I tym oto sposobem dotarliśmy do ostatniego etapu naszej wędrówki po targach Gardenia 2018. W
epizodzie 1 spojrzeliście na stoiska moim okiem. W
epizodzie 2 mogliśmy inspirować się pomysłami młodych kreatywnych w ogrodach pokazowych. A epizod 3 należy do nas. Do mnie i innych zakręconych ogrodniczo ludzi. Fejm aż bije po oczach ;)
 |
Ja na ściance - miejsce stworzone dla mnie :D |
Trzy dni wrażeń, trzy dni akcji, trzy dni emocji.
Czwartek - 22 lutego - warsztaty i prelekcje dla promotorów.
Planowałam wziąć udział w jednych warsztatach, ale zostałam na wszystkich. Trochę dla wiedzy a trochę z sympatii, jak chociażby na warsztatach Wery z Instagrama. Nie wiem czy wiecie, ale Wera to niekwestionowana królowa ogrodniczego Insta. I gdyby nie ona, to nadal nie miałabym tam swojego profilu i nie poznałabym kolejnych świrów ogrodowych. Warsztatom przyglądałam się z boku, bo sporo wiedzy uzyskałam już od Jaśnie Panującej w trakcie letniego wyzwania w tym temacie. Ale jak tylko zrobi kurs dla średnio zaawansowanych, to będę pierwsza na liście ;)
 |
Pierwsze kroki na Insta. |
Bardzo mi się podobał wykład Pawła Bronikowskiego na temat prowadzenia swojego profilu na Facebooku. Niektórzy uczestnicy twierdzą, że "oni to wszystko już dawno wiedzieli" - emm... ściema! :P
Niezwykle ...ciekawy? ...otwierający oczy? był wykład / dyskusja prowadzona przez Ilonę Rosiak (red.Lider Branży Ogrodniczej) na temat "Influencer - sponsor". Okazało się, że niektórzy "starzy wyjadacze" ogrodniczej blogosfery gonią w piętkę i nie zauważyli, że świat się zmienił w ciągu tych ostatnich 5 lat :D Tak więc w sumie im dziękuję równie mocno - bardzo mnie ucieszyli ;)
Natomiast Daro obudził we mnie rządzę! Rządzę posiadania gimbala! A pomyśleć, że jeszcze rok temu nie miałam nawet smartfona :D Nie sądzę, żebym w najbliższym czasie wkroczyła na salony Youtube albo zaczęła kręcić transmisje na żywo (nie mogę ścierpieć brzmienia nagrania swojego głosu), ale wyniosłam wiele wiedzy dla... swojego dziecka - przyszłego zdobywcy interenetów ;)
A w czwarteczek wieczorem nastąpiła integracja w luźnej, piwnej atmosferze. Można było podzielić się pierwszymi wrażeniami, opiniami, ploteczkami :) Jeden dzień, a tyle się tego uzbierało!
Piątek - 23 lutego - panel dyskusyjny
W tenże czwarteczek o którym wspominam wyżej, w tenże wieczór wyluzowany, zostało nam obwieszczone (mi i
Adze), że zostajemy oddelegowane do panelu dyskusyjnego, jako przedstawiciele świata blogerskiego do rozmowy nt. "Jak połączyć pasję, przyjemność i piękno ogrodnictwa z rachunkiem ekonomicznym, rentownością i potencjałem sprzedażowym". Yyy... Że co? Piwem się oplułam lekko. Gdzie? Ja?! Taki mały żuczek?
 |
Jakoś dałam radę ;) |
Niniejszym bardzo dziękuję ekipie
Miejskiego Ogrodnika (a w szczególności Cezarowi) za wiarę w moje siły i inteligencję. Naprawdę czuję się bardzo wyróżniona, że mogłam wziąć w tym udział i przedstawić zdanie tych, którzy nie chcą rzucać swojej pracy, podpisywać kontraktów na grube miliony, a jednocześnie nadal z chęcią by współpracowali z różnymi firmami.
Jeżeli ktoś jest zainteresowany, to poniżej filmik z nagraną dyskusją :)
Ja z chęcią sama do tego nagrania powrócę jak tylko już emocje zupełnie opadną, ogarnę się ze wszystkim, w pracy będzie też luźniej i w końcu usiądę do komputera z ciepłą (dla odmiany) kawą ;) Chociaż nie wiem czy będę na tyle odważna, by posłuchać samej siebie :D
Przyznam się Wam po cichu, że przez kilkanaście pierwszych minut nie mogłam uspokoić bicia serca, drżenia rąk i oddechu. Ja nie jestem jednak medialnym zwierzem :D Dopiero po jakimś czasie zaskoczyłam i opanowałam się jako tako. Tragedii nie ma, a własnymi wnioskami wysnutymi po tej rozmowie jestem głęboko podbudowana.
