Jestem grupą wsparcia dla wielu, mnie nikt nie wspiera.
Zaczynam mieć dosyć smarków przyklejonych do mojego kołnierza.
Działam jak doradztwo podatkowo-prawno-psychologiczne.Tyle,że ja jestem jak John Coffey z "Zielonej mili".
W pomoc zawsze się angażuję, przeżywam, rozważam (John zapadał na choroby ludzi, których leczył). Przejmuję się, gdy ktoś ma kłopoty,wspieram.
Niczego nie żądam w zamian.
Czasem tylko potrzebuję wsparcia, podtrzymania na duchu.
Nie dostaję nawet tego.
Widać moja praca ma niską wartość.