Being a woman is worse than being a farmer - there is so much harvesting and crop spraying to be done: legs to be waxed, underarms shaved, eyebrows plucked, feet pumiced, skin exfoliated and moisturized, spots cleansed, roots dyed, eyelashes tinted, nails filed, cellulite massaged, stomach muscles exercised. The whole performance is so highly tuned you only need to neglect it for a few days for the whole thing to go to seed.
Helen Fielding "Bridget Jones's Diary"
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakupy/zużycia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zakupy/zużycia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 marca 2014

Lutowe zużycia/zakupy

No dobra. Wyłażę ze swojego dołu, w którym ostatnio przebywałam (nie wdając się w szczegóły), publikując kolejny wpis o tym, co mi przybyło, a czego ubyło. Jeśli w tym miesiącu nie wrzucę choćby kilku notek o lakierach, śmiało możecie nazwać mnie mięczakiem (lub gorzej). Chcę wrócić na dobre :-)
Przypominam, że jestem w fazie wstrzemięźliwości zakupowej i wolno mi kupować tylko kosmetyki niezbędne. I lakiery! Poza tym sumiennie mam denkować wszystko, co zalega w zapasach. Podsumowanie za  ubiegły miesiąc wypada całkiem nieźle - aczkolwiek mogłam darować sobie szampon Alterry (nie powinnam wchodzić do Rossmanna). Przejdźmy do zdjęć zużyciowych:


- pięć hydrolatów z Biochemii Urody: z czarnej porzeczki, z róży damascena, lipowy, oczarowy i z zielonej herbaty. Pełnią u mnie funkcję toniku. Oczywiście nie zużyłam wszystkich w lutym, mam paskudną skłonność do zostawiania resztek kosmetyku i otwierania nowych opakowań. Nie polecam tego procederu, a na pewno nie z hydrolatami - okazało się, że resztki kilku z nich po prostu wyparowały :-). Generalnie lubię i potestuję jeszcze inne - a z tych najmilej wspominam oczar i lipę.


- Alterra mydło lawendowe - polubiłam kostki z tej firmy, chociaż wolę Lawendową Farmę (albo faktycznie są lepsze, albo to, że są kilka razy droższe, przemawia do mego wewnętrznego burżuja)
- Alverde żel pod prysznic mięta-bergamotka - dla mnie super, kocham markę Alverde, ten żel miał przyjemnie orzeźwiający zapach i dodatkowo budził miłe urlopowe wspomnienia, bo zaczęłam go używać w Chorwacji od razu po zakupie.
- Babydream für Mama płyn do kąpieli - dwie butle szybko poszły, bo głównie do mycia dłoni. Lubię ten zapach :-)


- Bielenda Awokado dwufazowy płyn do demakijażu oczu - dobrze usuwał makijaż, ale nie kupię go. Oleista faza zaburzała widzenie. Poza tym zawsze lekko przerażał mnie ten intensywny neonowy kolor :-)
- Synchroline Synchrovit C skoncentrowane serum liposomowe przeciw oznakom starzenia i zmarszczkom - może i działa pozytywnie na skórę, ale u mnie tego nie widać. Mam ostatnią butelkę, więc zaliczę jeszcze jedną 10-dniową kurację - ale powrotu nie będzie.
Eco Cosmetics krem do twarzy intensywnie pielęgnujący - hmmm, sama nie wiem. Niby w porządku, ale nie na tyle, by mieć chęć na powtórkę. Opakowanie genialne pod każdym względem z małym wyjątkiem - krem kończy się znienacka. Pewnego dnia po prostu pompka pozostaje wciśnięta i już. 
Bandi AHA+PHA krem z kwasem migdałowym i polihydroksykwasami - lubię, miałam parę opakowań. Bardzo delikatny. Ostatnio używałam nieregularnie, muszę wrócić do porządnego kwaszenia :-)
I to koniec lutowych zużyć - całkiem niezły wynik, nieprawdaż?

Zakupy, w których ukazuję trzy oblicza ;-)


1. Mad niepoprawna Rossmanniaczka: Babydream für Mama płyn do kąpieli, Facelle Sensitive, Babydream szampon, Alterra szampon do osłabionych i przerzedzających się włosów. (bacik za Alterrę, skusiła mnie promocja, a mam czym myć włosy)


2. Mad wzorowa weganka: balsamy do ust Hurraw! chai spice, orange i almond oraz Gaia Creams Oat & Amaranth Soothe & Calm Serum.


3. Mad obłąkana lakieroholiczka: Smitten Polish Hocus Pocus 2.0, To Me, You Are Perfect, Va-Va-Voom; Colour Alike Oto El Złoto, Los Diamentos i Holo Top (tu jeszcze bez nazwy).

środa, 12 lutego 2014

Styczniowe zużycia/zakupy

Nie jestem pewna, czy już ómieram mojego bloga czy jednak jeszcze nie... sama nie wiem. Mało tu ostatnio się dzieje. Paznokcie maluję albo około pierwszej w nocy, albo tuż przed wyjściem do pracy, albo niestety wcale - więc ostatnią rzeczą, o jakiej myślę, jest ich fotografowanie; szybko nakładam Seche Vite i po sprawie. Poza tym zima  z roku na rok działa na skórę moich dłoni coraz gorzej - przez ostatnie tygodnie wyglądało to tak, jakbym moczyła ręce codziennie przez parę godzin we wrzątku, potem robiła ręczną przepierkę w Gangesie (lub jakiejś innej zanieczyszczonej rzece), a na koniec jeszcze tu i ówdzie porobiła rytualne nacięcia nożem :-(. Żadne specyfiki nie pomagały, a na pytania "co Ci się stało w ręce" udzielałam jedynej słusznej odpowiedzi "zima się stała". Kilka cieplejszych dni i skóra się zregenerowała - mam nadzieję, że to koniec męki w tym sezonie. 
Tyle tytułem wstępu, czas na konkrety - jak dotąd całkiem nieźle trzymam się postanowień odwyku. Tzn. kupuję tylko potrzebne rzeczy (i lakiery :-D), i wytrwale denkuję liczne resztki kosmetyków. 
Zużyłam sporo:


- litr bezacetonowego zmywacza Elegance o zapachu migdałowym - mogę polecić. Bardzo dobrze zmywa i mało wysusza. No i całkiem nieźle pachnie.
- Facelle płyn do mycia wersja Sensitive - głównie jako szampon częstego użytku. Lubię, ale trochę mi się znudził - teraz używam szamponu Babydream, potem planuję Alterrę. Ale i do Facelle pewnie wrócę...
- Facelle pianka - jedno opakowanie dla przetestowania, więcej nie będzie. Generalnie mam jakiś wstręt do pianek (chyba od czasu, gdy mój niegdyś ukochany żel do mycia twarzy Vichy zastąpiła pianka, która zmywała się zupełnie inaczej, w taki tępy sposób... nie wiem, jak to wyjaśnić). Wypróbowałam do mycia twarzy - ta nie zmywała się "tępo", ale za to miałam odczucie nieumytej, wręcz natłuszczonej skóry. Jako szampon - też nie zachwyciła, dodatkowo potrzebowałam dość dużej ilości. Do higieny intymnej - w sumie OK, ale ogólnie odradzam. Na szczęście jest na tyle tania, że można zaryzykować i wyrobić sobie własną opinię.
- Balea żel pod prysznic Limette & Aloe Vera - no fajny, fajny. Ale większą miętę czuję do marki Alverde.
- Elancyl tonizujący żel pod prysznic - też OK. Mogę się jedynie przyczepić do zapachu - dla mnie męczący i mdlący. Ale wiem, że ma swoje wielbicielki - osobiście znam dwie, z czego wnioskuję, że jest dość popularny. Ja nie kupię, strasznie długo go męczyłam.
- Bielenda masło do ciała Awokado - dobrze natłuszczające, porządne masło w niskiej cenie. Zapach trochę specyficzny, nie każdemu może pasować.
To nie koniec zużyć - jeszcze sporo z kategorii włosowej:


