Dzisiaj dla odmiany coś prostego, a pysznego dla dzieci na obiad i coś prostego, a pysznego na kolację z żoną...
Jak już pisałem wcześniej przywiozłem z "na wsi" skrzynkę jabłek...
... jemy jabłka na drugie śniadanie, obiad i podwieczorek (dobrze, że nie chciało mi się zrywać więcej bo trzeba by wprowadzić dodatkowe posiłki).
Franek jeszcze siedzi w domu... a Basia nadal odmawia spożywania posiłków, zwanych obiadami, w szkole. A więc coś dla dwojga... W środku dnia i tygodnia nie chce mi się robić francuskiej potrawki z kurczaka w starym stylu... więc zrobiłem im jabłka w cieście.
Tak proste, że nie wiem czy pisać jak to się robi... Chyba wszyscy wiedzą, że to plasterki jabłek z wyciętymi środkami w cieście naleśnikowym tylko trochę gęstszym... A to, że ciasto naleśnikowe powstaje z wymieszania jajka, szklanki mleka i szklanki mąki z odrobiną soli i ewentualnie odrobiną cukru waniliowego, to już zupełnie oczywiste...
Franciszkowi słodkie obiady "wchodzą" znacznie lepiej niż mięsko...
Na początek kolacji przygotowałem prostą przekąskę z koziego serka i sałaty...
Serki, najlepiej corttin de chavignol (ja dzisiaj takiego nie dostałem... nie rzucili!), trzeba przekroić na pół w poprzek, kromki bagietki opiec w piekarniku z jednej strony, obrócić i położyć na nich połówki serka i znów zapiec, aż serki przyrumienią się. Kiedy to zrobią wystarczy ułożyć je na sałacie skropionej winegretem.
Przepis jest z mojej ulubionej, pierwszej jaką dostałem, książki "Wyśmienita KUCHNIA FRANCUSKA"