Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jamie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Jamie. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 3 stycznia 2013

kurczak w musztardzie według Jamiego

Jamie wie co dobre, przekonałam się o tym nie po raz pierwszy. Nie wiem ile już razy obiecywałam sobie, że przygotuję cały trzydaniowy posiłek z jego 30 minutowej  książki, po czym kolejny raz przygotowuję jeden wybrany przepis. Trudno, nie będę z tym walczyć, to nie katar! Pewnie skończy się tak, że po zapoznaniu się z większością przepisów skomponuję własne trio i już. Myślę, że ani Jamie, ani nikt przy stole mi tego nie wytknie.

Kurczaków w sosie musztardowym jadłam już kilka, każdy coś w sobie miał, nie będę pisać, że ten jest wyjątkowy. Podoba mi się jednak dodatek pora, sos dzięki niemu ma mój ulubiony posmak, który jak na razie udało mi się uzyskać w sosie z kurkami, o TYM. Dodatkowo mieszanka musztard dała wielkowymiarowy smak. W swoim przepisie pominęłam wino, bo moja ziarnista musztarda zawierała w sobie sporo octu. Gotując próbujcie, w końcu co musztarda to inna ilość octu i inny końcowy rezultat na talerzu. Moi bliscy zjedli z apetytem, wyślę, że danie warto podać gościom o których niewiele wiemy kulinarnie. Sos jest na tyle delikatny, by smakować każdemu.

składniki przepis z '30 minut w kuchni' Jamiego Olivera

- kilka  gałązek świeżego rozmarynu (dałam tymianek... na dodatek suszony),
- 4 piersi z kurczaka ze skórą, faktycznie najlepiej by był ze skórą,
-  4 łyżeczki gorczycy w proszku,
- 3 małe pory,
- 4 ząbki czosnku,
- białe wino (jak wspomniałam nie dodałam, bo moja musztarda była mocno octowa),
- 75ml śmietany 12%,
- 1 czubata łyżeczka musztardy francuskiej (u mnie 1 sarepskiej, 1 pełnoziarnistej)

Kurczaka posyp posiekanym rozmarynem (tymiankiem...), gorczycą, solą i pieprzem. Oliwą skrop kurczaka i patelnię. Natrzyj dobrze kurczaka i usmaż na patelni najpierw skórą w dół. Mocno przyciśnij mięso do patelni, smażenie powinno zająć około 18 minut.

Oczyść pory, przykrój wzdłuż i umyj. Pokrój w plasterki i umieść na patelni obok kurczaka. Teraz na patelnię wciśnij czosnek. Przełóż mięso skórą w górę i znów smaż. Wymieszaj pory i dolej do nich trochę wina.

Upewnij się, że kurczak jest usmażony i dodaj śmietanę. Zakryj patelnię i duś. Po około 5 minutach wyłącz patelnię, przełóż kurczaka na deskę i pokrój na kawałki. Do sosu na patelni wmieszaj musztardę i dopraw solą i pieprzem. Sos przełóż na półmisek, na nim poukładaj mięso kurczaka. Skrop oliwą, udekoruj rozmarynem (tymiankiem...) i podawaj.

Smacznego. Pa.


piątek, 11 maja 2012

brokułowy makaron z kaparami i anchois

Wieczory sam na sam są przemiłe. Maseczka na buzi, kobiece nutki w głośnikach, czasem ulubiona rooibos i słodki leń, innym razem książka kucharska i szaleństwa w fartuszku w mojej ukochanej kuchni. Gdy te wszystkie składniki jakimś trafem się połączą, w moich garnuszkach powstają dania o istnie magicznych właściwościach. Łagodzą nerwy, przywracają uśmiechy, sprawiają, że czas choć na moment zwalnia bieg.