- Barwa szampon żurawinowy - do mocniejszego oczyszczania (przeważnie raz na tydzień). Tani, skuteczny, warto spróbować. Jakbym się miała przyczepić, to do tego, że jest dość rzadki i przez to mało wydajny (ja wtedy wylewam więcej produktu). No i etykieta szybko odłazi pod prysznicem.
- Seboradin maska przeciw wypadaniu włosów - też mogę polecić. Stosowałam niesystematycznie, więc nie mogę ocenić dokładnie jej działania - włosy ostatnio mniej mi wypadają, ale walczę o to na wiele sposobów. Podoba mi się, że można ją nałożyć na skórę głowy (niby każdą maskę/odżywkę można, ale lubię, jak jest to napisane). Włosy po niej są przyjemne w dotyku. Ładnie pachnie.
- słynna wcierka Farmony Jantar - wydaje mi się, że to głównie ona odpowiada za zahamowanie wypadania moich włosów. W końcu zaczęłam stosować ją codziennie (no, prawie) i nareszcie zaczęła działać - niestety nie rosną nowe włoski, więc po tym, jak skończę kolejną butelkę, poeksperymentuję z kozieradką.
- Anida krem do rąk i paznokci z woskiem pszczelim i olejem makadamia, olejek Dabur Amla i olejek Alterra granat i awokado - specyfiki do kremowania/olejowania włosów. Olejować planuję nadal, ale innymi produktami. Anidy nie kupię z powodu wosku pszczelego w składzie, Amla miała zapach do wytrzymania, ale jednak dość szaletowy, Alterra z kolei pachniała jak skwaśniałe landrynki (z tej marki rządzi pomarańcza/brzoza i tę polecam).

No i teraz zakupy:


- płyn micelarny Bioderma Sensibio - kupiony tuż przed ogłoszeniem odwyku i zakazu kupowania na zapas. Chociaż muszę go już otworzyć do demakijażu oczu, więc właściwie wylatuje właśnie z kategorii zapasu. Skusiła mnie cena - 60 PLN za litr, deal roku! Trochę musiałam się powstrzymywać, by kupić tylko 1 op. :-)
- puder sypki Logona 01 jasny beż - już w użyciu, zadowala mnie. Chociaż jak znam siebie, potem kupię coś innego.


- i lakierowy świetny deal, czyli efekt wigilijnej promocji -40% na colorowo.pl. Wszystkie lakiery Colour Alike  z kolekcji PZN z wyjątkiem Pyrki, bo już ją mam dzięki uprzejmości Pani Skeffington - która chyba ómarła swojego bloga :-( oraz cała kolekcja Hola Hola. To najlepsze polskie lakiery i szkoda mi, że tak mało osób je zna... czasem mam ochotę założyć wyspę w centrum handlowym i osobiście tam je zachwalać :-)


sobota, 18 stycznia 2014

Grudniowe zużycia/zakupy

Comiesięczna spowiedź musi być, nawet jeśli jest nieco spóźniona. Widać tu jak na dłoni, że moje postanowienie ograniczenia wydatków na kosmetyki jest mi bardzo potrzebne - stanowczo za dużo kupiłam. Ale to za chwilę, najpierw denko.


- żel pod prysznic Original Source śliwka + syrop klonowy. Zbyt słaby zapach, nie polecam - jeśli już, to inne wersje, np.
- żel pod prysznic Original Source pomarańcza + lukrecja - to mój faworyt spośród wszystkich żeli OS, jakie miałam, a miałam ich sporo. Bardzo słodki, intensywny, "jadalny" zapach. Nawet mój brat, który przyjechał ze świąteczną wizytą i wybrał akurat tę butelkę pod prysznicem, się zainteresował i pytał, gdzie taki żel można kupić :-)
- żel pod prysznic Korres wanilia i cynamon - no cóż, genialny. Tzn. jeśli chodzi o zapach, chociaż inne cechy żelu też są bez zarzutu. Będę za nim tęsknić! Na szczęście plan urlopowy na ten rok obejmuje greckie wyspy, więc na pewno kupię jakąś kolejną flaszkę :-)
- Equilibra szampon aloesowy - ulubieniec, polecam komu tylko mogę. Poważnie czuć, że ta piana pochodząca nie z SLS i SLES jest taka inna, dużo bardziej przyjazna dla włosów. Spora zawartość aloesu pewnie też czyni dużo dobrego. Poza tym jest optymistycznie zielony!
- Farmona Tutti Frutti masło do ciała karmel + cynamon - to trzeba lubić. Bardzo, naprawdę bardzo mocny zapach, utrzymujący się przeraźliwie długo i pozostający na ubraniach. "Męczyłam" ten słoiczek dosyć długo, bo używałam kilka dni i robiłam przerwy zmęczona aromatem. Po jakimś czasie wracałam :-) innych zarzutów nie mam, ładnie natłuszczał skórę. Przypuszczalnie wrócę do niego (lub innej wersji).


Denko "twarzowe":
SO' BIO etic woda micelarna z aloesem - polecam na równi z wersją nagietkową, świetny produkt, do którego będę wracać. Ale dopiero jak skończę inne kosmetyki z tej kategorii :-). Ogólnie firmę lubię, jak dotąd mnie nie zawiodła.
Green People ujędrniająco-nawilżające serum do twarzy - tę firmę też lubię, robi niedrogie kosmetyki w wygodnych opakowaniach, obsypane pozytywnymi certyfikatami, w tym mój ulubiony od Vegan Society. Serum miało żelową konsystencję, ale nie wałkowało się na twarzy, więc chyba jeszcze do niego wrócę. Spektakularnego działania nie zauważyłam, ale i tak wierzę w długofalowe efekty stosowania tego typu produktów. Opakowanie ma jedna wadę - nie sposób przewidzieć precyzyjnie, kiedy kosmetyk się skończy. Na szczęście miałam w zanadrzu
Synchroline Synchrovit C skoncentrowane serum liposomowe przeciw oznakom starzenia i zmarszczkom. Fiolka jest sprytnie skonstruowana - serum przyrządza się w domu, mieszając witaminę C z roztworem. Mieszaninę można używać przez 10 dni (i mniej więcej na tyle wystarcza opakowanie), potem podobno stężenie witaminy spada do zera i nie mam powodu, by w to nie wierzyć, dlatego grzecznie resztkę produktu odłożyłam do wyrzucenia. Efektu wow ponownie nie było, ale i tak mnie to nie zniechęca (poza tym mam jeszcze dwie buteleczki w zapasie). Konsystencja płynna, lekko oleista - coś w typie bardziej znanego Flavo-C.
- puder sypki MAC Prep + Prime (transparentny). Ten oszukańczo do samego końca pokazywał upudrowane ścianki, więc kiedy nagle przestał się wysypywać na wieczko, kompletnie mnie zaskoczył! Poza tym wszystko OK. Powrotu jednak nie będzie, gdyż przestałam kupować produkty z tej firmy.

No i tyle zużyć, teraz szybki rzut oka na zakupy:


Promocje w Rossmannie to jedna z tych zgubnych dla mnie rzeczy...niby wszystko potrzebne, ale czy na pewno już, teraz? Pozostaje mi odzwyczaić się od przeglądania gazetki...
- Isana maszynka do golenia z ruchoma głowicą, Facelle Sensitive płyn do mycia (wszystkiego), Babydream balsam do kąpieli dla matek razy dwa (dla mnie - do wszystkiego :-)), jednorazowe ręczniki do twarzy Alouette (bo tyle o nich dobrego naczytałam się na blogach i raz chciałam spróbować).
To efekt dwóch wizyt w dwóch Rossmannach - gdy w jednym kupowałam Facelle i Babydream, trafiłam na kasjerkę znającą się na rzeczy :-). Gdy postawiłam przed nią te butle, pani rzuciła okiem i zadała fachowe pytanie: - Czy używa tego pani do mycia włosów? Ja na to entuzjastycznie: - Tak! Nałogowo czytam blogi włosomaniaczek! Na to pani: - Ja też!


