Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imbir. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą imbir. Pokaż wszystkie posty

piątek, 15 marca 2013

apetyczne imbirowo gruszkowe muffiny od 'apetycznej panny dahl'

Dawno nie piekłam muffinek. Co prawda w końcu dotarliśmy do punktu w którym wiem o jakie wyśnione babeczki chodzi Marcinku, ale o nich tu dziś nie będzie. Bo jemu chodzi po prostu o biszkoptowe magdalenki. No niestety. Muffiny z otrębami będą inne. No będą, prawda? Takie nieco bardziej śniadaniowe niż po prostu, do kawki. I takie właśnie lubię.

 Przepis pochodzi z książki 'Apetyczna panna Dahl' i może słów kilka dla tych, którzy zastanawiają się nad zakupem, lub jeszcze nie mieli okazji książki przejrzeć. W moim odczuciu to bardzo kobieca, miła książka, zbierająca nie tylko przepisy, ale także opowiadania związane z autorką i smakami jakie w jej życiu się pojawiały. Bardzo ciekawe, miłe wspomnienia. Jeśli z kolei chodzi o przepisy, to zawiera moim zdaniem wszystkie 'musthave' pierwszej książki kucharskiej. Chlebek bananowy, zupa cebulowa i kilka innych, jednak nie chcę przytaczać reszty, w końcu każdy może trafić na dany przepis (bądź jego wersję) po raz pierwszy. Dodatkowo piękne zdjęcia, całość w macie, który moim zdaniem dodaje ciepła i  miękkości. Najlepiej zapamiętałam tekst o zimnych dłoniach. Jako, że sama mam zawsze zimne, już wiem dlaczego. Otóż mam ręce stworzone do zagniatania kruchego ciasta. Ha! Muffiny są pierwszym, ale nie ostatnim przepisem na który się decyduję. Kolejne będzie curry taty Sophie. Proste, bez tysiąca składników ale szalenie mnie zaciekawiło. Jeśli się uda, podzielę się z Wami wrażeniami. Tymczasem muffiny...

sobota, 10 listopada 2012

炒面 z kurczakiem i boczniakami

Uczę się każdego dnia, w kuchni zwłaszcza. Przepisu na chow mein szukałam na wielu szanowanych blogach, w kilku książkach w których akurat był. Obejrzałam też Jamiego w ministry of food, kilka innych video no i nie umiałam znaleźć żadnego identycznego przepisu. 'O co tu chodzi' zastanawiałam się i nagle bęc! Malwina mnie oświeciła. Chow mein, albo jak kto woli  炒面, dosłownie oznacza smażony makaron. Koniec i kropka! Na próżno szukałam wspólnego mianownika, skoro można go podać z tym co a) mamy w lodówce i nadaje się do dania kuchni chińskiej, b) na co mamy ochotę i już. Mój makaron przygotowałam jak zwykle w przypadku ekspresowego gotowania, z drobiem, a także boczniakami które mam nadzieję podniosą moją kiepską ostatnio odporność. Pewnie musiałabym zjeść ich kilka kilogramów by poczuć różnicę, jednak miło mieć nadzieję, że to co jemy faktycznie poprawia stan naszego organizmu.

Zostawiam Was z przepisem, który modyfikujcie jak tylko zechcecie, w końcu chow mein to smażony makaron - mniejsza o to z czym. Sama zabiorę się za parzenie białego maku na rogale na jutro. Nasz Marcinku nie spodziewa się domowych rogali, a gęsiny już tym bardziej...

składniki

- pierś kurczaka,
- pół czerwonej papryki,
- pół pomarańczowej papryki,
- dymka,
- ząbek czosnku,
- kiełki fasoli mung,
- 200g boczniaków ostrygowatych,
- ulubione noodle - użyłam makaronu mie

a także

- jasny sos sojowy, 2 łyżki
- ocet ryżowy, 1 łyżka,
- olej sezamowy, 2 łyżki,
- brązowy cukier, pół łyżeczki,
- mąka kukurydziana, 1 łyżeczka
- tarty imbir,1 łyżeczka

Kurczaka myjemy, oczyszczamy z błonek, kroimy w cienkie paski. Mieszamy sos, olej, ocet, imbir, przeciśmięty czosnek, cukier, mąkę i troszkę wody. W uzyskanej marynacie moczymy kurczaka. W międzyczasie kroimy warzywa, rwiemy boczniaki. Mięso smażymy na mocno rozgrzanym oleju sezamowym, gdy się zarumieni, ściągamy z patelni. Dolewamy troszkę oleju i smażymy krótko papryki, dorzucamy grzyby. Skręcamy ogień, by grzyby nie smażyły się na mocnym ogniu, jedynie zmiękły. Na końcu dorzucamy dymkę, kiełki i kurczaka. Mieszamy z noodlami przygotowanymi według przepisu na opakowaniu, Dolewamy marynatę w której był kurczak. Chwilkę gotujemy, by sos zgęstniał, jednak nie za długo by warzywa nie były miękkie. 

Smacznego. Pa.

