Lubię wszelkie lakierowe ciekawostki, dlatego nowa teksturowa propozycja intrygowała mnie od momentu wypuszczenia kolekcji Liquid Sand. Ale a) nie darzę szczególną atencją marki OPI; b) nie kupię nic, co podpisała Mariah Carey (bez urazy). Najbardziej ze zdjęć i tak spodobała mi się kolekcja Pixie Dust, upolowałam więc sobie dwie sztuki na eBayu. I chociaż często bywa u mnie tak, że nowo kupiony lakier czeka miesiącami na paznokciową premierę, tutaj oczywiste było, że nie wytrzymam długo.
Dziś Nyx, opisany przez firmę Zoya jako "perfect periwinkle". Według mnie jest stanowczo za szary na to żeby być "periwinkle", owszem, widać tę niebieskofioletowość, ale jest to niebieskofioletowa szarość.
Niestety trzy warstwy są konieczne, w dodatku trzeba się przy nich dobrze postarać (u mnie są pewne prześwity). Możecie też zobaczyć, że drobinki nierównomiernie układają się na końcówce paznokcia (ale da się z tym żyć ;))
Mnóstwo srebrnych drobinek brokatu - i dobrze, bo propozycje bez błysku jak np. China Glaze Texture mnie nie przekonują...
Mizerne światło dzienne (na pozostałych zdjęciach - sztuczne). Tu i na pierwszym zdjęciu: trzy warstwy Nyx z wyjątkiem eksperymentu na palcu środkowym - trzy warstwy Zoya Skylar + jedna warstwa Nyx.
palec środkowy - 3 warstwy Skylar, reszta - 3 warstwy Nyx. I pomyśleć, że gdy kupiłam Skylar, pomyślałam, że jest stanowczo zbyt szary :)
Tu Mad eksperymentatorka: kciuk 3xNyx, wskazujący i mały 3xNyx + 2xtopcoat, środkowy 3xSkylar + 1x Nyx + 2xtopcoat, serdeczny 3xNyx + 2xMatteAboutYou. Ale jednak najfajniej wygląda Nyx solo.
Uczucia mam nieco mieszane, ale ostatecznie efekt mi się podoba (i jest ciekawy w dotyku :)). Wszystko wskazuje na to, że nie oprę się pokusie Liberty i Stevie z letniej edycji Pixie Dust...