Magiczne już w pełni są dania z przewagą koloru zielonego. Nie wiem czy w poprzednim wcieleniu byłam świnką morską czy kozą, czy po prostu chlorofil ma tak zbawienne działanie na moją duszę, ale to na prawdę się sprawdza. Poza tym kto jak kto, ale Jamie nie może się mylić. On po prostu wie. Jeśli jeszcze nie przeglądaliście jego książek, polecam. Moim zdaniem, tak jak w niektórych publikacjach wyłapujemy co trzeci, czwarty przepis, w książkach Olivera doskonały jest każdy, ale to każdy przepis. Ten też. Jamie serwuje makaron wraz z sałatką z cukinii i mozzarelli, oraz inną z szynki i melona.Cudowne, wiosenne lekkie połączenie. Obiecuję sobie, że kiedyś podam cały 30 minutowy zestaw. Na razie na obietnicach się kończy. I też jest ok :)


przepis pochodzi z książki '30 minut w kuchni'



składniki

- 125g parmezanu,
- 1 duży brokuł,
- 200g fioletowych brokułów odmiany sprouting (no tu to Jamie popłynął...),
- 1 puszka anchois w oliwie,
- 1 czutaba łyżka kaparów,
- 1 mała suszona papryczka chili (u mnie w płatkach, niewielka ilość, około 1/2 łyżeczki),
- 2 ząbki czosnku,
- kilka gałązek świeżego tymianku (u mnie dopiero rośnie, więc dodałam suszony),
- 500g makaronu (jamie użył orecchiette)

Odkrój skórkę parmezanu, i odłóż na później. Zetrzyj parmezan i przesyp do miski. Odkrój wszystkie różyczki brokułu z łodygi. Załóż do malaksera zwykły nóż. Przekrój łodygę, włóż do malaksera, dodaj anchois z oliwą oraz kapary. Dodaj pokruszoną chili. Dorzuć 3 obrane ząbki czosnku i pulsacyjnie zmiksuj wszystko na pastę.Napełnij duży garnek wrzątkiem i postaw na ogniu.

Wlej 3 łyżki oliwy na patelnię, przełóż pastę i wymieszaj. Dodaj tymianek. Dolej niecałą szklankę wody i wrzuć skórkę parmezanu. Wymieszaj, zmniejsz ogień i mieszaj od czasu do czasu. Napełnij czajnik do połowy i zagotuj wodę.

Wrzuć makaron do wrzątku, posól i gotuj zgodnie z instrukcją. Po kilku minutach zamieszaj i dodaj różyczki brokułów.

Odcedź makaron, zachowując część gotującej wody. Przełóż na patelnię z pastą brokułową. Wyjmij skórkę parmezanu. Dodaj garść tego tartego i troszkę wody z gotowania makaronu.Wymieszaj starannie aż wszystko będzie luźne i błyszczące. Dopraw do smaku, podaj posypując świeżo tartym parmezanem. Skrop oliwą i posyp listkami bazylii.

Smacznego. Pa.

czwartek, 12 stycznia 2012

buraczana sałatka z serkiem wiejskim

Buraczkofaza. Jak przychodzi to nie odpuszcza. Wtedy trę, pasteryzuję, doprawiam, gotuję, osączam z octu. Podobna fazę miewam z marynowanymi pieczarkami. Wtedy wychodząc z Lidla idę ze słoikiem w ręce i pod domem słoik jest prawie pusty, a moje palce ostro pachną octem. Aż wstyd! Zamiast iść z czymś bardziej odpowiednim do pałaszowania na ulicy, ja idę i łowię pieczarki. Ostatnio szukając buraczków w słoiku natknęłam się na urocze małe kuleczki, odpowiednie do sałatek czy nawet jako akompaniament na miseczkowych (jak to je nazywam..) imprezach.

Przepis na sałatkę pochodzi z książki Jamiego Oliviera, 30 minut w kuchni. Nigdy przedtem nie jadłam buraków z bazylią, ani z serkiem wiejskim. Troszkę obawiałam się rezultatu, ale był imponujący. Dodałam od siebie kroplę oleju lnianego by dodatkowo podnieść wartość sałatki i polecam wszystkim! Przepis proponowany w zestawie z ,wędzonym łososiem, sałatką ziemniaczaną i chlebem z domowym masłem, jednak tym razem nie sprawdziłam, czy zestawy faktycznie wymagają tylko 30 minut. Planuję na kolejny obiad na który zaprosimy naszych bliskich podać cały, od A do Z proponowany posiłek. Wtedy dam znać, czy obiecywane 30 minut jest bliskie prawdzie. Mniej więcej rzecz jasna, wiadomo, że w kuchni poruszamy się inaczej. Zgrabniej, mniej zgrabnie, nieważne. Dla mnie te tytułowe 30 minut to po prostu obietnica gotowania 3 potraw na wspaniały posiłek w miarę jednocześnie.


