Kiedyś, wcale nie tak dawno temu, poznałam pewnego motyla. Właściwie nie pamiętam jak to było dokładnie, ale wydaje mi się, że to ten motyl poznał mnie. Przyleciał, zapukał swoimi skrzydełkami kilka razy w okno (tak w okno!) i jak wleciał, tak już został. I dobrze, bo to taki magiczny motyl, w dodatku cały niebieski! Uwierzycie? I ten ów magiczny motyl potrafi naprawdę wiele sztuczek, ale najlepiej wychodzi mu.... wywoływanie uśmiechu:) Naprawdę, sama już kilkakrotnie miałam okazję się przekonać. Dobrze mieć takiego swojego skrzydlatego przyjaciela.
I spójrzcie tylko z czym pewnego dnia przyleciał do mnie...
Dziękuję:* A dla motyla, aby sny miał jeszcze bardziej błękitne....