Zakupy na damabio.pl, do którego straciłam nieco sympatii z może błahego powodu, ale lubię perfekcyjną obsługę nawet online, co poradzę. W komentarzu do zamówienia poprosiłam o próbki podkładów (jeśli byłoby to możliwe) i o wysyłkę do paczkomatu. Wskazany paczkomat uwzględniono, zatem komentarz ktoś przeczytał. Próbek podkładów nie dostałam. Gdyby ktoś odpisując dodał w e-mailu zdanie, że nie dysponują testerami podkładów, to bym się nie czepiała - mogę zrozumieć, że nie mają. Uważam jednak, że powinni mi to napisać...ponieważ jestem bezlitosną klientką, prawdopodobnie poszukam sobie innego sklepu z naturalnymi kosmetykami. Z damabio przybyło mi:
- Green People Anti-Ageing 24-Hour Cream
- Green People Vitamin Mask Anti-Ageing
- Green People Firming Eye Gel
- Cattier Gynea żel do higieny intymnej
SO' BIO etic różana woda micelarna
- mydełka Speick gratis do zakupów


- zapas szamponów Equilibra: znany mi aloesowy oraz po raz pierwszy wersja do włosów farbowanych.
- wizyta w sklepie Organique przebiegła z pełną premedytacją - bardzo dobrze wiedziałam, że czego jak czego, ale masła do ciała to kupować nie powinnam, ale jednocześnie wiedziałam, że ja to masło kupię. Był grudzień, w pracy było naprawdę ciężko, i na pocieszenie wymyśliłam sobie właśnie zakupy w Organique. Bardzo chciałam pierniczkowy balsam do ciała, a kiedy go powąchałam, zapragnęłam go jeszcze bardziej. Niestety ma w składzie wosk pszczeli - więc zrezygnowałam. Po obwąchaniu większości maseł wybrałam masło energizujące z guaraną, masło kawowe i dodatkowo niewielką ilość savon noir na próbę (fajnie, że można kupować na wagę).


Na zakończenie tradycyjnie już lakiery:
- Wibo WOW Effect Matte Glitters nr 1 i Wibo WOW Glamour Sand nr 1 - jeszcze z promocji -40%
- i holosie Smitten Polish: I Never Drink... Wine oraz Enchanted Forest.
Kupiłam też trzymiesięczny zapas skrzypu i pokrzywy fix (hurtem dlatego, by się nie wycofać z kuracji) i od paru dni wieczorem sączę słynną skrzypokrzywę z półlitrowego kubka. I znad tego napoju Was pozdrawiam, życząc miłej reszty weekendu :-)

niedziela, 15 grudnia 2013

Listopadowe zużycia/zakupy

Spóźnione niezmiernie (ach, ten czas, ten czas!), ale są. Najpierw jak zwykle zużycia:


SO' BIO etic kojąca woda micelarna z nagietkiem - bardzo polecam, zwłaszcza jeśli lubicie Sensibio, a jesteście trochę nim znudzone - wtedy śmiało możecie kupić ten wariant lub aloesowy; nie ma sensu wybierać wersji różanej, bo co prawda kosztuje o dyszkę mniej, ale jest jej dwa razy mniej (zamawiałam ostatnio w pośpiechu i nie wczytałam się w opisy. Po rozpakowaniu poczułam lekkie rozczarowanie :-)). W każdym razie płyn jest super, dobrze i delikatnie zmywa makijaż.
Pierwoje Reshenie maseczka do twarzy Przedłużenie Młodości - mój pierwszy kosmetyk od babuszki Agafii; tak jak powyżej - polecam! - jako doskonałe odżywienie przesuszonej skóry, w dodatku śmiesznie tanie. Tym, że jest zalecana dla osób między 35 a 50 rokiem życia na Waszym miejscu bym się nie przejmowała (chociaż ja akurat jestem w grupie docelowej :-)), jak również tym, że każą ją zmyć (to świetny krem na noc). Muszę przeanalizować całą ofertę tej firmy :-)
Benecos krem na dzień z Q10 i kwasem hialuronowym - dostałam gratis do zakupówi nie przypadł mi do gustu. Miał dziwną konsystencję - jakby oleistą. ale szybko się wchłaniał do zera i skóra domagała się czegoś więcej. Zapach też niezachęcający, ogólnie jestem na nie.
Bioderma Photoderm Max Fluide SPF 50+ - kupiłam kilkanaście tubek, no to zużywam :-). Zresztą bardzo lubię i polecam. Więcej - o tutaj.
- PZ Cussons Carex Moisture Plus żel antybakteryjny - obowiązkowo muszę mieć coś takiego w torebce w czasie wyjazdów lub wypadów na tzw. "miasto" :-). Wiadomo, że lepiej umyć dłonie wodą z mydłem, no ale nie zawsze jest to możliwe. Znalazłam organicznego/bezalkoholowego następcę, o czym za chwilę. Teraz druga część zużyć:


Original Source dwa żele pod prysznic z nutą mięty: Watermint & Lemongrass oraz Spearmint. Fajne, o ile ktoś toleruje miętowe zapachy pod prysznicem. Oba kończyłam zimą, właściwie nie chłodzą.
Facelle płyn do mycia wersja Sensitive - już nie zliczę, która to butelka. I będą kolejne!
Born to Bio żel pod prysznic - niby fiołkowy, ale niestety wcale tego nie czuć. W ogóle bardzo delikatny zapach, dla mnie za słaby. Poza tym plusy za przyjazny skład i fajną butelkę. Trochę drogi...
- mydła w kostce Alterra różane i oliwkowe - przetestowałam już 5 wersji i najbardziej lubię pomarańczę i lawendę. Ale do tych też nie mam zastrzeżeń (używam wyłącznie do mycia dłoni). Mam wrażenie, że różane lekko rozmięka, wolniej wysycha w porównaniu z innymi.

Czas na wyznanie grzechów zakupowych :-):


- Bath & Body Works: żele pod prysznic Moonlight Path, Pure Paradise i Dark Kiss. Taką intensywność zapachu lubię! Dalej mgiełka do ciała Dark Kiss. Wiem, że miałam już nie kupować mgiełek z alkoholem. No więc tej nie kupiłam :-), to gratis z karty stałego klienta. W dodatku alkoholu prawie nie czuć, jestem pod wrażeniem. Poza tym zapach utrzymuje się na ciele bardzo długo, więc nie pozostaje mi nic innego, jak polecić (chociaż ostatnio BBW mnie denerwuje). Ostatni nabytek to masło do ciała Be Enchanted (nie powinnam kupować NIC do pielęgnacji ciała, ale mam szaloną fazę maseł). Mały sukces: nie kupiłam żadnej świecy :-D (co prawda w czasie ostatniej promocji 2 w cenie 1 nie było mnie w Warszawie).


