Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szary. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szary. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 marca 2013

Zoya - Nyx


Lubię wszelkie lakierowe ciekawostki, dlatego nowa teksturowa propozycja intrygowała mnie od momentu wypuszczenia kolekcji Liquid Sand. Ale a) nie darzę szczególną atencją marki OPI; b) nie kupię nic, co podpisała Mariah Carey (bez urazy). Najbardziej ze zdjęć i tak spodobała mi się kolekcja Pixie Dust, upolowałam więc sobie dwie sztuki na eBayu. I chociaż często bywa u mnie tak, że nowo kupiony lakier czeka miesiącami na paznokciową premierę, tutaj oczywiste było, że nie wytrzymam długo.
Dziś Nyx, opisany przez firmę Zoya jako "perfect periwinkle". Według mnie jest stanowczo za szary na to żeby być "periwinkle", owszem, widać tę niebieskofioletowość, ale jest to niebieskofioletowa szarość.
Niestety trzy warstwy są konieczne, w dodatku trzeba się przy nich dobrze postarać (u mnie są pewne prześwity). Możecie też zobaczyć, że drobinki nierównomiernie układają się na końcówce paznokcia (ale da się z tym żyć ;))

 

Mnóstwo srebrnych drobinek brokatu - i dobrze, bo propozycje bez błysku jak np. China Glaze Texture mnie nie przekonują...


Mizerne światło dzienne (na pozostałych zdjęciach - sztuczne). Tu i na pierwszym zdjęciu: trzy warstwy Nyx z wyjątkiem eksperymentu na palcu środkowym - trzy warstwy Zoya Skylar + jedna warstwa Nyx.



palec środkowy - 3 warstwy Skylar, reszta - 3 warstwy Nyx. I pomyśleć, że gdy kupiłam Skylar, pomyślałam, że jest stanowczo zbyt szary :)


Tu Mad eksperymentatorka: kciuk 3xNyx, wskazujący i mały 3xNyx + 2xtopcoat, środkowy 3xSkylar + 1x Nyx + 2xtopcoat, serdeczny 3xNyx + 2xMatteAboutYou. Ale jednak najfajniej wygląda Nyx solo.

Uczucia mam nieco mieszane, ale ostatecznie efekt mi się podoba (i jest ciekawy w dotyku :)). Wszystko wskazuje na to, że nie oprę się pokusie Liberty i Stevie z letniej edycji Pixie Dust...


środa, 21 listopada 2012

Art Deco - 125

Buuu, nie bawię się tak :(
W Chince Below Deck z poprzedniej notki widziałam kiedyś więcej fioletu, a w dzisiejszym bohaterze znacznie więcej niebieskości. Owszem, zawsze był szaroniebieski, ale patrząc na niego od dwóch dni widzę najczęściej szarość...
Zakochałam się w tym lakierze po obejrzeniu u Sabbathy i niedługo potem pojechałam do drogerii Douglas specjalnie po niego. Lakiery Art Deco mają dość okrutną cenę - w internetowym Douglasie aktualnie 29,90 PLN za 6 ml, ale ten musiałam mieć. Przy odrobinie uwagi wystarczy jedna warstwa, u mnie są dwie. Aparat widzi go tak jak trzeba, mój mózg niestety nie :(

 światło sztuczne

światło "dzienne", typowo jesienne

niedziela, 5 sierpnia 2012

piątek, 3 sierpnia 2012

Bell - szaraczek z Biedronki

Na wielu blogach pojawiła się niedawno informacja o nowej kuszącej gazetce promocyjnej Biedronki "Moje piękno", pokusie uległam i ja odwiedzając przedwczoraj po raz pierwszy w życiu ursynowską Biedronkę. Z zamiarem kupna lakieru oczywiście :). Marzył mi się jakiś jasny fiolecik, ale gama dostępnych odcieni pokrywa się dokładnie ze zdjęciem z gazetki, zdecydowałam się więc na szary.
Nie malowało mi się nim najlepiej, łatwo jest zaaplikować zbyt dużą ilość lakieru. Na zdjęciach dwie warstwy plus topcoat Essie Good To Go, bo zamyśliłam się i nałożyłam go przed zrobieniem zdjęć. 
Lakier mnie szczególnie nie zachwyca, ale za 5,99 PLN - nie żałuję zakupu.



