Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Decoupage. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Decoupage. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 maja 2011

Cudne poszewki,ikona i mój sposób na deprechę

Witam po dłuższej przerwie.Po pierwsze z góry dziękuję za tak wspaniałe komentarze na temat mojej lalki z poprzedniego posta! Bardzo mnie podbudowujecie i dajecie ogromnego pałera do dalszej pracy,dziękuję po stokroć!
Mój niebyt spowodowany jest niestety powracającymi napadami deprechy:( Nie chcę się tu jednak żalić bo musiałabym długo długo pisać,a wiadomo każdy woli poczytać coś pozytywnego bo sam pewnie ma masę swoich kłopotów.Na dzień dzisiejszy moja sytuacja życiowa wieje totalną beznadzieją i jeśli wkrótce nie znajdę sensownego wyjścia ,to ...różnie może być.


Na szczęście na tym świecie są ludzie,którzy potrafią sprawić,że człowiek choć na chwilę nie myśli o problemach i może pozytywnie spojrzeć na życie...jedną z nich jest Agajaw.


Zupełnie bezinteresownie z całego serducha uszyła dla moich synków piękne patchworkowe poszewki z kociskami!

Agata dziękuję ci jeszcze raz za cudną niespodziankę,moje chłopaki już sobie wybrały która podusia dla kogo i są bardzo,bardzo zadowolone.Wiem że uszycie takiej poszewki to już wyższa szkoła jazdy i wymaga więcej czasu,dlatego doceniam to i mocno cię ściskam:) Jesteś kochaną osóbką.

A jeszcze przed świętami dotarła do mnie niezwykła przesyłka od Cyrylli: Jezus Pantokrator.

Ikona została wykonana w ramach wymianki.Ja dla Cyrylli namalowałam ryciny z owocami a od niej chciałam dowolną ikonę z Jezusem. Ikona została wykonana techniką dekupażu i bardzo mi się podoba.Szczególnie nie mogę napatrzeć się na tło,jak precyzyjnie i efektownie zostało zrobione.Pierwszy raz widzę namacalnie tak perfekcyjnie naklejoną serwetkę na dużej powierzchni.Gładziutka jak lustro i cienie pod nią świetnie wyglądają.

Wiem,że nasza wymianka długo trwała,ale dziękuję ci bardzo za cierpliwość.Inni też jeszcze czekają na wymianki ze mną,pamiętam o wszystkich.
A żeby nie zwariować i w przypływie szału z tej bezsilności na mój los,postanowiłam co dzień robić sobie wycieczki rowerowe.Więc póki starszy synek jest w przedszkolu,biorę młodszego do koszyka z rana i dawaj pod górkę.Kondycję mam tragiczną,przytyło mi się przez zimę nieźle,serducho ledwo zipie,ja w pierwszy dzień zakwasy totalne ale nie poddaję się,jadę dalej.
Muszę jednak jakieś badania sobie zrobić,bo po takiej wyprawie,która trwa z 40 min dogorywam w domu przez kolejne 40 min na łóżku ciężko dysząc.Nogi jak z waty,w głowie się kręci,staruszka już ze mnie,wszystkie stresy wychodzą.

Jadąc tak sobie postanowiłam zwiedzić najbliższe okolice..tak,tak,tyle lat człowiek mieszka na wiosce był tu i ówdzie,ale jednak nie wszędzie.Pobliskie wioski kryją jeszcze wiele zakątków,których nie znałam.Np..taki oto opuszczony domek na samym końcu wsi,gdzie parę metrów dalej kończy się droga.

Jadąc do niego jechałam pędząc z górki i wdychając zapach krzaków bzu,które rosły po obu stronach drogi,potem mijałam brzozowy zagajnik,łąkę obsianą maślankami,następnie sosnowy młody lasek i myślałam sobie..dlaczego ja tu jeszcze nie byłam?

Na ostrym zakręcie na samym rogu ulicy znalazłam ten opuszczony rozpadający się domek ze stodołą.Oczami wyobraźni zobaczyłam go wyremontowanego,z pięknym ganeczkiem,skrzynkami obsadzonymi kwiatami na parapetach okna,i małym ogródkiem w którym posadziłbym niebieskie hortensje i malwy.W środku zastałam rozwalony piec kaflowy,ściany przemalowywane na różne kolorki i wzorki jak za dawnych lat.Bałam się jednak obadać go dokładniej bo cały strop się rozpadał i mogło nam coś spaść na głowę.


I tak sobie marzyłam,do domku wpadałabym odetchnąć od wszystkich wokół,poleżeć na trawie w ciszy i spokoju a w stodole majstrowałabym sobie moje artystyczne twory zalegające moją głowę.A może kupiłabym owieczkę..kto wie:) Radość nie trwała długo,bo rzeczywistość jest okrutna,jadąc dalej z pobliskiego domku już ostatniego na tej drodze wyskoczyły dwa psy zaciekle ujadając i próbując dorwać się do mojej nogi.W płocie była dziura i mogły biegać do woli.Na szczęście właścicielka krzyknęła z okna i uszliśmy z synkiem cało.
Potem jadąc dalej było to samo,ale właściciela już nie było.Strasznie się zdenerwowałam! Tyle się mówi o tragicznych pogryzieniach przez psy i co...jak grochem o ścianę! Na takiej wsi mieszkają jeszcze nadal niecywilizowani ludzie,którzy otwierają swoje bramy i furtki myśląc że im wszystko wolno.Jeśli ktoś nie ma ogrodzenia,lub jest ono w fatalnym stanie niech nie trzyma tam psa do cholery! Przepraszam,ale mając dzieci nie mogę na to patrzeć bez emocji..I moje wycieczki rowerowe już się w te okolice chyba skończą.
Ostatnio nerwy mam już tak potargane,że jak by mi ten drugi właściciel psa gdzieś stanął na drodze nie omieszkałabym powiedzieć mu do słuchu,co do mnie jest zupełnie niepodobne.