- Farmona Herbal Care szampon pokrzywowy. Do silniejszego oczyszczania włosów raz na tydzień. Mam jeszcze sporo żurawinowej Barwy, ale miałam wtedy słaby dzień i w czasie spożywczych zakupów po prostu MUSIAŁAM kupić coś na polepszenie humoru. W sumie i tak dobrze, że skończyło się na taniutkim szamponie :-)
- Facelle pianka do mycia, bo musiałam przetestować nową konsystencję.
- Seche Vite Proffessional Kit - czyli tradycyjna flaszeczka wysuszacza plus wielka flacha uzupełniająca. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie :-). Miałam z Seche Vite prawdziwe love-hate relationship, kurczył mi nałogowo lakier, aż tu nagle, proszę bardzo...przestał. Bardzo pomogła rada Hatsu-Hinoiri, żeby malować najpierw topem wolny brzeg paznokcia, a potem całość. Dziękuję :-*
- Bentley antybakteryjna pianka do rąk
- Eco Cosmetics żel do mycia twarzy z zieloną herbatą i liściem winorośli\
- Eco Cosmetics krem do twarzy intensywnie pielęgnujący
- Decubal Anti-Itch żel - prezent od znajomej, która wie, jaki mam problem ze skórą dłoni zimą (przesuszona, pękająca do krwi). Ciekawe, czy coś pomoże. Jak dotąd, najlepszym lekiem jest wiosna :-)


Na koniec lakiery z różnych stron świata:
- Colour Alike Pyrka, którą Pani Skeffington przetestowała ze wstrętem, a potem mi oddała. Dziękuję :-*
- Wibo WOW Effect Matte Glitters nr 2, Wibo WOW Glamour Sand nr 3, Lovely Blink Blink nr 2 i nr 1 - nie oparłam się promocji -40% w Rossmannie.
- Depend Glitter Effect nr 4017 - lakierowa pamiątka z Kopenhagi.
- Emily de Molly - Oceanic Forces i Cosmic Forces - kompletnie i doszczętnie przezajebiste. Ten okrągły brokat jest obłędny. I nawet nie trzeba łowić :-)

sobota, 2 listopada 2013

Październikowe zużycia/zakupy

Miało być lepiej, a wyszło jak zawsze :-) znów nie pozostaje mi nic innego jak napisać, że mogłam zdenkować więcej, a kupić mniej. Ale trzeba dążyć do doskonałości ;-)
(Nie tak małe) zużycia ubiegłego miesiąca:


- Alterra mydło pomarańczowe - kostki z tej firmy uważam za bardzo udane i z pewnością kupię kolejne; ten wariant zapachowy to mój faworyt.
- Balea żele pod prysznic Pitaya i Splashy Kiwi: sympatyczne myjadła (przy czym kiwi bardziej :-)) i warto spróbować, ale jeśli chodzi o asortyment drogerii DM, to serce oddałam produktom Alverde.
Bentley Organic żel pod prysznic z cynamonem, słodką pomarańczą i goździkami - cudowny, zimowy zapach (jak dla mnie mógłby być bardziej intensywny), goździki wybijały się na pierwszy plan. Skład bez SLS, SLES i takich tam. Prawdopodobnie jeszcze kiedyś się skuszę na inną wersję.
- Original Source żel pod prysznic Raspberry & Vanilla Milk - tu jak wiemy SLES jest, na szczęście nie szkodzi mi za bardzo; jeśli chcecie poczuć oldskulowe lody śmietankowo-owocowe, to polecam :-)

Denko nr 2:


 - Lactacyd Femina emulsja do higieny intymnej - myślę, że każda z Was ją stosowała, niezwykle popularny produkt :-). Jest OK, ale teraz rozglądam się za zamiennikiem wśród kosmetyków organicznych.
- Facelle płyn do higieny intymnej wersja Fresh - kolejna flaszka zużyta (w przeciwieństwie do Lactacydu niezgodnie z przeznaczeniem), teraz czas kupić w Rossmannie piankę :-)
- żel do mycia twarzy Nutribiotic, opisałam go dokładniej tu. Wszystko super, z wyjątkiem dziwacznego zapachu (kwestia przyzwyczajenia) i utrudnionej dostępności (na paczkę z iHerb trochę się czeka).
- Dr. Organic Aloe Vera Concentrated Cream - miał trochę zbyt gęstą konsystencję (ale nie mam pretensji, "concentrated" w nazwie powinno było mnie ostrzec), ale poza tym byłam zadowolona...chyba w ogóle aloes mi służy. Z chęcią kupię jeszcze coś z tej serii, pamiętam inne kremy - niewątpliwie lżejsze.
- Mad Hippie przeciwzmarszczkowy krem do twarzy - z iHerb, ten z kolei bardzo lekki. Miałam go zrecenzować, ale jakoś nie wyszło...myślę, że byłby idealny dla dziewczyn lat ok. 25 jako pierwszy "mocniejszy" krem. Szybko się wchłaniał, pachniał owocowo, był taki soczysty :-) super, ale niestety nie dla mnie. Jak teraz patrzę na cenę, to ponad 20 dolców za 30 ml...trochę dużo jednak.
Isvara Organics maseczka nawilżająca - opisana o tu. Byłam z niej bardzo zadowolona, ale ponownie - jak patrzę na cenę, to...chyba po prostu odechciało mi się sprowadzać pielęgnację z USA, na miejscu też mam olbrzymi wybór!

No to teraz zakupy:


- moje drugie zamówienie z Biochemii Urody: spodobały mi się hydrolaty w miejsce toników i kupiłam kolejne trzy - kocankę (ma okrutny zapach!), czarną porzeczkę i zieloną herbatę. Do tego oleje: tamanu i śliwkowy, bo naczytałam się o nich wiele dobrego. I peeling enzymatyczny, bo dopiero później przeczytałam, że ten z e-naturalne jest lepszy. Będę musiała się o tym przekonać osobiście :-)


- Stapiz balsam do włosów z olejkiem arganowym - dostałam od fryzjerki i chciałam oddać mojej mamie, bo odżywek mam sporo...ale najpierw zapragnęłam przetestować no i tak mi się spodobał, że go zatrzymałam. Najlepsze, że potem przyjechała rodzicielka, raz go użyła i też skomplementowała - muszę jej kupić :-) dziwi mnie, że na KWC jest tylko 5 opinii...
Avene Ystheal+ krem-żel pod oczy - mam jeszcze zapas kremów i tego nie powinnam kupować. Skusiła mnie bardzo atrakcyjna przecena, a jako wisienka na torcie - gratisowo woda termalna 150 ml i mały płyn micelarny.


Lakierowy szał:
- Orly R.I.P., Coachella Dweller, Teal Unreal
- Zoya Carter, Sunshine (piaski), Hazel, Pepper
- Rainbow Honey 20% Cooler
- Candy Lacquer Tropical Sugar i Candy Crush
- Colour Alike Typografia J, G, C, K oraz GDN Żegnaj laleczko (najwyraźniej uznałam, że wciąż mam za mało czerwieni :-D)

Nie mam pojęcia, kiedy pokażę jakikolwiek lakier...od jakiegoś czasu niestety częściej chodzę z gołą płytką, a jak już pomaluję, to nie mam czasu lub warunków na sfotografowanie. Wstyd mi! Marzę o czasowstrzymywaczu Hermiony Granger :-)
Na zakończenie pochwalę się najważniejszym zakupem listopadowym, wszystkie te kosmetyki wobec niego są nieistotne ;-). To będzie mój czwarty koncert, a jaram się! Jaram się jak nastolatka! To już za tydzień :-)