Mamo, dziękuję za wspaniałą książkę i ten paskudny olej. Mówisz, że zdrowy, to jemy...


przepis dołącza do akcji kulinarnej której bohaterem jest uroczy Jamie
Kuchnia Jamiego Olivera

składniki

- buraczki ugotowane - próżniowe, spotkałam w UK (u mnie marynowane kuleczki Unamel'a)
- ocet balsamiczny (pominęłam, moje buraki były marynowane),
- serek wiejski osączony z nadmiaru śmietanki (nie wiecie po co on tak w niej pływa???)
- kilka listków bazylii,
- kilka gałązek tymianku (użyłam suszonego),
- sól, pieprz,
- 1 cytryna,
- oliwa extra virgin (zmieniłam, dodając olej lniany)

Jamie - Buraki połóż na desce i pokrój w nieregularne kawałki. Dodaj trochę octu balsamicznego, posól, popieprz i odstaw. Posyp bazylią.
Ania - marynowane buraczki osącz i pokrój w półcentymetrowe plastry. Skrop oliwą. Posym porwana na kawałeczki bazylią.

Dalszy ciąg przepisu mamy już wspólny...

Otwórz serek wiejski, usuń nadmiar śmietanki, dolej oliwy, dodaj tymianek, sól, pieprz i otarta skórkę z cytryny. Wymieszaj. Połóż na burakach, skrop oliwa, posyp pieprzem i resztką bazylii.

Smacznego. Pa.

poniedziałek, 10 października 2011

bananowa tarta tatin i sympatyczna krowa

Chciałam polecić Wam wspaniałą książkę. Taką na którą czekałam, by troszczę zmieniła obraz francuskiego społeczeństwa w moich oczach. Udało się. Bo muszę być szczera i powiedzieć, że Francuzi (poza kilkoma serdecznymi ludźmi, których znam nie tak znowu dobrze...) kojarzyli mi się ze szczelną na potęgę nacją, do której bardzo ciężko się przedostać, a już w ogóle starając się porozumieć z nimi w języku innym niż ich rodzimy.

Autor książki - Hadrien, jest studentem. Uczelnia w jakimś stopniu sfinansowała jego podróż po Francji, warunkiem było jedynie to, by przez całą swą wyprawę zbierał rośliny do zielnika. Miła rzecz, szczególnie, gdy jest się ich miłośnikiem, jak właśnie Hadrien. Nie może nikogo dziwić zainteresowanie mediów całą tą imprezą, bo chłopak podróżuje z...krową. Długorzęsą Camomille, która po polsku została przechrzszona na Rumiankę. Jakby nie patrzeć, krowa jest tańsza w utrzymaniu od konia, nie wymaga karmienia paszą co chyba miało wielkie znaczenie podczas wyboru towarzysza podróży. Hadrien długo obserwował pastwisko rodziców, zanim podjął decyzję która krowa będzie mu towarzyszyć. Zanim Rumianka oswoiła się i zaufała mu, minęło sporo czasu. Czytając książkę widzimy jednak, jak staje się z dnia na dzień bardziej ufna, a nawet zazdrosna! Niesamowite, jak krowa może stać się przyjacielem nie gorszej maści niż pies czy kot.

Sami francuzi ukazani są niezwykle przyjaźnie, choć wiadomo, jak w każdym kraju, Hadrien spotyka na swojej drodze także niezbyt pozytywnie nastawionych ludzi. Większość z nich przyjmuje go jednak z szeroko otwartymi ramionami, pozwalając spać w swych stodołach lub pokojach gościnnych. Urzekające są opisy tego, co gospodarze oferują chłopakowi do jedzenia. Czasem słodkie brioszki, czasem wyśmienite sery i wina. Z uwagi na kulinarnego bzika, te właśnie fragmenty książki podobały mi się najbardziej. Polecam wszystkim miłośnikom Francji, zwierząt, zwariowanych pomysłów, dobrej kuchni i wierszy. Autor przeplata swój pamiętnik raczkującą poezją, o której niestety za wiele nie powiem, bo omijałam te fragmenty. Nie lubię tego typu twórczości, jednak jeśli ktoś lubi - może i tym ta książka go zdobędzie? Moja ocena to - kupić przyjaciółce na imieniny i spać spokojnie!