Mam nadzieję,że znajdę inny równie ciekawy ale spokojniejszy zakątek w mojej okolicy.
Miłej nocki kochani:)

piątek, 11 lutego 2011

Zawieszki

Przedstawiam kolejne zawieszki.Jedna ze słonecznikami,z piękną serwetką od Ewy:)

A druga z kogutkiem do kuchni.
Obiecałam pokazać dziś zawartość paczek,ale lało paskudnie i zdjęcia nie dało się zrobić,a takie prezenty jakie dostałam zasługują na dobre fotki.Mam nadzieję ,że jutro zaświeci trochę słonka i będę mogła je pokazać.






Zawieszki będą dostępne od jutro na sklepiku. W cenie:35zł.

Pozdrawiam i dziękuję wam wszystkim za pozostawiane u mnie komentarze:)

czwartek, 10 lutego 2011

Zawieszka wielkanocna.

Stare deski leżały już u mnie zbyt długo i czekały na odpowiedni motyw.Wczoraj wieczorem mnie natchnęło ...powstała zawieszka z kogutem i kurą w roli głównej.


Deskę pomalowałam akrylami ,przykleiłam metodą decupagu wzór i postarzyłam.Drut do snopowiązałek ,trochę rafii ,napis i gotowe:)



Dziś powstały jeszcze dwie :jedna z kogutem a druga z motywem kwiatów wykorzystanych z paczuszki od Ewy. Spodobały mi się ,takie w stylu country. Jutro obfocę resztę.

Dziś słuchajcie podjechał listonosz i przywiózł dla mnie aż 3 paczki!!! Ale jakie!!!..... Jutro się dowiecie:))

niedziela, 11 października 2009

Anielskie wieszaczki















Wczoraj wyciągnęłam ostatnio zakupioną serwetkę w retro aniołki.Długo zastanawiałam się jak ją wykleić,noi w końcu machnęłam.A że klej miałam tylko wikol,fatalnie mi się przykleiła i stwierdziłam..klops,trza zrywać deseczkę inaczej wykorzystam.

Więc zaczęłam skrobać zanim przyschła całkowicie,pocierać palcem i....kurczę,patrzę fajny efekt.Zainspirowałam się konkretnie i resztę już całkiem świadomie pościerałam ,dodałam koronkę i napisy.Potem zaczęłam szukać starych guzików,wygrzebując przy okazji inne drobiazgi.Ostatecznie przykręciłam element starej gałki od szufladki i zrobiłam wieszaczek.



No a drugi anioł narodził się zaraz w głowie,namalowany akwarelą,tło czarnym akrylem.Skrzydła z papieru,trochę złota i szlagmetalu na gałce.



Podobają mi się,zresztą uwielbiam takie tonacje,już pełno pomysłów w głowie na następne.Ale znając mnie, ten zapał szybko minie i wymyślę coś innego:)

Hmmm,a miały być deseczki na zapiski...(niestety zupełnie mi się nie widziały)

czwartek, 27 sierpnia 2009

Na sól i cukier













Kupiłam surówki za dosłownie 5zł sztuka.I pierwsze moje makowe próby na drewnie,techniką decoupagu.Zastanawiam się cały czas,czy gdzieś napisów nie zrobić.


Pojemniki miałam wystawić u nas w skansenie na Święcie Chleba wraz z innymi rzeczami.Ale niestety nie uda mi się tego uczynić,bo już się nie wyrobię ze wszystkim i do tego ślub i wesele mi się w tych dniach trafiło.Trudno,mały niefart..


Więc jeszcze parę rzeczy wstawię i zastanawiam się co ja z tym teraz zrobię?

niedziela, 2 sierpnia 2009

Butelka decoupage









Moje początki w decu,dopiero się uczę.Dlatego będzie kwieciście,a jak mi sie znudzą kwiaty,to wezmę sie za coś bardziej ambitnego.


Polakierowałam dopiero raz ,bo cały czas zastanawiam się dlaczego to takie istotne(chodzi o wielokrotne lakierowanie i na dodatek szlifowanie)Po jakie licho tyle tego nakładać,może ktoś mi to jasno wytłumaczy.Nie będę profesjonalnie sie tym zajmować,bo by mnie ferba wzięła z tym lakierowaniem.Ale że lubię poznawać nowe techniki,muszę trochę obadać to decu i popróbować,nuż sie do czegoś wykorzysta kiedyś.


Chylę czoła dla tych co kładą 50-tą warstwę lakieru!! To dopiero cierpliwość trzeba mieć i doceni to tylko ten kto tym sie zajmuje,bo nie sądzę żeby przeciętny Kowalski zwrócił na to uwagę i macał palcem czy czuć granicę między papierem i tłem.Przekonajcie mnie do tego lakierowania bo stoję przed dylematem:dawać kolejną warstwę czy nie?

Staram się używać tylko serwetek i ryżowca.