środa, 2 października 2013

Wrześniowe zużycia/zakupy


Denko w tym miesiącu wyłącznie pourlopowe - sfotografowane na balkonie chorwackiego hoteliku. W domu zostało mnóstwo prawie-skończonych kosmetyków, więc wszystko wskazuje na to, że zużycia październikowe będą obfitsze :-). Muszę "tylko" powstrzymać swoje upodobanie do testowania nowych zakupów :-D
Część denkowa trochę powtórzy się z zakupową - parę nowości poszło od razu do użycia.
No to lecę:
Facelle płyn do mycia wersja Sensitive - na urlopie to kosmetyk wieloczynnościowy, robił za szampon, żel pod prysznic, żel do mycia twarzy, żel do higieny intymnej i żel do mycia dłoni. Planowałam też w nim prać ciuchy, ale ostatecznie do tego posłużyły darmowe hotelowe saszetki żelu myjącego. Widziałam, że pojawiła się pianka Facelle - muszę przetestować :-)
- Balea płyn do kąpieli o zapachu czarnej porzeczki - bardzo się starałam opróżnić te pół litra w niecałe dwa tygodnie i udało się. Do wanny lałam bez zahamowań, używałam też pod prysznicem i do mycia dłoni. Spoko produkt, obfita piana w wannie trzymała się długo, zapach nie tak intensywny jak w przypadku Lush np. ale wyczuwalny. Gdyby nie pośpiech przy zakupach, to wybrałabym coś innego, bo przeoczyłam w nazwie mleczne proteiny.
Iwostin woda termalna - otrzymana kiedyś jako gratis do zakupów; na pewno nie kupię, bo daje zbyt silny strumień - najgorsza z wód, jakie miałam.
- dwie saszetki soli do kąpieli Balea - jak to przetłumaczyć? relaksujący jaśmin i kojące kwiatki? niestety porażka - bardzo lekko barwiły wodę, słabo pachniały i tyle samo relaksu dałoby mi leżenie w czystej ciepłej wodzie. Odradzam - no chyba, że ktoś bardzo chce, bo są tanie i można wypróbować.
- połówka saszetkowej maseczki Balea wygranej rok temu (!) w rozdaniu u Sweet & Punchy - wygląda na to, że potrzebuję urlopu, by pamiętać o maseczkach :-), w warunkach domowych zbyt często leżą odłogiem.
- miniaturowy płyn do kąpieli Camellia to część zestawu, kupionego dawno temu w Marks & Spencer. Z uroków wanny korzystam tylko w hotelach, więc chciałam mieć wybór różnych zapachów. Podobny przeciętniak jak porzeczkowa Balea, wytwarza dużo piany i pachnie, ale niezbyt mocno (a ja lubię, jak w łazience czuć kosmetyk nawet po zakończonej kąpieli).
- tusz do rzęs La Roche Posay Respectissime Densifieur - używałam od paru miesięcy, wzięłam specjalnie do porzucenia. Nie polubiłam go, za często zlepiał mi rzęsy - chyba że przed nałożeniem wytarłam szczoteczkę z nadmiaru tuszu, a zazwyczaj nie chciało mi się tak bawić.
- olej kokosowy BIO PLANETE - mój pierwszy słoiczek 200 ml, teraz zaczynam drugi 400 ml. Lubię! Służył mi jako balsam do ciała/dłoni i do olejowania włosów.
- Dr Muller Panthenol Mleczko 7% - w domu stosowałam po depilacji, resztkę wzięłam na urlop do smarowania ciała po opalaniu. Trochę dziwnie pachnie, ale dla mnie to bardziej lek niż kosmetyk, więc nie zwracam na to uwagi.
- Lierac Sunific Extreme SPF 50+ mleczko do ciała - prawdę mówiąc myślałam, że zużyję dużo więcej filtrów i wzięłam ze sobą małą armię :-) tymczasem zdenkowałam tylko tę butelkę. Sprawdził się doskonale, zero uszczerbku posłonecznego, aplikacja bez zarzutu. Trzeba tylko uważać w transporcie, bo lekkie obluzowanie zakrętki skutkuje wylaniem części produktu. Najlepiej zalepić taśmą, no ale mądra jestem po szkodzie :-)


To pierwsze pośpieszne zakupy w dm - jak tylko zobaczyłam tę drogerię, od razu do niej popędziłam, starówka w Dubrowniku mogła chwilę zaczekać ;-). Wiedziałam już, że mam w hotelu wannę, więc musiałam się przygotować na wieczorne wylegiwanie. Powtarza się tu z zużyciowego zdjęcia płyn do kąpieli Balea i dwie saszetki soli, pozostałe dwie (grejpfrutową i kwiatową) przywiozłam do domu. Żel pod prysznic Alverde miętowo-bergamotkowy pachnie świetnie, orzeźwiająco i na urlopie doskonale się sprawdzał.


To już dłuższe zwiedzanie kolejnej drogerii dm - jak widać, przy marce Alverde rozum mnie opuścił :-D. Cichy głos rozsądku przypominał o 20-kilogramowym limicie bagażu i tylko to mnie powstrzymało przed wykupieniem większości asortymentu. Wzięłam więc pięć olejów z przeznaczeniem ciało/włosy (chyba tylko z jednej wersji zrezygnowałam, nie pamiętam jakiej, ale uznałam, że będzie miała nieładny zapach), masło do ciała macadamia-karite, pomadkę ochronną wanilia-mandarynka, dwa kolejne żele pod prysznic - frangipani i wanilia-mandarynka (pierwszy z lewej zignorujcie, to ten sam co na zdjęciu z pierwszych zakupów), balsam do włosów cytryna-morela, balsam do stóp sosna-limetka, odżywkę do rzęs i dezodorant w kulce Balea (bo chyba Alverde nie było :-)). Kilka produktów już wypróbowałam i jestem zachwycona, dlatego nie zawaham się tego napisać - chcę więcej :-)


A to zakupy z chorwackiej drogerii Kozmo (też bardzo fajne miejsce z ciekawym asortymentem) - dwa produkty holenderskiej marki Mades Cosmetics z serii Spa by Bathique: mleczko do ciała lawendowo-anyżowe (nie przepadam za anyżem i przyznam, że kupując nie zauważyłam tego składnika, a lawendę lubię...jednak to połączenie zaskakująco dobrze się sprawdza) i mus do ciała werbenowo-imbirowy; myślałam, że skoro mus, to będzie lekki i szybko wchłaniający się, przez co idealny na lato - jednak pozostawia wyczuwalny film na skórze, więc na gorące dni jak dla mnie za ciężki. 
I efekt wizyty w sklepiku typowo pamiątkarskim - chorwackie kosmetyki firmy Aromatica - mydło lawendowe, mydło rozmarynowe, maleńki balsam lawendowy (ja planuję używać go do pielęgnacji skórek).


Na koniec lakierowo: koleżanka wizytowała Szkocję, więc poprosiłam o dwa brokatowe Models Own - Dancing Queen i Ibiza Mix; z urlopu przywiozłam również (tylko) dwa lakiery - chorwacki Pastel nr 82 (gama kolorów ładna, ale raczej standardowa) i glitterowy Essence More Than Silver z cieniuśkim pędzelkiem do wzorków. Ach, no i w końcu Helmer, żeby trzymać moją lakierową gromadkę w jednym miejscu i z dala od ludzkich oczu - kolejne komentarze pełne szoku są mi niepotrzebne! Helmerek wciąż leży w kartonie i czeka - nie znalazłam jeszcze dla niego czasu, może w ten weekend :-)

poniedziałek, 2 września 2013

Sierpniowe zużycia/zakupy

Bez wstępów przechodzę do tematu, bo zdjęć do opisania sporo. Zdenkowaniu uległy następujące kosmetyki:


SO' BIO etic żel pod prysznic Madagaskar - Ylang Ylang Monoi-Tiare - dobry skład i godna polecenia firma + spodobał mi się kształt opakowania; zapach dla mnie za słaby, lubię pod prysznicem mocne klimaty typu Lush czy The Body Shop.
- Korres żel pod prysznic mango - świetny! Wprawdzie wolałam wersję rum/jałowiec ze względu na bardziej nietypowy zapach, ale ten też lubiłam. Jeśli będę w Grecji - kupię kolejne żele tej firmy.
The Body Shop żel pod prysznic Spiced Pumpkin - kupiony 15 miesięcy temu, oszczędnie dawkowałam sobie przyjemność stosowania :-) przepyszny intensywny zapach, będę tęsknić.
Lush żel pod prysznic Snow Fairy - jego też będzie mi brakować, zapach gumy balonowej był wręcz uzależniający. Może kiedyś uda mi się znów kupić (pojawia się tylko w grudniu, no i jak dotąd brak sklepu w Polsce).
- Alterra mydło konwaliowe - tymczasowo porzuciłam żele do mycia dłoni na rzecz kostek mydła. Pierwsze spotkanie z mydłem Alterra uważam za udane. Zapach może trochę nienaturalny, ale przypominał konwalię. Kostka nie rozmięka i jest tania. Obecnie w użyciu mam mydło pomarańczowe i zapachowo bardziej mi pasuje.
- The Body Shop słynna bananowa odżywka do włosów - słynna zwłaszcza ze swojego zapachu. Nie umiem niestety rozpoznawać, co służy najlepiej moim włosom, ale ten produkt był OK.
- L'Occitane miniatura szamponu z 5 olejkami - fajny, ale minęła mi już faza na tę firmę i szkoda mi kasy. Chociaż zapachy wszystkich kosmetyków są super.
Alaffia Coconut & Shea odżywka do włosów - kupiona na iHerbie, dla mnie bomba! W parę minut robiła mi mięciutkie włosy i tak pięknie pachniała...miałam ją zrecenzować, ale w końcu nie wyszło. Do zapamiętania: przy kolejnych iHerbowych zakupach wrócić do tej firmy!
- Farmona Jantar wcierka do włosów - moja druga butelka, pierwszą używałam zbyt niesystematycznie by cokolwiek powiedzieć o działaniu. Teraz stosuję częściej - może nie codziennie, ale parę razy w tygodniu na pewno. Niestety oczekiwanych babyhair brak :-(


- Lush Mask of Magnaminty - najlepsza oczyszczająca maseczka, jaką znam. Miałam przyjemność zużyć kilka opakowań i to jest ostatnie - rezygnuję z kolejnych, bo nie jest wegańska.
- Luvos  maseczka nawilżająca z olejkiem migdałowym - połowa opakowania, które składa się z dwóch saszetek. Tania, to wzięłam, chociaż preferuję maseczki w tubkach. Bez szału niestety.
- Kiko tusz do rzęs Super Colour fioletowy - otwarty dawno temu, więc najwyższy czas wyrzucić. Odradzam. Efekt mizerny, za to jak tusz zawędrował do oczu (a wędrował często), pieczenie i łzawienie  miałam gwarantowane.
- Apivita serum do twarzy z borówką czernicą i witaminą C - boskie! Też miałam dokładniej opisać i nie starczyło zapału. Uzależniający zapach, świetna konsystencja (powiedzmy, że podobna do mleka, z wyglądu też). Działanie - mam nadzieję, że długofalowe. Skóra nie zaczęła nagle bić blaskiem, ale była zadowolona. Po nałożeniu tego serum nie musiałam już nakładać kremu (chociaż i tak to robiłam). W Grecji (może już w przyszłym roku?) od razu pobiegnę do apteki z tymi kosmetykami (mam ochotę dla odmiany na serum nawilżające)
- Bioderma Sebium płyn micelarny - często czytam dość umiarkowane opinie o tym produkcie, fakt że nie dorównuje wersji Sensibio, ale byłam zadowolona. Zmywał makijaż i tego oczekiwałam. Nie kupię więcej, bo wolę mieć ten sam płyn do oczu i twarzy - a tego nie stosowałam na powieki.
- L'biotica Biovax maseczka do włosów ciemnych - nie zauważyłam działania, może gdybym zużyła kilka opakowań...ale i tak już nie kupię, bo zawiera miód.
Babydream für Mama olejek dla pielęgnacji ciała dla kobiet w ciąży - chyba częściej używałam do całego ciała niż do olejowania włosów. Uwielbiam ten zapach :-)
- Vichy antyperspirant tzw. zielona kulka. Ja mówię "żegnam". Pierwsze parę opakowań było niezwykle skuteczne, kolejne niestety nie. Zmieniłam się albo ja, albo kulka, więcej szans nie będzie. Szukam następcy.
- Kiss My Face miętowy krem do stóp - opisywałam go. Cudów nie czyni, ale latem sprawdził się doskonale.

Koniec zużyć. Nie jest źle, starałam się sumiennie wykańczać moje przerażające zbiory :-D

Shopping time:


Equilibra szampon wzmacniający przeciw wypadaniu włosów
- Barwa szampon żurawinowy
- Facelle płyn do mycia razy dwa, wersja ulubiona - Sensitive
- chusteczki pielęgnacyjne Babydream i miniżel pod prysznic Bath & Body Works Warm Vanilla Sugar - do urlopowej torebki; możecie się zdziwić, że chcę nosić żel, ale nazbyt często w przygodnych toaletach jest bieżąca woda, a mydła brakuje. Tym razem będę na to przygotowana :-)
- Farmina olejek rycynowy - kupiony z myślą o rzęsach, na razie czeka w lodówce aż się zmobilizuję i umyję opakowanie po tuszu. Na skórze głowy pewnie też popróbuję.


- Lierac Sunific Extreme SPF 50+ mleczko do ciała razy dwa - na urlop, w dwa tygodnie spokojnie zużyję (a nawet mi zabraknie, ale nie tylko te dwie flaszki zabieram)
Dr Muller Panthenol Mleczko 7% - urlopowy balsam do ciała
- Turbie Twist dwupak ręczników z mikrofibry do włosów - nie było dużego wyboru kolorów i musiałam wybrać opcję biały + lila. Nie o kolor wszak tu chodzi, ale o wygodę. Miłość od pierwszego użycia!


- Bioderma Photoderm Bronz SPF 50+ sztuk pięć + Max SPF 50+ sztuk pięć. Tak, wiem, co teraz myślicie: "wariatka!". Mogę jedynie dodać, że trafiłam na wyprzedaż i za każdą tubkę zapłaciłam ok. 18,80 PLN. Po prostu mam teraz duży zapas :-)


Na zakończenie lakierowa orgia :-)
- CND Vinylux Weekly Top Coat + Married To The Mauve (chcę sprawdzić na sobie zapewnienia o tygodniowej trwałości), China Glaze Tongue & Chic, Howl You Doin', Fang-tastic
- Zoya Julieanne, P2 Strict, Hits Hera, Apolo, Dionisio (dziękuję Nolu!), L.A.Girl Teal Dimension i Brilliant Blue, NYX Dark Glitter (dziękuję Chanelastic!)
- Manglaze ILF, Fatty's Got More Blood i Matte Is Murder (dziękuję MarioAntonino!)

piątek, 2 sierpnia 2013

Lipcowe zużycia/zakupy

Gdybym się bardziej zawzięła, z denkowaniem poszłoby mi jeszcze lepiej - ale i tak jestem całkiem zadowolona. Starałam się sumiennie wykańczać napoczęte kosmetyki (niektóre kupione dawno, dawno temu) i oto efekty:


- żel pod prysznic Original Source Spearmint - na upały doskonały :)
- żel pod prysznic Korres rum & jałowiec - cudowny zapach!; jak będę miała okazję, kupię ponownie.
- żel pod prysznic Alverde oliwkowo-aloesowy - żele z tej firmy darzę wielką sympatią (dodatkowe punkty za utrudnioną dostępność :D), ale tego nie lubiłam z powodu nikłego zapachu, poza tym oczywiście OK.
- Activblock Sensitive roll-on pod pachy - i jak zwykle to samo, tak było wcześniej z Etiaxilem i Driclorem: kupuję (no, ten akurat dostałam) i używam sporadycznie nie mogąc znieść swędzenia (chociaż Activblock był pod tym względem i tak najlepszy). Dlatego prawie całe opakowanie przeterminowało się i idzie do kosza. Chyba kupię jeszcze jeden zamiennik, a potem dam sobie spokój z kupowaniem antyperspirantów :)
Eris Pharmaceris M Foliacti krem zapobiegający rozstępom - mam tu i tam parę rozstępów, ale nauczyłam się z nimi żyć :). Niestety nie mam też cierpliwości do miejscowego smarowania fragmentów skóry, dlatego ten krem zużyłam po prostu jako balsam do całego ciała. Całkiem przyjemny, ale nie na tyle, by go znów kupować.


