Zapraszam Was dziś w podróż do Tunezji, a może do Izraela... w każdym
razie na śniadanie które w wolnym tłumaczeniu oznacza nie mniej, nie więcej, co 'wielki
bałagan'. Shakshuka to po prostu sadzone jajka, tyle, że zamiast smażone
na rozgrzanym tłuszczu, wbijane są w pyszny, gęsty pomidorowy sos.
Macie ochotę?
Bazę stanowią pomidory. Bardzo je lubię, najlepiej świeże i najlepiej późno letnie. Nasze, krajowe. Malinowe i bawołki chyba najbardziej. Rzadko spotykam osobę, która ich nie lubi. Poza sezonem ratuję się słojami z własnymi przetworami, albo puszkami. Moim ostatnim odkryciem były puszki z pomidorkami cherry, kupione podczas tygodnia włoskiego w Lidlu. Ze skórkami, całe, cudnie smakujące kulki. Na nich właśnie przygotowałam shakshukę. Śniadanie smakowało nam tak, że już czekam na sezon pomidorowy, by przygotować ją na bazie świeżych pomidorów z ryneczku. Jeśli macie chęć na miłe, ciepłe, odmienne od coniedzielnej jajecznicy śniadanie, polecam Wam shakshukę. Sprawdzi się również jako danie na wczesną kolację lub jako lek na kaca.
Przepis na shakshukę pochodzi
z bloga ChilliBite.pl,
z moimi drobnymi modyfikacjami
- 1 łyżka oliwy z oliwek,
- 1/2 łyżeczki kuminu,
- 1/4 czerwonej papryki,
- 1 szalotka (u mnie pół czerwonej cebuli),
- 1 ząbek czosnku
- 1 duży pomidor malinowy lub bawole serce (użyłam puszkę pomidorków cherry),
- 1 szalotka (u mnie pół czerwonej cebuli),
- 1 ząbek czosnku
- 1 duży pomidor malinowy lub bawole serce (użyłam puszkę pomidorków cherry),
- sól morska i świeżo mielony pieprz do smaku
- 2 łyżki grubo siekanej natki pietruszki
- 2 łyżki grubo siekanej natki pietruszki
- kilka listków bazylii,
- 4 jajka,
Na rozgrzaną oliwę wrzuciłam pokrojoną drobno cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek i kumin. Gdy wszystko ładnie się połączyło, dodałam pokrojoną drobno paprykę. Po kilku minutach dodałam pomidory z puszki, oprószając całość solą i pieprzem. Gotowałam około 5 minut by sos trochę odparował. W gęstym już sosie zrobiłam cztery wgłębienia w które wbiłam jajka. przyprawiłam je solą i pieprzem. Zmniejszyłam płomień i przykryłam przykrywką na 4 minuty, by żółtka pozostały płynne. Przed podaniem posypujemy obficie natką i listkami bazylii.
Danie to przygotowałam wspólnie z innymi blogerkami, w ramach weekendowego Wypiekania. Ich posty ukazały się znacznie wcześniej, ja w blogowanie wdrażam się na nowo powolutku. Mam nadzieję, że mi wybaczą ;)
Gosia z bloga Smaki Alzacji
Iza z bloga Smaczna Pyza
Wiosenka z bloga Eksplozja Smaku
Dorota z bloga Moje małe czarowanie
Agata z bloga Kulinarne przygody Gatity
Monika z bloga Z chaty na końcu wsi
Bernadeta z bloga Prawo do gotowania z pasją
Magda z bloga Kulinarna piniata
Laura z bloga Cafe Babilon
Agata z bloga Kulinarne przygody Gatity
Monika z bloga Z chaty na końcu wsi
Bernadeta z bloga Prawo do gotowania z pasją
Magda z bloga Kulinarna piniata
Laura z bloga Cafe Babilon
Smacznego, pa.