W związku z kolejnym złamaniem praw autorskich, dotyczących moich zdjęć i tekstów w serwisie, który bez naszej zgody wykorzystuje teksty najlepszych polskich blogerów ogrodowych, przypominam...
STRONY MOJEGO OGRODU:
- Mój ogród
- Widziane w podróży
- Ogrody Botaniczne w Polsce i na świecie
- Z życia ogrodnika
- Nasza współpraca
- e-Barwy Ogrodu
- Barwne portrety roślin
- Posadź i podziwiaj!
- Na balkon i taras...
- Ogrodowe oblicze Warszawy
- Barwy natury w Polsce
- Biblioteka ogrodnika
- Róże i ogrody różane
- Warzywniki, warzywniki....
- Wpisy gościnne
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą barwy ogrodu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą barwy ogrodu. Pokaż wszystkie posty
22 wrz 2016
17 wrz 2016
Flora danica nie tylko na stole...
W Łazienkach Królewskich w Warszawie zorganizowano wystawę unikalnego porcelanowego serwisu. To sławny XVIII-wieczny królewski duński serwis z motywami ze znanego dzieła botanicznego - Flora Danica.
Na ekspozycji można zobaczyć naprawdę niewielką część serwisu. Jest tu dosłownie kilka talerzy, półmisków i salaterek. Cały serwis liczył ponad 1800 elementów, co wydaje się nieprawdopodobne!
Kilka słów o sławnym serwisie Flora Danica
Serwis Flora Danica jest do dziś produkowany na indywidualne zamówienia przez Królewską Manufakturę Royal Copenhagen. Zamawiający może zdecydować, który z około 3000 dostępnych wzorów roślinnych ma znaleźć się na jego talerzyku lub filiżance! Tak więc, tylko zasobność portfela dzieli nas od tego arcydzieła...
Pierwsza edycja serwisu, którego elementy można podziwiać na ekspozycji, była tworzona od roku 1790, jak podają źródła, na zlecenie króla duńskiego Krystiana VII, jako prezent dla carycy Katarzyny II. Nie otrzymała ona jednak tego podarku, gdyż zmarła zanim został ukończony. Następnie, zamówienie było wstrzymywane i odnawiane, aby ostatecznie stać się prezentem ślubnym dla córki Krystiana, Aleksandry, wychodzącej za mąż, za przyszłego Króla Anglii, Edwarda VII. Nowe zamówienie obejmowało elementy mniej ascetyczne z bogatymi, kwiatowymi zdobieniami.
Cały serwis miał królewski rozmach - obejmował 1802 elementy, na których ręcznie narysowano wizerunki roślin. Wszystkie rośliny przedstawiono w naturalnej wielkości, często zagięte lub złamane, by zmieściły się na talerzu. Ilustracje roślin wykonał ten sam artysta, Johann Christoph Bayer, który rysował rośliny w zielniku Flora Danica. Dodatkowo, porcelana zdobiona jest delikatnymi złoceniami, które nawiązują do modnych w XVIII wieku motywów antycznych.
Co ciekawe, do dekoracji serwisu wykorzystano motywy pokazujące rośliny zielne, mszaki, paprocie, grzyby. Nie zawsze są to rośliny bardzo kolorowe, dekoracyjne, w potocznym tego słowa znaczeniu. Wiele z nich można uznać nawet za niepozorne. Przesłaniem twórców było pokazanie bogactwa flory duńskiej jako całości, także roślin nie traktowanych jako użytkowe czy ozdobne. Warto zauważyć, że wszystkie rośliny były dokładnie zidentyfikowane i opisane.
Współcześnie największym powodzeniem cieszą się elementy bogato zdobione, pełne kwiatów i bujnej zieleni, wybierane z szerokiej kolekcji wzorów, przede wszystkim przez zamożnych Amerykanów. Współcześnie pojawiają się także wzory zwierzęce - tzw. Fauna Danica,
Nie da się ukryć, że oryginalny serwis jest jednak bardziej subtelny...