- Facelle płyn do mycia wersja Sensitive - ukochany wielofunkcyjny kosmetyk, zamierzam jeszcze długo kupować kolejne opakowania :)
- Babydream Pflegebad czyli równie wielofunkcyjny płyn do kąpieli; na pewno jeszcze kupię.
- Barwa szampon piwny - do cotygodniowego mocniejszego oczyszczania włosów. Wady dwie - trochę rzadki i jak widać, naklejka nie wytrzymuje przebywania pod prysznicem. Poza tym same zalety - tani, skuteczny i ładnie pachnie. Zapach przypomina mi czasy dzieciństwa, kiedy w sklepach było parę szamponów na krzyż (Zielone Jabłuszko, Familijny, Jajeczny, Piwny właśnie i chyba Pokrzywowy :)). Wypróbuję inne wersje.
- Matrix Biolage Cooling Mint - odżywka do włosów stosowana tylko w czasie upałów, więc miałam ją parę ładnych lat. Więcej nie kupię, ale sprawdzała się doskonale - ułatwiała rozczesywanie włosów i co najważniejsze, naprawdę chłodziła skórę głowy (efekt chwilowy, ale bardzo odświeżający).
- Babydream Kopf-bis-Fuß Waschgel - czyli mój żel do mycia dłoni, polecam. Chwilowo nie kupię, bo przerzucam się na mydła w kostce.
- Alterra olejek antycellulitowy pomarańcza/brzoza - najcudowniej pachnący olejek Alterry, używałam do olejowania włosów i czasem do ciała. Dobrze, że znowu można go bez trudu kupić!
- Alterra olejek migdały & papaja - a tego z kolei więcej nie kupię, zapach kojarzy mi się ze skwaśniałym szampanem...


- Lush Cupcake Fresh Face Mask - pisałam o niej tu. Można wypróbować, ale można też sobie spokojnie darować :)
- Vichy Aqualia Thermal - miniaturka nawilżającego kremu do twarzy. Całkiem przyjemny.
- a to dziwne "coś" to pozostałość po mydle glicerynowym z luffą firmy Organique. Dostałam w prezencie, więc nie wiem ile kosztuje, ale pewnie niemało (jak na peelingujące mydło). Cóż...z zalet na pewno piękny mocny zapach (moja wersja to pomarańcza z chili). I z tej luffy całkiem mocny drapak jest. Główna wada - z początku mydełko wygląda pięknie, a w miarę zużywania na umywalce leży dziwnie wyglądający przedmiot (wyobraźcie sobie to co na zdjęciu, ale namoczone i z resztkami pomarańczowego mydła). Poza tym tragicznie szybko się skończyło - używałam tylko do mycia dłoni i nie wiem, czy trwało to paręnaście dni czy może nawet krócej. Do peelingowania ciała byłoby pewnie raptem na parę razy.

No i to tyle. W sumie całkiem nieźle :)
Zakupy dość skromne - i żadnego lakieru! Ale spokojnie, w sierpniu się poprawię :D


- Babydream für Mama olejek dla pielęgnacji ciała - w nowym opakowaniu. Uwielbiam ten zapach :). Używam do olejowania włosów i czasem zamiast balsamu do ciała. Boski! Dlatego korzystając z promocyjnej ceny wzięłam od razu dwie butelki.
- Babydream krem przeciwsłoneczny SPF 50+ - chciałam jakiś tani filtr do nakładania przed bieganiem. Do normalnego użytkowania u mnie by się nie sprawdzał - zbyt obciążający.
- Collistar multiaktywny dezodorant z mleczkiem owsianym - zielona kulka Vichy przestała działać, więc szukam zamiennika. Może ten będzie dobry?


I moja mydlana faza - moja mama chciała, żebym jej kupiła kostkę do mycia twarzy. Dotychczas zaopatrywałam ją w kostki apteczne, teraz na fali zainteresowania produktami bardziej naturalnymi wyszukałam dla niej Mydło Jogurtowe z Lawendowej Farmy. Czy mogłam nie wziąć nic dla siebie? Hmmmm...prędzej czy później i tak bym coś kupiła :). Mam więc Oliwkowe Shea, Sielskie Anielskie, Cytrusowy Sorbet, Żywokostowe, peelingującą Kawę z Cynamonem i Cedrowy Las, którego nie ma na zdjęciu, bo od razu porwałam go pod prysznic.Mini Żółty Sandał to gratis - lubię gratisy :). Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne - mydła pachną przepięknie! Może ograniczę kupowanie żeli - zmniejszę trochę produkcję plastikowych śmieci :)
- jak mydlana faza, to mydlana faza! W Rossmannie była promocja na mydła Alterry (chociaż normalnie też są niedrogie, szczególnie w porównaniu z LF) - złapałam więc różane, lawendowe, oliwkowe, konwaliowe i pomarańczowe. 
Miłego weekendu :-*

niedziela, 30 czerwca 2013

Czerwcowe zużycia/zakupy

Szur, szur, szur...obmiatam pobieżnie mój nieco zakurzony blog publikując w końcu nowy post - mamy ostatni dzień czerwca, więc musi być comiesięczna spowiedź zużyciowo-zakupowa. Jak zwykle miałam nadzieję, że pozbędę się większej ilości kosmetyków (ach, to moje upodobanie do pozostawiania resztek i otwierania nowości...) i że przybędzie mniejsza ilość zapasów (szykuję się do wrześniowych zakupów w drogerii dm robiąc miejsce w szufladach :)). Wyszło nie do końca dobrze, ale o tym za chwilę.

Zdenkowane:


Samea bezacetonowy zmywacz do paznokci witaminowy 1 litr - kupiony na Allegro, nie polecam! wysusza skórę; nigdy więcej nie kupię - to chyba moja ostatnia butelka, bo niestety kupiłam parę jednocześnie (i nie jestem pewna, czy kolejna nie wyskoczy z jakiejś szafki ;))
Babydream Kopf-bis-Fuß żel do mycia ciała - czyli mój ulubieniec do mycia dłoni; marzę o tym, by zaczęli sprzedawać pięciolitrowe opakowania uzupełniające :)
Original Source żel pod prysznic pomarańcza i cynamon - trochę niewypał pod względem zapachu, na pierwszy plan wysuwała się sztuczna pomarańcza; i tak zresztą nie kupię już żadnego żelu z tej firmy - gdyż należy do koncernu PZ Cussons testującego na zwierzętach - postanowiłam ignorować takie firmy. Mogą mi się jeszcze zdarzać wpadki, ale raczej sprawdzam przed zakupem trzymając się tej listy.
-  Chilly Intima żel do higieny intymnej Fresh - chłodzący z powodu zawartości mentolu, przez co dawał fantastyczne uczucie odświeżenia. Niedostępny w Polsce.
Facelle Sensitive płyn do higieny intymnej - mój ukochany niezbędnik wielofunkcyjny, głównie szampon, rzadziej żel pod prysznic/żel do higieny intymnej/płyn do prania pędzli.

W sumie nie najgorzej z tym denkiem, oto ciąg dalszy...


