I kolejne zamówienie i praca typu uszyj w jedno popołudnie. Tym razem inna kuzynka poprosiła o fartuch kuchenny. Tak na prawdę będzie on używany do innych celów, mało kuchennych, ale i tak o ten typ odzienia chodzi.
Filozofii żadnej w szyciu nie ma, wziąłem materiał, wyciąłem wzór, doszyłem szelki i paski potem obszyłem lamówką i koniec. Dodałem zakładkę żeby się ładnie układało na piersiach i nie odstawało pod brodą.
Tym razem pokochałem lamówkę! A co, mężczyzna też zmiennym jest. Ileż to mniej podwijania jest! Jak się nie używa lamownika (na szczęście był gratisem, bo gdybym za taką badziewną stopkę zapłacił to bym się pociął!) to idzie wszystko pięknie i w miarę równo. Lamówki miałem tyle ile widać na zdjęciu, darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda ino się go ujeżdża ;-)
Wykorzystałem materiał jaki miałem, więc nie psioczyć, że za cienka i prześwituje, hihihi.... Tym razem sama bawełna bez domieszek.
Ogólny pogląd na fartuszek
Stwierdzam, że na człowieku wszystko wygląda lepiej niż rzucone na podłogę. Tak więc w roli modelki mama, która powoli zaczyna się domagać jakiegoś wynagrodzenia za pozowanie ;-)
Tu zakładka, z której jestem dumny, a co!
No i bez metki się nie obejdzie! Chciałem niby na szelkach na karku przyszyć, ale na pasku będzie bardziej widoczna i reklama pójdzie w świat ;-)