Kilka słów o spisie roślin duńskich Flora Danica
Wiek XVIII to czasy Oświecenia, skupiającego uwagę na odkryciach naukowych i opisie natury. W tym duchu, w roku 1753 duński botanik, G.C.Oeder zaproponował spisanie i narysowanie wszystkich roślin (i grzybów) rosnących w Danii. Było to zadanie niemalże niemożliwe! Rysunki zostały ukończone po wielu latach, w roku 1883! W prace nad tym monumentalnym dziełem zaangażowanych było wielu botaników, artystów i naukowców. Ostatecznie, dzieło miało kolejnych 13 redaktorów i objęło 51 części, 3 dodatki, w których znalazło się 3240 plansz. Uff, dzieło życia, prawda?
Na każdej z plansz (miedziorytów) przedstawiono rośliny w naturalnej wielkości w sposób pozwalający na ich identyfikację. Jeśli roślina była zbyt duża, wtedy w naturalnej wielkości pozostawiano jej najbardziej typowe części (np. kwiaty), resztę załamując na około planszy. W kolejnych dodatkach dodano także opisy roślin spójne z układem systematycznym zaproponowanym przez Karola Linneusza. Założono, że każda parafia (a więc i szkoła) otrzyma jeden egzemplarz.
Pierwotny, ambitny plan, został okrojony przez wydarzenia historyczne, królestwo duńskie, traciło bowiem pewne tereny, a zatem pewne rozdziały książki porzucano. I tak, nie znajdziemy w księdze roślin szwedzkich ani niemieckich. Po roku 1847, dodano części odnoszące się do Wysp Owczych, Islandii oraz Grenlandii. Pojawiły się zatem porosty, tak typowe dla surowych rejonów północnych.
Pomysłodawca tego monumentalnego dzieła, George Christian Oeder, został upamiętniony przez swojego przyjaciela Karola Linneusza w nazwie jednej z roślin, występującego także w Polsce, gnidosza dwubarwnego (Peducularis oderei).
Obecnie roślinne motywy z Flora Danica, a także jedynie wzorowane na tych pierwotnych, są wykorzystywane do zdobienia tkanin, plakatów, galanterii papierniczej. Jak widać, pomysł rozpropagowania znajomości roślin poprzez ich narysowanie udał się, choć plan na początku wydawał się niewykonalny!
Więcej informacji:
wystawa w łazienkach Królewskich wraz z imprezami towarzyszącymi - opis tutaj - klik
dzieło Flora Danica - udostępnione w wersji kompletnej obejmującej 3240 plansz - w zasobach Duńskiej Biblioteki Królewskiej - klik
Dla chętnych:
strona RoyalCopenhagen - można zamówić serwis lub elementy - klik
można także kupować poprzez eBay lub Sotheby's
Zdjęcia bez mojego logo: wikipedia
21 sie 2016
Begonie kwieciste...
Różne osoby mają różne zdanie na temat begonii stale kwitnącej. Kiedyś był to kwiat sadzony w różnych mrocznych zakątkach w zieleni publicznej i mi również kojarzył się z cmentarzami, smutnymi klombami, albo innymi "państwowymi" miejscami. W ostatnich latach, stworzono bardzo wiele odmian, które różnią się pokrojem, wielkością kwiatów, kolorem, a także: mają ozdobne kwiaty lub niepozorne kwiaty ale piękne liście.
Begonie są niezastąpione jeśli szukamy kolorowych roślin w miejsca półcieniste albo całkiem cieniste. W moim ogrodzie taki miejscem jest podjazd do garażu, po północnej stronie domu, w zasadzie zawsze w cieniu. Kilka lat temu kupiłam duże, kolorowe donice i zasadziłam w nich begonie w różnych kolorach i różnych odmianach...
Wyższe rośliny to odmiany mieszańcowe nazywane w handlu "Dragon". Mam je w wersji różowej i czerwonej. Są wysokie i silne, a ich pędy delikatnie przewieszają się. Kwiaty są zebrane w szerokie kwiatostany i niekiedy jest ich tak dużo, że wymagają podparcia!
Dodatkowo, odmiany "Dragon" mają cudowne liście: duże, błyszczące i ciemnozielone. Hodowcy zapewniają, że mogą być sadzone nawet w wiszących koszach, choć ich pędy są dość kruche. U mnie doskonale się sprawdzają w dużych donicach. Pod gigantami, posadziłam drobne begonie, kupione w jednym z supermarketów za przysłowiową złotówkę. To chyba najlepsza inwestycja w tym roku!