- Balea brzoskwiniowa maska do włosów - może nie robiła efektu "wow", ale miło ją wspominam, poza tym zapach był całkiem realistyczny. Może ciut za rzadka jak na mój gust.
Bandi krem z kwasem pirogronowym, azelainowym i salicylowym - polubiliśmy się. Kupię na pewno, najchętniej w czasie fajnej promocji :)
- Differin krem - brakuje mi systematyczności w stosowaniu, ale kolejna tubka już jest w użyciu.
Avene Hydrance Optimale UV Legere - dzienny nawilżacz. Sympatyczny, chociaż podejrzanie szybko mi się skończył.
- Iwostin Solecrin ochronny sztyft do ust SPF 50 - prawie całe opakowanie leci do kosza (nie wiem, po co wciąż go trzymałam w szufladzie), dla mnie to nieporozumienie - wzięłam go parę lat temu na urlop i złamał się w pierwszych dniach stosowania - poza tym był zbyt twardy i potwornie bielił. Odradzam!
Apivita sztyft ochronny do ust SPF 20 z masłem kakaowym - ten z kolei polecam, jeśli macie możliwość kupna - na pewno w Grecji :). Ja już nie kupię, bo zawiera wosk pszczeli, a staram się być dobrą weganką :)

Tak jak już pisałam, zakupy poczyniłam według mnie skromne:


- sok z aloesu tym razem z firmy Oleofarm - do zwilżania włosów przed nałożeniem odżywki. Nie wiem, czy działa nawilżająco, ale mam nadzieję, że tak. Poza tym przyzwyczaiłam się do tego rytuału (rzadko kiedy zdarza mi się myć włosy bez uprzedniego nałożenia maski lub oleju na dłuższy czas).
- dwa dwupaki Biodermy Photoderm Bronz SPF 50+ + Max SPF 50+. Jeśli pamiętacie, że w zeszłym miesiącu kupiłam również dwa takie zestawy, to pomyślicie, że jestem kompletnie szaloną filtromaniaczką. Przyznaję się do winy (ale tylko częściowo, filtr nakładam tylko raz dziennie :)) - nie mogłam się oprzeć cenie 54,90 za dwupak. Photoderm Max to jak dotąd mój ulubiony filtr do twarzy, a i Bronz okazał się nienajgorszy.


- lakiery Golden Rose już pokazywałam tuż po zakupie, ale pełen raport miesiąca musi być - Holiday 55, Impression 18 i Holiday 58. Wierzcie lub nie, ale żadnego jeszcze nie używałam...

To by było tyle, więc uważam, że ascezę zakupową zachowałam. Moje zbiory powiększyły się jednak o jeszcze parę rzeczy:


- Bielenda Awokado razy cztery: podwójny tonik+mleczko do demakijażu, dwufazowy płyn do demakijażu oczu i masło do ciała.
- Cerrutti 1881 miniatura żelu pod prysznic
- Organique mydło glicerynowe i algowa maska żurawinowa.
Te produkty otrzymałam  w prezencie - i to bez okazji - czyż takie nie są najlepsze?

wtorek, 4 czerwca 2013

Majowe zużycia/zakupy

Nie mam złudzeń - w maju bilans kosmetyczny wypadł u mnie wręcz tragicznie. Zdenkowałam niewiele, a planowałam zużyć mnóstwo kończących się kosmetyków. W dodatku musiałam wyjechać na ponad tydzień ze skromnym bagażem - i okazało się wówczas, że można żyć posiadając mniej niż 10 kosmetyków (żel do mycia/dwa kremy do twarzy/krem pod oczy/krem z filtrem/odżywka do włosów/podkład/puder/tusz/balsam do ust/błyszczyk - a przepraszam, jednak 11 sztuk, z czego 2 kupiłam na wyjeździe, bo zapomniałam spakować) - ale co to za życie ;)
Z kolei pod względem zakupowym zaszalałam w sposób utracjuszowski, kompletnie niekontrolowany - właściwie większość nowych nabytków idzie do zapasów, a nie tak miało być...Mogłabym się długo tłumaczyć przed Wami i samą sobą, ale po co? Wszystko i tak widać na zdjęciach - nie mam się co dziwić, że po raz pierwszy od dawna osiągnęłam debet na koncie i niecierpliwie czekam na pensję :(
No więc zapraszam na fotoprzegląd tej porażki:

Deneczko:


- Original Source żel pod prysznic pomarańcza i lukrecja - mój ulubiony zapach spośród żeli tej firmy
- Laboratoria Natury sok z aloesu - przelałam do butelki z rozpylaczem i stosowałam do zwilżania włosów przed nakładaniem odżywki (przed myciem); niestety nie zauważyłam działania nawilżającego, w ogóle moje nędzne włosy mają głęboko gdzieś to, co staram się dla nich robić...ale nie poddaję się i wciąż walczę o ładniejsze, gęstsze włosy.
- Garnier Neril tonik do włosów wypadających - no cóż, wcierałam go z tak tragiczną systematycznością, że nie miał on szans zadziałać - spowiedź zakupową prowadzę od grudnia 2011 i tego produktu nie ma w relacjach, co oznacza, że kupiłam go wcześniej. 
- Facelle płyn do mycia wersja Fresh - mój ukochany niezbędnik do mycia wszystkiego, wolę jednak zapach wersji Sensitive.
- MAC tusz do rzęs False Lashes - miałam z nim lepsze i gorsze dni (jak chyba z każdym tuszem) - ale generalnie byłam z niego bardzo zadowolona. Jeden minusik - jeśli w trakcie dnia migrował do oczu, zaczynały niemiłosiernie łzawić, więc nie powtórzę zakupu.
Bioderma Photoderm Max Fluide SPF 50+ - jak dotąd mój ulubiony filtr do twarzy, opisany tu. Już dokupiłam zapas :)

I na tym kończą się majowe zużycia. Teraz powódź zakupów:


Przywiezione z Liverpoolu: dr. organic - krem do twarzy z linii Aloe Vera, serum pod oczy z linii Moroccan Argan Oil, maseczka i krem do stóp z linii Virgin Olive Oil. LUSH - krem do rąk Handy Gurugu i świeża maseczka Cupcake.


Zakupy na damabio.pl: SO'BIO etic suchy olejek do ciała (druga butelka! lubię, o czym można poczytać tutaj), SO'BIO etic woda micelarna z bio aloesem (kończę już wersję nagietkową), Organix Cosmetix mleczko modelująco-ujędrniające do ciała, Madara krem antycellulitowy, Pierwoje Reshenie maseczka do twarzy Przedłużenie Młodości, Green People ujędrniająco-nawilżające serum do twarzy, Luvos  maseczka nawilżająca z olejkiem migdałowym, i dwa gratisy: krem do rąk Neobio i krem do twarzy z koenzymem Q10 Benecos.


Zakupy Rossmanowskie i włosomaniacze: Original Source żel pod prysznic pomarańcza i lukrecja, Joanna Naturia odżywki b/s - mięta-wrzos i pokrzywa-zielona herbata, Babydream płyn do kąpieli, wcierka Farmona Jantar razy dwa, Alterra olejek antycellulitowy pomarańcza/brzoza (nie oparłam się promocyjnej cenie), olej kokosowy BIO PLANETE (mimo że jeszcze mam poprzednie opakowanie...)


Zakupy z iHerb: Better Life Cool Calm cytrusowo-miętowy balsam do ciała, EO Products grejpfrutowo-miętowy balsam do ciała, Kiss My Face Sport Clear Spray SPF 50, Alba Botanica pianka do golenia, dwa kremy do rąk Nubian Heritage - Lavender & Wildflowers i Raw Shea Butter.


Zapasy przeciwsłoneczne - dwa dwupaki Biodermy SPF 50+ (kupowałam w supercenie 54,90), sztyft do ust Soltan i pierwszy od dawna filtr do twarzy nieapteczny Clarins.


No i oczywiście lakierunie :)- Models Own  Blueberry Muffin, Grape Juice, Pukka Purple; Nails Inc. You're a peach (gratisowy dodatek do gazety In Style); Zoya Pixie Dust Liberty i Destiny (ten drugi mnie lekko rozczarował, spodziewałam się nieco innego koralu).

_________________