Ciasteczka dedykowane wszystkim osobom, które wzięły udział w konkursie filmowym. Wierzcie mi, gdybym mogła, wysłałabym nagrody do wszystkich. Niestety były tylko trzy, za to ciasteczek z jednej porcji ciasta wychodzi pełna puszka, dlatego gorąco zachęcam Was do pieczenia.
Wyglądają uroczo i są niesamowicie plastyczne. Ja, zainspirowana ciasteczkami Joli na ostatnich warsztatach, rozmroziłam masę z białego maku, która została po rogalach Świętomarcińskich. Można jednak część ciasta wymieszać z cynamonem, kakao, czy też czymkolwiek innym na co akurat macie ochotę.
Przepis poza tym, że jako nagroda pocieszenia w konkursie ma coś więcej z filmem wspólnego. Powstał w mojej głowie w momencie, gdy z rodzicami oglądałam 'jakiś' ciężkostrawny dla mnie film. (Mamo, pozdrawiam...) Gdy mieszka się razem, kwestia upodobań filmowych zaczyna być nagle niezwykle istotna. A może nie tyle istotna, o ile po prostu rażąco widoczna. Nagle okazuje się, że filmy które po prostu Cię nie interesują, nagle gryzą Cię w uszy swoimi beznadziejnie długimi dialogami i kolą w oczy twarzami aktorów na których masz alergię. Co więcej - działa to w obydwie strony, zdziwione swoimi gustami bywają obydwie strony. Konflikt pokoleń, czy zespół pragnienia władania pilotem?
składniki
- 400g mąki pszennej,
- 200g masła,
- 1 jajko,
- 3 łyżki mielonych migdałów,
- 120g cukru,
- domowy cukier waniliowy,
- masa z białego maku, lub inny dowolny dodatek
Mąkę przesiewamy, wsypujemy do miksera z cukrem dodajemy pokrojone w kostkę masło, jajko, miksujemy hakiem, do momentu uzyskania jednolitej kuli ciasta. Ciasto dzielimy na kilka (3?) mniejszych kul, wałkujemy, smarujemy masą makową, rolujemy jak naleśnik. Kroimy w 1cm plastry, dłonią spłaszczamy lekko krążki. Pieczemy w temperaturze 180 stopni, około 10-15 minut.
Smacznego. Pa.