Drobnokwiatowe odmiany begonii mogą mieć różne kolory kwiatów i liści. Najwygodniej jest kupić wiosną gotowe sadzonki, choć można także wysiewać nasiona. W Polsce dostępnych jest kilka grup mieszańców: Ascot, Eureca, Senator i Super Olimpia, które różnią się przede wszystkim siłą wzrostu, a wszystkie mają kwiaty białe, różowe lub czerwone.
Jeśli przyjrzymy się bliżej kwiatom, to łatwo można zobaczyć, że każda roślina ma ich dwa różne rodzaje: kwiaty męskie, zazwyczaj mają mniej płatków, niekiedy tylko cztery, a pomiędzy nimi znajduje się wachlarzyk pręcików, o tak:
Natomiast kwiaty żeńskie mają więcej płatków (pięć albo wielokrotność), a między nimi zauważymy sprężynki znamion słupków, o tak:
Sprytnie to wszystko działa, prawda? Takie mechate sprężynki wyłapują ziarenka pyłku, powstają nasiona i wszystko zaczyna się od początku...
W naszych ogrodach begonie będą kwitły od posadzenia (po majowych przymrozkach) do pierwszych jesiennych przymrozków. Niektórzy proponują ich przezimowanie w chłodniejszej piwnicy, ja co roku kupuję nowe. A w czasie kwitnienia, warto cieszyć się urokiem ich kwiatów...
***
Kilka lat temu, odwiedziłam niesamowitą kolekcję różnorodnych odmian begonii, do której zaproszę Was następnym razem. Były tam też begonie stale kwitnące - jako swoisty element dekoracyjny słonia. Ponieważ było to w tropikach, to słoń z begoniami jest dekoracją całoroczną, stale kwitnącą...
13 sie 2016
Jeszcze inna werbena...
Ostatnio dużo pisałam o werbenie patagońskiej (Verbena bonariensis), która od kilku sezonów stała się królową naszych ogrodów w drugiej połowie lata. Moim zdaniem ten gatunek doskonale uzupełnia letnie, kwiatowe kompozycje.
Tak jak powyżej, na przykładowej rabacie w sklepiku przy szkółce w Ciechanowie (więcej werbenowych inspiracji tutaj - klik). Podziwiając rabaty w tym ogrodzie pokazowym zwróciłam uwagę na nieco mniej dekoracyjny gatunek - werbenę oszczepowatą (Verbena hastata).
Werbena oszczepowata - czy znasz?
Werbena oszczepowata ma dosyć podobny pokrój do werbeny patagońskiej, dorasta troszkę niżej - do ok. 1 metra, a na szczycie silnych kanciastych pędów pojawiają się podłużne kwiatostany. Na ich szczycie, stopniowo otwierają się niewielkie kwiatuszki, prawie identyczne jak u werbeny patagońskiej.
Ten gatunek werbeny jest w naszych warunkach byliną, zimuje bez problemu i zazwyczaj daje liczne siewki. Najlepiej mu będzie w miejscu raczej słonecznym i w towarzystwie delikatnych, niższych roślin. W Ciechanowie posadzono go blisko floksów o mocnych kolorach, które moim zdaniem zaćmiły delikatniejszą werbenę... Na tej rabacie można ładnie zobaczyć porównanie obu gatunków werbeny. Oszczepowata jest niższa i bardziej rozgałęziona, patagońska- wyższa i ma mniej okrągłych kwiatostanów .
Werbena oszczepowata w moim ogrodzie
W poprzednim sezonie udało mi się kupić sadzonki werbeny oszczepowatej. Posadzone na mojej rabacie kwiatowej, przezimowały bez problemu. Rosną pomiędzy peoniami, dzięki czemu ich kwiatostany wystają ponad liście peonii. Są jeszcze niewielkie i nie przyciągają uwagi tak bardzo jakbym chciała. Mam nadzieję, że w kolejnych latach będą bardziej spektakularne.
W sprzedaży można znaleźć aż trzy różne odmiany: Rosea - o lekko różowych kwiatach, Alba - biała i Blue Spire - niebieska, przypominająca trochę przetaczniki kłosowe. Ja na razie mam dwie pierwsze i choć różowa ma większe kwiatostany to biała bardziej mi się podoba.
Ciekawa jestem jakie Waszym zdaniem jest najlepsze towarzystwo dla tego gatunku werbeny? Moim zdaniem - raczej spokojne, zielone, naturalistyczne...