Jako pasującą do książki wybrałam tartę tatin, troszkę odmienioną, bo z bananami. Polecam, z karmelem smakuje wspaniale, może to tylko moje odczucie, ale banany nabierają lekki posmak twarogu. Do tego ten przepis można nazwać takim dla opornych, bazuje na gotowym francuzie z marketowej chłodni. Jamie wie co dobre!

tarta tatin według Jamiego Oliviera,
ze swoim historycznym rodowodem trafia do akcji Aleksandry

- rolka gotowego ciasta francuskiego,
- 4 twarde banany,
- 1/2 łyżeczki cynamonu
- filiżanka cukru,
- 50g masła,
- skórka tarta z pomarańczy

Na blaszkę wsypujemy cukier, dodajemy masło i topimy na gazie. Dodajemy skórkę otartą ze sparzonej pomarańczy i cynamon. Układamy banany, w plasterkach lub połówkach, jak wolimy. Na nie kładziemy płat ciasta, lekko upychając je przy brzegach blaszki. Wstawiamy do gorącego piekarnika, 190 stopni, 25 minut i gotowe. Uwaga na gorący karmel, potrafi poparzyć o wiele boleśniej niż wrząca woda.

Smacznego. Pa.

Dziękuję serwisowi bobyy.pl i wydawnictwu CZARNE za egzemplarz książki.




piątek, 29 kwietnia 2011

paella z chorizo według Jamiego


Dziś wielki dzień. Połowa Wielkiej Brytanii stoi na palcach i ciśnie się w tłumie by zobaczyć choć rąbek welonu Kate Middleton, druga połowa z błogim uśmiechem wpatruje się w ekran telewizora, niemal czując zapach katedralnych kadzideł. Nam, kobietom, to wydarzenie przypomina czasy dzieciństwa gdy czesałyśmy kucyka Ponny, marząc by pewnego dnia jakiś książe przybył na swym rumaku, nawet jeśli ten miałby mieć tęczową grzywę i serduszko na zadzie. W sumie wtedy taki tylko się liczył. Biały, czarny, kasztan, odpadały. Podobnie błogi uśmiech pojawia się na mojej twarzy gdy przeglądam książki kulinarne Jamiego Oliviera, i prawdę mówiąc gdy zamknę oczy, mój książe mógłby być własnie Jamie'm. Raz nawet o nim śniłam. Co prawda moje ręce pachniały czosnkiem a on z przerażającym nożem w dłoni ciachał (jest takie słowo?) pieczarki, ale i tak ten sen jest jednym z moich ulubionych. Tych przyziemnych. Inne są o UFO, końcu świata albo o chłopaku myszy, którego kochałam na zabój. Ale ja kolekcjonuję sny. Tak już mam.

Powracając na ziemię, zapraszam na cudną paelle z dodatkiem chorizo. Smaczne, proste, efektowne. Jak na nasze obecne warunki, iście królewski posiłek. Wspaniałe danie, które trzeba mieszać, mieszać i mieszać... KONIECZNIE WIDELCEM!!!
np. drewnianym, by zachować zdrowie patelni.


składniki

- szklanka ryżu arborio,
- 250g (lub więcej) dużych krewetek,
- około 20 plastrów chorizo (lub węgierskiej paprykowej kiełbasy),
- 1 posiekana cebula,
- 4 ząbki czosnku,
- 1,5 litra bulionu,
- łyżka koncentratu pomidorowego,
- łyżeczka mielonej wędzonej papryki,
- szczypta szafranu (szerze mówiąc, zastąpiłam kurkumą)
- sól i pieprz do smaku
- natka pietruszki



Na rozgrzanej oliwie zrumieniłam cebulę. Następnie dodałam chorizo, nie smażąc go zgut długo. Dodałam ryż. Gdy przejął oliwę, i tłuszcz kiełbasy, dodałam łyżkę wazową bulionu. Dodałam czosnek i przyprawy i koncentrat. Gdy płyn został wchłonięty przez ryż, dodałam kolejną porcję bulionu. Powtarzałam to do momentu gdy ryż był prawie miękki. Na koniec dodałam opłukane krewetki, czekałam aż 'dojdą' około 5-7 minut. Gotowe danie wymieszałam z solą, pieprzem i posiekaną natką. Podajemy z cytryną, skrapiając na talerzu.

Smacznego. Pa.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...