Pokazywanie postów oznaczonych etykietą resztkowiec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą resztkowiec. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 25 sierpnia 2020

Pasowanie z paseczkami

 "Kiedyś zrobiłam według przepisu z książki Philippe’a Delacourcelle’a cykorię gotowaną w soku z pomarańczy z klarowanym masłem i kolendrą – i smak tego dania, jego gorycz, maślaność, czystość idealnie pasowały do Das wohltemperierte Klavier w wykonaniu Glena Goulda.”

Zapach kwiatu pomarańczy, Agnieszka Drotkiewicz, Tessa Capponi-Borawska

 

Jedzenie pasuje do muzyki. Pasuje też do malarstwa, literatury, architektury – jednym słowem do wszystkiego. I tak o jedzeniu czyli o wszystkim rozmawiają sobie w tej książce obie panie. O swoich wspomnieniach, o zapachach, o potrawach, o lekturach, o filmach. Jest cytat o mirabelce:

"Próba mirabelki uderza swoją rozbrajającą oczywistością. Siłę czerpie z jednej uniwersalnej konstatacji: wgryzając się w owoc, człowiek w końcu rozumie. Co takiego? Wszystko. Rozumie powolne dojrzewanie gatunku ludzkiego, którego przeznaczeniem jest przeżyć, a który pewnego wieczoru odkrywa przyjemność; rozumie próżność wszelkich sztucznych potrzeb, odwracających uwagę od zalet rzeczy prostych i wzniosłych; rozumie nieprzydatność języka; rozumie niespieszną i straszną degradację światów, której nikt nie uniknie, i wbrew niej – cudowną rozkosz zmysłów, uczących ludzi uroku i przerażającego piękna Sztuki”.
Elegancja jeża, Muriel Barbery

Jest też cytat o Franciszce z Poszukiwania straconego czasu i o jej cudownie przejrzystej galarecie. Są opisane najciekawsze blogi kulinarne i pozycja kobiety w dzisiejszej kuchni profesjonalnej. Są też oczywiście wspominki, bo jedzenie również pasuje do wspominania – trochę o dzieciństwie, trochę o przemianach w PRL – co było (a raczej czego nie było) i co zaczęło się pojawiać i w jaki sposób. Sama przypomniałam sobie te małe radości z małych książeczek przyczepianych do kakao, albo do margaryny – co prawda trzymałam tę mini książeczkę z dwadzieścia lat, nic z niej nie ugotowałam, ale w sumie nie to jest najważniejsze. Kupiłam też ze trzy książki po tej lekturze, ale trudno – ryzyko wkalkulowane w los czytelnika zaangażowanego emocjonalnie i ciekawego świata.

Jako motto książki służy cytat z Michela Houellebecqa: Profesjonalny sukces jest przeceniany, moda jest ogromnie przeceniana. Podróż jest trochę przeceniana; jedzenie długo było bardzo niedoceniane, a obecnie staje się nieco „przeceniane”. Architektura, krajobrazy, otoczenie, w którym żyjemy – są w porządku. Prawidłowo oceniane.

Przeceniane czy nie, zawsze miło o nim posłuchać, zwłaszcza jeżeli rozmowa toczy się kulturalnie i w otoczeniu piękna rozmaitego gatunku.

Za to w moim otoczeniu poza architekturą bloku zza oknem i rozłożystą lipą pod oknem, najbardziej się wyróżnia sweter w szalone paseczki. Postanowiłam otóż wykończyć zapasy bawełny Paris, które zalegają od lat kilku w jednym z wielu pudeł z zalegającymi włóczkami. Dokupiłam parę motków, bo, jak wiadomo, zawsze do wyrabiania resztek trzeba motków dokupić, taki skutek uboczny wyrabiania. No i robię szalony swetro-kocyk w szalone paseczki. Nie wiem czy będzie można go podciągnąć do mody, ale żeby jej aż tak nie przeceniać, jak twierdzi Houellebecq, nie martwi mnie to za bardzo. Nie wiem za to, co zrobię z licznymi nitkami, które zwieszają się z plisy jako skutek częstej zmiany kolorów i to mnie martwi nieco, ale zobaczymy.

Jak widać na zdjęciu poniżej, przerwałam robienie korpusy i zaczęłam rękawy - obmyśliłam bowiem wyrobienie bawełny do końca, czyli jak skończę rękawy będę korpus dziergać do kolan albo do kostek. Oby jednak do kolan. :)

 

Markery mam morskie, bo morze do lata pasuje najbardziej. Nawet do sierpniowego.


Skarpetki schną jak na egipskich malowidłach  i jak skończę kocyk, zabiorę się za następne, bo od kiedy nauczyłam się robić piętę – polubiłam robienie skarpetek. 

Jestem też dumna ze swojego szwu – po prostu nic nie widać, co w przypadku szwów jest najczęściej zaletą.


