w sosie i wysysamy to co miękkie z dolnej części. Kiedy dojdziemy do środka, natrafimy na takie coś włoskowate... tego nie jemy! Wywalamy, a pod tym jest... serce karczocha. Samo dobro i w końcu jakiś konkret! Również spożywamy z winegretem.
Roboty przy jedzeniu karczochów podanych w ten sposób jest sporo, ale jest to właśnie bardzo francuskie... jemy po troszku i długo, popijając białym winem, aby konwersacja rozwijała się owocnie...
To jest najprostszy, klasyczny przepis francuski...
zaczerpnięty z książki Raymond'a Blanc "Łatwa kuchnia francuska".
sobota, 31 sierpnia 2013
Pocztówka z Istrii
Było to miesiąc temu... a jakby wczoraj! Znów będziemy czekać 10 miesięcy... prawdopodobnie złamiemy nasze zasady nie dublowania miejsc wakacyjnych i pojedziemy za rok w to samo. (Byliśmy tu w 2009.) Tam jest wszystko czego potrzebujemy na wakacjach! Mała Italia...
Po pierwsze jest słońce! Jest ciepło/bardzo ciepło.
moje stanowisko na "plaży"
czasem zbyt ciepło! nasza Gospodyni mówiła: tioplo!
Po drugie, chyba najważniejsze, jest dużo pysznego jedzenia!
Jest targ rybny (!),mięsno - serowy i warzywno - owocowy.
widok z naszej sypialni
inna "plaża" Premantura
Premantura
Premantura
Premantura
Faźana nocą (Franek na 3ej)
Pula (jak w Rzymie;)
Faźana
"nasze" podwórko
też "u nas"
Jest gdzie się zamoczyć i ochłodzić.
basen za domem
ja i Adriatyk (1 km)
No i oczywiście, dzięki wszystkiemu co wymieniłem, człowiek może tu rozwinąć skrzydła...
Dorada z grilla
kozice na żaru czyli krewetki z grilla
dagnie czyli mule w białym winie od naszej Gospodyni
karkówka i czewapcziczi z ajvarem z Polski :)
seksowna sałatka z miejscowych fig
sardele z grilla
Nie zrobiłem niestety hobotnicy czyli ośmiornicy w czerwonym winie... Rodzina, ku mojemu rozczarowaniu, po obejrzeniu wyżej wymienionej, na targu, stwierdziła, że wolą doradę... :(
Muszę jeszcze wspomnieć o lodach... Przepyszne, olbrzymie porcje w dużym wyborze, a cena jak w Polsce.
To wszystko z pewnością można znaleźć i w innych miejscach, ale nigdzie nie znajdziecie takiej Gospodyni jak nasza. Tak gościnnej i szczodrej. Ale tego już nie zobaczycie na zdjęciach...
Jest też piwniczka, bo nasza Gospodyni i jej rodzina, jest producentem wspaniałych Istrijskich win, ale tego też nie jestem w stanie tu przekazać... tego trzeba spróbować!
P.S.
Pożegnalny kiczowaty landszafcik zrobiony ostatniego wieczora ;)
( Jest jeszcze jedna zaleta tego miejsca, która nie komponowała mi się z treścią wpisu. Jest blisko! Można dojechać bez noclegu. )
Po pierwsze jest słońce! Jest ciepło/bardzo ciepło.
moje stanowisko na "plaży"
Po drugie, chyba najważniejsze, jest dużo pysznego jedzenia!
Jest targ rybny (!),mięsno - serowy i warzywno - owocowy.
Jest pięknie! Wiem, że to banalne stwierdzenie, ale oddaje najprościej o co kaman :)widok z naszej sypialni
inna "plaża" Premantura
Premantura
Premantura
Premantura
Faźana nocą (Franek na 3ej)
Pula (jak w Rzymie;)
Faźana
"nasze" podwórko
też "u nas"
Jest gdzie się zamoczyć i ochłodzić.
basen za domem
ja i Adriatyk (1 km)
No i oczywiście, dzięki wszystkiemu co wymieniłem, człowiek może tu rozwinąć skrzydła...
Dorada z grilla
kozice na żaru czyli krewetki z grilla
dagnie czyli mule w białym winie od naszej Gospodyni
karkówka i czewapcziczi z ajvarem z Polski :)
seksowna sałatka z miejscowych fig
sardele z grilla
Nie zrobiłem niestety hobotnicy czyli ośmiornicy w czerwonym winie... Rodzina, ku mojemu rozczarowaniu, po obejrzeniu wyżej wymienionej, na targu, stwierdziła, że wolą doradę... :(
Muszę jeszcze wspomnieć o lodach... Przepyszne, olbrzymie porcje w dużym wyborze, a cena jak w Polsce.
To wszystko z pewnością można znaleźć i w innych miejscach, ale nigdzie nie znajdziecie takiej Gospodyni jak nasza. Tak gościnnej i szczodrej. Ale tego już nie zobaczycie na zdjęciach...
Jest też piwniczka, bo nasza Gospodyni i jej rodzina, jest producentem wspaniałych Istrijskich win, ale tego też nie jestem w stanie tu przekazać... tego trzeba spróbować!
P.S.
Pożegnalny kiczowaty landszafcik zrobiony ostatniego wieczora ;)
( Jest jeszcze jedna zaleta tego miejsca, która nie komponowała mi się z treścią wpisu. Jest blisko! Można dojechać bez noclegu. )
Subskrybuj:
Posty (Atom)