Przeglądając książkę Any Pauli Rimoli "Amigurumi Toy Box" natrafiłam na zdjęcie małego jednorożca. Z tym jednorożcem wiązała się zabawna historia. Autorka opisała swoje pierwsze nieudane próby zrobienia jednorożca. Pierwszy jednorożec został uznany za krowę (osoba, która tak stwierdziła- podejrzewam, że dziecko autorki - nie umiała jednak wytłumaczyć obecności rogu). Drugi został uznany za... świnkę. Szkoda, że nie było zdjęcia tej świnki. Dopiero trzecia próba okazała się udana.
Ja postanowiłam zrobić konika czyli jednorożca bez rogu. W zasadzie trzymałam się opisu ale nie chciało mi się robić łańcuszków na grzywę i ogon więc zrobiłam je po swojemu (zwykłe frędzelki). Pokazałam konia mężowi z pytaniem co to jest. Powiedział, że to osiołek... Minka mi zrzedła. Spytałam córki. Orzekła, że to Kłapouszek. Nawet przyjaciółka stwierdziła, że osiołek. Pogodziłam się więc z losem i już nie wykłócam się, że to konik.
Wybrałam się wczoraj na zakupy do dwóch hurtowni. Chciałam się przede wszystkim rozejrzeć co mają w swojej ofercie.
Kupiłam sobie sznurek bawełniany (coby dywanik zrobić albo jakiś koszyk), nitkę nylonową, koniczynki, włóczkę na Kubusia Puchatka, szydełko. Dokupiłam mój ulubiony patchworkowy materiał i jeszcze jeden w kwiatuszki. Była też odblaskowa naszywka ale mąż schował ją do kieszeni i zniknęła...
Pozdrawiam Was serdecznie!