W warunkach naturalnych, werbena oszczepowata rośnie na preriach, na brzegach rzek i nieużytkach wielu stanów USA. Łatwo przystosowuje się do podłoża o gorszej jakości, choć najlepiej jej będzie na w miarę słonecznym i nie wyschniętym stanowisku. Podobnie jak werbena patagońska, także oszczepowata jest chętnie odwiedzana przez różne gatunki owadów pożytecznych, natomiast jest unikana przez szkodniki (uff!). W wielu rejonach USA jest to gatunek inwazyjny, gdyż jego gorzki smak sprawia, że nie zjadają go roślinożercy.
Ciekawa jestem, czy znacie tę werbenę? Jest unikalna ze względu na kształt kwiatostanów, a ponadto zimuje i z roku na rok rozrasta się coraz silniej. Więc jak, kto zaprosi ją do siebie?
4 sie 2016
Werbena patagońska - inpiracje...
Zachwyciłam się werbeną patagońską dwa sezony temu. Wydawała mi się trudnym do zdobycia rarytasem. Szczęśliwie kupiłam najpierw dwie roślinki, potem obsypałam z nich nasionka i miała kilkanaście... W ubiegłym roku obsypałam nasionka z tych kilkunastu i mam werbenowisko... Nasze siewki dopiero zaczynają kwitnienie, ale zobaczcie jak cudownie wygląda werbenowisko na jednej z rabat na Polach Mokotowskich w Warszawie...
Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy ją mieć, to najlepszy moment, żeby je porzucić i rozejrzeć się za werbeną. Raz zaproszona do ogrodu, będzie się wysiewać i zostanie z nami na kolejne lata.
Można ją dodawać do rozmaitych rabat, jak widziałam w ubiegłym roku w ogrodzie pokazowym (tutaj-klik). Można zostawić samodzielnie i ten wariant podbił moje serce w tym roku!
Werbena ma wiele dość kanciastych, prawie bezlistnych pędów, które pochylają się na wietrze. Taka rabata jest bardzo dynamiczna w formie, choć w zasadzie jednolita kolorystycznie...
To co jeszcze uwielbiam w werbenie - to jej atrakcyjność dla owadów. W każdej chwili unoszą się przy niej pszczoły, trzmiele i rozmaite motyle. O, tak jak na moich młodych kwiatkach:
A jeśli jeszcze ciągle rozważasz, czy na pewno chcesz mieć u siebie werbenę, to zajrzyj do późno jesiennych zdjęć z ubiegłego roku (tutaj-klik), uschnięte badylki werbenowe też są cudne!
Porzućmy jeszcze myśli o listopadowym szronie, przed nami dwa miesiące kwitnienia tej cudownej rośliny...
A zatem, czas rozejrzeć się za werbeną, aby zachwycić się nią u siebie!
16 lip 2016
Lipiec w naszym ogrodzie: kwiaty i zieleń...
Nasz ogród nie jest minimalistyczny, nie jest też uporządkowany. Jest bardzo bogaty w różne rośliny, mamy w nim i nieliczne drzewa owocowe i mnóstwo krzewów i byliny. W lecie, nasz dom i ogród to oaza zieleni, gąszcz roślin i kwiatów. Zapraszam na dzisiejszą listę obecności...
Jedno z nielicznych miejsc, gdzie możliwe jest zrobienie "szerokiego kadru". Pomiędzy liśćmi traw a tawułą, floksami i astrami jest spadek dawnego zjazdu do garażu. Teraz można tam tylko spaść, zjechać się nie da. Posadziłam więc dwie hortensje, kilka jałowców, trawy ozdobne, dosiały się maliny i mamy tylko wąską ścieżkę gospodarczą do śmietnika i rozdrabniarki.
Pod starymi wiśniami ciągnie się rabata kwiatowa. Zaczynamy od amarantowych floksów:
Zebrałam tu większość floksów z całego ogrodu, dokupiłam kilka starych odmian na targu i jest floksowisko! A dzieci naszych floksów mieszkają w sąsiednich ogrodach i robią wyścigi, które bardziej kontrastowe ! O floksach pisałam tu w 2014 (klik) i 2015 (klik).
Odrobinkę dalej mam kolekcję peoniową, która o tej porze roku nie jest bardzo dekoracyjna. Pomiędzy peoniami dosadziłam kilka różnych lilii, częściowo kupionych na wyprzedaży, częściowo bardzo wyczekanych. Po raz pierwszy zakwitła cudowna podwójna lilia tygrysia, oj jak się cieszę!