środa, 22 sierpnia 2012

łagodne chińskie curry z wieprzowiną

Jestem przekonana, że rozgrzewające, korzenne przyprawy zbawiennie wpływają na nasze układy trawienne. Nie wiem, czy to prawda, czy tylko przekonanie na nas działa, ale faktycznie, aromatyczny, pełen przypraw obiad łagodzi nasze dziwne stany. To curry powstało w dniu, gdy Małżowinek z deka się pochorował. Nie było ani trochę ostre, by nie podrażnić jego poturbowanego żołądka i po zjedzeniu czuliśmy się jakby ktoś maścią dla niemowląt wysmarował nas od środka. Dziwne porównanie, wiem, może przynosić na myśl smak mydła w ustach, ale nie o to mi chodzi. Bynajmniej nie o smak. Kojąco i łagodnie, syto i ciepło. Oto jak w mojej opinii powinien działać obiad-balsam. 

Muszę przyznać, że na chińskie dania z dodatkiem curry zwykle - przeważnie w restauracjach - patrzyłam pobłażliwie. Postanowiłam sama spróbować, oddać nieco tej zarezerwowanej w mojej kuchni na dania hinduskie złotej magii. Wyszło bardzo dobrze, więc jeśli tak jak ja, macie mieszane uczucia do podobnych wariacji, spróbujcie. Będziecie miło zaskoczeni.

skladniki

- łopatka wieprzowa ok. 400g
- żółta papryka,
- marchew,
- pół szklanki mrożonego groszku,
- 2 pędy dymki,
- pełnoziarniste noodle (ja użyłam Blue Dragon, jednak wybór jest dowolny),

- łyżeczka łagodnego curry,
- sos rybny,
- mała łyżeczka octu ryżowego,
- mielona kolendra,
- szczypta mielonego imbiru,
- łyżeczka cukru,
- szczypta soli,
- łyżka mąki kukurydzianej

Mięso myjemy, osuszamy, kroimy na bardzo cienkie plasterki/paseczki. Podobnie traktujemy marchewkę i paprykę. Dymkę kroimy w słupki. Ze składników na marynatę tworzymy bazę do sosu. Obtaczamy w nim mięso, smażymy na rozgrzanym woku. Mięso zdejmujemy z ognia, na jego sokach i tłuszczu smażymy przez 4-5 minut marchew i paprykę. Dodajemy mięso, groszek, zagęszczamy mąką kukurydzianą rozrobioną z wodą. Łączymy z makaronem przygotowanym według instrukcji na opakowaniu, dorzucamy dymkę. Mieszamy energicznie. Zjadamy ze smakiem, bo inaczej chyba się nie uda :)

Smacznego. Pa.

wtorek, 28 lutego 2012

czerwone tajskie curry z krewetkami

Zamilkłam. Egzaminy, poszukiwanie szczęścia w czekających mnie zmianach i cała reszta innych spraw spowodowała, że diabeł nakrył ogonkiem moje kulinarne szczęście. A jak postanowił odkryć to tylko na tyle, bym miała chęć piec i gotować, zrobić kilka zdjęć i trach - zapomnieć. I dziś wracam, dzieląc się z Wami smakami z przepięknej Tajlandii. Rozsmakowałam się w jej aromatach dzięki produktom Blue Dragon. I choć przedtem tajskie smaki były dla mnie ni chińskie ni hinduskie, teraz zgrabniej się między nimi poruszam i polecam na wprowadzenie troszkę wyraźnego koloru i smaku w nasz przedwiosenny (tragiczny...) klimat.

Wiem, wiem, sosy ze słoika dla części z nas są złem. Dla mnie nie aż takim strasznym. Nie toleruję kostek rosołowych i kosteczek udających cztery pęczki natki, ale są półprodukty których używam i nie mam zamiaru przejść na żywieniowy mormonizm. Jem ketchup (oby miał swoje procenty pomidorowe), pije wodę z sokiem malinowym którego sama nie przygotowuję no i wiele wiele innych. Sos Blue Dragon wykorzystany do tego przepisu użyłam jako marynaty do krewetek. Cały wystarczył mi na dwa razy. Podlałam mleczkiem kokosowym, które muszę przyznać jest równie dobre co moje ulubione, dlatego warte polecenia. Nie zawsze półprodukty są naszpikowane chemią. No choć biorąc pod uwagę fakt, że jest nią naszpikowana każda jedna dostępna w większym sklepie marchewka.....

składniki

- 500g dużych krewetek,
- sos czerwone curry Blue Dragon,
- 2 słodkie ziemniaki,
- szklanka mrożonego groszku,
- 1cm imbiru,
- puszka krojonych pomidorów (u mnie własne zaprawy),
- puszka mleczka kokosowego Blue Dragon,
- kilka kropli sosu rybnego Blue Dragon,
- limonka

Krewetki zamarynowałam w 4 łyżkach sosu curry, przyprawiłam sosem rybnym i odstawiłam do lodówki na 1h. Na woku podsmażyłam imbir, wrzuciłam ziemniaki pokrojone w kostkę, podlałam wodą. Gdy zmiękły wlałam pomidory i dodałam groszek. Sos przełożyłam do miski, a na tym samym woku podsmażyłam krewetki. Zajęło im to około 5-6 minut. Dodałam sos, wymieszałam i dodałam pół puszki mleczka kokosowego i sok z połowy limonki. Podałam z ryżem i wodą z limonką.

Smacznego. Pa.

Dziękuję firmie Blue Dragon za udostępnienie wspaniałej jakości produktów.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...