Dziękuję bardzo za wizyty i przemiłe komentarze, dobrego dnia!

wtorek, 21 kwietnia 2020

Kolorowe wspomagania

"Była ona wzorową panią domu, pod której okiem gospodarstwo szło jak w zegarku. Ona wiodła rej w Szwalni dla Dziewcząt, ona zajmowała się szkołą niedzielną, była jednym z filarów parafialnego Związku Pomocy i Stowarzyszenia Pomocy dla Misjonarzy nawracających dalekich pogan.
Pomimo to pani Małgorzata miała jeszcze dość wolnego czasu, aby siedząc godzinami przy oknie kuchennym, robić szydełkiem kołdry bawełniane - a zrobiła ich już szesnaście, jak pełnym czci szeptem opowiadały sobie kumoszki z Avonlea - i czujnym okiem przyglądać się gościńcowi, który tutaj właśnie skręcał w dolinę, a potem wił się w górę po stromym wzgórzu."
Ania z Zielonego Wzgórza, L. M. Montgomery



Nie jestem w pełni wzorową panią domu, ale mam czas siedzieć godzinami z szydełkiem i z braku okna na gościniec (po którym zaraz przejedzie Mateusz jadący po Anię, wiadomo) czujnym okiem przyglądać się serialom. Zgodnie z ogólnie znaną teorią o lubieniu i podobaniu się, lubię oczywiście seriale, które znam. Jest ich kilka i oglądam je na okrągło, a jednym z nich, poza Ranczem, Brzydulą i Ojcem Mateuszem, są Przyjaciele właśnie. Uważam, że jest w nich poruszony każdy temat, od tego że dzieciom zawsze spadają skarpetki aż po ten, że brzuszki w niedziele rano są męczące (dla niektórych przynajmniej).
I jak tu nie wierzyć w dobre duszki książkowe, skoro zaraz po zalogowania się w ramach testów do wypożyczalni Legimi, pierwsze, co mi się wyświetliło, to była książka o najlepszym serialu na świecie. Takich znaków nigdy nie można lekceważyć, więc przeczytałam nie zwlekając.


 Nie jest to literackie arcydzieło, nie jest to książka przeznaczona dla szerokich kręgów, powiedziałabym, że raczej dla fanów seriali. Czyli dla mnie.
Dowiedziałam się, jak się kręci seriale i jak się kręci seriale ponadczasowe. książka nie jest tylko zbiorem anegdot, ale nieco szerszym spojrzeniem na telewizję, społeczeństwo, zmiany jakie zachodzą i na publiczność. Jest też tu trochę zaplecza, czyli jak się pisze scenariusz, jak się ubiera bohaterów i jak się kręci czołówkę. Było trochę zakulisowych żartów. Przeczytałam to wszystko jednym tchem, po części dowiedziałam się a po części przypomniałam sobie, dlaczego tak lubię ten serial, jego humor i duże kubki, Nic dziwnego więc, że zaczęłam oglądać go na nowo i jestem już w czwartym sezonie.


Do serialu druty, a na drutach resztkowiec Małgosi . Taki wzór i wspólne działanie okazało się idealne na moje różne przygnębiania wirusowe. Musiałam się skupić na zrozumieniu przepisu, powyciągać z szafy reszki, ku mojemu zdumieniu okazało się, że mam bardzo mało resztek, mam za to mnóstwo włóczek z niezrealizowanych planów, co jakby na jedno wychodzi).
Jestem już na prostej pod pachami i bardzo mi się podoba konstrukcja tego swetra, bardzo nieskomplikowana, ale w przypadku ściągacza, jakim jest robiony - sweter idealnie się układa.





Nic nie gryzie, kolor mi się bardzo podoba. Niestety nitką wiodącą jest akryl, ale zaplanowany do sprucia bawełniany sweter nieoczekiwanie stawił opór, żal mi go było spruć, no i nic innego nie miałam. Akryl jest dobrej jakości, nie skrzypi i się za bardzo nie mechaci. Do tego różne wiskozy i bawełny w kolorach.
(Przepraszam za nieład w przedpokoju, ale tam mam strefę kwarantanny, więc co z Czajkomężem przyniesiemy do domu, tam wisi i się odkaża).

Na poprawę humoru oglądałam też podcasty moich ulubionych podcastowych dziewiarzy, czyli Carlosa i Arne. Bardzo dobrze działają mi na umysł, opowiadają w sposób niezwykle ciekawy o wszystkim od dziergania po mycie kryształowych żyrandoli. Uwielbiam ich dbałość o szczegóły, ich różne projekty, ich łosie w ogrodzie, ich szydełkowe kołdry. Doskonale mi się razem z nimi robi na drutach, znacznie wtedy się wyciszam i przyspieszam. Fajnie że nie są idealni, mają swoje różne słabości, więc przebywanie z nimi wirtualnie nie wbija w kompleksy, ale motywuje i podnosi na duchu. No ale jak ktoś, kto robi takie koce, może nie podnieść na duchu?

Jednym słowem, brnę jakoś z jednego dnia w drugi z kolorowymi wspomagaczami, czego i Wam życzę! Dobrego, zdrowego dnia! :)

I dziękuję bardzo bardzo za wszystkie odwiedziny i komentarze :)

Ps. Z uwagi na okoliczności, zabrałam się za szycie, no kto wie, może je w końcu polubię? Moja pierwsza próba (no dobrze, trzecia, Czajkomąż twierdzi, że rzucałam brzydkimi wyrazami, ale to nieprawda. Co zrobić, nie lubię szyć.  :))