Lilie tygrysie sprawują się u nas całkiem dobrze, kwitną i zimują bez problemu. Mam już kilka żółtych, ale ponieważ zapomniałam, że kupiłam podwójną pomarańczkę, bardzo się z niej cieszę! Dla odmiany, żółta ma tylko kilka ale wyjątkowo dużych kwiatów, które ciężko jest profesjonalnie podeprzeć, więc troszkę spuściły główki po deszczach...
Od wielu lat sadzę na rabatach lilie mieszańcowe OT. Pisałam już o nich tutaj - rok 2009 (klik) pokazując oszałamiające zdjęcia. Niestety, nie wszystkie dobrze zimują i powtarzają kwitnienie. Cieszymy się zatem tym co mamy, planując kolejne zakupy na kolejną wiosnę...
Kolejna część rabaty kwiatowej to zestaw jeżówkowo-werbenowo-różany, opuszczony zimą przez piękne miskanty - w ubiegłym roku wyglądał tak (klik). Szczęśliwie w życiu jest równowaga i stratę miskantów równoważy nam poletko własnych siewek werbeny patagońskiej, które po ostatnich deszczach rosną jak małe krzewy... Spodziewam się, że w sierpniu będzie tu werbenowisko!
Kilka kroków dalej mamy jeżowisko. Odmiany wyrafinowane, żółte i cudaczne u nas nie zimują, natomiast zwyklaki stały się królowymi. Na jesieni rozsadzimy je dalej od siebie, choć nie wiem gdzie znajdę im więcej miejsca. A teraz jest tam dużo amarantu...
Wszystko wskazuje na to, że amarant jest u nas kolorem lipca! W sierpniu przyjdzie czas na żółcie i pomarańcze, a teraz faktycznie jest różowo-pąsowo-amarantowo. Dorzućmy jeszcze okrywowe róże z poprzedniego posta...
I można powiedzieć, że poranny ogrodowy obchód zakończony. Jest zielono, jest kwietnie, jest bardzo, bardzo żywo... Serdeczności!
9 lip 2016
Lipiec w naszym ogrodzie: liliowce i róże
Pierwsze dni lipca w naszym ogrodzie są kwietne. Stopniowo rozkwitają kwiaty lata, u nas to głównie liliowce i róże...
Ten rok nie jest bardzo udany, jeśli chodzi o kwiaty. Straciliśmy wiele krzaczków róż i wszystkie budleje. Tym bardziej cieszę się z kwitnienia starych, już kilkuletnich róż. Na zdjęciu powyżej - jedna z moich ulubionych - polska odmiana Jarocin, amarantowa i pełna wigoru. Poniżej, róża bezodmianowa, kupiona wiele lat temu w supermarkecie jako "biała". Kwitnie co roku i choć nie jest wyjątkowo piękna, to cenię jej bezproblemowość...
Na mojej różance straciłam kilka pięknych róż tej zimy. W ich miejsce, posadziłam odmiany bardzo odporne, okrywowe. Mają bardzo proste, pięciopłatkowe kwiaty. Mam nadzieję, że sprawdzą się i zostaną u nas na dłużej. To odmiana Stadt Rom, o kontrastowo amarantowych kwiatach...
Ta odmiana jest tak niska, że po prostu zatopiła się w otaczających ją kępkach kocimiętki... To jedna z najniższych róż okrywowych, po prostu liliputek...
Na różance straciliśmy też ubiegłoroczne rozrośnięte krzaczki lawendowe, posadziliśmy więc młodzież, która dopiero się rozkręca...
Natomiast na rabacie kwiatowej, o tej porze roku królują liliowce. Mam ich wiele odmian, małych i dużych, porozrastanych w wielkie kępy. Co prawda ich liście troszkę chorują, ale kwiaty są piękne...
Po wielu latach kolekcjonowania, nie mogę się zdecydować, która z odmian podoba mi się najbardziej. A może po prostu wszystkie...
Nawet te najzwyklejsze, tworzą ciekawe kolorowe akcenty w bardzo zielonym ogrodzie...
A poza różami i liliowcami do kwitnienia szykują się hortensje i jeżówki. Ogród wchodzi w odsłonę typowo letnią...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)