Dawno nie piekłam muffinek. Co prawda w końcu dotarliśmy do punktu w którym wiem o jakie wyśnione babeczki chodzi Marcinku, ale o nich tu dziś nie będzie. Bo jemu chodzi po prostu o biszkoptowe magdalenki. No niestety. Muffiny z otrębami będą inne. No będą, prawda? Takie nieco bardziej śniadaniowe niż po prostu, do kawki. I takie właśnie lubię.
Przepis pochodzi z książki 'Apetyczna panna Dahl' i może słów kilka dla tych, którzy zastanawiają się nad zakupem, lub jeszcze nie mieli okazji książki przejrzeć. W moim odczuciu to bardzo kobieca, miła książka, zbierająca nie tylko przepisy, ale także opowiadania związane z autorką i smakami jakie w jej życiu się pojawiały. Bardzo ciekawe, miłe wspomnienia. Jeśli z kolei chodzi o przepisy, to zawiera moim zdaniem wszystkie 'musthave' pierwszej książki kucharskiej. Chlebek bananowy, zupa cebulowa i kilka innych, jednak nie chcę przytaczać reszty, w końcu każdy może trafić na dany przepis (bądź jego wersję) po raz pierwszy. Dodatkowo piękne zdjęcia, całość w macie, który moim zdaniem dodaje ciepła i miękkości. Najlepiej zapamiętałam tekst o zimnych dłoniach. Jako, że sama mam zawsze zimne, już wiem dlaczego. Otóż mam ręce stworzone do zagniatania kruchego ciasta. Ha! Muffiny są pierwszym, ale nie ostatnim przepisem na który się decyduję. Kolejne będzie curry taty Sophie. Proste, bez tysiąca składników ale szalenie mnie zaciekawiło. Jeśli się uda, podzielę się z Wami wrażeniami. Tymczasem muffiny...