I skojarzenie muzyczne:

czwartek, 26 stycznia 2012

Douglas - Elena

Jak już zapewne wiecie, perfumerie Douglas wypuściły własną linię lakierów do paznokci - Absolute Nails. Buteleczki mają pojemność 11 ml i kosztują 25 PLN, wystawione są też testery. Tę dużą "zakrętkę" trzeba zdjąć i pod spodem jest malutka odkręcana, na wzór Chanel - osobiście tego nie lubię, podobnie jest w Butter London; zazwyczaj usiłuję odkręcić tę nakładkę i dopiero potem przypominam sobie, że się nie da :)
Nr 12 to Elena - szary metallic z drobinkami, według mnie trochę lepiej wygląda po trzech warstwach niż po dwóch. Drobinki są zielone i wykonałam wiele fotograficznych prób usiłując to uchwycić, jednak z mizernym efektem. Poza tym widać ślady pędzelka, ale  nie w szczególnie rażący sposób. Generalnie dość mi się podoba :)
Na pierwszym zdjęciu kolejno trzy-trzy-dwie-dwie warstwy.


Poniżej trzy warstwy i próby uwidocznienia zielonych drobinek z pomocą lampy błyskowej.



wtorek, 24 stycznia 2012

Virtual - City Gray

Jestem ostatnio dość zdołowana, humor poprawia mi głównie serial "The Big Bang Theory", który parę dni temu zaczęłam w końcu oglądać. Dlatego dziś znowu szarość - z serii Virtual Street Fashion. Dwie warstwy, wygodnym pędzelkiem maluje się bardzo przyjemnie. Szczerze mówiąc, myślałam, że w nazwie jest literówka, ale potem się dokształciłam i wiem już, że "gray" to szary w amerykańskim angielskim, a "grey" - w brytyjskim.

poniedziałek, 9 stycznia 2012

Catrice - London's Weather Forecast

Mogę do upadłego wrzucać tutaj lakiery różowe, niebieskie, pomarańczowe itd., ale pogody za oknem i tak w ten sposób nie zmienię, dlatego dzisiaj szarość. Dwie warstwy, słabo widoczne drobinki, do zdjęć załapały się kropelki deszczu.




poniedziałek, 28 listopada 2011

Essence - The Dawn Is Broken

Moja kolejna zdobycz z limitki Vampire's Love. Dwie warstwy, przyjemna aplikacja, podoba mi się, zwłaszcza że ostatnio wzięło mnie na szarości. Skojarzenia kolorystyczne podobne jak u wizażanek - czyli beton, cement, kamienie, płyty chodnikowe :-) Nazwa pochodzi od książki/filmu "Breaking Dawn" i każda fanka sagi Zmierzch to potwierdzi, ja będąc zagorzałą wielbicielką serialu "Buffy the Vampire Slayer" wciąż pamiętam postać o imieniu Dawn, która była bardzo wkurzająca :-)



niedziela, 20 listopada 2011

Wibo - So Matte + Crocodile Skin

Po obejrzeniu na kilku blogach efektu "skóry krokodyla" stwierdziłam, że ja również muszę mieć nowe pękacze Wibo. A że za późno przeczytałam, że lakier bazowy można po prostu zmatowić i niepotrzebne są matowe lakiery Wibo, moja kolekcja powiększyła się także o dwie buteleczki z serii So Matte. 
Dwie warstwy Wibo So Matte 05 wyglądają w moim dalekim od perfekcji wykonaniu tak:



Ładny szarobeżowy, z przyjemnością będę go nosić jesienią :-)
Fragment ulotki Wibo na temat Crocodile Skin:


Kupiłam dwa kolory - jasny czerwony nr 1, nazwa z zawieszki to Be Sexy Tonight oraz brązowy nr 3, nazwa to Sugar Sweet. Oto test obu kolorów na powyższym lakierze bazowym, od wskazującego kolejno jedna warstwa nr 1, dwie warstwy nr 1, jedna warstwa nr 3 i dwie warstwy nr 3. Byłam ciekawa różnicy pomiędzy drobnym a większym wzorem, ale generalnie niewiele się u mnie różnią. Chyba  lepiej byłoby nakładać cieniutką warstewkę dla uzyskania drobniejszych pęknięć, a grubszą dla większych - czyli tak jak w innych pękaczach. Ja w ogóle mam problem z malowaniem cienkimi warstwami, ale będę musiała potrenować. Widać za to, że druga warstwa czerwonego krokodylka uwydatnia jego kolor, przy jednej warstwie jest ciemniejszy - przebija lakier bazowy.



Mój drugi lakier So Matte to nr 04, żółtozielony. Producent nie pomyślał o nadaniu nazwy, zrobiła to za niego Sabbatha i nie umiem już myśleć o tym odcieniu inaczej :-). Dwie warstwy.



I z nałożonym krokodylowym efektem - od wskazującego jedna warstwa nr 3, dwie warstwy nr 3, jedna warstwa nr 1 i dwie warstwy nr 1.


Tutaj widać, że po dwóch warstwach brązu są drobniejsze wzory niż po jednej, więc ogólnie efekt końcowy może być nieprzewidywalny :-). Poza tym spękania pojawiają się baaaardzooooo poooowoooliiii, najpierw przez dobre kilka minut w ogóle nic się nie dzieje, potem powolutku pojawiają się pierwsze ryski, całość wzoru pojawia się po kilkunastu minutach - to też różnica w stosunku do poprzednich lakierów pękających.
Podsumowując - efekt "skóry krokodyla" uważam za ciekawy, chętnie będę go stosować. A Wam się podoba? Kupiłyście już lub planujecie zakup?

środa, 16 listopada 2011

Korres - Grey Brown

Z wrześniowego urlopu w Grecji oczywiście musiałam sobie przywieźć jakąś lokalną lakierową pamiątkę :-). W każdej aptece były dostępne kosmetyki Korres. Czytałam o nich wcześniej w internecie, niewielki wybór jest zresztą w naszych Sephorach (przypuszczam, że po mocno zawyżonych cenach). 
Mają bardzo kuszące żele pod prysznic, szampony, odżywki do włosów, masła do ciała i kto wie co jeszcze, nie przyglądałam się wszystkiemu bo wiedziałam, że nie mogę zbyt dużo kupić. Generalnie przed totalnym zakupowym szaleństwem powstrzymały mnie dwie rzeczy - konieczność przestrzegania limitu bagażu i moje zapasy kosmetyczne :-). Kupiłam więc tylko dwa żele pod prysznic - waniliowo-cynamonowy i jałowcowo-rumowy, szampon z proteinami ryżowymi i oligoelementami, masło do ust z gujawą, dwa lakiery i topcoat (ten ostatni to porażka, niestety praktycznie nie wysycha, po przebudzeniu mam odciski pościeli na paznokciach - a nie jest tak, że maluję i od razu się kładę, czasem siedziałam parę godzin z lakierem zanim poszłam spać).
Lakier nr 95 nosi nieskomplikowaną nazwę Grey Brown i tak też wygląda - z przewagą brązu nad szarością. Kojarzy mi się z błotem, lubię taki kolor na paznokciach i mam kilka podobnych. Dwie warstwy kryją idealnie. Kolor zupełnie nieurlopowy, w przeciwieństwie do mojego drugiego nabytku, który kiedyś pokażę :-)