Sobota - 24 lutego - Kreatywne Garden Party
Dzień, w którym to my daliśmy coś z siebie. I chociaż duże przedsięwzięcie, na wysokich obrotach i prawie z zegarkiem w ręku, to tutaj stresu nie miałam absolutnie. Być może dlatego, że przywykłam już prowadząc czasem zajęcia z... dziećmi w przedszkolu :D
A tak serio - jaki był program warsztatów, to pisałam Wam w jednym z poprzednich postów. Kto czytał ten wie, że razem z
Agą zgłosiłyśmy się do przeprowadzenia warsztatów na temat miejskiej uprawy pomidora. W akcie natchnienia i oświecenia jednego wieczoru wpadła mi do głowy nazwa "Krwawa Mary od nasionka". Jestem tak dumna z siebie, że normalnie aż w powietrzu się unoszę. No miewam, miewam takie genialne przebłyski ;)
Jednak ten dzień to trzymanie kciuków za PKP od rana. Mrozy siarczyste zaatakowały, spóźnienia pociągów okropne, a w drodze do Poznania
Kasia Bellingham, która zgodziła się zrobić wykład o bioróżnorodności. Powiem Wam, że wleciała na niego rzutem na taśmę ;)
 |
Widać, że wymęczona jestem? :D |
Mała dygresja. Dzisiaj w pracy spotkałam się z kolegą, który razem z żoną wybierał się właśnie na ten wykład. Iii... pociąg nawalił! Nie zdążyli. Żona była niepocieszona. Nie dziwię się.
Do ostatniej niemalże chwili drżałam, że prawie nikt nie przyjdzie na naszej zajęcia. Zupełnie niepotrzebnie. Ci co nie zmieścili się przy stolikach stali w wejściu i robili notatki! Oczywiście nasz warsztat byłby dużo uboższy gdyby nie wsparcie sponsorów. Przede wszystkich z firmy
Make It Home, która podarowała nam wspaniałe mini szklarenki do wysiewów.
 |
Prawie gotowe do zajęć. |
Firma
Kronen użyczyła nam ziemi, a
Legutko nasion. Razem z Agą dostałyśmy też śliczne koszulki (naprawdę super jakości - nie jakaś chińszczyzna) właśnie z firmy Legutko, w których mogłyśmy się zaprezentować :)
 |
Akcja pikowania pomidorków - ale to była radocha. W lutym!! |
Podziękowania należą się również chłopakom z
Miejskiego Ogrodnika, którzy w swojej szklarence z Green Farm wyhodowali nam sadzonki pomidorów, które mogłyśmy pokazać laikom pomidorowym ;) Ten zapach pod koniec lutego, gdy za oknem siarczyste mrozy - bezcenny!
Nasi "kursanci" ochoczo rzucili się w wir pracy, zanurzyli ręce w ziemi i wysiali swoje pierwsze pomidorki!
 |
Dzielni i odważni siewcy :) |
Każdy mógł wrócić do domu z taką szklarenką i podstawową wiedzą na temat uprawy pomidorków. A wszystko po to, by latem móc uraczyć się pysznym drinkiem ;)
 |
Przepis sprawdzony. Polecam. |
Powiem Wam, że gdy emocje już opadły, to nie wiedziałam jak się nazywam. To był naprawdę intensywny czas, ale jeden z lepszych w moim życiu. Po prostu wspaniale jest robić to, co się lubi i spotykać się oraz rozmawiać z ludźmi podobnie zakręconymi. Z ludźmi, którzy zrozumieją to, że zachwycasz się łopatą albo śmierdzącym nawozem ;)
Dziękuję za ten czas Adze oraz ekipie Miejskiego Ogrodnika :)
 |
Daro, ja, Wera, Aga i Cezar. |
***
I to koniec moich relacji z tegorocznej Gardenii. Czas wrócić do codziennego życia. Tyle, że naładowana ogrodniczą energią na dłuższy czas.
Mam nadzieję, że nie zamęczyłam Was tym maratonem postów. Teraz mamy przerwę aż do wtorku ;)
Przypominam, że komentarze są mile widziane :)