niedziela, 13 listopada 2011

Colour Alike - Aleja Gwiazd

O istnieniu lakierów firmy Barbra dowiedziałam się jakoś w styczniu tego roku na forum klubu lakierowego. W lutym zrobiłam pierwsze zamówienie, potem kolejne i kolejne...Teraz mam 18 buteleczek i z niecierpliwością czekam na kolejne kolekcje. Podoba mi się w nich prawie wszystko:
-niska cena - 7,99 - co prawda pojemność niezbyt duża, 8 ml, ale przynajmniej jest realna szansa że ją wykończymy do dna :-)
-ładne buteleczki, wygodny pędzelek, doskonała konsystencja
-świetne nazwy! i to w dodatku nazwy wymyślane przez nas! na stronie Barbry na Facebooku po wejściu nowej kolekcji ogłaszany jest konkurs na nazwy i każdy może wrzucić swoją propozycję; dodatkowym miłym gestem (w przypadku wybrania naszej nazwy) jest możliwość wybrania sobie dowolnej rzeczy ze sklepu internetowego w prezencie, ale najfajniejszą sprawą jest tu sam fakt nazwania lakieru :-)
-niska cena za przesyłkę ze sklepu online - tylko 6 zł za polecony ekonomiczny po przedpłacie przelewem, 7 zł za priorytet
Minusów jest niewiele:
-znikoma dostępność w sklepach
-niezachęcające swatche na stronie oficjalnej - na szczęście szybko pojawiają się lepsze na blogach
-niestety duża część lakierów nie ma nalepek z nazwami, numerki są takie bezosobowe; może za jakiś czas je dokleją, ale opóźnienie jest naprawdę spore - pod koniec zeszłego miesiąca zamawiałam m.in. kolory z pierwszej kolekcji Q i nazw nie było
-wyższa cena lakierów z serii Q - 9,49 - co prawda wciąż nie przekracza dychy, ale byłam trochę rozczarowana, myślałam nawet że od tej pory będą powstawać tylko lakiery Q i to jest metoda na podwyżkę, jednak na szczęście się myliłam - pojawiają się kolekcje z tańszej serii 

OK, czas najwyższy pokazać lakier. Mój świeżutki nabytek o idealnie trafionej nazwie - Aleja Gwiazd - z kolekcji Miasto jest moje. Ma wykończenie glass flecked, jest srebrzysto-szaro-srebrzysty ;-), nakłada się fantastycznie, dwie warstwy idealnie kryją i generalnie go pokochałam :-D. Nie miałam w ręku Chanel Graphite, ale bardzo prawdopodobne że Aleja Gwiazd jest lepsza (no i różnica ceny!)








sobota, 5 listopada 2011

Joko - Trinity Steel

Mój przedostatni lakier z kolekcji Hollywood. Taki średni odcień szarości - osobiście uważam, że powinien być dużo ciemniejszy, prawie czarny. Jak broń z Matrixa, albo jak ich lateksowe ubranka. Albo mógłby być błyszcząco-czarny z zielonymi drobinkami, takimi jak te spadające Matrixowe literki (na pewno pamiętacie).
Ale generalnie jest ładny. Dwie warstwy.



I krótkie przypomnienie postaci Trinity - kto nie chciałby tak umieć walczyć?

sobota, 22 października 2011

OPI - I Vant To Be A-Lone Star

Miniaturka z kolekcji Texas, zaledwie 3,75 ml. Pochodzi z czasów, kiedy chciałam zamówić jakieś lakiery ale uznałam że mam dużo innych do zużycia i jedyne co mogę kupić to mini buteleczki. Potem oczywiście mi przeszło i zbiór znacznie się powiększył :-). Kolor za bardzo mi się nie podoba, ale kupowałam zestaw z kolekcji Texas, więc nie mogłam tu decydować o odcieniach, a zależało mi na Austin-tatious Turquoise. Słabo kryjący, na zdjęciu 3 warstwy. Jak dla mnie za jasny, nic szczególnego.